Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-03-2017, 11:23   #147
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Próby zdyscyplinowania towarzystwa nie przynosiły efektów. Większość stała jak durnie próbując przypadkiem nie oberwać, część dała nogę usiłując znaleźć dobre miejsce do obserwacji zamieszania, a przy tym wolne od przepychających się rekrutów, a pozostali czynnie przyczyniali się do potęgowania panującego na placu chaosu.

Detlef miał to w zadzie. Struktury drużyny niby zostały ustalone, ale jednak sierżanci nie bardzo wiedzieli co powinni w takiej sytuacji robić, a kaprale bez rozkazów robili co chcieli, bo i tak ich nikt nie słuchał. W dowolnej górskiej twierdzy takie rzeczy nie miały prawa się zdarzyć - winni zamieszania zostaliby szybko i surowo osądzeni oraz przykładnie ukarani. Jawne lekceważenie przełożonych spotkałoby się z spuszczeniem łomotu i postawieniem pod sąd polowy - w końcu krasnoludy od setek lat żyły w warunkach permanentnej wojny i takie zachowanie wprost godziło w bezpieczeństwo górskich siedzib, a na to żaden władca sobie nie mógł pozwolić.

Tutaj było Imperium - kraina ludzi, którym obce były wartości uznawane przez khazadów za cnoty. O honorze w ogóle lepiej było nie wspominać... Stąd brodacz nie spodziewał się po człowiekowej armii, że będzie dobra... ani nawet przyzwoita... ale takiego tałatajstwa nazywanego tutaj żołnierzami za cholerę się nie spodziewał. Było gorzej, niż źle i nie bardzo widział możliwość, że sytuacja się poprawi.

Przez chwilę pomyślał, że przynajmniej gorzej być nie może, gdy los udowodnił mu, jak bardzo się pomylił.
- Pożar w burdelu... - mruknął, gdy panika zniweczyła wszystkie wysiłki podoficerów w celu ogarnięcia tego szaleństwa.

I wtedy jego uwagę zwrócił krzyk. Darł się jeden z kapitanów podczas, gdy drugi leżał na ziemi.
"Skrytobójcy!?" - myśl przemknęła przez głowę khazada. Szybko rozważył, czy szukać rzekomych sprawców, którzy dla niepoznaki mogli przecież nosić takie same mundury, jak oni wszyscy, czy też pomóc tutaj.

- Miej... sce, kurwa! - Sapnął, zdzielając opornego rekruta drzewcem halabardy przez grzbiet. Gdy dotarł bliżej dostrzegł bełt w szyi von Stottena, któremu życie dosłownie uciekało między palcami. Pani sierżant usiłowała pomóc, ktoś inny wołał cyrulika.

Detlef postanowił robić to, na czym znał się najlepiej - robił groźne miny zniechęcając gapiów do podchodzenia bliżej. Jeśli to nie pomoże, to zamierzał tłumaczyć ręcznie, czyli piącha w ryj tym, którzy podlezą zbyt blisko. Później posłuży jako taran, gdy będą przenosić rannego do lazaretu.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline