|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
22-03-2017, 23:17 | #141 |
Reputacja: 1 |
|
23-03-2017, 01:25 | #142 |
Reputacja: 1 | Gdzie był cyrulik? Widziała go wcześniej w tłumie, ale szybko straciła z oczu. |
23-03-2017, 02:07 | #143 |
Reputacja: 1 | Leo, który trzymał się w okolicy Maud, próbując pomóc jej w zaprowadzeniu porządku pierwszy zerwał się za nią, gdy ruszyła w stronę krwawiącego kapitana. Kiedy zbliżyli się do niego wcisnął w ręce najbliższego żołnierza swoją halabardę i prawie rozrywając skórzaną kurtę wyciągnął spod koszuli całkiem spory kawałek bandaża, którym był obwiązany. Wcisnął go w ręce Maud i szepnął.
__________________ by dru' Ostatnio edytowane przez druidh : 23-03-2017 o 02:12. |
23-03-2017, 08:08 | #144 |
Reputacja: 1 |
|
23-03-2017, 11:36 | #145 |
Reputacja: 1 | Ogień, krew, krzyki, chaos. Oleg zerwał się na równe nogi i jak puszczyk nienaturalnie szeroko otwartymi oczyma lustrował cały plac. Ogień nie bierze się znikąd. Uciekać? Gasić? Schować się? Zamach? Kto? Znów poczuł, że każdy oddech jest coraz krótszy, coraz szybszy. Ktoś wskazał na dach, a on chociaż wcale tego nie chciał zerwał się do szaleńczego biegu. Odbijając się od skotłowanych ciał parł co chwila podpierając się o kamienistą ziemię w kierunku wskazanym zakrwawioną ręką. Co to? Gniew? Ciekawość? Nie wiedział co, ale coś kazało mu biec za tym kto wypuścił bełt wbity w ciało Kapitana. Ostatnio edytowane przez Morel : 23-03-2017 o 11:39. |
24-03-2017, 01:50 | #146 |
Reputacja: 1 |
|
24-03-2017, 11:23 | #147 |
Reputacja: 1 | Próby zdyscyplinowania towarzystwa nie przynosiły efektów. Większość stała jak durnie próbując przypadkiem nie oberwać, część dała nogę usiłując znaleźć dobre miejsce do obserwacji zamieszania, a przy tym wolne od przepychających się rekrutów, a pozostali czynnie przyczyniali się do potęgowania panującego na placu chaosu. Detlef miał to w zadzie. Struktury drużyny niby zostały ustalone, ale jednak sierżanci nie bardzo wiedzieli co powinni w takiej sytuacji robić, a kaprale bez rozkazów robili co chcieli, bo i tak ich nikt nie słuchał. W dowolnej górskiej twierdzy takie rzeczy nie miały prawa się zdarzyć - winni zamieszania zostaliby szybko i surowo osądzeni oraz przykładnie ukarani. Jawne lekceważenie przełożonych spotkałoby się z spuszczeniem łomotu i postawieniem pod sąd polowy - w końcu krasnoludy od setek lat żyły w warunkach permanentnej wojny i takie zachowanie wprost godziło w bezpieczeństwo górskich siedzib, a na to żaden władca sobie nie mógł pozwolić. Tutaj było Imperium - kraina ludzi, którym obce były wartości uznawane przez khazadów za cnoty. O honorze w ogóle lepiej było nie wspominać... Stąd brodacz nie spodziewał się po człowiekowej armii, że będzie dobra... ani nawet przyzwoita... ale takiego tałatajstwa nazywanego tutaj żołnierzami za cholerę się nie spodziewał. Było gorzej, niż źle i nie bardzo widział możliwość, że sytuacja się poprawi. Przez chwilę pomyślał, że przynajmniej gorzej być nie może, gdy los udowodnił mu, jak bardzo się pomylił. - Pożar w burdelu... - mruknął, gdy panika zniweczyła wszystkie wysiłki podoficerów w celu ogarnięcia tego szaleństwa. I wtedy jego uwagę zwrócił krzyk. Darł się jeden z kapitanów podczas, gdy drugi leżał na ziemi. "Skrytobójcy!?" - myśl przemknęła przez głowę khazada. Szybko rozważył, czy szukać rzekomych sprawców, którzy dla niepoznaki mogli przecież nosić takie same mundury, jak oni wszyscy, czy też pomóc tutaj. - Miej... sce, kurwa! - Sapnął, zdzielając opornego rekruta drzewcem halabardy przez grzbiet. Gdy dotarł bliżej dostrzegł bełt w szyi von Stottena, któremu życie dosłownie uciekało między palcami. Pani sierżant usiłowała pomóc, ktoś inny wołał cyrulika. Detlef postanowił robić to, na czym znał się najlepiej - robił groźne miny zniechęcając gapiów do podchodzenia bliżej. Jeśli to nie pomoże, to zamierzał tłumaczyć ręcznie, czyli piącha w ryj tym, którzy podlezą zbyt blisko. Później posłuży jako taran, gdy będą przenosić rannego do lazaretu.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
24-03-2017, 12:06 | #148 |
Reputacja: 1 | "Dupa, kurwa, chuj!" - pomyślał Bert, zwięźle oceniając tym samym zaistniałą sytuację. Nie miał szans w walce z trzema uzbrojonymi napastnikami. Musiał się gdzieś ukryć, albo spieprzać. Rozejrzał się po okolicy szukając skrzyń, beczek lub cienistych wnęk. Gdyby jednak nie udało mu się znaleźć takowych, to maił zamiar wiać, wszczynając po drodze alarm. |
24-03-2017, 15:12 | #149 |
Reputacja: 1 | @ Komtur |
24-03-2017, 17:10 | #150 |
Reputacja: 1 | Bert szybko rozejrzał się po magazynie. Musiał działać błyskawicznie i dokładnie na dodatek. Przeszukał ciało martwego podpalacza i na szybko sprawdził kieszenie kwatermistrza. Gdy opuszczał magazyn nie omieszkał także spojrzeć na ślady butów, zostawione przez sabotażystów. Niestety były to odciski pozostawione przez zadźganego i szansa na znalezienie łotrów zmalała prawie do zera. Prawie, bo niziołek słyszał głos bandziora i dobrze go sobie zapamiętał. Ostatnio edytowane przez Komtur : 24-03-2017 o 19:33. |