Oczywiście, zdarzało mi się miewać realistyczne sny. Nawet BARDZO realistyczne sny. Jeśli to jednak były mój sen, to obsadzona byłabym w innej roli . Zupełnie innej roli. Więc jestem pewna, że to nie jest mój sen.
Narkotyki? Ale czemu podświadomość pchnęła mnie w tak dziwne fantazje? Stres? Czy poczucie zniewolenia w tej rezydencji przełożyło się na to doświadczenie? Podobno Freud był geniuszem – jego teoria jest niepodważalna, bo nie da się jej ani obalić, ani potwierdzić.
- Dość – przemyka mi przez myśl.
- Czego chcesz? – pytam. – Możesz .. odwołać te dłonie?
- Ja? A czego niby mogę chcieć od śmiertelniczki? To wy zwykle chcecie czegoś od nas. To mój znak chroni twoją duszę, a nie na odwrót.- zakpiła istota ignorując zupełnie drugą prośbę. Przyglądała się tylko rozbawiona. - Więc dlaczego mnie wezwałaś?
- Zasnęłaś…. więc przeniosłaś się do mnie. Nie wzywałam cię tu wcale.- odparła z ironicznym uśmiechem kobieta.
Pomyślałam, że sytuacja zaczyna być absurdalna… - Mogę obudzić się gdzieś indziej? W moim domu?
- Ale przecież go nie pamiętasz… jak więc chcesz się obudzić w miejscu, którego nie pamiętasz? Poza tym… śmiertelnik budzi się tam, gdzie zasypia.- zaśmiała się istota, niemniej pstryknęła palcami i znalazłyśmy się w domu. W bogato urządzonym salonie niedużej willi, pozbawionej jednak wszelkich charakterystycznych przedmiotów. Żadnych zdjęć, żadnych bibelotów. Bezosobowy salon wyjęty wprost z katalogu jakiegoś producenta mebli. No i moja sytuacja się nie zmieniła, nadal byłam naga, nadal przykuta do podłogi i nadal bezczelnie molestowana. Istota zaś zmieniła swój tron na wygodny fotel.
- Lepiej?- zapytała z sadystycznym uśmieszkiem.
Szarpię się, ale dotyk metali jak i rąk pozostaje jak najbardziej realny. Istota zdaje się nieźle bawić.
Opuszczam głowę, zrezygnowana. Może oczekuje pokory? - Czego chcesz? - pytam po raz kolejny. - Niczego… to ty ode mnie chcesz ochrony, więc ci ją daję.- wstaje i podchodzi do mnie. Kuca przede mną. - Kiedyś… patronowałam wojnie i miłości cielesnej.- unosi mój podbródek i wpatruje się w moje oczy dodając.- Ale to było kiedyś… a teraz....- zamach, nie zdążam zrobić uniku, dłoń boleśnie mnie policzkuje.- Obudź się!
Wyrywam się nagle ze snu, poznaję miejsce w którym zasnęłam. Sala ćwiczeń, przy trupie. Ten na szczęście nadal jest związany i nieruchomy, tak jak go zostawiłam. Coś innego przyciąga moją uwagę.
Ze sztangi zsuwa się powoli ciężki talerz. Odważnik z początku lewituje niesiony przez… niewidzialną siłę. Nieprawnie i niezdarnie. Nagle… ów ciężarek rusza z dużą prędkością w mym kierunku. Szybko odtaczam się, tylko dzięki temu unikam śmierci na miejscu. A tak… ciężarek wbija się z impetem w podłogę. Tymczasem kolejny zaczyna powoli zsuwać się ze sztangi.
Wrzeszczę i podrywam się na nogi. Czy powinnam podziękować dziwnej postaci, czy raczej mieć jej za złe, że ciągle się ze mną drażni, jak kot z myszą? Czy to ona odpowiada za całą sytuację? Czy rzeczywiście, jak to ujęła, otacza mnie swoją pieczęcią? Nie mogę spać, wiem to teraz. Rzucam się w stronę najbliższych drzwi, muszę się wydostać z siłowni. I z tego budynku. Teraz rozumiem, gdzie popełniłam błąd - trzeba było od razu uciekać z terenu posesji. Niepotrzebnie wchodziłam do środka. Potykam się o skraj maty, ale dopadam do drzwi. Na dół. A potem - na zewnątrz. Byle dlej od tego przeklętego miejsca.
__________________ A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić. |