Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-03-2017, 13:42   #26
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Oczywiście, zdarzało mi się miewać realistyczne sny. Nawet BARDZO realistyczne sny. Jeśli to jednak były mój sen, to obsadzona byłabym w innej roli . Zupełnie innej roli. Więc jestem pewna, że to nie jest mój sen.
Narkotyki? Ale czemu podświadomość pchnęła mnie w tak dziwne fantazje? Stres? Czy poczucie zniewolenia w tej rezydencji przełożyło się na to doświadczenie? Podobno Freud był geniuszem – jego teoria jest niepodważalna, bo nie da się jej ani obalić, ani potwierdzić.
- Dość – przemyka mi przez myśl.

- Czego chcesz? – pytam. – Możesz .. odwołać te dłonie?
- Ja? A czego niby mogę chcieć od śmiertelniczki? To wy zwykle chcecie czegoś od nas. To mój znak chroni twoją duszę, a nie na odwrót.- zakpiła istota ignorując zupełnie drugą prośbę. Przyglądała się tylko rozbawiona.
- Więc dlaczego mnie wezwałaś?
- Zasnęłaś…. więc przeniosłaś się do mnie. Nie wzywałam cię tu wcale.
- odparła z ironicznym uśmiechem kobieta.
Pomyślałam, że sytuacja zaczyna być absurdalna…
- Mogę obudzić się gdzieś indziej? W moim domu?
- Ale przecież go nie pamiętasz… jak więc chcesz się obudzić w miejscu, którego nie pamiętasz? Poza tym… śmiertelnik budzi się tam, gdzie zasypia
.- zaśmiała się istota, niemniej pstryknęła palcami i znalazłyśmy się w domu. W bogato urządzonym salonie niedużej willi, pozbawionej jednak wszelkich charakterystycznych przedmiotów. Żadnych zdjęć, żadnych bibelotów. Bezosobowy salon wyjęty wprost z katalogu jakiegoś producenta mebli. No i moja sytuacja się nie zmieniła, nadal byłam naga, nadal przykuta do podłogi i nadal bezczelnie molestowana. Istota zaś zmieniła swój tron na wygodny fotel.
- Lepiej?- zapytała z sadystycznym uśmieszkiem.
Szarpię się, ale dotyk metali jak i rąk pozostaje jak najbardziej realny. Istota zdaje się nieźle bawić.
Opuszczam głowę, zrezygnowana. Może oczekuje pokory?
- Czego chcesz? - pytam po raz kolejny.
- Niczego… to ty ode mnie chcesz ochrony, więc ci ją daję.- wstaje i podchodzi do mnie. Kuca przede mną.
- Kiedyś… patronowałam wojnie i miłości cielesnej.- unosi mój podbródek i wpatruje się w moje oczy dodając.- Ale to było kiedyś… a teraz....- zamach, nie zdążam zrobić uniku, dłoń boleśnie mnie policzkuje.- Obudź się!

Wyrywam się nagle ze snu, poznaję miejsce w którym zasnęłam. Sala ćwiczeń, przy trupie. Ten na szczęście nadal jest związany i nieruchomy, tak jak go zostawiłam. Coś innego przyciąga moją uwagę.
Ze sztangi zsuwa się powoli ciężki talerz. Odważnik z początku lewituje niesiony przez… niewidzialną siłę. Nieprawnie i niezdarnie. Nagle… ów ciężarek rusza z dużą prędkością w mym kierunku. Szybko odtaczam się, tylko dzięki temu unikam śmierci na miejscu. A tak… ciężarek wbija się z impetem w podłogę. Tymczasem kolejny zaczyna powoli zsuwać się ze sztangi.

Wrzeszczę i podrywam się na nogi. Czy powinnam podziękować dziwnej postaci, czy raczej mieć jej za złe, że ciągle się ze mną drażni, jak kot z myszą? Czy to ona odpowiada za całą sytuację? Czy rzeczywiście, jak to ujęła, otacza mnie swoją pieczęcią? Nie mogę spać, wiem to teraz. Rzucam się w stronę najbliższych drzwi, muszę się wydostać z siłowni. I z tego budynku. Teraz rozumiem, gdzie popełniłam błąd - trzeba było od razu uciekać z terenu posesji. Niepotrzebnie wchodziłam do środka. Potykam się o skraj maty, ale dopadam do drzwi. Na dół. A potem - na zewnątrz. Byle dlej od tego przeklętego miejsca.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline