Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-03-2017, 18:09   #127
Bebop
 
Bebop's Avatar
 
Reputacja: 1 Bebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwu
To było nawet miłe uczucie, znaleźć w tej martwej krainie coś intrygującego. Tron był kunsztownie wykonany, był porzuconym dziełem jakiegoś mistrza. Przykuwał wzrok, przykuwał myśli.

Nagłe poruszenie wyrwało go z otumanienia. To tajemnicza persona zwróciła w końcu na niego swoją uwagę. Porzuciła śpiew i przyglądała mu się bacznie, pierwszy raz okazując zainteresowanie. Choć jej wygląd nie był przyjemny dla oka, nie odrzucała Kenta. On sam teraz wyglądał jak marny zlepek kości oraz mięsa. Nie obawiał się jej. Może powinien? W oddali rozległ się krzyk, który szybko ucichł.

- Ktoś ty w ogóle? - spytał bez entuzjazmu, w puszczy Moor Gul nawet on zdawał się nie mieć emocji. - I o jaki dół chodzi?

- Jestem Sopor - odparła postać - Tak mnie zwą. A ty? Kim ty jesteś?

- Kent Vall - przedstawił się - Co tu robisz? Utknąłeś jak ja?

- Nie. Ja wyśpiewuje pieśni martwym i czekam, aż przybędą, by mnie objąć swymi ramionami. I nie. Nie utknęłam. - Pieśniarka była więc kobietą. Mocno zaakcentowała ostatnie słowo. Możliwe, że ją uraził, bo brzmiała w bardzo nieprzyjemny sposób.

Chrząknął, zdając sobie sprawę ze swojego błędu. Wydawało mu się, że zapiekły go policzki. Ulotna chwila wstydu, zakłopotania, którego nie brakowało w jego życiu w Ameryce. - No tak. A kiedy umarli do ciebie przyjdą, co potem?

- Odejdę z nimi - wyjaśniła - Tam gdzie powinnam.

- Aha - skwitował bez cienia emocji - a ten tron? Wiesz czym jest - zerknął na niego pożądliwie - Niemal czuć jego siłę.

- Zawsze tutaj był. Ale nie jest mój.

- W takim razie czyj?

- Może twój? - zapytała retorycznie - Może kogoś innego? Nie mam pojęcia... Ja tylko śpiewam dla cieni i tańczę dla nich. Sama.

Pieśniarka zaczynała go męczyć, snuła odpowiedzi w usypiający dla niego sposób. Żałował, że podjął rozmowę, więc postanowił jej nie ciągnąć. Szkoda, że nikt nie przygotował go na to, co będzie miało miejsce po zjedzeniu krwawego plastra miodu. Zresztą, prawie już o tym nie myślał.

Pogładził oparcie tronu palcami. Może faktycznie jest mój? I postanowił na nim usiąść.
 
__________________
See You Space Cowboy...
Bebop jest offline