Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-03-2017, 21:16   #143
Rewik
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Epilog - Samwise

W Enklawie drowów, zapanował pełny chaos. Wszystko wskazywało na to, że nasi bohaterowie, mimo wcześniejszych licznych zwycięstw, w tym najważniejszym momencie nie podołają zadaniu.

Zbyt wiele było nieprzemyślanych ruchów, zbyt wiele wiary we własne możliwości i zbyt wiele indywidualizmu. Zabrakło rozwagi, skromności i ciszy. Tego, co właśnie do drużyny miał wprowadzić Samwise Avaron. Nie wątpię, że tego nie czynił. Być może zadanie jakie przed nim postawiłem, było jednak ponad jego siły. Zawsze trudno było mu się przebić ze swoimi uwagami, czy narzucić swoją wolę i tutaj planowanie ataku na enklawę zniweczył pośpiech, który zebrał poważne żniwa, bowiem pośpiech ów zrodził kolejne błędy.



Już na samym początku walki Samwise został znacząco ranny. Pewnie poległby niezdolny do walki, gdyby nie znakomity refleks. To było starcie, w którym ujrzeli Amandracula. Mrocznego elfa i potężnego czarownika, jednego z dwóch drowów, którego mieli zlikwidować. Mimo rozlicznych poparzeń od jego zaklęcia, arkanobiolog zdołał cisnąć w jego kierunku kamień hukowy, mający go pozbawić słuchu, po czym wycofał się za ścianę. Potrzebował leczenia.

Dla tak doświadczonego maga, jakim niewątpliwie był Amandracul, głuchota okazała się zaledwie niewielkim utrapieniem i mimo jej, skutecznie sformułował zaklęcie zabijając najbardziej wysuniętego awanturnika. Nie dostrzegł, ani nie dosłyszał za to zabójczyni, która zmierzała z drugiej strony po jego życie. W komnacie pojawiły się pająki i istota, którą ciężko jest mi nazwać. Srebrna Gwiazda, mimo chaosu jaki zapanował, walczyła dzielnie. Jednak już po chwili stało się jasne że nawet wygrawszy to starcie, czekały ich kolejne i kolejne, których nie wygrają.

Samwise na własne oczy widział jak pada A’arab Zaraq. Wypiwszy miksturę leczenia, nie zdążywszy nawet złapać za tarczę, podbiegł i ciął dwuręcznie jednego z pająków, nieomal przecinając go na pół. Dostrzegł bezwładne ciało Zoraka Szwędacz. Nie wiedział jak sprawa ma się za ścianą enklawy, gdzie walczyła druga grupa, ale widział, że zostali zepchnięci, a Sherrin najprawdopodobniej otoczona.

- Nie podołamy im wszystkim! Po nich przyjdą następni! – wrzasnął do Revaliona oraz Skowyt, a w głosie Samwise podobno dało się wyczuć niewyobrażalny strach. Jego głos odbił się echem w głowie Sherrin, z którą wciąż dzielił zaklęcie, ułatwiające komunikację na odległość. Usłyszała także, jak przypomina wszystkim słowa teleportujące do siedziby Srebrnej Gwiazdy.
- Mélamar! Odwrót!

Ponoć Samwise pobiegł wtedy jeszcze sprawdzić czy Sherrin udało się bezpiecznie uciec wrogom, którzy ją otaczali. W pośpiechu złapał również ciało martwego Amandracula i raz jeszcze wypowiedział elfickie słowo oznaczające dom. Tym razem ściskając amulet w swej lewej dłoni.
- Mélamar!


W tym miejscu muszę skończyć tę opowieść. Liczyłem, że zakończenie będzie inne, jednak tym razem życie boleśnie zrewidowało moje pragnienie. Wiem, że Samwise po tej wyprawie zrezygnował z dalszego członkostwa w Srebrnej Gwieździe. Wiem, że wypytywany o przebieg wyprawy wybuchnął gniewem, tak rzadko u niego spotykanym. Odszedł z Wyspy Mgieł samemu. Dokąd się udał? Tego nie wiem. Nie zdążyłem się nawet z nim przywitać. Powędrował, tak jak wiatr w sobie tylko znanym kierunku.


Koniec historii Samwise'a Avaron'a


 
Rewik jest offline