Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-03-2017, 00:54   #539
Czarna
 
Czarna's Avatar
 
Reputacja: 1 Czarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputację
Dobrze było mieć dom. Spokojne miejsce od którego wracało się odpocząć, nabrać sił i dystansu. Bezpieczny azyl z wygodnym łóżkiem i czymś do wrzucenia do garnka. I kimś bliskim obok. To ostatnie San Marino wprawiało w rozczulenie, odbierając chęci żeby iść gdziekolwiek. Wolała zostać w tym pokoju, z tym Żywym. Iść spać i nie przejmować się niczym. Przy nim było to takie proste, wystarczyło zamknąć oczy. Życie niestety miało inne plany.
- Ślub razem z Plamą i Guido… dziś? - pytanie przecięło ciszę, lądując między dwojgiem splecionym w pościeli ludzi. Zabrzmiało niezręcznie, jakby nożowniczka chciała odwlec zdarzenie w czasie, co nie było prawdą. - Dziś.... to dobry termin, tylko… Pete - podniosła głowę, szukając spojrzeniem jego spojrzenia - Kapłan za Mówcę. Taka była umowa. Ciężko być w dwóch miejscach naraz. Poczekasz… poczekasz na mnie? - spytała i tym razem to ona zamarła w nerwowym napięciu.

- Ach… - uśmiech na twarzy Pazura zamarł i zgasł jakby słowa narzeczonej przypomniały mu o tym wymiennym charakterze relacji Emily i księdza. - Ojj… - skrzywił się niechętnie choć wciąż nie puszczał jej dłoni ze swoich dłoni. W końcu puścił jedną by podrapać się po głowie dość nerwowym ruchem. - Może da się ugadać. Spróbuję. W końcu gdzieś tam przez chwilę musi być razem z tobą gdzieś blisko nie? Albo jak skończy to ja z nim pójdę. Ja nie jestem Runnerem to nie powinni nic do mnie mieć. Albo… Spytam szefa. Może coś wymyśli. - Nix mówił szybko jakby chciał równie szybko znaleźć rozwiązanie tego dylematu. Znów złapał kobiece dłonie swoimi i trzymał je dla dodania otuchy. Sunął skupionym na szukaniu rozwiązań wzrokiem dopiero gdy natknął się na wpatrzony w siebie wzrok Emily. - Tak! Znaczy tak, nie bój się! Jak trzeba to poczekam do wieczora czy jutra nawet. Po prostu myślałem, że może naprawdę dałoby się załatwić sprawę od razu razem z nimi. Ale jak nie no to trudno, poczekam. - zapewnił ja gorąco jakby dotarło do niego jak czeka i na niego i jego odpowiedź. - Jasne, że na ciebie poczekam Emi. - uśmiechnął się łagodnie i położył dłoń na jej policzku przykładając jednocześnie swoje czoło do jej czoła.

- Możemy… może Plama coś wymyśli na ten układ. Jak już skończy miauczeć - uśmiechnęła się, przymykając oczy i przyciskając się z całej siły do Pazura. Poczeka, powiedział że poczeka. Gdzieś za ścianą zabawa zbliżała się chyba do finału, ale San Marino myślała o czymś kompletnie innym - Na ślubie… ksiądz będzie chciał znać twoje imię. Powie je głośno. Nie będziesz… ścigają cię albo coś? To będzie bezpieczne?

Trzymał ją obejmując i milcząc dłuższą chwilę. Zupełnie jakby tańczyli jakiegoś niesłyszalnego nawet dla nich samych przytulaska.
- Nie bój się. Nie jestem ściganym bandytą czy co. Dla własnego bezpieczeństwa, mojej rodziny, mojego oddziału nie używamy imion i nazwisk. - powiedział prawie szeptem do jej ucha skrytego pod płaszczem czarnych loków. - No i dla naszych bliskich. Więc jak na ślubie to nie ma problemu u mnie z imieniem. A ty? - wyjaśnił Nix cofając nieco twarz by spojrzeć na twarz Emily. Teraz on ją spytał o to samo z tego samego pewnie powodu.

Pytanie sprawiło, że dziewczyna z Kalifornii się zawahała. Zamarła z otwartymi ustami, gorączkowo szukając odpowiedzi, aż w końcu westchnęła boleśnie.
- Mówcy nie są lubiani. Poluje się na nich. Na mnie też… polują - przyznała z całą szczerością, uciekając wzrokiem na poduszkę. Zabrała ręce i powoli, bandaż po bandażu odwinęła improwizowane rękawice, pokazując masę blizn. W tym te wokół nadgarstków - Runnerzy są silni, dużo ich. Znajdą Duchy… Guido obiecał, że… nie pozwoli żeby… że jak tamci wrócą, nie muszę się przejmować, bo oni mnie ochronią. Nie pozwolą spalić… ani torturować - zacisnęła pięści, przyciągając je do siebie żeby ukryć skazy na skórze - Imię nie zaszkodzi. Nie mam listów gończych, pod tym względem… nie jestem aż takim kryminalistą. Gorzej… z resztą.

Nix wydawał się zaskoczony słowami i reakcją Emily. Ale jednak wydawał się chcieć zrozumieć motywy i wahanie Otero i choć częściowo je zażegnać.
- Nie bój się Emi. Ci Runnerzy… No tak oni są silni tutaj. Dobrze, dobrze mieć kogoś na wsparcie. - pokiwał głową jakby chciał dodać jej otuchy i wsparcia w jej decyzjach. - Ale słuchaj Emi jak ktoś by coś chciał ci zrobić… - złapał ją za ramiona i znieruchomiał czekając aż spojrzy na niego. - Będziesz moją żoną. Moją kobietą. Ja ci nie dam zrobić krzywdy. Nie dam. Nawet jakby cię ci Runnerzy zostawili. - powiedział z przekonaniem i klęknął przed nią. - Nie zostawię cię - powiedział patrząc jej z dołu w oczy i całując w jedną z blizn na jednym ramieniu jakie dotąd ukrywała i przed nim i przed resztą świata. - Jak ty nie zostawisz mnie to ja nie zostawię ciebie. - dodał wciąż wpatrzony w jej oczy i pocałował ja w drugie pozabliźniane ramię.

- A jeżeli zrobią coś tobie? Widziałam… co potrafią robić. Robili mi to. Nie chcę żebyś… żebyś przeze mnie ucierpiał. Za bardzo cię...- nożowniczka wypowiedziała na głos najczarniejszy z lęków. Łatwiej było żyć samotnie, to nie narażało bliskich, bo ich się nie miało. Sapnęła, przykładając dłoń do golonego parę minut wstecz policzka - Też potrzebujesz wsparcia, pleców. Masz mnie, zawsze będziesz już mnie miał. Ale Mówca jest tylko jeden… nie krzyw się na Runnerów. Będziesz moim mężem, częścią stada. Pomogą i tobie, jeżeli zajdzie potrzeba. Emily Nixon… podoba mi się. Kocham cię.

- Nie nic się nie bój mnie nic nie będzie.
- zapewnił szybko klęczący Pazur kręcąc do tego głową na znak, że nie bierze na poważnie takiej możliwości. Fragment o byciu częścią stada i to Runnerów i że on też by miał być tą częścią to jednak wyglądało jakby podała mu do wypicia jakiegoś obrzydliwego gluta. Tu spojrzenie uciekło mu gdzieś w bok i chwilę tak wpatrywał się walcząc sam ze sobą i swoimi przekonaniami. Nadal przymykał jedno oko gdy jej dłoń złapała jego policzek i niejako wymusiła by znów spojrzał na nią. W końcu z ociąganiem ale przymknął jeszcze raz oczy, przełknął ślinę jak jakąś gulę i otworzył patrząc znowu na swoja narzeczoną. Pokiwał w końcu głową. - Okey. Mogę ich tolerować. Ze względu na ciebie. I… No masz rację. Chyba z nimi byłoby ci najlepiej. Bo ja… No ja sam nigdy nie wiem gdzie, kiedy i na jak długo mnie wyślą. Czasem się da coś zrobić by odkręcić. A czasem się nie da. - myśl o służbie i ciężarze jaki to ze sobą niosło ciążyła mu najwyraźniej nawet w tej chwili. Spojrzał na nią w górę obejmując jej uda i zahaczając dłońmi o jej pośladki przytulając ją do siebie jakby już teraz chciał ją zapamiętać. - Też cię kocham Emi. Taką jaka jesteś. Jesteś najcudowniejsza na świecie. - powiedział wodząc spojrzeniem od jej jednego oka do drugiego.

- Chodź, trzeba się podnieść - objęła go po raz ostatni, przenosząc nogi na krawędź łóżka. Za ścianą zapanowała cisza, nastała pora przygotowań - Duchy mają Wieczność... Żywi niestety muszą się liczyć z upływem czasu.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Everyone will come to my funeral,
To make sure that I stay dead.
Czarna jest offline