Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-03-2017, 05:50   #541
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację

Schody wewnątrz domu wydawały się irytująco długie. Nim lekarka postawiła stopę na drugim stopniu rozległ się odgłos uderzenia ciała o ubranie. Pisnęła, podskakując z zaskoczenia i zaraz się roześmiała. Profilaktycznie złapała wielką łapę, ciągnąc jej właściciela za sobą. Najbliższy kąt gwarantujący odrobinę prywatności znajdował się na pięterku, za znajomymi drzwiami sypialni Kate. Co prawda Savage wiele sztywnych zasad odłożyła w kąt, stawiając na mniej rygorystyczne przestrzeganie kodeksu dobrego wychowania, lecz wciąż oddawanie się czynnościom seksualnym na oczach osób trzecich uważała za granicę nie do przekroczenia.
- Preferujesz owacje na stojąco, czy spektakl w fotelu? - spytała nosowym szeptem, odwracając się aby móc spojrzeć na gangera. Krótkofalówkę wyłączyła nie wyjmując jej z kieszeni. Po co ktoś miał im przeszkadzać?

- Oj chyba to ty miałaś do mnie sprawę. I to gardłową. - uśmiechnął się Guido z przymrużeniem oka. Otworzył drzwi i przeszedł parę kroków, rozsiadając się wygodnie na fotelu. - No to gardłuj Alice, gardłuj. - uśmiechnął się wykonując zapraszający gest ręką.

Sformułowana propozycja nie wymagała dopowiedzeń - była jasna i zrozumiała dla obu stron. Skrzypnął zamykany mechanizm zamka. Podłoga w sypialni zaskrzypiała pod ciężarem przemieszczających się wdzięcznie czterdziestu rudych kilogramów, rozbrojonych i rozczulonych jednym prostym słowem. Mało skomplikowanym, lecz wyjątkowo przyjemnym w odbiorze. Niby nic niezwykłego, ot własne imię, słyszane już setki tysięcy razy, lecz padające z ust Guido sprawiało tym większą radość. Potrafił, jeśli tylko chciał, być serdeczny i łagodny… “gdy chciał” - kluczowe stwierdzenie.
- Tak słyszałam - parsknęła, obracając się powoli i robiąc przy tym krok do przodu. Kurtka spadła na ziemię, wzbudzając popłoch wśród drepczących tam insektów. Uciekały w panice, cykając potępiająco, a lekarka podeszła jeszcze o krok, stając nad fotelem. Położyła mężczyźnie dłoń na ramieniu, powoli zsuwając ją wzdłuż ciała. Zatrzymała się dopiero w okolicy paska, za który złapała, uchylając delikatnie spodnie. Wykonała ruch jakby zaglądała pod przykrywkę patery, kryjącej ulubiony deser.
- Wiesz… - powiedziała tonem zwierzenia, robiąc przy tym smutną minę, która szybko przeszła w zębaty uśmiech. Opadła na kolana puszczając pasek i podniosła oczy chwytając jego spojrzenie. Pewnym ruchem rozpięła zamek, zaczynając od guzika i na suwaku kończąc. Szarpnęła w dół, ciuch osunął się na uda, potem na łydki. Ruch zakończył przy kostkach i wtedy dziewczyna straciła nim zainteresowanie.
- Od wczoraj nie miałam nic ciepłego w ustach - mruknęła, kładąc otwartą dłoń na wypukłości ukrytej pod bokserkami. Kolistymi ruchami łagodnie pomasowała owe wybrzuszenie, drapiąc paznokciami o materiał. Drugą ręką wślizgnęła się przez nogawkę do wnętrza bielizny. Wymacała budzący się do życia organ, gładząc go czubkami palców od podstawy aż po koniec. Bawiła się tak trzy długie oddechy, nim zabrała dłonie i pozbyła się ostatniej warstwy ubrania.
- Ale zaraz to nadrobimy - wymruczała, łapiąc członka oburącz i ucałowała sam jego koniec, lekko odchylając wargami skórę. Podniosła wzrok i patrząc mężczyźnie prosto w oczy, pochłonęła człona aż do podstawy. Westchnął. W jednej chwili stwardniał całkowicie, wypełniając jej całe usta. Runner sapnął, przymrużył oczy, rozwalając się wygodniej w fotelu, a ona zacisnęła wargi i powoli uwalniała centymetr po centymetrze, masując językiem główkę. Ruchliwy ozorek przesunął się, dociskając go prawego policzka, gładząc resztę członu ręką. Zaciskała i rozluźniała pulsacyjnie usta co i rusz chowając w nich prącie i wyciągając je aby móc pocałować wrażliwy szczyt. Pomruk zadowolenia u góry motywował do działania. Zwiększyła tempo, zasysając ciepłymi wargami całość aż w do momentu, gdy nos łaskotały sztywne włoski podbrzusza. Oddech kochanka, tak jak i on sam, poddawał się przeprowadzanym zabiegom, reagując na ich przebieg. Drżący wdech towarzyszył pochyleniu rudej głowy do dołu. Donośny wydech, przypominający tłumiony jęk, nad którym powoli zaczynał tracić kontrolę, wiązał się z opuszczaniem gościnnych ust. Savage widziała jak zaciska dłonie na oparciach fotela i odchyla kark do tyłu, wbijając potylicę w zagłówek. Jedna z nich oderwała się od siedziska, przenosząc na jej włosy. Wplątała się w nie, przejmując inicjatywę i nadając odpowiedni rytm, który dziewczyna szybko podchwyciła. Rozpychał się w niej z coraz większym impetem, warcząc przez ściśnięte szczęki.

Czas przestał mieć znaczenie, odszedł na dalszy plan zastąpiony ofiarowywaniem i odbieraniem przyjemności. Coś załaskotało ją w kark, przemykając masą odnóży po napiętej skórze. Z dołu dobiegały krzyki i nawoływania, lecz w sypialnie dominowały inne dźwięki.
Naraz poczuła charakterystyczne pulsowanie, jęk nad głową zmienił tonację. Złapała dłonią za dłoń na meblu, zacisnęła wargi, a usta po brzegi wypełniła sól. Spiła ją, przełykając raz i drugi, lecz mimo to część płynu wyciekła jej kącikiem na brodę. Zwolniła, przejeżdżając językiem raz jeszcze po całości, czyszcząc ją starannie. To samo zrobiła z twarzą, ocierając wilgoć dłonią, którą również zmyła śliną. Wiadomo - higiena rzecz niezwykle istotna.
- Już nie jestem głodna - uśmiechnęła się, całując czerwoną główkę i z wybitnie niewinną miną, oparła policzek o wewnętrzną stronę lewego uda Guido, patrząc jak jego twarz powoli wraca do normy, a oddech się uspokaja. Z naprawdę wielkich wrogów oboje posiadali jednego wspólnego - czas. Zegar tykał, mieląc bezlitośnie ostatnie minuty jakie dało się spędzić razem we względnym spokoju. Jedyne co mogli zrobić to cieszyć się nimi i sobą, nim wojenna zawierucha zmusi ich do rozłąki. Pogoń za kapral sobie poradzi, dostali czas i pole do popisu.
Jeszcze tylko chwila...
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena

Ostatnio edytowane przez Zombianna : 25-03-2017 o 06:07.
Zombianna jest offline