Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-03-2017, 11:30   #128
Sam_u_raju
 
Sam_u_raju's Avatar
 
Reputacja: 1 Sam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputację
Wieloświatowiec nie czuł strachu, może nie było to racjonalne ani mądre, kiedy nadal wiedział tak mało. Może w jakiś sposób było mu to obojętne kim jest ten paskudny jegomość. Miał cholernie dosyć grania pod czyjeś dyktando. Miał dość kiedy co chwilę ktoś grał asem w jego losie a on trzymał jedynie szalonego i nieobliczalnego Jokera w ręku.

- Moja obecność tutaj jest wbrew woli władczyni tych ziem. Koło się obraca, Róża krwawi. Czego chcesz sługo Maski? - starał się wytrzymać spojrzenie maszkary.

- Ciebie - odpowiedział stwór.

- A skąd wyniuchałeś, że tutaj jestem? - Tobias wpatrywał się w gościa a potem zagrał starym ludzkim numerem. Przeniósł wzrok nad jego ramię i udał zaskoczenie i przerażenie mimiką swej twarzy licząc, że niechciany gość zaciekawi się i spojrzy za siebie. Chwilę, która pozwoli mu przerwać tą rozmowę i zniknąć. W co głęboko wierzył.

- Zostałeś zdradzony … - sztuczka zadziałała. Posłaniec Maski odwrócił się gwałtownie z zaskoczeniem na swojej paskudnej gębie.

Nie było chwili do stracenia. Greyson szybko przykucnął i odbił się po skosie do tyłu. Chciał skoczyć szybko, chciał skoczyć daleko. Podejrzewał, że to była tylko forma takiego połączenia ale nie miał pewności, nie chciał ryzykować. Mogło się okazać, że stwór przybył to jakąś formą mostu, drogi i zaraz go chapnie.

Tak wiele usłyszał a tak mało rozumiał. Lumina, Zdrajca…. “Był zdrajcą. Czy w tym swoim zapomnianym wcieleniu dopuścił się czegoś co teraz wydawało się dla niego tak odpychające. Może ta zdrada to było mniejsze zło, może dzięki temu udało się obalić poprzednika Maski. Może

Zdrajca…

Skoczył.

Poszybował wysoko, cudem mijając porastające wyspę drzewa. Lądując uderzył o jakąś gałąź, stracił kontrolę nad lotem i gruchnął w miękki piasek, tuż przy brzegu jeziora na którym znajdowała się wyspa. Nic mu się nie stało.

Wstał i otrzepał się.

- Jesteś zdrajcą, zostałeś zdradzony… - marudził przy tej czynności pod nosem - Już nikomu nie można wierzyć. Nikt nie uwierzy tobie. W co ja się wpakowałem….? Cholera i jeszcze gadam do siebie jak jakiś wariat - zamilkł bojąc się, że zaraz wybuchnie szaleńczym śmiechem.

Już miał zakrzyknąć imię Triki kiedy powstrzymał się. Nie chciał zdradzać swojego położenia, nie wiedział komu ufać poza sobą. Nadal czuł sympatię do Pani Liści i Traw i jej małego ludu ale wolał nie odkrywać żadnej smutnej prawdy czy narażać ich na niebezpieczeństwo.

Ruszył w głąb wyspy starając się omijać miejsce z którego dopiero co nawiał, gdyby zmuszał go do tego obrany kierunek.

Wyspa, jak się okazało, nie była duża. Po kilkudziesięciu krokach przedzierania się przez urokliwy lasek znów stanął nad brzegiem jeziora.

Akrobata stał przez chwilę nie wiedząc co zrobić. Zgodnie ze słowami Pani Liści i Traw powinien znajdować się tunel. Tylko jak miał go znaleźć? Czy to był fizyczny tunel czy jakaś duchowa czy inna mistyczna wędrówka z przeniesieniem ducha i ciała. Tego nie wiedział.

Spróbował.

Może nie miał Luminy, może miał jej tylko fragment. Musiał się jednak stąd wydostać. Nie chciał narażać ludu, który choć trochę mu pomógł. Zamknął oczy, starał się otworzyć na inne bodźce. Skupił się na tym, że chce odnaleźć tunel.

Nie miał swojej pamięci.

Miał jednak potężne pragnienie. Chęć wydostania się. Chęć ucieczki przed Maską.

Tunel.

Tego chciał.

Czekał.

Nic się nie działo. Zupełnie nic. Poza odgłosami przyrody. W końcu znudzony czekaniem zanurkował w wodzie. Kiedy zanurzał się pod powierzchnią jeziora kątem oka ujrzał jakiś błysk za sobą. Migotanie skrzydełek. Trikia lub któraś z jej siostrzyczek pędziła zapewne w jego stronę.
Woda zamknęła się nad nim. Znalazł się w podwodnym królestwie - czystego piachu, drobnych ryb o srebrzystych łuskach i dziwnej roślinności zdominowanej przez korzenie i wodorosty. Jak w akwarium.

Tobias przez chwilę przyglądał się roślinności i stworzeniom wodnym po czym wynurzył głowę na zewnątrz i wypuścił resztki trzymanego w ustach powietrza przyglądając się zbliżającej się Sylfidzie.

To była Trikia. Leciała jak mały koliberek wrzeszcząc coś hałaśliwie, ale przez wodę w uszach jej nie rozumiał.

- Co? - przechylił głowę by woda wyleciała z ucha i mógł ją w końcu usłyszeć.

- Cyco! - wrzasnęła piskliwym głosem na cały regulator. - Gdzie uciekasz?! Napędziłeś nam stracha. Tamten już znikł był. Fik, mik, znikł. Tyle. Możesz wracać. Maska jest daleko. Nie dobiegniesz do niego za szybko. Nie śpiesz się tak.

Uśmiechnął się szeroko i dopłynął do brzegu po czym wolno wyszedł z wody.

- Ładnie tutaj. Narażam jednak Twoją władczynię i was wszystkie na niebezpieczeństwo swoim pobytem. Czas żeby sobie poszedł. Właśnie szukałem tego tunelu o którym wspominała Pani Liści i Traw.

- Tunelu? Tutaj? Głuptasek z ciebie. Niby duży, a taki niemądry.

- Co się dziwisz? Niby skąd miałem wiedzieć gdzie on jest? Pani Liści i Traw mówiła tylko, że znajdę go w głębi Jesiennego lasu więc poszedłem w głąb i dotarłem tutaj - wyjaśnił jej ociekając wodą - Co to była za maszkara? I jak do cholery się tutaj znalazła? - zerknął oczekująco na dziewczynę.

- Jesienny Las jest po drugiej stronie jeziora, panie wielkoludzie. I ciągnie się na wiele, wiele mil w każdą stronę. Dzieeeeeesiątek mil. I nie wiem o jaką maszkarę ci chodzi. Widziałam tylko, jak skaczesz w górę, jak … jak…. jak … - zabrakło jej słowa. - A potem biegniesz przez las i wskakujesz do wody. Więc wołałam z całych sił, byś mnie usłyszał. Co się stało?

- Nie widziałas tego gościa co stał w wodzie? - zdziwił się - Zresztą nieistotne. Muszę się zbierać. Narażam was z każdą chwilą na niebezpieczeństwo. Gdzie jest Pani Liści i Traw? Chce się z nią pożegnać i podziękować za gościnę….. Marzę też o tym by się przebrać - zmienił na sam koniec temat patrząc po sobie.

- Jest w sercu wyspy. Znaczy Pani Liści i Traw. A co do ubranek, no niestety, nie mamy tak wielkich.

Nie spodziewał się w tej sprawie niczego innego więc ruszył za Trikią by spotkac się z jej Panią.

Pani Liści i Traw siedziała nad jeziorkiem, które już było spokojne. Pani Liści i Traw wyraźnie spokojna nie była. Raczej przestraszona.

- Wróciłeś. To dobrze. Musisz zawezwać innych. Nim przybędą sługi Maski. Pomożesz nam, prawda?

- Wybacz Pani, nie wiem kto to był, nie znam jego zdolności ani mocy więc wolałem nie wchodzić z nim w interakcje - wytłumaczył się władczyni tych ziem ze swojego nagłego zniknięcia - Jak chcesz bym wezwał innych? Mówisz o dziesiątce? Nie wiem jak to zrobić… Sama mówiłaś, że nie mam Luminy. Ja…. ja mogę zostać by Wam pomóc ale raczej skończe jako więzień Maski niż uratuje Was. Może lepiej dać jasny sygnał, że opuściłem twoje państwo a Wy się ukryjecie. Chcesz walczyć? - spojrzał na Panią Liści i Traw.

- Nie jesteśmy wojowniczkami - westchnęła - A Maska dysponuje armią Szarpaczy i Rozdzieraczy. Twoja ucieczka wydaje się być najlepszym rozwiązaniem ale nie ma pewności czy uchroni nas przed zemstą Maski. Chyba że… wykonasz ją tak, by wyglądało jakbyśmy chciały cię powstrzymać lecz nam się nie udało.

- Co proponujesz? Ja nie znam możliwości Maski. Poświęcisz coś co zwiększy moją wiarygodność ucieczki a Wam da żelazne alibi, że mi nie pomogłyście a wręcz teraz pałacie do mnie żądzą zemsty? - rzucił z niewiedzy - Nie wie jak inaczej. Mogę dać się Wam poranić… mogę oddać się w wasze ręce ale daj mi proszę jakąś możliwość na ucieczkę przydupasom Maski, choćby na ich oczach. Mnie szukają choć zawiniłem jedynie tym, że jestem. Mogę Wam zrobić krzywdę tylko dlatego, że istnieje. Zatem podpowiedz mi Pani Liści i Traw czy istnieje jakieś inne wyjście niż oddanie mnie w ich ręce by Tobie i Twojemu ludowi nie stała się żadna krzywda?

- Nie sądzę. Ale przecież nie będziemy w stanie cię powstrzymać przed ucieczką. Nie jesteśmy tak potężne.

- Co zatem proponujesz? - Tobias popatrzył uważnie na Panią Liści i Traw.

- Uciekaj. Trikia pokaże ci drogę do Tunelu. A potem walcz o nas. Walcz razem z Ludem Nar i sojusznikami, jakich zdobędziesz.

Słuchając słów kobiety emocje malowały się jedynie w oczach Tobiasa. Rozszerzył źrenice słysząc deklaracje Pani Liści i Traw. Wykonał dwa kroki zbliżając się do niej i złożył pocałunek na jej policzku. Nie wyprostował się jednak a szepnął do jej ucha.

- Obiecuję Ci Pani Liści i Traw, że będę walczył dla i za Ciebie i Twój lud. Gdyby okazało się, że Maska skrzywdzi choć jedno z Was nie znajdę dla niej i jej wyznawcy żadnej litości. Zgładzę ją bądź zginę próbując. Pokochałem was za to co dla mnie zrobiliście kiedy najbardziej potrzebowałem pomocy. Ślubuję Ci to i nie złamie tego słowa nawet to kim kiedyś byłem i co zrobiłem.

Wyprostował się.

- Twój czy nie będzie Ci zapomniany - powiedział już na głos - Pomimo wielkiego daru jakim mnie obdarzyłaś chcę prosić Cię o coś jeszcze… Czy Trikia może wędrować ze mną jako moja towarzyszka i mój przewodnik? O ile się również na to zgodzi?

- Nie mogę decydować za nią - powiedziała Pani Liści i Traw wyraźnie wzruszona jego przejawem jego rycerskich obietnic. - Zapytaj ją, ale na pewno ucieszy ją twoja propozycja. Nie chcesz wiedzieć, pod jakim imieniem znało cię Dominium, kiedy w ogniu i krwi upadał Dominator?

Znowu przez chwilę wzrokiem badał jej twarz. Szukając emocji jakie nią targają.

- Powiedz - rzucił krótko.

- Zwali cię Wachlarzem. I nikt nie znał twego prawdziwego imienia.
 
Sam_u_raju jest offline