Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-03-2017, 21:05   #40
druidh
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Roisin, która kończyła trzecie piwo, widząc przeciągające się rozmowy po prostu wstała sprawiając wrażenie osoby, która szuka typowego celu wizyty ludzi mających trzy piwa za sobą. Niespiesznie, starając się nie zwracać na siebie uwagi, udała się na górę, przeliczyła pokoje i nacisnęła klamkę czwartego. Co chciała osiągnąć? Prawdopodobnie sama nie byłaby w stanie tego ustalić. Niemniej drzwi zostały otworzone.
Za nimi zaś znajdował się niezbyt obszerny pokoik, w którym na siłę wepchnięto trzy łóżka i dowalono po skrzyni przy nogach każdego. Jakimś cudem udało się też zmieścić jedno krzesło i wyglądający na wyjątkowo niepewny, stolik. Przy nim to, w blasku niewielkiego, unoszącego się nad blatem płomienia, siedział Nat, który na dźwięk otwieranych drzwi zerwał się ze sztyletem w dłoni. Sztylet był niewielki, z rodzaju tych, którymi zwykle rzucano, a nie walczono w starciu. To, że nie opuścił on dłoni mężczyzny zawdzięczać trzeba było tylko i wyłącznie jego opanowaniu. Tylko czy w stosunku do Bratobójcy można było mówić o opanowaniu?
- Pomyliłaś pokoje - poinformował ją, siadając z powrotem i zbierając rozłożone na stole papiery. Zanim je jednak złożył, Roisin zdołała dostrzec na jednym z nich wymalowany wprawną dłonią herb Vole Kes, przedstawiający czarną różę z krwawiącymi kolcami.
- Pan Wszystkowiedzący zawyrokował - stwierdziła nie zatrzymując się w drzwiach i wypatrując dalszych szczegółów. Z jakiejś przyczyny nie bała się, że ją zaatakuje. Najprawdopodobniej ze względu na szumiący jej w głowie alkohol. - Co jeszcze wiesz? Elf poszedł po statek, ale Ty nie musiałeś się tym zajmować…
- Powinnaś iść spać - podzielił się z nią swoją wiedzą, zasłaniając sobą stolik, a także ogniste źródło światła. - Zmykaj stąd, mała - pogonił ją, z kpiną w głosie, po czym machnął dłonią w kierunku drzwi. Uzbrojoną dłonią.
- Daj spokój. - machnęła ręką - Złóż sobie te papiery, albo i nie. I tak nic z nich nie zrozumiem. Całe życie spędziłam w jednym mieście i o innych krainach wiem tyle co nic. - Usiadła na jednym z łóżek, zostawiając mu przestrzeń do wymachiwania rękami. Wlepiła oczy w przeciwległą ścianę.
- Kim ty właściwie jesteś, co? Ja nie mam żadnej historii, ale ty… Ty musisz jakąś mieć.
Nat przyglądał się jej dłuższą chwilę, najwyraźniej rozważając co zrobić z nieoczekiwanym problemem, w końcu jednak doszedł do wniosku, że najlepiej będzie posadzić tyłek z powrotem. Dokumenty oczywiście zostały schowane zaraz po tym i nic więcej już Roisin nie zdołała wypatrzeć.
- Każdy jakąś ma - odpowiedział, odkładając ostrze na stolik. - Moja wcale nie jest taka ciekawa, mała. To tylko życie i nic poza - dodał, sięgając do leżącego pod stolikiem plecaka i p krótkiej chwili wyciągając z niego pękatą butelkę. Spojrzał na Roisin jeszcze raz po czym wzruszył ramionami, odkorkował naczynie, upił solidny łyk, a następnie wyciągnął szkło w stronę dziewczyny.
Roisin łyknęła, wykrzywiła się wyraźnie i zanim grymas zdążył zniknąć z jej twarzy powiedziała:
- Wybacz - oddała mu butelkę - ale takie charaktery nie rodzą się z życia i niczego poza. - Poczuła ogarniające ją ciepło. - Nie żebym chciała być wścibska… - spojrzała na niego jakby zaskoczona własnymi myślami - chyba właśnie jestem… ale no.. ty jesteś… no wiesz… taki zbyt dobry, żeby być zły i nazbyt zły, żeby być dobry. - Spojrzała na niego z wyrazem triumfu w oczach jak by właśnie odkryła jakiś nowy potężny czar.
Ten jednak tylko się skrzywił, jakby mu ktoś coś kwaśnego wsadził w usta, a następnie pospiesznie to przepił zawartością butelki, która paliła i dawała kopa znacznie większego niż piwo serwowane na dole.
- Na wszystkie odpowiedzi przyjdzie czas - poinformował ją łaskawie. - A ciebie zaraz głowa rozboli od tego myślenia więc może sobie daruj, co?
Spojrzała na niego jakby ją właśnie obraził w wymyślny sposób.
- No… dobra. - mruknęła i wyciągnęła do niego rękę. - Wiesz, chodzi o to… nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. Siedzisz tu nad jakimiś papierami, elf załatwia jakiś tajemniczy statek, tego demona przypalają na ogniu, wróżka raz jest duża, raz mała, każdy ma jakieś tajemnice, znaajomoości… a ja… chyba jednak się… boję? - Pociągnęła konkretny łyk z podanej butelki i wyglądała jakby miała się zaraz się rozpłakać.
Nat z kolei wyglądał na wcielenie obojętności. Przyglądał się jej spokojnie, nawet z lekkim uśmieszkiem, w który układały się mu usta. Oczy jednak… Te zdradzały uwagę z jaką słuchał jej słów. Gdyby podniosła wzrok i w nie spojrzała, mogłaby dostrzec tlącą się tam niechęć zmieszaną z nienawiścią, chociaż czy tyczyła się ona jej osoby, czy czegoś innego, ciężko by jej było odgadnąć.
- Powinnaś - zamiast pokrzepić, uderzył w nią nagą i brutalną prawdą. - Najpewniej zginiesz w trakcie tej wyprawy albo dostaniesz się do niewoli gdzie wypalą ci znaki na skórze i oddadzą temu, kto więcej zapłaci. Jest spora szansa, że wszystkich nas to czeka. Tylko głupiec nie czułby strachu zmierzając tam gdzie my, Roisin. A teraz wytrzyj nos i idź spać, smarku - dodał, powracając do złośliwego tonu i wyrazu, które niosły jego słowa. Rozwalił się też wygodnie na niewygodnym krześle, ówcześnie odbierając jej butelkę.
- To po co tam idziesz? Będziesz nas ratował? Jakoś... nie sądzę. - spojrzała mu w oczy - Łatwo mógłbyś sprawić aby CI, na których ci zależy nie mogli tam pojechać. Tak byłoby przecież prościej. - Intonacją dała do zrozumienia, że zbiór należący do “Ci” jest dla niej jasno określony. - Studiujesz mapy jak jakiś generał przed bitwą i to w środku popijawy. Masz w tym swój jakiś własny interes i pewnie nie ma on wiele wspólnego z tym po co jedzie tam elf i wróżka. - uniosła tułów jakby chciała wstać, ale pozostała na miejscu - Hmm… nie powiesz mi, to pewne, bo i po co, ale.. ale ty ciągle potrzebujesz nas… Potrzebujesz elfiego statku, pewnie czegoś od wróżki i może siły Grosha… a z Twoją osobowością szybko narobisz sobie jeszcze więcej wrogów. Zwłaszcza, gdyby ktoś wiedząc to i owo… no nie wiem… nie chcesz mieć również sojuszników? - uniosła się nieco chwiejnie i wyglądało jakby chciała wyjść. Robiła to jednak chaotycznie i bez przekonania. Odwróciła się do niego twarzą i spojrzała w oczy uśmiechając się jak wariat. - Pewnie skończę w demonicznym burdelu jako dziwka, ale ty… ty niekoniecznie musisz trafić lepiej, jak będziesz sam. - Zrobiła krok do tyłu i niezbyt umiejętnie oparła się o drzwi.
- Zakładając, że jestem i będę sam - odpowiedział, unosząc lewy kącik ust ku górze. Przyglądał się jej stale, jak kot śledzący poczynania myszy. Chwilowo zbyt rozbawiony jej zachowaniem by reagować, ale sytuacja ta mogła zmienić się w każdej chwili.
- Może gdybyś była trzeźwa to bym z tobą porozmawiał, ale w tyms tanie nadajesz się tylko do wsadzenia cię do łóżka. Nie zapomnij zamknąć za sobą drzwi, Rois - zdrobnił jej imię, chociaż bardziej od niechcenia niż w wyrazie czułości. To co mówił mogło być zarówno prawdą jak i próbami zbycia uciążliwego gościa. Jedno było pewne, Nat wiedział o wiele więcej niż mówił chociaż nie wykazywał przy tym ochoty by tą wiedzą się dzielić.
Parsknęła śmiechem, gdy mówił o łóżku.
- Może gdybyś trochę wypił miałbyś więcej wyobraźni w ocenie sytuacji. Zawsze tak szybko oceniasz ludzi? - wyprostowała się.
- Powodzenia w realizacji własnych planów. - nie starała się by zabrzmiało to szczerze. Puściła mu całusa przez pokój i cicho ulotniła się na korytarz. Zeszła na dół po plecak, który zostawiła Groshowi, a potem poszukała pokoju w którym miała spać z Arią i ułożyła się do snu, ostrożnie układając głowę na poduszce.
 
__________________
by dru'

Ostatnio edytowane przez druidh : 25-03-2017 o 21:10.
druidh jest offline