Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-03-2017, 02:57   #99
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Spacer Alice. Z Fluksem

Alice ruszyła z Fluksem, prowadząc go w stronę drzew i wody, celem oddalenia się od zgiełku i pijanych ludzi. Chciała w końcu porozmawiać przez telefon i zdecydowanie przyda się do tego trochę spokoju i samotności. Wyciągnęła telefon, obserwując jak Fluks spaceruje i idąc z nim, wstrzymała na moment oddech i wybrała numer swojej własnej komórki…
Rozległy się kolejne piknięcia, w trakcie których Alice uświadomiła sobie, że wydzwoniła wszystkie środki na karcie już w trakcie pierwszej, długiej rozmowy międzykontynentalnej. Zdawało się, że takie połączenia niekoniecznie były tanie.
Już miała schować komórkę do kieszeni, kiedy wpadła na kogoś. Bez większego impetu i nikomu nic się nie stało. Fluks w międzyczasie szczeknął dwa razy na opresora swojej nowej pani.
- Och… przepraszam - usłyszała głos kobiety w średnim wieku, Finki. Nieznajoma nosiła zadbane, platynowe włosy zawinięte w dość ciasny i lekko mokry kok. Zdawała się bardzo atrakcyjna. - Czy może… widziała pani mojego syna?
Pokazała Harper wyświetlacz telefonu, na którym widniał mały chłopczyk o równie jasnych włosach, co jego rodzicielka. Zdjęcie zostało wykonane w trakcie imprezy halloweenowej… na co wskazywała długa, aksamitna peleryna i wysoka tiara.
- Teraz jest trochę starszy - dodała kobieta, spoglądając na Alice. Jednak wzrok miała rozbiegany, krążący po otoczeniu. Jakby nawet teraz starała się wypatrzyć syna gdzieś w okolicznych krzakach.
Alice skrzywiła się, widząc że telefon nie współpracuje. No nic… Będzie musiała poczekać do wyjazdu do miasta, a jeśli nie znajdzie Lotte, to najwyżej zadzwoni od kogoś innego, gdy wróci do domku. Zaskoczyło ją, że na kogoś wpadła.
- Nie, to ja przepraszam, też się zagapiłam. Spokojnie Fluks… - powiedziała do pieska, żeby się nie złościł i przyjrzała się kobiecie. Wyglądała jej na zestresowaną. Przyjrzała się zdjęciu dziecka, a potem zerknęła znów na matkę.
- Jak chłopiec ma na imię? Teren jest ogrodzony, więc może gdzieś bawi się tu w okolicy. Jeśli go spotkam, przekażę że pani go szuka. Dawno się zgubił? Miał tu jakichś kolegów do zabawy? - zapytała zaraz uspokajającym tonem Alice. Takie informacje na pewno będą jej przydatne, jeśli wpadnie na chłopaczka i będzie miała mu powiedzieć, że jego mama chyba trochę odchodzi od zmysłów.
- Ismo, mój mały Ismo - rzekła blondynka. - Mam nadzieję, że nic mu się nie stało - spojrzała na mężczyznę, który wyszedł z okolicznego domku z trąbką kibica i zaczął w nią duć. Jego towarzysze robili tylko trochę mniej rabanu. - Słodkie dziecko, ale przeokropny hultaj, takie ogrodzenie to dla niego pestka. Raz przeszedł przez płot do domu sąsiada, ukradł brylantowe kolczyki jego żony, a następnie dał je… - kobieta nagle przestała. Potarła skronie, jak w ataku migreny. - Przepraszam, jestem strasznie rozkojarzona. Szczerze mówiąc zniknął już wcześniej, przed południem, ale bawił się wtedy z siostrą, więc nie miałam podejrzeń. Ale nie przyszedł na obiad, a teraz kolację… a widać, co tu się dzieje - dodała.
Alice słuchała jej opowieści i doszła do wniosku, że problematyczne dzieci są… Problematyczne. Pokiwała głową, ale zaraz dalej uspokajająco zwróciła się do kobiety.
- No dobrze, to proszę mi jeszcze powiedzieć, w którym domku pani mieszka i jak się pani nazywa. Jeśli spotkam chłopca, to jak mówiłam szybciutko go do pani odeślę - oznajmiła zapewniając rozedrganą matkę, że pomoże jeśli zdoła chłopczyka znaleźć.
- Jestem Irma Pajari. Przyjechałam na drobną przerwę z dziećmi, mąż został w Helsinkach. Ja… będę musiała do niego zadzwonić - rzekła tonem zarezerwowanym do sytuacji, kiedy dorośli deklarują, że postąpią dojrzale, choć wcale nie mają na to ochoty. - Rozbiliśmy duży, jaskrawozielony namiot na polu campingowym, niedaleko pryszniców - wyjaśniła. - Bardzo pani dziękuję, czy mogłaby pani do mnie zadzwonić, gdy tylko go pani zobaczy? - zawiesiła pytanie, gotowa do podyktowania swojego numeru telefonu.
Alice zerknęła na swój telefon, po czym na kobietę.
- Cóż, właśnie odkryłam, że niestety nie mam nic na koncie, ale mamy w domku jeszcze kilka telefonów, więc jak zobaczę Ismo, to zadzwonię. Proszę podać mi numer, to od razu zapiszę - powiedziała uprzejmie, po czym wypikała książkę telefoniczną i wybrała opcję ‘dodaj kontakt’. Niedługo potem pamięć komórki została wzbogacona o dodatkowe informacje, które podała Pajari.
- Bardzo pani dziękuję, może wyślę też zdjęcie. Gdyby mogła je pani przekazać swoim… - kobieta zakrztusiła się, starając się określić relacje panujące w domku detektywów. - Swoim wszystkim znajomym na terenie campingu - dokończyła. - Nie chcę wyjść na jedną z tych rozhisteryzowanych matek, zwłaszcza że Ismo zapewne znowu dopuszcza się jakichś niecnot i dobrze się ma, niemniej jednak denerwuję się… I to z jakiegoś powodu bardziej, niż zwykle.
Alice pokiwała głową.
- Tak, może pani wysłać mi zdjęcie. Będzie mi łatwiej, jeśli też spotkam kogoś przypadkiem, po prostu zapytać czy nie widział chłopca - zgodziła się pomóc i podała kobiecie swój numer, by ta mogła jej przesłać zdjęcie. Co też prędko uczyniła.
- Pójdę w stronę wody, może gdzieś tam buszuje. Jeśli nie zauważę, to popatrzę jeszcze przy brzegu płotu od strony lasu, i tak chciałam pochodzić trochę z psem, nim zacznie się zabawa na całego, by się nie stresował - wyjaśniła kobiecie, licząc na to, że ją nieco uspokoi swoją postawą. Przedstawiła się swoim pseudonimem z misji, żeby nie było.
- Dziękuję, pani Mustonen - rzekła Irma Pajari. - Mam nadzieję, że się nie utopił - dodała, zamyśliwszy się po wzmiance o jeziorze. - Ja pójdę wypytać panią Enni, właścicielkę Oittaa. Może go widziała dzisiaj - dodała. Następnie jeszcze raz podziękowała, pożegnała się i odeszła we wspomnianym kierunku, zostawiając Fluksa i Alice samych. Czworonóg w chwili obecnej z podejrzliwością wąchał ogromnego, zwiniętego w kłębek jeża i zdawał się tkwić we własnym świecie.
Alice pożegnała kobietę i odprowadziła ją wzrokiem, póki ta nie zniknęła jej z pola widzenia. Wtedy uwagę przeniosła na Fluksa
- Uważaj Fluks, bo jeże to zdradliwi towarzysze zabaw. Chodź, poszukamy Lotte i Ismo… - zagadała do zwierzaka i zrobiła parę kroków do przodu, licząc na to, że psiak ruszy spokojnie za nią.

Nie trzeba była go namawiać. Od razu skoczył do przodu, prawie przewracając Alice. Wyglądało na to, że częste w ostatnim czasie przysmaki skutecznie posiliły go.
Noc jeszcze nie zamierzała zapadać nad Oittaa. Wciąż jasne niebo połyskiwało nad campingiem w otoczeniu jasnych obłoków. Ciepły, wieczorny wietrzyk niósł ze sobą babie lato, a Alice wpatrywała się w to miejsce pośród miejsc, w którym dowiedziała się prawdy o swoim ojcu. Przeszła jednak dalej, w kierunku szerokiej, wydeptanej ścieżki, którą chętnie chodzili lokatorzy okolicznych domków.
- Och, czy to shih-tzu? - zaczepiła ją pochylona, wsparta o lasce staruszka, która trzymała w drugiej ręce smycz prowadzącą do obroży zaciśniętej wokół szyi jamnika szorstkowłosego.
Alice rozglądała się, czy gdzieś nie rzucą jej się w oczy jakieś dzieci, a widząc staruszkę z jamnikiem przytrzymała lepiej smycz Fluksa, nie będąc pewną jak pies reaguje na inne zwierzęta. Zerknęła na niego.
- Niee, wydaje mi się że nie. To chyba jakiś kundelek. Niedawno go znaleźliśmy i właśnie się z nim zaprzyjaźniam, prawda Fluks? - Alice odezwała się do swojego kudłatego kompana, licząc na to, że piesek nie będzie bardziej zainteresowany atakiem na jamnika. Nie chciała, żeby się okazało, że nie lubił innych zwierzątek, zwłaszcza, że jeża potraktował spokojnie. Podszedł do czworonoga staruszki i zaszedł od tyłu, starając się obwąchać jego zad. Przy tym nie przestawał machać ogonem. To sugerowało, że Fluks był z natury przyjacielsko nastawiony do innych zwierząt… a przynajmniej tego akurat jamnika.
- O - odparła staruszka, drapiąc się po kapeluszu. - Mam nadzieję, że pozostanie z panią na dłużej, wydaje się panią lubić. Ja i moja Stefania jesteśmy nierozłączne od blisko piętnastu lat - wyjaśniła. - Nie ma prawdziwszej miłości, niż między człowiekiem, a jego psem.
Alice ucieszyła się, że Fluks nie wykazuje negatywnych uczuć co do ‘Stefanii’.
- To bardzo piękne. Też mam nadzieję, że się dogadam z Fluksem. To naprawdę sympatyczny, trochę niesforny dżentelmen - Alice pochwaliła pieska i uśmiechnęła się uprzejmie do staruszki. Po chwili coś przyszło jej do głowy
- Przepraszam, czy była pani może nad wodą? - zapytała zaraz, bo może kobieta widziała chłopca, to dobrze byłoby zapytać.
- Tak, właśnie stamtąd wracam - poświadczyła staruszka. - Moja Stefania kocha wieczorne kąpiele i zazwyczaj jej ich zabraniam, bo to podobno niezdrowe na… wie pani, sprawy kobiece - ściszyła głos, przywołując wiedzę zaczerpniętą od koleżanek. - Ale niekiedy mimo wszystko spuszczam ją ze smyczy i pozwalam zaszaleć. Ma już swoje lata, ale i my staruszki jeszcze mamy w sobie ikrę - uśmiechnęła się i podniosła do góry dłoń zaciśniętą w pięść, jakby dla potwierdzenia swoich słów. - A pani też wybiera się nad wodę?
Alice uśmiechnęła się delikatnie i pokiwała głową w temacie ‘kobiecych spraw’. Rozczulało ją, że staruszka mówiła o swoim piesku jak o najlepszej przyjaciółce. Pomyślała nagle o Max i poczuła mdłości w żołądku, nie okazała ich jednak po sobie, tylko zerknęła na Fluksa i jamniczkę.
- Tak, właśnie szliśmy w tamtą stronę. Nie widziała tam pani może bawiącego się blondwłosego chłopczyka? - zapytała zmieniając temat i przechodząc do sedna.
- Ach tak, był taki jegomość. O ile się nie mylę, stał nad jeziorem i puszczał kaczki - staruszka wyglądała na zamyśloną. - To miło, że dzieci w dzisiejszych czasach jeszcze wychodzą na świeże powietrze od czasu do czasu. Mimo wszystko wydawał się bardzo samotny i… - nagle spochmurniała - ta plaża nie jest odpowiednim miejscem dla dzieci. Naprawdę - w jej głos wdarły się mroczne tony.
Alice uniosła lekko brwi na dziwne słowa staruszki.
- Dlaczego nie jest? - zapytała, chcąc zorientować się, co kobieta miała na myśli.
Ta spojrzała na nią, jak gdyby Harper sobie żartowała.
- Czy pani nie stąd? - zapytała nieco ostrzej, lecz wciąż w granicach uprzejmej rozmowy.
Alice pokręciła głową.
- Niee, przyjechaliśmy tu odpocząć na jakiś czas… - wyjaśniła kobiecie i liczyła, że ta jej zaraz opowie ciekawą historię. Jednocześnie, że się streści, by Ismo jej nie uciekł.
- Cała Finlandia żyła tą opowieścią - staruszka zasępiła się i zamyślona spojrzała dalej. - Do dziś jeszcze o tym mówią. Otóż niegdyś… zamordowano na tej plaży trzech nastolatków, a czwarty ledwo uszedł z życiem - rzekła niespodziewanie ochrypłym głosem. - Moja przyjaciółka ze szkolnej ławy była wśród ofiar… - dodała.
Alice poczuła, że wpędza staruszkę rozmową w niezwykle smutny nastrój. To, co było zwykłym, radosnym spacerem z pieskiem zmieniło się znienacka w rozpamiętywanie utraconych, bliskich osób.
Alice popatrzyła na staruszkę i zamrugała szybko.
- O jej, bardzo przepraszam, nie chciałam, żeby musiała pani to sobie przypominać… Jeśli pani nie chce, nie musi więcej opowiadać - powiedziała pełnym współczucia tonem i zerknęła z niepokojem w stronę gdzie powinna być plaża. Czy było w tamtym miejscu coś nie tak? Czy jeśli tam pójdzie, znowu zobaczy Nieprawdolandię? Przygryzła wargę na trzy sekundy i wróciła wzrokiem do staruszki.
- Wolałabym nie - kobieta dodała nieco łagodniej. - Od tego czasu nakręcono wiele reportaży, nakręcono wiele filmów dokumentalnych, napisano wiele książek… i ja je wszystkie przeczytałam - dodał, po czym poruszyła smyczą Stefanii, jakby sugerując psinie, że czas się zbierać. - Jeżeli interesuje panią ta tragedia, to proszę znaleźć te materiały. Nawet panią nie winię. Wszystkich ona interesuje - wyjaśniła. - Czy ma pani jeszcze jakieś pytania, czy mogę już…? - zawiesiła głos.
Alice zrobiła sobie w głowie notatkę, by może zorientować się w temacie historii tego miejsca, bo to było dość niepokojące.
- Tylko jeszcze jedno pytanie. Dawno temu widziała pani tego chłopczyka? Bo wpadłam wcześniej na jego mamę i zdawała się go szukać… - zmieniła temat i wyraźnie sama też już chciała ruszyć dalej, na tę plażę.
- Jakoś pół godziny temu napotkałam go. Mam nadzieję, że biedaczka szybko odnajdzie swojego synka - dodała, jednak wydawała się co najwyżej półprzytomna, większą częścią jaźni koncentrując się na wspominaniu sprawy sprzed dekad. Alice spostrzegła, że oczy staruszki stopniowo stają się coraz bardziej połyskliwe, a dłonie drżące.
Alice pokiwała głową.
- Dziękuję za informację. Życzę pani udanego wieczoru! Do zobaczenia Stefanio - pożegnała kobietę i suczkę i lekko pokierowała Fluksa w stronę plaży.

[No... Tu miał być rzut, za poprzednią gafę z późniejszego posta, ale nie wyszło jak trzeba... Ale idziemy do tego!]
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...

Ostatnio edytowane przez Vesca : 06-04-2017 o 01:44.
Vesca jest offline