Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-03-2017, 05:28   #80
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 11 - Zjazd w Hell i Haven

Miejsce: zach obrzeża krateru Max; klub Haven - Hell; 1750 m do CH Brown 3
Czas: dzień 1; g 32:25; 140 + 60 min do CH Brown 3



Miejsce: zach obrzeża krateru Max; klub Haven - Hell; 2250 m do CH Black 1
Czas: dzień 1; g 32:25; 35 + 60 min do CH Black 1




Brown 0; Black 1, 5, 6, 8 i 0 - Haven; parter; bar




Sprawa pobojowiska w dżungli została niewyjaśniona. Do skraju dżungli zostało ostatnie kilkadziesiąt metrów ale była tak gęsta, że gdyby nie co jakiś czas wyświetlane mapy przez Obroże w ogóle w tym gęstym półmroku duszących wieczną zgnilizną tropików nie szło się zorientować. Jakieś prześwity pojawiały się dopiero ostatnie trzy czy cztery tuziny metrów a niebo może z połowę tego. Dopiero wtedy widać było, że zbliżają się do jakiejś większej przerwy w tym parnym lesie.


Na zewnątrz przywitała ich Black 1 która zdążyła już wyjść wcześniej gdy oni oglądali pobojowisko. No i zabłocony żółty bus o nieco nadpalonym dachu, licznych przestrzelinach, krwistych zaciekach i mało której całej szybie. Wreszcie mogli wyjść na równy teren bez krzaczorów i haszczy choć tu z kolei bezlitośnie zaatakowało ich gwiazda Relict prażąc mimo wiszącego nad seledynowym niebem gazowego olbrzyma zasłaniającego sporą część widnokręgu. Południe miało być za parę godzin więc temperatura nadal będzie stopniowo rosła. A już teraz pot lał się strumieniami przyklejając ubrania do skóry. Swoje robił też zabrany zapas sprzętu który dźwigali na własnych plecach i ramionach. Dobre kilkadziesiąt kilogramów broni, pancerzy, amunicji, granatów i medykamentów zdecydowanie ciążyło i przygniatało do błotnistej, ściółki dżungli. Gdy znaleźli się wreszcie w busie i mogli zrzucić z siebie choć część tego złomu i usiąść wreszcie poczuli zdecydowaną ulgę.


Elenio i Maya siedli razem. Ale okazało się, że zmęczenie zwłaszcza Vinogradovej dało do wiwatu. No i Black 5 pokierowała busem tak prędko, że zajechali przed lokal zanim Brown 0 zdołała cokolwiek zrobić z hakowaniem kanału wojskowego o jakim mówił Latynos. - Prysznic! - wyszczerzył się wpatrzony w ciemną toń mroku rozwalonych drzwi wejściowych lokalu. Większość wycieczki wysypała się z chęcią zanurzając się do klimatyzowanego wnętrza lokalu. Tylko Black 1 wyburczała chyba dalej obrażonym głosem, że zostanie popilnować pojazdu i mają się pospieszyć. - Na górze są prysznice. - dorzucił niezbyt wiadomo do kogo Latynos.


- Nieźle chłopaki przeorali teren. - powiedział wysiadając z busa Johan. Rozejrzał się dookoła i zwłaszcza rozwalony narożnik klubu na dłużej przykuł jego uwagę. - Wjebaliśmy się w te kanały bo zaczynało sypać. - dodał marynarz. Tam na odkrytym terenie sawanny pomiędzy ścianą krateru a ścianą dżungli no niezbyt było się gdzie ukryć przed ostrzałem artyleryjskim.


- O. Panda. I to chyba ta co nas mijała rano. - uwagę policjanta z kolei zwrócił przewrócony na burtę policyjny samochód. Obserwował go w drodze z busa do baru przyglądając mu się ciekawie.






Wewnątrz lokalu wciąż przebywali Black 6 i 0 siedząc przy stole razem z dr. Jenkinsem. Słyszeli nadjeżdżający pojazd, potem jak zatrzymuje się przed wejściem i wreszcie jak do środka napływają pasażerowie. Trójka ubłoconych i uzbrojonych mężczyzn rozmawiała chyba o przewróconym pojeździe policyjnym przed lokalem. Najwyraźniej wzbudził on ich zainteresowanie. Zamilkli gdy zaczęli zbliżać się do stolika zajętych przez dwójkę Parchów i doktora astroarcheologii. Po przybyciu Parchów z busa ich grupka była znowu mniej więcej w całości. Nie licząc rozstrzału po budynku od piwnic po strych.



Black 2 - Haven; piętro; pokój Amandy







Blondynka zeskoczyła na posadzkę łazienki i z zachęcającym zestawem spojrzeń, uśmiechu, filuternego przygryzania warg wciąż obejmując szyję drugiej kobiety pozwoliła się jej rozpakować. Diaz dużo do rozpakowywania z niej nie miała po rozpięciu dżinsów, ściągnięciu ich na dół i zsunięciu wysokich butów blondyna była właściwie rozpakowana. - Zostaw mi kapelusz. Bardzo go lubię. - poprosiła Latynoskę gdy ta wróciła do pozycji wyprostowanej.


- To daj, teraz moja kolej. - Amy też widocznie lubiła rozpakowywać prezenty bo prawie rzuciła się na swój. Dłonie dość gwałtownie i niecierpliwie złapały i ściągnęły podkoszulek Diaz. Zaraz potem blond kowbojka uklękła przed Diaz i zaczęła zsuwać jej kombinezon wzdłuż jej nóg. Trochę dłużej zeszło z butami ale w takim rozpakowywaniu Amanda miała najwyraźniej sporo wprawy więc na długo jej ta komplikacja nie zatrzymała.


Po chwili obydwie kobiety były już gotowe do prysznica a właściwie po zatkaniu korka w wannie nawet kąpieli. O ile prysznic i to osobisty był uznawany za wyróżnienie dla specyficznych rodzaju więźniów jakimi były Parchy to kąpiel w wannie nie była dostępna w żadnym parchowym więzieniu. A już na pewno nie kąpiel z tak uroczą, miłą i chętną blondyneczką. - Poczekaj! Mam pomysł! Zaraz wracam! - Amy która właśnie zajmowała się plecami Diaz korzystając z pomocy wszelakich poczawszy od gąbki, przez własne dłonie i jakoś często ocierając się o nie swoimi przednimi atutami nagle poderwała się, pocałowała szybo w usta i wybiegła z łazienki nie kłopocząc się z takimi detalami jak zamykanie za sobą drzwi. Black 2 słyszała szybki tupot jej bosych stóp który umilkł na chwilę po czym zaraz zaczął wracać. Przeoczona blondynka z przyklejonymi do ciała znacznie ciemniejszymi od wody włosami blondynka stanęła w triumfalnej pozie przed wanną. Z małą kamerą w dłoni. - Zrobimy sobie focie! Albo nawet filmik! - wydawała się zachwycona własnym pomysłem i szybko z powrotem kicnęła do wanny.


---



- Płomyczku a chcesz z powrotem zakładać te więzienne łachy? - zapytała Amy wycierając ręcznikiem trochę siebie a trochę plecy Chelsey. Wskazała gestem na porzucone na podłodze podkoczulek i więzienny drelich w jakim dotąd paradowała pod pancerzem Black 2. - Bo wiesz jakbyś chciała coś normalnego… Albo nawet seksownego… - blondynka nie dokończyła ale wymownym gestem wskazała na szafy pełne kobiecych ubrań na przeróżne okazje. Nawet pobieżny rzut oka pozwalał znaleźć ubiór jak nie na każdą to na całkiem sporo okazji. Nawet jakby liczyć na coś co musiało wejść i być wygodne pod pancerz Parcha to nadal było tego co nieco. Amanda też już kończyła zabawy z ręcznikami i zaczynała się chyba rozglądać za jakimś ubraniem i dla siebie. Black 2 wiedziała, że może znów ubrać się jak i wcześniej. Ale póki byli na misji z której mało kto wracał na pokład statku - matki żywy to właściwie wymogów ubraniowych nie mieli. Właściwie nawet pancerza nie musiał, żaden Parch nosić. Choć pancerz jednak znacznie zwiększał szansę przeżycia obrażeń na polu walki. Ale pod nim raczej jakichś specjalny dress code nie obowiązywał. W najgorszym razie gdyby udało jej się przeżyć misję to zniszczyli by jej ten ubiór na orbicie. Ale kto wie, może nie? Wtedy miałaby coś swojego z tej misji u siebie w celi.


- A może chcesz wziąć karty? Ze mną. - blondyna z uśmiechem podeszła do jakiegoś biurka i wyciągnęła z niego paczkę holokart do gry. Wyglądały jak klasyczne karty do gry. Ale z obrazkami samej Amandy. W najróżniejszych kostiumach i pozach. A, że były holo więc wystarczyło przycisnąć kciukiem i miniprojektor wyświetlał krótki zapamiętany obraz. Zawsze była to miniaturka samej blondyny kusząco wygiętej, przesyłającej całusa czy patrzącej wymownie spod okularów. Ról Amy też miala chyba tak wiele ile było numerów i figur w kolorach. Prezentowała swoje wdzięki jako żołnierka, kelnerka, sekretarka, policjantka i oczywiście także jako kowbojka i chyba w tym samym kapeluszu który tak lubiła. - Chcesz z autografem? - spytała patrząc koso blondyna chyba raczej przekonana, że Diaz weźmie ten grywalny prezent. W końcu Parchy grać w karty mogły jak i inni więźniowie więc ich posiadanie raczej nie było zabronione.



Black 4 i 7 - Hell; sala z filarami



- Po tego chuja, żeby nic stąd nie wylazło tam na górę. Przyszłeś podziwiać wystrój wnętrz, masz mi coś do pokazania, chcesz zrobić ze mną jakiś deal czy inny chuj? Bo by posłuchać swoich głosów mogliśmy i przez poziomy. - Black 4 nadal ze swojego miejsca w sali z filarami nie widział Black 7. Bezpośrednio słyszał już jego głos choć nie na tyle wyraźnie by zrozumieć co mówi. No ale dzięki komunikatorom jednak nie miał ostatecznie problemów z komunikacją tak z Ortegą jak i resztą Parchów.





Latarka zamontowana na karabinku spełniała swoje zadanie tyle że z kilkunastu metrów oświetlała tylko jedną z krawędzi dziury w suficie. W niej nic się nie ruszało. Tyle, że nawet jakby coś tam było z trzech innych stron to i tak by z miejsca gdzie stał nie było widać. Nie był do końca pewny jak i kiedy powstał ten otwór. Ale wyglądał na dość świeży. Resztki nadpalonej wyściółki sufitowej spadły na masakrę na podłodze. Do tego wszystko było mokre zupełnie jakby zostało zlane wodą. Krew łączyła się z pływająca wodą zalegając cienka warstwą wśród ciał, łusek i oderwanych kończyn. Dostrzegł nawet jakiś pistolet wśród ciał gdzieś na środku pomieszczenia.


- Te, negocjator! Tak ci dobrze szły gadki z tym tatuśkiem na górze, chodź z tymi tu pogadaj. Bo inaczej z dupeczek nici. - Ortega najwyraźniej się niecierpliwił przed trudnościami jakie piętrzyły się tu na drodze i wydawał się być zirytowany. Albo zwłoką Graeff’a. W każdy razie zawołał go przez komunikator. Wizja kociaków które były tak blisko a jednak nadal wydawały się nieosiągalne a czas uciekał więc margines błędu i szansę na poznanie się z nimi malały. - Chyba, że znasz się na tym i wiesz jak to otworzyć. Bo już mnie to wszystko trochę wkurza. - burknął niezadowolony i sfrustrowany operator pancerza wspomaganego na kanale grupy. Owain międzyczasie dostrzegł, że jest tu trochę fantów. Pewnie nikt jeszcze nie szabrował tego pomieszczenia. Widział szafkę która pewnie była barkiem. Co prawda nie widział co jest w środku ale po co komu w nocnym klubie pusty barek? Widział jakiś stolik na którym wciąż leżała paczka papierosów i zapalniczka. Gdzieś leżał z boku jakiś datapad. Właściwie jakby się przemóc można by przeszukać jeszcze same zmasakrowane ciała. One też wyglądały na zmasakrowane ale nie szabrowane.

Pomieszczenie przed którym stał było nie takie małe. Ale jedynie jakiś chudziak czy drobnica schowałaby się za filarami. Poza tym były jakieś fotele, krzesła czy stoły ale raczej też zdolne ukryć coś nie większego od psa. Z drugiej strony minął od schodów całkiem sporo pomieszczeń i korytarzy. Nie sprawdził ani większości ani wszystkich. Nie wiadomo czym mógł się tam minąć. Równie dobrze z tym co mogło się czaić przy dziurę w suficie. Albo wydostać się przez otwartą kratę na poziom Haven. Na słuch jednak też nie mógł nic pewnego zlokalizować. Jeśli tu w okolicy coś było to się kitrało na tyle dobrze, że nie mógł tego w tej chwili wykryć.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline