Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-03-2017, 20:09   #36
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Jak to jedna noc i jeden poranek może zmienić wszystko...


Tyle wszak wystarczyło by La Rasquelle znów nabrało uroku. Co prawda Chaaya była w takim nastroju, że nie potrzebowała opuszczać swego pokoju, by dobrze się bawić. Wystarczył jej Jarvis do tego. Choć ostatniej nocy przećwiczyli różne akrobatyczne figury, to i tak wiele im jeszcze do spróbowania zostało. O tak… poranek zaczynał się przyjemnie, tym bardziej że zagoniony do roboty Nveryioth długo nie miał czasu by skupić na swej duchowej i ponarzekać na wczorajszą zmianę planów.
Także i wścibskiej Godivy nie było. Za to był Jarvis i okazje do zabawy. Teraz gdy byli tylko we dwoje mogli… zrobić wszystko na co tawaif miała kaprys. Albo on...
Wszystko, zwłaszcza że nie ograniczały ich żadne normy, w tym i obyczajowe.


Ruchome obrazki rzeczywiście trwały krótko. I w porównaniu z operą wydawały się ubogą rozrywką. Trwały krótko, niecałe dwadzieścia minut do godziny. Były okraszane jedynie oprawą muzyczną, ale bardka musiała przyznać że nie widziała niczego podobnego.
Zasada działania owej rozrywki była prosta. W zaciemnionej sali przed świecącym magicznie kryształem przesuwano szybko szklane płytki, każdą z jednym namalowanym półprzeźroczystym obrazkiem. Poszczególne obrazki były prawie identyczne… prawie. Każdy kolejny różnił się od poprzedniego szczegółem, zwykle nieznacznym przemieszczeniem się jednego z elementów, kończyny lub jakiegoś przedmiotu. Niewielka ta różnica nabierała znaczenia gdy te obrazki jeden po drugim szybko przesuwały się przed źródłem światła. Wtedy na przeciwległym ścianie pojawiał się obraz, który się poruszał. Namalowana istotka niczym żywa skakała, biegała … potykała się i wpadała kłopoty. Historyjki malowane szkiełkach obywały się bez słów i opierały na prostych żartach, ale… widziane po raz pierwszy w życiu robiły olbrzymie wrażenie.


Kolejnym punktem planu była wizyta pod “Widzącym okiem”, u wróża Alcazatha… Tak naprawdę to nazywał się Dartun i choć dysponował pewnymi tajemnymi mocami, to przeszłości nie przepowiadał.
Kamienica w której mieszkał Dartun, była w gorszej części miasta… i była na pół zrójnowanym budynkiem. Górna jej część zawaliła się wieki temu. Ocalał tylko parter w którym to Dartun urządził sobie mieszkanie. Wielki Alcazath przyjmował klientów w dość dużej acz niezbyt dobrze oświetlonej salce. I to z premedytacją. Wielki Alcazath zakrył bowiem grubymi czerwonymi kocem wszelkie okna, rozpalał kadzidełka wypełniające pokój aromatycznym acz lekko mdlącym dymem dodatkowo utrudniającym widoczność. Poza tym pełno było ksiąg na półkach na podłodze. Każda grubek skórzanej oprawie z okuciami. Każda zamknięta na kłódkę i ze znakami wyrytymi na okładkach.
Poza tym czaszki, niektóre ludzkie… inne zdecydowanie ludzkich nie przypominające. Kości zwisające na sznurkach, każda pokryta znakami. No i wieniec z czosnku nad wejściem. Ale to akurat był standard w okolicy.
Sam Dartun zaś był starszym od Jarvisa mężczyzną, o pasmach siwizny w kruczoczarnych włosach i wręcz nieludzkim spojrzeniu złotych tęczówek.


Ubrany był dość ekscentrycznie, w strój prawdopodobnie znaleziony gdzieś i przerobiony na jego potrzeby. Bo z pewnością oryginalny był wyszykowany na osobę wyższą i bardziej barczystą. Dartun był dziwną mieszaniną żebrak i uczonego. I tasował karty z obłędnym spojrzeniem.
Uśmiechnął się na widok wchodzącego Jarvisa i Chaai mówiąc.- Ragagh… ty szczwany lisie. Cóż ta ślicznotka przy tobie. Nie mów mi że przyszedłeś po przedmałżeńską wróżbę, bo nie uwierzę. Nie jest pisany taki los, ani tobie, ani mnie…-


To było ostatnie miejsce na liście przed… zakupami. Kilka godzin poza centrum miasta, na obrzeżach dziczy. Bagniste szuwary otaczające La Rasquelle też kryły swoje sekrety. Jarvis pokazał jej jeden z nich.


Gorące źródła z magicznymi światełkami, zagospodarowane przez grupkę przedsiębiorczych kupców, którzy postawili nieduże drewniane chatki i opłacali łowców pilnujących spokoju gości, magiczne bariery i sługi zajmujące się klientami.
Trzeba przyznać, że ci którzy mieli przy sobie dość złota mogli żyć całkiem wygodnie i przyjemnie w La Rasquelle. Miasto oferowało wiele tym, których było na to stać.
Na szczęście dla Jarvisa i Chaayi… suli okazała się hojną przyszło Mówczynią Kryształowej Jaskini.
A sam czarownik starał się by ten dzień okazał się równie przyjemny, jak wczorajsza noc i poranek. Miło było być… rozpieszczaną jak za beztroskich młodzieńczych lat.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 26-03-2017 o 20:26. Powód: poprawki od groma poprawek
abishai jest offline