Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-03-2017, 20:27   #145
Zormar
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
Starcie rozpoczęło się od potężnej eksplozji, której huk rozniósł się po Enklawie. Zaprawdę nie mógłby wymarzyć sobie lepszego rozpoczęcia spektaklu. Nie czekając ruszył na scenę, by wyłonić się zza kurtyny ściany. Nie zwrócił absolutnej uwagi na przedmioty znajdujące się w komnacie drowiego maga, teraz liczył się tylko występ i nic innego!

Z chwilą, gdy wyłonił się na scenę jego twarz zdobiła maska z szaleńczym uśmiechem. Uśmiechem pełnym pasji oraz żądzy mordu. Żądzy, która została podsycona widokiem śmierci największego konkurenta, wielkiego mężczyzny zakutego w masywną płytową zbroję. Nie miał czasu radować się tym widokiem, gdyż musiał skupić się na swej roli, a także czymś, co przedstawiało się na najwspanialszego współaktora jakiego dane mu było do tej pory spotkać. Stworzeniem tym był ponad dwumetrowy czteroręki stwór o ciemnej skórze i białych włosach z przebłyskami brudnej żółci. Parę większych ramion miał zakończoną wielkimi pazurami. Zakrwawionymi pazurami, bowiem w tejże chwili walczył z nim jaszczur orczycy. Był to idealny moment do ataku i ukazania jego kunsztu. Łańcuch zapłonął...

By z wielką prędkością wbić się w cielsko demonicznego stwora. By zatopić w nim swe rozgrzane kły. By rozdzierać mięśnie, ścięgna i skórę. By pociągnąć za sobą ryk bólu przetaczający się po Enklawie. Wokoło spadł krwawy deszczyk. Po masce pociekły karminowe łzy.

Demon wpadł w furię i w kilku przepełnionych pierwotnym szałem ciosach powalił jaszczura, a następnie nabił na swe pazury elfkę i odrzucił skrytobójczynię.

Aravon patrzył jak ciało elfki spada z wielkich pazurów, a oczy pełne bólu zachodzą mgłą... bez życia. Nagle wszystko ucichło. Ta, która miała mu asystować przy kreacji jego trupy oraz w przygotowaniach do występu jego życia ruszyła w drogę w zaświaty... Zaś ten który to uczynił uczynił to szybko jednym ciosem. Bez szans na krzyk, czy reakcję ofiary. Bez krzty scenicznego cierpienia. Zabił ją... Ot tak...

Przez Enklawę przetoczył się krzyk, lecz nie był to tym razem krzyk bólu. Był to krzyk straty i furii. Aktor rzucił się w stronę demona, smagnął łańcuchem okręcając go wokół jego łba. Wskoczył mu na plecy, szarpnął łańcuchem. Zaparł się. Z furią. Z szałem w oczach. Płomienna garota zacisnęła się wokół szyi paląc skórę i włosy. W powietrze uniósł się zapach palonego mięsa, włosów oraz krwi. Kątem oka dostrzegł jak skrytobójczyni dopada do JEGO elfki i znika. Obie znikają! Z gardła wydarł mu się krzyk sprzeciwu zagłuszający chrupot łamanego demonicznego karku. Szarpnął za łańcuch raz jeszcze, z całej siły... Z całą przepełniającego go furią...

W powietrze wylatuje fontanna krwi. Białowłosa głowa toczy się po posadzce. W powietrzu unosi się zapach palonego ciała.

Będąc przepełniony szałem nie dostrzegł jak zbliżają się do niego dwa wielkie pająki. Pająki, które popełniły ostatni błąd swego żywota. Nie zważając już na nic rzucił się w morderczy taniec. Wężowy płomień smagał je raz i drugi nie dając szansy na odpowiedź. Raz tylko jednemu udało się dopaść jego uda, lecz ten nawet tego nie zauważył. Łańcuch pędził dalej, patrosząc kolejno pierwszego i drugiego insekta.

W chwili, gdy oba padły do jego stóp, wzniósł łańcuch oburącz w górę i poparł ten gest donośnym szaleńczym śmiechem wypełnionym euforią i nienawiścią. Kątem oka dostrzegł stojącą i obserwującą go orczycę. W cieniu maski dało się dostrzec błysk szerokiego uśmiechu. Wtedy to też opuścił łańcuch i ciągnąc go za sobą ruszył powolnym krokiem ku bramie do świątyni.

Z transu wyrwało go nagłe szarpnięcie. Wolno odwrócił głowę, by dostrzec małego gada wczepionego zębami w fałd jego nogawki. Wtem przez głowę przetoczyła mu się nawałnica myśli. To był koniec tego występu... Bez trupy. Bez widowni. Nie ma spektaklu... Zwrócił wzrok znów ku jaszczurowi, po czym wyciągnął ku niemu dłoń i wyszeptał jedno słowo. Po masce pociekła mu łza...


 
Zormar jest offline