Franciszek chwycił za pasek szortów ściągając je sprawnym ruchem.
- Babcia weź mi popilnuj co? - rzucił do starowinki, pozbywając się szybko góry ubioru. Jego nagie, wysportowane ciało, prezentowało się nader apetycznie. Szeroka klatka piersiowa była niczym wykuta z marmuru, a umięśnione nogi i krągłe pośladki kusiły swymi widokami nawet zdziwaczałe osiemdziesięciolatki.
Mężczyzna przeskoczył ogrodzenie, skupiając w sobie swoją pierwotna siłę przodków, wymuszając przemianę.
Stawy i kości zaczęły rosnąc w zastraszającym tempie, trzeszcząc i jęcząc niczym targane wichurą drzewa. Gładka i lekko opalona skóra pokryła się gęstą szczeciną. Przyjacielski uśmiech ustąpił grymasowi wilczego pyska z których wystawały ostre niczym brzytwa kły.
Graba wyprostował się na trawniczku osiągając grubo ponad dwa metry. Z szeroko rozwartej gardzieli wydobywał się charkot.
Wilkołak zawył przeciągle, wyginając się lekko do tyłu. W jego skowycie było coś przerażającego… ale i pięknego.
Owe piękno wyczuć mógł jednak tylko alfa, za to pożeracz… jedynie strach.
Strach ofiary, która jest świadoma, iż jej koniec jest bliski.
__________________ "Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab" |