Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-03-2017, 21:21   #139
KaDwakus
 
KaDwakus's Avatar
 
Reputacja: 1 KaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie coś
Phoebe Duncan: Phoebe vs System - Phoebe Kontratakuje!

Dlaczego w ogóle jej zależało? Gwen była uosobieniem wszystkiego, czego nienawidziła! Każdej jednej cechy! Słaba, potulna, niezaradna. Nie potrafi walczyć. Nie potrafi krzywdzić. Nie potrafi o siebie zadbać. Tchórzliwa, zamknięta w sobie, pozbawiona woli, by stawić czoła codzienności. Popychadło! Śliczny, ale bezużyteczny kwiatek! Tacy jak ona istnieli tylko po to, by ich wyzyskiwać i porzucać. Lub przechodzić po nich, nie zauważając nawet, jak pełzają tuż przy samej ziemi, nieistotni i bez znaczenia...

A mimo to, nie mogła znieść myśli, że Gwen miałaby już nigdy się do niej nie odezwać. Że mogłaby już nigdy nie zobaczyć jej rozbieganych oczu i krzywego grymasu, który nazywała uśmiechem. Chciała żeby była szczęśliwa, bezpieczna i roześmiana! Chciała słuchać jej opowieści i drobnych, głupiutkich fantazji. Chciała trzymać ją za rękę, kupować jej ciastka i patrzeć jak je. Chciała oglądać jej twarz i uwieczniać w pamięci te momenty, w których rozbiegane, wyłupiaste oczy, wypełniały się determinacją.
Chciała dokładnie tego uczucia, które wypełniało teraz jej własne serce. Chciała, aby trwało wiecznie i nigdy nie przestało narastać. Ten dziwny rodzaj radości, którego nigdy wcześniej nie znała. Ale zamierzała zrobić wszystko, by poznać go jak najlepiej.

-Definitywnie! - rzuciła pośpiesznie, czując gorzki uścisk w gardle i natarczywe pieczenie wokół oczu. Czemu chciało jej się płakać, skoro była taka szczęśliwa?!
Skarciła swoje nieposłuszne ciało, przeklęła wilgoć otaczającą oczy! Przywołała drżące mięśnie twarzy do porządku i uśmiechnęła się promieniście -Najlepsze przyjaciółki na zawsze!

***
Resztę dnia spędziła doglądając Gwen. Dyskretnie, z ukrycia. Czuła, że nie powinna się narzucać. Ale wiedziała też, że nie może zostawić jej samej. Nie teraz, nie... Nigdy!
Gdziekolwiek Gwen poszła, cokolwiek robiła, Phoebe czaiła się gdzieś w pobliżu. Podążała za nią niczym cień. Zawsze czujna, skoncentrowana, zdolna wychwycić nawet najdrobniejszą drzazgę złej woli, z otaczającego tłumu. Gotowa zareagować, gdyby działo się cokolwiek niepokojącego. Gotowa pokazać każdemu, kto zakłóci spokój Gwen, że popełnił potworny błąd, gdy tylko wyczołgał się żywy, z łona swojej śmierdzącej, zaplutej matki! Że zrobiłby lepiej, tak sobie, jak i innym, gdyby zadusił się własną pępowiną!

Na szczęście nie wydarzyło się nic, co wymagałoby interwencji. Gwen snuła się po szkole, niepewna, co ze sobą zrobić. Dokończyła drugie śniadanie na schodach przed głównym wejściem. Poszła oddać książkę do biblioteki na parterze i czytała komiksy w czytelni. Na przedostatniej przerwie, siedzą na parapecie w holu, zjadła swoje kremowe ciastko i zaczęła bawić się telefonem.
Phoebe czuła narastające zadowolenie. Spokój powoli wracał do jej duszy. Nie działo się nic złego. To dobrze.

Lubiła pilnować Gwen. Patrzeć na nią z odległości, obserwować każdy powolny ruch, każdy niepewny krok. Każde potknięcie czy zachwianie. I czytać otaczające tłum w poszukiwaniu zagrożeń. Nawet, jeśli było to odrobinę nudne, czuła, że było właściwe i ważne.
Oczywiście zdawała sobie sprawę, że to było tylko tymczasowe rozwiązanie. Nawet, jeśli bardzo tego chciała, nie mogła pilnować Gwen w nieskończoność. Nie mogła być przy niej zawsze i wszędzie. To, co MOGŁA zrobić, to spróbować zakończyć wszystkie jej problemy, tak szybko, jak tylko się da. A to jedno akurat umiała robić bardzo dobrze. Potrafiła kończyć. Zwłaszcza ludzi.

Korzystając z chwili spokoju, sięgnęła po telefon i wybrała z listy numer opatrzony podpisem: "OH NOOOOO!"

"Hej, dobra robota! Materiał pierwszej jakości! =)" - wystukała pośpiesznie na klawiaturze, próbując jednocześnie nie odwracać zbyt wiele uwagi od swoich strażniczych obowiązków. "Oby tak dalej, a zapracujesz na kolejny prezent! Koniecznie daj mi znać, gdy będziecie wychodzić ze szkoły. Dziś spróbuję popracować razem z tobą. =)"

"Pozdrowienia"

"-Dio"

Przeczytała SMS'a kilka razy, by mieć pewność, że był dostatecznie nieczytelny dla osób trzecich, a po wysłaniu wiadomości, tak na wszelki wypadek, wykasowała ją z telefonu. Musiała przyznać, że całkiem spodobał jej się ten klimat konspiracji, który zbudowała Babs w koło ich małego śledztwa. Dodawały całej zabawie kolorytu. Czuła się jak w jednym z filmów szpiegowskich, które oglądała z Philem.

***
Ostatnia lekcja dłużyła się niemiłosiernie. Wskazówki, wiszącego ponad wejściem do klasy, zegara spowalniały z każdą chwilą, jakby sam czas, uznał, że pora wyciąć Phoebe niewybredny psikus. Niezapowiedziana kartkówka z matematyki również nie pomogła. Panująca w klasie cisza, przerywana jedynie monotonnym chrobotaniem długopisów, tylko dodawała do napiętej, przytłaczającej atmosfery wyczekiwania.
W końcu czas się ulitował, a nieznośną ciszę rozdarł przeciągły, drażniący uszy wrzask szkolnego dzwonka. Phoebe momentalnie zerwała się z miejsca i porwała plecak spod ławki. Śmignęła obok biurka nauczycielki, pozostawiając na nim pustą, niepodpisaną kartkę i wypadła na korytarz. Pod klasę Gwen dotarła akurat w momencie, gdy dziewczyna wychodziła na przerwę. Widząc ją, Phoebe zasyczała jak poparzona i wskoczyła za najbliższy zakręt.

Towarzyszyła tak przyjaciółce, aż na przystanek autobusowy. Ukryta tuż poza zasięgiem jej wzroku, topiąca odgłosy swoich kroków, pośród dźwięków ulicy. Odetchnęła z ulgą dopiero, gdy Gwen wsiadła do autobusu i maszyna ruszyła z warkotem i rykiem w dół ulicy. Usatysfakcjonowana, ruszyła z powrotem w kierunku szkoły. Czekała ją w końcu odsiadka w kozie, oraz pogadanka z panem Amirem.

Prawdę mówiąc, wcale nie miała ochoty wracać. Nie lubiła tracić czasu, a dziś było to już szczególnie niedopuszczalne. Musiała być czujna, Babs mogła zawezwać ją w każdej chwili! Nim dotarła do budynku, miała chwilę, aby zastanowić się, co właściwie chce powiedzieć. Jeszcze niedawno Amir jawił jej się, jako doskonały pionek - ktoś kogo warto okręcić sobie w koło palca, na potrzeby przyszłych gier i wyskoków na terenie szkoły. Ale teraz, gdy zamierzała uciąć zabawę z Clare szybko i bez patyczkowania się, przydatność nauczyciela wyraźnie zmalała. Czy w ogóle potrzebowała tego śmiecia? Czy potrafił coś, czego nie będzie mogła zrobić sama?

-Dzień dobry - zaczęła oficjalnym tonem, stając przed panem Amirem. -Wpadłam tylko na chwilę, powiedzieć, że nie mam zamiaru tutaj siedzieć. Nie czuję się winna tego, co zrobiłam i karanie mnie, uważam za niesprawiedliwe. Jeśli mimo to obstaje pan przy swoim wyborze, proszę bardzo, ale w takim wypadku z marszu dzwonię do rodziców. Opowiem im, jakie tutaj panują porządki. Na pewno zainteresują się, czemu karze pan ich córkę, kryjąc prawdziwych winnych. Zaręczam, że oni nie będą takimi pasywnymi, bojaźliwymi nieużytkami, jak pan i pana szef. To tyle.

Nie czekając na odpowiedź, odwróciła się na pięcie i ruszyła do drzwi. Tak, zdecydowanie nie miała ochoty na dalsze zabawy.

Deklaracja:
1) Jeśli Amir jej nie powstrzyma, Phoebe pójdzie na spacer. Będzie kręciła się nieopodal szkoły, co jakiś czas kontaktując się z Babs. Jeśli nadarzy się okazja, spróbuje skoordynować ich działania w taki sposób, by mogła śledzić Clare.

2) Jeśli Amir ją zatrzyma, Phoebe zostanie w kozie, ale postąpi zgodnie ze swoim groźbami i zadzwoni do Charlie.

3) Jeśli pobyt w kozie nie będzie kolidował z polowaniem na Abby i Clare, postąpi zgodnie z wytycznymi z punktu pierwszego.
 

Ostatnio edytowane przez KaDwakus : 28-03-2017 o 03:55. Powód: poprawki stylistyczne
KaDwakus jest offline