Kula ognia nie była najlepszym rozpoczęciem tajnego czyszczenia Enklawy, lecz Sherrin z ochotą zabrała się za wykonanie swojej części planu. Skrytobóstwo magów było w końcu tym, czym głównie służyła drużynie. A przynajmniej sądziła, że ekipa ma jakiś plan; do tej pory zawsze tak było. Niestety walka zaczęła się wcześniej niż calishytka zdążyła dotrzeć do drowiego czarownika; zbyt wcześnie. Nim dziewczyna celnym ciosem zgładziła magusa ten zdążył już poczynić w drużynie Srebrnej Gwiazdy znaczne spustoszenia.
Skrytobójczyni nie miała jednak czasu ani sposobności by przyjrzeć się - ani tym bardziej pomóc - ekipie prowadzonej przez paladyna i Skowyt; wielki demon przyzwany nie wiadomo skąd już atakował Livenshyię, która miała ubezpieczać Sherr. Z boku atakował go Avaron, więc Sherrin doskoczyła z drugiej flanki, lecz za późno; elfka padła martwa, rozerwana przez długie szpony szkaradzieństwa. Atakująca demona i równocześnie unikająca żuwaczek pajaków Lolth Sherrin nie miała czasu ani sposobności by pomóc tropicielce; zresztą widziała już, że żadna lecznicza mikstura tu nie zaradzi.
- Nie podołamy im wszystkim! Po nich przyjdą następni! Mélamar! Odwrót! - usłyszała nagle w głowie głos Samwisa. Czyżby reszta... Skrytobójczyni nie miała zamiaru poddawać refleksji słów najmądrzejszego członka drużyny, ani tym bardziej z nimi dyskutować.
- Wiejemy!! - wrzasnęła do aktorzyny i szczupakiem skoczyła w stronę ciała Livenshyi, zgrabnie przetaczając się pod pazurami draeglotha.
- Mélamar! - wrzasnęła, łapiąc za nogę elfki. Przynajmniej tyle była jej winna. Gwiazda miała kapłanów i zasoby. Lojalność tropicielki z pewnością zostanie doceniona.
Sherrin siedziała na ciepłym piasku, tępo wpatrując się w morze. Nie mogła uwierzyć, że ich misja tak się zakończyła. I nie chodziło wcale o śmierci, których można było uniknąć lub odwrócić. Po powrocie na Wyspę spodziewała się odpoczynku, przegrupowania i ponownej szarży na Enklawę, a nie... Klapy. Bo to była klapa. Revalion i Samwise odeszli z Gwiazdy w zasadzie z dnia na dzień. Wszyscy wydawali się tak załamani porażką w podziemiach, jakby takie sytuacje nie były wpisane w życie awanturnika. Nikt nie kwapił się do powrotu do krasnoludzkiej twierdzy, wykończenia drowów czy choćby nieumarłych. Dobrze zapowiadająca się drużyna rozpadła się w mgnieniu oka i Sherrin zupełnie tego nie rozumiała. W zamyśleniu obróciła na palcu pierścień, który pozostawił jej paladyn. Nie chciała zastanawiać się czy żyłby gdyby go miał przy sobie. To był jego wybór, który ona zawsze będzie nosić w swoim sercu.
Dziewczyna westchnęła, wstała i otrzepała spodnie z piasku. Nie mogła wiecznie tu siedzieć i użalać się nad sobą. Nowe zlecenia czekały. Nowe zlecenia... i nowa drużyna najemników Srebrnej Gwiazdy.