Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-03-2017, 15:39   #45
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Kolejny wieczór zaczął się tak jak zwykle od ostatnich 186 dni. A jednak w sercu Sophie zaszła zmiana. Wilkołak był niby kropla z dawnego życia. Potwór zakłócił monotonię jej egzystencji w klasztorze, przypomniał... co straciła. Choć nigdy wcześniej się te nie zdarzyło, tego dnia śniła o Martinie, o jego pieszczotach, o żądzy, jaką jej okazywał. Choć musiała przyznać przed sobą, że żaden kochanek nie równał się z Andre, który wydawał się mistrzem ars amandi, to jednak ten bezczelny blondyn pod pewnym wzgledem przebijał Burtha - jego pasja była szczera, jego pożądanie dzikie, jego miłość… Wampirzyca zerwała się. Czuła, że jest jej mokro, że po jej twarzy spłynęła krwawa kropla potu. Podniosła się i usiadła na łóżku zakrywając twarz dłońmi.

- Martin nie żyje…
- Szepnęła do siebie cicho, starając się samą siebie przekonać. Starała się zarzucić swoją głowę obrazami Andre. Po dłuższej chwili gdy czuła, że lekko ochłonęła zsunęła się na podłogę i przyjęła pozycję do medytacji.

Czemu Martin powrócił teraz… po “potyczce” z tamtym wilkołakiem. Musiała się skupić. To miał być kolejny dzień w klasztorze, nie powinna teraz zaczynać wariować. Hamala to wyczuje. Na szczęście wampir nie spieszył się. Odwiedził ją dopiero 4 godziny po zapadnięciu zmroku.

- Witaj Sophie. - przywitał się jak zwykle uprzejmie - Jak spałaś?
- Nerwowo, ale to pewnie efekt wydarzeń wczorajszej nocy.
- Uśmiechnęła się do wampira, prostując z ukłonu. - A ty mistrzu?
- Rozmyślałem.
- odparł, po czym zrobił coś, czego nie robił nigdy wcześniej. Mnich wszedł do celi i usiadł na twardym łóżku. Rozejrzał się niespiesznie.
- Sophie, czy zdradzisz mi swoje myśli w związku z wczorajszym incydentem?
Sophie zamknęła za nim drzwi i oparła się o nie. Skrzyżowała ręce na piersi i uważnie obserwowała mnicha. Gdyby nie tradycyjny strój wyglądałaby jak za starych dobrych czasów.
- Popełniłam błąd idąc tam. Mogłam wrócić tu i opowiedzieć ci o całym zajściu. - Uśmiechnęła się do Hamali. - Obawiam się, że nadal zdarza mi się robić coś zanim pomyślę.
- I jak twoim zdaniem ja powinienem się względem tego zachować?
- By móc ci odpowiedzieć na to pytanie mistrzu musiałabym wiedzieć, dlaczego w ogóle mnie tu przyjąłeś.
- Spoważniała. Podeszła do wampira i usiadła w przyklęku przed nim, tak, że mimo iż siedział na łóżku patrzył na nią z góry. - Toż wiesz jak niewielu informacji mi udzielono, jak mało wiem o egzystencji, którą mnie obarczono.
- A jednak nie tylko działasz, ale i myślisz.
- na twarzy wampira pojawił się delikatny uśmiech - Mógłbym ci powiedzieć, że wojownik może stać się mędrcem, rolnikiem lub nawet poetą, lecz prawda jest taka że zawsze będzie lepszym wojownikiem niż tamci, bo ma do tego serce i naturalny dar. Ty jesteś wojownikiem, Sophie. Im więcej nauczysz się o poezji, rolnictwie i księgach, tym bardziej zabójcza będziesz jako wojownik. A ja nie zamierzam odciągać cię od twego źródła chi. Zostałem poproszony przez przyjaciela, by pomóc ci się oczyścić. To uczyniłem. Teraz jednak został ostatni etap - ty sama musisz uwierzyć w swoją czystość. Tobie więc pozostawiam decyzję, co uczynić z mężczyzną spod znaku wilka. Nie daj sobie wmówić, że jest twoim wrogiem. To ty wybierasz wrogów. Ten człowiek z jakiegoś powodu również przybył do naszego klasztoru. Może nawet tak samo albo i bardziej zagubiony jak ty, potrzebujący wypoczynku. Dziś rano pojawił się w naszej świątyni. Nakarmiliśmy go, umyliśmy i ubraliśmy. Nie zabił wszak nikogo, nie naraził ludzi. Po prostu jest jaki jest. Tak jak i ty. I to ty zadecydujesz czy chcesz z nim walczyć jak każe ci instynkt, czy... obierzesz własną ścieżkę.

Sophie nawet ciężko było powiedzieć, czy uważa wilkołaka za wroga. Po prostu gdy ktoś ją atakuje odpowiada na ten atak, gdy kogoś każą jej zabić to to robi… Tylko Martina wyswobodziła mimo że nikt jej nie kazał. Zrobiła tak bo czuła, że powinna, że tak chce.

- Chciałabym się z nim spotkać mistrzu. Czy mogłabym? - Wpatrywała się w Hamalę, czekając na jego decyzję.
- Nim nastała noc, mężczyzna opuścił nasz przybytek. Możesz go poszukać. - powiedział wampir, wstając z posłania. - Choć może być ci ciężej. Pada od południa.
Sophie zmartwiła się. Nie dość, że pada to jeszcze ona nadal nie jest najedzona.
- Mówił chociaż gdzie się udaje? Chciałabym chociaż spróbować… choć mam obawę że ponownie mnie zaatakuje. - Sama też wstała.
- Nie mówił. Z uwagi na jego nastawienie, szczególnie po spotkaniu z tobą, nie chciałem mu się pokazywać. - mnich stanął w drzwiach i nim odszedł, dodał - Jesteś pewna, że nie sprowokowałaś go do tego ataku?

Najwyraźniej mistrz nie oczekiwał odpowiedzi, bowiem ruszył przed siebie skąpanym w mroku korytarzem.
Nie była pewna, ale wiedziała gdzie zacznie swoje poszukiwania. Widząc, że Hamala i tej nocy nie wyda jej dyspozycji. Narzuciła na głowę chustę i ruszyła w stronę pralni. Jak zwykle zagarnęła dwa kosze i rozwiesiła ich zawartość w suszarni.

Dopiero potem już szybszym krokiem ruszyła w stronę ostańców zwanych strażnikami. Zaintrygowało ją to co powiedział Hamala. Tak… mogła go sprowokować. W Ankh wspominali coś o “świętych miejscach” wilkołaków. Strażnicy z kamienia czysto teoretycznie mogli być jednym z nich.

Tym razem droga nie była taka łatwa. Lało jak z cebra, przez co wszystkie ścieżki i dróżki zamieniły się w błoto. Jeśli Sophie przyjdzie uciekać w takich warunkach - na pewno nie rozwinie takiej prędkości, jak ostatnio.

Gdy dotarła do skał, znów poczuła się obserwowana, jednak nigdzie nie dostrzegła ani wilkołaka, ani żywej duszy.

Sophie ukryła się pod jednym z drzew, mając nadzieję, że choć odrobinę osłonie je od deszczu. Nie zbliżała się już bardziej do miejsca, w którym były głazy. Miała też nadzieję, że jakiś piorun nie postanowi rąbnąć w to drzewo, bo o ile przeziębienia się raczej nie obawiała, to spalenia żywcem nawet, nawet.

- Chciałabym pogadać. - Powiedziała dosyć głośno, na tyle, by jej słów nie zagłuszył deszcz. Nie widziała powodu dla jakiego wilkołak miałby ją atakować ale na wszelki wypadek i tak wyostrzyła zmysły. Choć wciąż go nie widziała, wyczuwała czyjąś obecność przy jednej ze skał. Nikt się jednak nie odezwał do Sophie poza odgłosem spadających kropli, które wystukiwały na liściach i krzewach swoje własne opowieści.

Chciała tam podejść. Zaspokoić ciekawość. Może wilkołak jednak chciałby z nią porozmawiać. Tylko… jeśli to rzeczywiście jest dla niego ważne miejsce, to znów ją zaatakuje. Westchnęła ciężko. Spróbuje jutro. Jeszcze raz zerknęła w kierunku skał.

-Będę tu jutro!
- jej głos został zagłuszony przez szum deszczu. Ruszyła z powrotem w kierunku klasztoru. Była w połowie drogi, gdy nagle za plecami usłyszała skowyt wilka. Jakby zwierzę zostało zranione. Może nawet śmiertelnie?

Przeklęła cicho i zawróciła. Biegła, nie używając akceleracji i na tyle szybko na ile pozwalała jej pogoda. Czuła, że ma mało krwi i powinna ją oszczędzać. Teraz już bez oporów ruszyła w kierunku skał, przy których wyczuła obecność, wyostrzając jedynie zmysły.

Głód uderzył w nią jak obuchem. Naprawdę musiała uważać. Udało jej się jednak zwęszyć krew, co w tak intensywnym deszczu wcale nie było łatwe. Nęcona tym zapachem odnalazła mężczyznę. Był biały, jak ona i... śmierdział sierścią. Jego gardło podcięto jakimś makabrycznym, niezwykle ostrym ostrzem. Cięcie było śmiertelne, a człowiek był już nieprzytomny. Za chwilę będzie martwy, a Sophie... była bardzo głodna. Czy powinna jednak wypić krew Lupina, skoro miała “oczyszczać aurę”?

Podbiegła do niego. Nie chciała go pić… bardzo nie chciała. Oblizała wargi, które nagle wydały się jej spierzchnięte. Gdzie było to coś co go zaatakowało. Wampirzyca rozglądała się nerwowo, wilkołaka nic już nie było w stanie uratować. Jednak najbardziej niepokoiło ją to, że w okolicy nikogo nie było, nawet najmniejszego śladu. Toż krew musiała do cholery choćby na niego kapnąć przy takiej ranie… niepewnie zerknęła na wilkołaka. Powoli zaczęła się wycofywać, cały czas uważnie obserwując okolicę. Musiała dać znać Hamali. Cokolwiek zabiło wilkołaka, mogło też polować na nich.

Deszcz wzmagał uczucie zagrożenie, jednak do powrotu do klasztoru nic nie niepokoiło Sophie. Kobieta została jednak powiadomiona przy bramie wejściowej, że mistrz już na nią czeka i ma się jak najszybciej zjawić w bibliotece. Była to dość dziwna lokalizacja, zważywszy na to, że jeśli Hamala przywoływał Sophie, zwykle czekał na nią w głównej świątyni, sali modłów lub sali medytacji. Wampirzyca udała się tam szybkim krokiem. Najgorsze było to, że widok krwi i jej zapach, potwornie pobudziły jej apetyt. Jak najszybciej omijała wszystkich ludzi, starając się nawet na nich nie zerkać.
Gdy dotarła do biblioteki i otworzyła jej ciężkie drzwi, stanęła w nich jak wryta. Tego nie mogła się spodziewać. Na fotelu bibliotekarza - jedynym w miarę wygodnym siedzeniu usadowiony był Andre. Wampir uśmiechnął się lekko tym swoim smutnym uśmiechem na widok Sophie, po czym wstał.

- Dobry wieczór Sophie. - powiedział rozkładając lekko ramiona.
Wampirzyca podbiegła do niego i przytuliła go mocno. To było takie cudowne, że był tutaj. Nagle tamten martwy wilkołak, ostrzeżenie Hamali i wszystko inne stało się nieistotne.
- Dobry wieczór, Andre. - Spojrzała na niego z uśmiechem i wtedy dopiero zdała sobie sprawę, że jest toż przemoczona do suchej nitki. Wampir jednak zdawał się tym nie przejmować. Zresztą jego buty też nie wyglądały na suche, a koszula i marynarka zdawały się zmienione w lekkim pośpiechu - coś niebywałego u Torreadora.
- Dostałem wiadomość od Hamali. Jeśli jesteś gotowa, zabieram cię stąd już tej nocy.
- Jeśli tego sobie życzysz. Tylko chciałam dać znać mistrzowi, że ktoś zabił wilkołaka, o którym z nim rozmawiałam
. - Uśmiechnęła się do wampira. Była ciekawa czy Andre nie był tym zaginionym mordercą. - Czy będziesz miał coś przeciwko temu?
- Widzę, że bardzo się zaangażowałaś w tutejsze życie.
- powiedział wampir, głaszcząc jej policzek - Nawet nie wiesz, jak za tobą tęskniłem... - i pocałował ją ostrożnie, z czułością, nie spiesząc się przy tym i smakując jej wargi. To był prawdziwie dojrzały pocałunek - kunsztowny, zmysłowy, bez miejsca na przypadek.

Sophie oddała jego pocałunek, obejmując go mocno. Też się stęskniła… umierała z tęsknoty. Pragnęła go bardziej niż krwi… nagle poczuła jak głód wraca. Oderwała swoje usta.

- Jestem głodna… - Szepnęła cichutko i powoli podniosła na niego wzrok. - Mogę powiedzieć Hamali?
- On sobie poradzi. Zresztą może już wie, bo ktoś go zawołał. Pakuj się kochana, tatuś cię nakarmi w samolocie, żeby nie kalać mnisich łebków wizją naszego pożywiania się.
- palcem zakreślił kształt jej podbródka.
- Nie mam nic do spakowania, Andre. - Chwyciła jego dłoń i ucałowała jej wnętrze. Czuła jak jej pragnienie rośnie. Że chciałaby wycałować jego każdy kawałek. Jednak… niepokoiła się o Hamalę. Ale z drugiej strony był tu Andre. Jej głowa toczyła dziwną walkę. - Mogę w każdej chwili wyruszyć. - Uśmiechnęła się do wampira.

Tak pożegnała się z Tybetem, a właściwie nie pożegnała, bo ani nie uścisnęła Pemy, ani nie pomachała Nyimie, ani nawet nie podziękowała Trisongowi Hamali za czas, który jej poświęcił. Ten rozdział jej życia został zamknięty tak samo nagle, jak się otworzył. Ale jakie to miało znaczenie, skoro... był przy niej Andre?
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline