Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-03-2017, 21:03   #50
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Piękne … nagle ową piękność przerwało gwałtowne stukanie do drzwi. Ktoś robił to nawet nie siląc się na delikatność. Gilla pewnie nie była w stanie usłyszeć nic, ale wampirzyca dokładnie rozpoznała głos zdenerwowanego Borso.
- Signora, niedobrze. pojawił się Alessio. Po prostu pojawił się. Jest cały ranny, zajmuje się nim Kowalski. Nie wiemy, co się stało - mówił szybko.
- Już idę. - Wampirzyca obejrzała się na drzwi, jednak szybko powróciła wzrokiem do ghulicy.

Ucałowała czoło Gilli.
- Będzie lepiej jak tu odpoczniesz moja droga. - Powolutku zaczęła wysuwać przedmiot, którym operowała w jej wnętrzu. Fallus wyszedł odłożony na bok, zaś Gilla ułożona na łóżku powoli także zaczęła odzyskiwać względnie normalną świadomość. Co mogła czuć, kiedy tak nagle przerwano jej, pewnie nic dobrego, ale była wojowniczką.

- Co się stało, Agnese? - wyjąkała wzdychając ciężko.
Agnese pocałowała ją w usta i delikatnie trąciła wystający z jej otworka ogonek wywołując dreszcz podniecenia. Nasmarowanie tylnego otworka nową porcją oliwy zajęło dosłownie moment. Powoli zaczęła wyciągać kulki. Przyjemne to nie było, choć ghulica starała się rozluźnić, ale konieczne. Agnese chciała biec, ale nie mogła tak tu zostawić kobiety. Jednak wreszcie wszystkie znalazły się na zewnątrz. Tyna dziurka Gilli po ich wyciągnięciu, wydawała się znacznie większa niż poprzednio, przynajmniej przez chwilkę. Przez ten czas także ghulica nabrała przytomności. Z resztą nie był on długi. Obydwie szybko ubrały się wychodząc. Zaniepokojony Borso stał niemal przebierając nogami.

- Alessio dostał pięć strzał oraz kilka cięć. Omdlał po nagłym pojawieniu się, ale Kowalski potrafi zdziałać więcej, niż ktokolwiek … inaczej nawet nie byłoby mowy … - rzucił szybko prowadząc je korytarzem.
- Markiz? - Agnese podążała za swoim ghulem, szybkim krokiem.
- Nie wiemy. Alessio pojawił się nagle wewnątrz pokoju znikąd oraz zemdlał. Może Kowalski już postawił go chociaż trochę na nogi. Powie wtedy … nie informowaliśmy jeszcze panienki Sophii, nikt nie wie - dodał cicho. - To tutaj - wskazał na jedną spośród przydzielonych im pałacowych komnat. Agnese dosłownie wbiegła do środka.


Najemnicy oraz strażnicy umieli sobie radzić. Nie było w komnacie dokładnie nikogo, poza Kowalskim ubranym wyłącznie w pantalony niebiesko białe oraz leżącym Alessio. Miał dosyć owłosione plecy oraz klatę. Krwi było mnóstwo oraz na podłodze leżące strzały. Kowalski trzymał dłonie nad Alessio coś cicho mrucząc. Zaś faerie jęczał oraz zaczynał się wściekać. Najlepszy znak, że Kowalskiemu dobrze idzie.
- Daj już spokój - mruczał faerie. - Przejdzie oraz swędzi jak skurczybyk.

Wampirzyca uśmiechnęła się i podeszła do mężczyzn. Przysiadła przy faerie i położyła dłoń na jego policzku. Zerknęła na Kowalskiego.
- Wyjdzie - mruknął Polak. - Skoro potrafi już pyszczyć, najlepszy znak, że powoli dojdzie do siebie. Najchętniej dałbym mu po pysku, żeby się przymknął, ale te strzały ukarały go już za mnie, ponadto cięcia. Miał niezłą walkę.
- Mogę pomóc. - Agnese uśmiechnęła się i spojrzała na faerie. - Jesteś ciekaw czy pomoże ci wampirza krew, kochanie? - ten zwrot pojawił się odruchowo po świeżo zakończonym seksie z Gillą.
- Dzięki, ale wolę wino. Sam się, kurde blade uleczę za chwilę - wymruczał faerie. - Ale dziękuję, booo żeby się leczyć, muszę być przytomny … - skrzywił się trochę, jakby nie lubił nikomu być wdzięczny. - Szlag trafił, markiz trafił do lochu - wyznał. - Próbowaliśmy, ale … - rzeczywiście wampirzyca nie mogła wątpić, że to była mocna walka i Alessio próbował coś zrobić.

Wampirzyca pogładziła jego twarz i ucałowała czoło. Jednak gdy się odsunęła w jej oczach mimo uśmiechu można było dostrzec chęć mordu.
- Czyjego lochu?
- Orsini, problem też taki, że były tam dwa zasmarkane wilkołacze futrzaki - westchnął. Agnese obserwowała go uważnie. Była zmartwiona i stanem faerie i tym, że markiza z nim nie było.- Markiz chciał wrócić jak najszybciej. Pędziliśmy. ale najpierw ominęliśmy rozlany strumień. Potem wojsko hiszpańskie. To wszystko kosztowało czas. Wreszcie dotarliśmy do wsi, przekazali dzieci, zaś markiz naprawdę starał się załatwić wszystko idealnie, wiedząc, że ci na nich zależy. Później ruszyliśmy na powrót. Pod Rzymem jej taki niewielki zamek należący do Orsinich. Kieł Góry.
- Słyszałem - wtrącił Borso, nieduży, ale solidny.
- Owszem dokładnie. Zatrzymaliśmy się na chwilę na popas i wtedy się zaczęło. Zdaje się, głupia rzecz, że poczuli od markiza wampirze zapachy i po prostu zaczęli do nas nawalać, czym się dało. Dwóch wilkołaków w oficerskich mundurach z symbolami Orsinich plus dwudziestu zwykłych. Kilku naszych padło. Widziałem jeszcze, jak brali markiza, choć walczył i utłukł kilku. Chcieli go żywcem. Pewnie planują przesłuchać ...
- Zabiję gnidy. - W głosie signory dało się usłyszeć jad.
- Mnie pozostawili myśląc, że nie żyję. Właściwie chyba się wiele nie mylili …
- Ano nie - stwierdził Kowalski.
- Odzyskałem na chwilę przytomność oraz jedyne co mogłem, to się tutaj przenieść.
- Cudownie, że ci się udało mój drogi. - Wampirzyca uśmiechnęła się. - Jak daleko od Rzymu jest zamek Orsinich?
- Bezpośrednio pod, dwie godziny jazdy za murami. Tam są wilkołaki - dodał. - Te dwa, ale one nie lubią wampirów - powiedział, co wiedzieli wszyscy.
- Nie żartuj. - Agnese podniosła się. - Ile jeszcze do świtu?

Hm, Agnese odwiedziła księcia Romanii, naprawiła małżeństwo Gonzagów, ćwiczyła na Sophii masaż oraz spędziła długi czas na igraszkach. Dochodził świt, nie było możliwości innej.
- Hm, właściwie niedaleko - wymruczał Borso.
- Nie możemy tam wleźć ot tak - nagle zauważył Kowalski. - Nawet jeśli zdobędziemy zamek, to czy oni wcześniej nie zdążą zabić markiza? Trzebaby się jakoś tam dostać sprytem, zabezpieczyć markiza oraz wtedy dopiero uderzyć.
- Gillo udaj się proszę do księżnej, do zakonu… poinformuj, ją że zamierzam wykonać ruch i proszę o jej wsparcie. Prześlij wiadomość siostrze Fredegondzie. Z moją pieczęcią. Kowalski, niech twoja córka uda się do Sophie i ją przyprowadzi. Muszę ją poinformować jeśli ruszam gdzieś zbrojnie, ah… Borso. - Polecenia niosły się po komnacie, w której zapadł dziwny bezruch. Wampirzyca obejrzała się na ghula. - Będę potrzebowała wsparcia Gonzagi, wcześniej niż planowałam. Ale skoro jestem agentem Francji… - Uśmiechnęła się. - Zaraz nakreślę do niego list.
Rozejrzała się po wszystkich obecnych w pokoju.

- Potrzebuję kogoś kto może znać Kieł Góry… - Wyszczerzyła się pokazując kły. nie irytowało się klanu brujah, nawet najszlachetniejszej jego linii. Jakby nie patrzeć byli zabójcami. - Planuję ruszyć na łowy.
- W sumie to chyba jest, własnie się zjawił przed chwilą. Miałem powiedzieć, ale nagle Alessio się pojawił … - stwierdził Borso - przyszedł człowiek. Powiedział, że jest od kardynała Medici i że był umówiony. Podobno specjalizuje się w sprawach odnajdywania rozmaitych osób, zna doskonale Rzym oraz okolice. Pewnie mógłby pomóc.
- Wykonajcie moje polecenia. - Agnese ruszyła w stronę swego gabinetu. - Borso zawołaj go.


Nie czekając na reakcję pozostałych Agnese przeszła do pokoju, służącego jej obecnie za gabinet. Wydobyła papier i pióro i zaczęła kreślić list do Gonzagi.


Oczekiwała dwóch osób. Sophie i przybysza i musiała odbyć te spotkania przed świtem. jej świta aż nazbyt dobrze wiedziała jak bardzo czas jest istotny. Lekko zirytowana spojrzała na niewielki kuferek, który od przyjazdu stał na biurku. Znajdowała się w nim fiolka od księżnej… albo od jej psychicznej siostry.

Oczywiście wszyscy ruszyli wykonywać rozkazy. Ale czy Gonzaga rzeczywiście ma tutaj wojsko. Ale może ma? Tak czy siak warto było spróbować. Może chociaż użyczy jej części swoich osobistych ludzi. Gdyby tylko była we Florencji. Po chwili rozległo się pukanie. W drzwiach stał Borso prowadząc niestarego jeszcze człowieka, nawet rzecby można całkiem młodego, jak na takie umiejętności.


Przypominał nieco Cygana ze swoją kędzierzawą fryzurą oraz mrocznymi niczym węgiel oczyma.
- Jestem Filibert. Pracuję dla Jego Eminencji kardynała de Medici. Jego Eminencja wydał polecenia, bym służył swoją wiedzą pani, signora, dopóki przebywa pani tutaj - powiedział spokojnym, niskim głosem lustrując spojrzeniem okolicę. Agnese poznała, iż było to spojrzenie wojownika. Drapieżca potrafił poznać innego drapieżcę.

Agnese skończyła pisać składając na papierze swój zamaszysty podpis i zalakowala papier. Podała pismo stojącemu za mężczyzną Borso.
- Proszę, przekaż to gdzie należy.
Dopiero gdy ghul wyszedł skupiła spojrzenie na mężczyźnie. Uśmiechała się tak, jak uśmiecha się do gościa, który wpadł na lampkę wina.
- Mój drogi… - Jej głos był ciepły. Miły. - jak mogę dostać się do Kła Gór nie zawiadamiając o tym jego mieszkańców?

prezencja 1 - st 7 - 4,9,8,6,8,7 - 4 sukcesy



Mężczyzna spojrzał na nią przychylniej oraz nieco pożądliwie. Potrafił docenić seksapil oraz urodę.
- Trzy sposoby signora, jeden po prostu przelecieć, jeśli ma się skrzydła, ale są bardziej ludzkie. To nie jest nowy zamek. Łatwo wspiąć się po murach, jeśli ktoś posiada takie umiejętności. Straże nie są nawet w stanie spostrzec. Wreszcie kolejna możliwość, to, przyznaję wypróbowałem, więc wiem, że się da, wejście przez odpływ wygódki, która znajduje się na murach oraz ma otwór w dół, wystarczająco szeroki, żeby przez niego przeleźć. Tyle mojej wiedzy. Kieł Gór to stosunkowo słaby zamek, ot nic wielkiego, ale Orsini nie lubią opuszczać nawet swoich zbędnych siedzib.
- Gówniana sprawa. - Wampirzyca przetarła oczy. - Mam nadzieje, że nie korzystają zbyt często z wychodka.

Agnese przesunęła w stronę mężczyzny pióro i papier.
- Gdzie znajdę ten “otwór”, Filbercie?
- Obok najwyższej wieży oczywiście w murze. Trzeba wejść kilka metrów, ale tak dosłownie ze trzy po murze, dosyć zresztą pokruszonym. Wtedy wchodzi się w dziurę średnicy około dwóch stóp mniej więcej i zamiast na murze wychodzi się w wygódce zamkowej w wieży kamiennej.
- Naszkicuj proszę. Wierzę, że bywałeś tam często, ale ja muszę wiedzieć z której strony mam podejść do zamku. - Uśmiechnęła się życzliwie do mężczyzny. - Jeśli masz jakieś sugestie,też chętnie wysłucham.
- Cóż, mogę zrobić nawet więcej, mam swoje notatki - uśmiechnął się pokazując Agnese pokolorowany szkic zamku.


Faktycznie, była to raczej dawna twierdza, obecnie od lat nieodnawiana oraz stojąca na zasadzie ot tak sobie. Po prawej stronie mury były jeszcze wysokie, ale po lewej już niecałkiem. Część kamieni się obluzowała oraz wypadła podczas trzęsienia ziemi.
- Właśnie tam urządzono wygódkę. Wspiąć się trzeba jakieś półtorej chłopa wysokości, później zaś ową długą dziurą do wygódki. Można także obok, wtedy sie wyjdzie na mury. Zamek łatwy do zdobycia, łatwy do spenetrowania, trudny do utrzymania. Jego zaletą jest to, że lasek niedaleko zamku nie ukryje większego wojska, więc oblegani wiedzą, kiedy zbliża się jakaś solidna grupa.
- Powiadasz, że byłeś w środku. - Agnese cały czas uśmiechała się patrząc na szkic. - Jak trafię do lochu, nie korzystając z pomocy gospodarzy? - Mrugnęła do niego.
- Wobec tego jednak najlepiej wejść wychodkiem, ponieważ właśnie w tej wieży znajduje się loch - co było logiczne, bowiem właśnie w największych wieżach standardowo budowano takie pomieszczenia. - Trzeba wyjść z wygódki i zejść trzy poziomy. Wszystko jest drewniane oraz na każdym poziomie zazwyczaj śpi albo strażnik, albo ktoś ze służby. Trzy poziomy niżej jest standardowo stróżówka na dwóch strażników, przeważnie chrapiących. Tam są klucze. Klapa otwiera się w podłodze. Trzeba zejść schodami. Tam jest loch. wybacz signora, jednak tego miejsca nie odwiedzałem, interesował mnie bowiem skarbiec właściciela.
- Rozumiem… gdy odwiedzałeś ów skarbiec… ile osób liczyła załoga zamku?
- Kilkanaście osób. Kiedyś było więcej, jednak obecnie jest używana raczej jako baza żywności lub posterunek. Dowódca, pewnie z dziesięciu żołnierzy plus trochę służby. Czasem może być jakiś tuzin więcej, jeśli akurat jakiś oddział własnie stacjonuje w zamku przejeżdżając, jednak wtedy po prostu żołnierze przesypiają nockę oraz odjeżdżają. Aha - pacnął się w głowę - nie wiem, czy to ważne, ale w wiosce pod zamkiem jest jutro jarmark. Właściwie to już dzisiaj, bowiem jest rano niemal.

- To bardzo ważna informacja. Dziękuję ci. - Agnese odłożyła pióro i uśmiechnęła się do mężczyzny. - Będę miała do ciebie jeszcze dwie prośby. Mam nadzieję, że jakoś wybaczysz mi trudny początek znajomości.
- Ty decydujesz, ja wypełniam polecenia. Jeśli potrafię. wiem, signora, kto mi płaci. Kardynał nie zawiedzie się na moim posłuszeństwie - odparł mężczyzna.
- Przekaż kardynałowi, że jego ulubieniec, obiecał mi opuścić Rzym drugiego. - Wampirzyca postukała palcem po stole. - Rozejrzyj się dla mnie też za dwoma kobietami. - Agnese powoli opisała na tyle na ile była w stanie dwie pozostałe faerie, pomijając temat ich rasy. - Mogą mieć lekko spiczaste uszy, pochodzą z dziwnego kraju. - zakończyła swą wypowiedź.To że mogła umrzeć, nie oznaczało, że ma zaniedbać swoją obietnicę.
- Rozpuszczę wici co do kobiet, zaś kardynał otrzyma twoją informację. Później ponownie będę na twoje rozkazy. chyba, że chcesz bym pojawił się dopiero wiedząc coś na temat owych niewiast?
- Z przyjemnością się z tobą spotkam. - Agnese wydobyła z jednej szuflad niewielką sakiewkę. Gilla trzymała tu przygotowane pakuneczki do opłacania kurierów. Rzuciła ją mężczyźnie. - Jestem kobietą, która bardzo potrzebuje męskiego wsparcia.
- Rozumiem, osobiście chętnie takiego wsparcia udzielam - mężczyzna skłonił się oraz wyszedł.


Dosłownie minął się z Borso, który wbiegł z nietęgą miną.
- Signora, markiz Gonzaga wyjechał, po prostu po powrocie do domu, dowiedziałem się, wsiedli z żoną do karety oraz kazali kierować się na północ. Zapewne pani Izabela będzie towarzyszyła mężowi przy oddziałach. Natomiast Jej Wysokość księżna pozostawia ci pani wolną rękę. Dziwne, ale rzekła coś takiego: “niechaj sobie córunia robi, co tam chce. Harce przystają młodym.”
- Doskonale. - Agnese podniosła się i przeszła do garderoby, zabierając z sobą kuferek. - Szykuj mego konia. Mogę zabrać z sobą kilku chętnych. - Nie zwracając uwagi na Borso, odstawiła kuferek na bok i zaczęła się rozbierać. Ten jednak stanął tyłem. - Wypróbujemy to cholerstwo…. gdzie jest Sophie?
- Własnie jestem, signora - dziewczyna wpadł dokładnie w tym momencie do komnaty. Wampirzyca zauważyła, że ma ubrane spodnie, choć okryte sukienką oraz lekką koszulę ściąganą gorsetem. Nie niosła ze sobą żadnych klejnotów.
- Och - krzyknęła - signora, musimy mu pomóc.
- Wyjdź Borso i przekaż pozostałym, dobrze?
- Tak pani. Alessio jest zbyt słaby, ale proponuję wziąć na pewno Kowalskiego i Wilenne. Ponadto jeszcze dosłownie trójkę czy czwórkę. Większa ilość budziłaby niezdrową sensację - ghul wyszedł.
- Yhym… - Agnese zrzuciła z siebie suknię i halkę, stajac nago przed Sophie. - Przyznam ci się do czegoś, moja droga. Mam poważną alergię na słońce… Nie wiem czy przetrwam ten wypad.
- Toooo poważna choroba - przyznała Sophia patrząc się na nią z niepokojem. - Chcę, żeby ci się nic nie stało, będę uważać na ciebie. Mój brat bardzo cię lubi, ja także bardzo - dodała dziewczyna.

Wydobyła ze skrzyni strój przypominający męski i zaczęła go zakładać. Skórzane spodnie i kamizela opinały zgrabne ciało. Nogi wsunęła w wysokie buty.


- Fakt, faktem. Moi ludzie wydobędą markiza, co by się nie działo… dobrze? - Wampirzyca założyła długie rękawice i owinęła się szalem osłaniając usta. Podeszła do kolejnej skrzyni i wydobyła z niej płaszcz bez rękawów i miecz w pochwie.


Narzuciła go na siebie i zaczęła zapinać troczki. Jedynym odsłoniętym elementem jej ciała została twarz, którą i tak przysłaniał już lekko szal. BYł to strój, którego często używała we Florencji do “łowów”, na wrogów księżnej.
- Rozumiem, że jedziesz z nami? - Zadała pytanie nie patrząc na Sophie. Agnese podeszła do skrzyneczki i wydobyła z niej fiolkę.


Bała się… tak bardzo się bała. Ale tak jak z tymi dziećmi czułą się odpowiedzialna. Gdyby nie było tam wilkołaków, posłałaby swoich ludzi… wszystkich. Ale poza nią nikt nawet nie miał szans z futrzakami.
- Nie pozostawię cię pani samotnej, ani jego.
- Jakie rozkazy? - Gilla ubrana już w zbroję pod mieczem spytała swoją panią, która była dowódcą. - Kowalski, Wilenna oraz trójka naszych ludzi już czekają. Także Borso. Jeszcze Alessio się uparł pomimo ran. Przysięga, że wytrzyma oraz się przyda. Panna Sophia także?
- Tak, jadę, to mój brat. Myślałam, żeby wziąć kogoś z zamku, ale jeśli jadę z wami … Wiem, że nie mam doświadczenia, ale muszę … obiecuję, że podporządkuję się wszystkim rozkazom - obiecała gorąco.
- Sophie idź. Niech przygotują ci konia. Muszę porozmawiać z Gillą.- Agnese uśmiechnęła się ciepło do panny di Colonna.
- Tak signora - natychmiast zareagowała Sophia. Obiecała wszak, że wykona polecenia.

Tymczasem, gdy zostały same, Gilla spojrzała na Agnese pytająco:
- Co się stało, pani? - była bardzo niespokojna.
- Zamierzam zaryzykować użycie specyfiku od księżnej. -Wampirzyca skrzywiła się.
- Jak bardzo to niebezpieczne? - Gilla była coraz bardziej zdenerwowana.
- Albo zadziała albo nie. - Agnese chwyciła fiolkę.- Podobno potwornie boli. Jakby nie zadziałało macie się wrócić nie pozwalam na walkę z sierściuchami. Rozumiesz?
- Signora - powiedziała spokojnie Gilla - jeśli ciebie nie będzie, nas także. Przynajmniej ja oraz Borso tak myślimy, ale wierz mi jesteś bardzo kochana przez swoich podwładnych. Wykonam twoje polecenia, ale potem, bądź przygotowana, że spotkamy się ponownie, jakiekolwiek miejsce to będzie. Aha, ja … ja także kocham markiza, bo on kocha ciebie i jeśli jestem szczęśliwa przy tobie, to jeszcze bardziej chciałabym, by także on mógł sprawiać, że uśmiech zajaśnieje na twoim obliczu. Odbijemy go, nie ma innej drogi! - dodała twardo.
 
Aiko jest offline