Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-03-2017, 20:12   #41
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Wampir dzikiego plemienia otrzymał komnatę na parterze, obok innych sług. Majordomus markiza po prostu przydzielił mu ją wczoraj, na prośbę Gilli, która zarządzała wszelkimi sprawami organizacyjnymi. On sam czekał przed drzwiami, grubymi, ciężkimi pałacowymi, które były lekko uchylone. Kiedy dostrzegł idącą parę natychmiast przykląkł na jedno kolano okazując pełen szacunek oraz posłuszeństwo. Agnese mogła dostrzec, że lepiej wygląda. Widocznie spróbował trochę krwi sług markiza, ale jednak przynajmniej robił to dyskretnie oraz nie szkodząc innym. Agnese mogła mu to policzyć na plus, bowiem wielu jego pobratymców nie przejmowało się takimi drobiazgami, traktując posiłek po prostu niczym łowne zwierzę. Patrząc na niego teraz, przypominał młodego Wikinga. Nie miał wprawdzie brody, ale rozwiany włos, dumna mina, taka jakby dzikość malująca się na twarzy, wyniosła sylwetka, twarda, pełna mięśni okazywała to dobitnie. Jeorge Thorgalson musiał być faktycznie dumny ze swojego pochodzenia. Przez uchylone drzwi mogła dostrzec leżącą dziewczynę wewnątrz potężnego, drewnianego łoża. Była okryta po szyję lekką, puchową pierzynką, patrzyła się w górę. Agnese doskonale mogła dostrzec, jak okrycie Lois de Valnor unosi się wedle rytmu unoszenia się klatki piersiowej. Wydawała się zdenerwowana oraz nieco przestraszona, czemu trudno było się ostatecznie dziwić. Nawet jeśli taki był zwyczaj jej kraju, wszak czekał ją pewnie jej pierwszy raz. Usta Lois, dosyć wąskie ale zmysłowe, poruszały się bezgłośnie, jakby coś mówiła do siebie, czego nie dało się jednak zrozumieć. Po chwili, nie wiedząc, że jest obserwowana chyba, zmusiła swoje usta do lekkiego uśmiechu oraz przymknęła oczy zmieniając pozycję na boku. Widać było jej szyję, nagie ramiona … najpewniej nie miała nic na sobie, żadnej sukienki nocnej.


Właściwie wcześniej wampirzyca nie widziała, jak Lois naprawdę wygląda. Miała dziwaczną fryzurę na statku oraz była nieco pomalowana. Teraz umyta, bez dziwnych upiększeń, którymi wcześniej ją ozdobił ów zielonkawy przeciwnik, wydawała się ładną dziewczyną, choć dosyć pospolitą pod względem urody. Jednak gusta stanowią rzecz, która nie podlega dyskusji. Gangrel pokochał właśnie taką ciemnowłosą kobietę.

Tymczasem stanęli na korytarzu Agnese oraz markiz.
- Szlachetna pani - powiedział cicho Joerge zwracając się do swojej suwerenki. - Jestem twym orężem. Skieruj mnie przeciwko swoim wrogom, nie zawiodę cię. A teraz, jak każdy sługa, proszę cię o łaskę pomocy. Udziel nam swego daru szlachetności oraz uczyń Lois de Valnor, moją narzeczoną, kobietą, by mogła stać przy moim boku odtąd zawsze, jako żona. Niechaj ta noc spełni to, co powiadali nasi pradziadowie oraz przyniesie nam prawdziwą moc radości między sobą oraz zaszczytu posługiwania tobie.
- Jak pewnie udało ci się zauważyć Jeorge jestem kobietą i mimo, że cieszy mnie iż obdarzyłeś mnie zaszczytem bycia twą panią lenną nie byłabym w stanie dopełnić twoich tradycji. Mam propozycję, jak moglibyśmy rozwiązać ten problem. Oczywiście jeśli tylko się zgodzisz
. - Wskazała na towarzyszącego jej mężczyznę. - Pozwól, że ci przedstawię. Markiz Rzymu, gospodarz tego domu, Alessandro di Colonna. Mój partner. - Na razie uznała, że woli nie wchodzi na grunt kłamstwa, kto wie, może Jeorge przystanie na taki układ. Proponuję bym mogła za jego pośrednictwem ofiarować wam pierwszą noc.
- Jesteś moją panią - po chwili milczenia rzekł gangrel. Chyba nie wiedział jak się zachować. Targały oczywiście nim wielkie wątpliwości oczywistej natury. Przecież jasnym było, że Agnese jest kobieta, ale jego takie drobiazgi nie zaprzątały. Jednak tutaj zderzył się, walcząc przeciwko rzeczywistości. - Jeśli on jest pani, pani partnerem - rzekł wreszcie kręcąc głową - jeśli jest, jeśli będzie to pod pani opieką, signora - skłonił się głęboko - niechaj tak się stanie. Przodkowie nie dali znaku, co począć w takiej sytuacji, przyjmuję więc, jak dobry wasal twoją decyzję, jako swoją - ponowny skłon, a przecież cały czas klęczał na kolano przed Agnese. - Niechaj tak będzie oraz dziękujemy tobie, signora, oraz panu Alessandro za obdarzenie nas radością oraz otwarcie bramy do spełnienia.
Powstał, otwarł szeroko drzwi oraz odsunął się na bok.

Agnese przepuściła markiza przodem, a sama podeszła do wampira i delikatnie ujęła jego twarz w swoją dłoń. Czuła jak zadrżał. Jak cała jej vitae, którą wypił poprzedniej nocy, teraz przyciągała go do niej.
- Zaopiekuję się nią, tak jak zaopiekowałam się wami wczoraj. Dobrze?
- Dziękuję ci pani
- wyszeptał. - Ona jest dla mnie wszystkim … oczywiście obok ciebie - dodał natychmiast. Potem odsunął się na bok pozostając na korytarzu. Oddawać swoją kobietę pierwszej nocy innemu to jedna sprawa, ale oglądanie tego nie należało do obyczaju ludów północy.
Agnese skinęła na Gillę.
- Podaj Jeorgowi coś dobrego, dobrze?
- Rzekłaś pani, tak zrobię
- odpowiedziała cichutko wojowniczka. Obydwie wiedziały, co signora miała na myśli i obydwie zdawały sobie sprawę, że posiłek Jeorge będzie znakomity. Ghulica skrupulatnie wypełniała polecenia swojej pani. Wzięła gangrela pod ramię i poprowadziła go korytarzem. Przedtem jednak zamknęła drzwi. Agnese zaś została w środku wraz markizem oraz leżącą kobietą. Nikt nie odzywał się, póki co słowem. Lois otwarła oczy, ale nie poruszała się, markiz był zbyt zażenowany, żeby cokolwiek rzec poza bardzo interesującym bongiorno, zaś wampirzyca weszła dopiero co. Chyba wszyscy spodziewali się, że to ona weźmie pałeczkę oraz będzie mistrzynią ceremonii.


Agnese z uśmiechem podeszła do dziewczyny i przysiadła na łóżku. Delikatnie pogładziła jej policzek.
- Jak się czujesz kochanie?
- Czuję się
… - widać było przez chwilę zakłopotanie na miłym obliczu Lois. Czy Agnese chciała ją zapytać o wczorajszy ratunek, czy o to, co miało stać się dzisiaj? - Jaaa dobrze, signora, dobrze - usiadła na łóżku trzymając pierzynkę tak, że zakrywała jej piersi. - Jestem … naprawdę dobrze, signora - powtórzyła. Tymczasem marki stał trochę na boku. Starał się uśmiechać przyjacielsko.
Chwilę później jednak dziewczyna powtórzyła.
- Dobrze signora. Chciałam ci jeszcze raz podziękować za ratunek wczoraj. Oraz za dzisiaj - dodała. - Moja matka, babka i wszystkie krewne uczciwie oddały się pierwszej nocy swojemu panu. Także stanowczo nie splamię się hańbą stając przed nimi oraz postępując inaczej, niźli nakazywały zwyczaje mojego ludu - dodała mocno. starała się jakby spoglądać hardo. Może silną kobietą była, jednak siedząca obok wampirzyca wyczuwała jej prawdziwie wielką obawę.

Agnese wyciągnęła dłoń w stronę markiza, drugą cały czas trzymając na policzku Lois.
- Podejdź kochanie, nie zrobicie tego na odległość.
Och wampirzy słuchu, który nawet odbierasz głośne przełknięcie śliny, jakie właśnie zdarzyło się markizowi. Jednak oczywiście podszedł, wszak obiecał, że dla niej uczyni wszystko. Podszedł blisko, stojąc obok wampirzycy oraz wpatrując się to w Agnese, to w Lois. W Lois próbując udać uśmiech, w Agnese pytająco.
- Rozbierz się skarbie. - Agnese posłała mu ciepły uśmiech i delikatnie pogładziła jego biodro. Na te spokojne, życzliwe słowa Colonna chyba nieco się odprężył, jeśli było to możliwe. Albo przynajmniej nie był tak zestresowany, jak przed chwilą. Powoli zaczął zdejmować ubranie. Począwszy od butów oraz pończoch, potem koszula … Wampirzyca zauważyła, że dokładnie je składał obok na krześle, jakby chciał przedłużyć rozbieranie.
Agnese zabrała rękę i ją także ułożyła na twarzy dziewczyny.
- Obiecałam, że się o ciebie zatroszczę moja droga. - Wyszeptała a jej głos nabrał słodkiego tony jak zawsze gdy używała prezencji.

prezencja 3 poziom - 10,7,4,8,10,2,7,3
Oczekiwany efekt: "niech mnie kocha, niech mnie pragnie, niech nie myśli o głupotach".
Przy takim rzucie oczywiście oczekiwanie pozytywnie potwierdzone



Przyciągnęła kobietę do siebie i pocałowała kobietę. Ostrożnie zsunęła z jej ciała pościel ukazując markizowi jej całkowicie nagie ciało. Powoli przesuwała po jej gładkiej skórze swoje drobne palce, czując na nich wzrok mężczyzny. Czuła jak Lois, która przylgnęła do niej powoli się rozgrzewa, jak jej ciało powoli opanowuje podniecenie. Drobne palce dziewczyny sięgnęły do ubrania wampirzycy i zaczęły je zdejmować. Przerwała pocałunek by uśmiechnąć się do Alessandra, który wyraźnie obserwował poczynania ukochanej, próbując jednocześnie się rozbierać. Tak, nikt poza Agnese nie potrafił stworzyć takiej pełnej erotycznego napięcia atmosfery.
- Dołącz do nas mój drogi. - Słodycz w jej głosie nie znikła, czuła, że jeśli chce by to dla nich obojga było przyjemne będzie musiała lekko pomóc.
 

Ostatnio edytowane przez Kelly : 17-03-2017 o 20:22.
Kelly jest offline  
Stary 22-03-2017, 09:24   #42
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Markiz zrzucił właśnie ostatnią część bielizny i nagi podszedł do nich na wezwanie Agnese. Aczkolwiek wampirzyca dostrzegła, że idzie tak, iż niby nic nie zasłania, ale jednak wybiera taką ścieżkę, że jej własne ciało osłaniało go przed spojrzeniem Lois. Bowiem dziewczyna jakby na chwilę zapomniała o wszystkim, poza Agnese. Wpatrywała się w nią z uwielbieniem i nawet nagość nie była w jej obecności problemem. Zaś można była przyznać, ze Lois także jest ładna. Może nie tak kobieca oraz nie tak szalenie zgrabna, jak Agnese, ale miała ładną figurę, silne mięśnie oraz szerokie biodra. Jej piersi były nieco mniejsze, zaś włosy łonowe bardzo ciemne oraz gęste, kręcące się mocno niby meszek. Nogi także miała smukłe oraz silne.

Gdy markiz dotarł do nich, Lois zdążyła już zdjąć z wampirzycy wierzchnią suknię. Agnese z rozbawieniem ułożyła się na łóżku i obróciła dziewczynę tak, że teraz leżała na niej plecami. Jej rozpalone spojrzenie skupiło się na chwilę na mężczyźnie, ale wampirzyca nie pozwoliła by trwało to długo. Odchyliła jej głowę i złożyła na jej ustach ciepły pocałunek, jej dłoń powoli wędrowała w dół po ciele kobiety. Czuła jak drży pod jej dotykiem, jak zaczyna się poruszać, czując na plecach piersi Agnese. Wampirzyca przerwała pocałunek i ponownie wyciągnęła dłoń do mężczyzny.
- Mój drogi, nie każ paniom czekać.

Wampirzyca widziała, jak jej partner przygląda się scenie, zaś oczy niemal wychodzą mu ze zdziwienia, jednak nie z obrzydzenia, czy odrzucenia. Wpatrywał się w nie podchodząc oraz siadając na łóżku. Wreszcie klęknął na nim pochylając się nad nagimi kobietami i zbliżył swoje usta do ust ukochanej. Agnese dostrzegała, że bardzo starał się nawet nie musnąć Lois, która także zadrżała na zbliżanie się mężczyzny. Wampirzyca ucałowała go i nim zdążył zareagować chwyciła jego dłoń i ułożyła ją na rozpalonych płatkach Lois. Tak, one były gorące od czułości Agnese. Kiedy jego dłoń znalazła się na nich, dziewczyna jęknęła, nagle zaciskając uda. Agnese ugryzła lekko jej ucho i swoimi dłońmi rozchyliła jej nogi. Lois zaś zareagowała poddając się jej woli.

- Wiesz, co robić mój drogi. Delikatnie, palcami. - Ucałowała mężczyznę, wysuwając swój języczek i zachęcając go by pogłębił pocałunek. Oddał jej go, widać było jaki jest szczęśliwy, że może ją całować, jednocześnie kątem oka wampirzyca zauważyła, że dłoń markiza zaczyna się poruszać wzdłuż magicznego rowka Lois. Nie przerywał całowania, ale też nie przerywał ruchu dłonią. Wolnego, z góry na dół oraz podobnie, najpierw na górze, po szczytach płatków, potem pomiędzy nimi. Agnese będąca łączniczką pomiędzy parą na ten raz, uczuła gwałtowne sztywnienie ciała Lois, jednak po chwili dziewczyna jęknęła, rozluźniając się. Chwyciła dłoń wampirzycy, jakby chciała ją przytrzymać dla siebie tylko.

Agnese przesunęła lewą dłoń, widząc, że ta pozwala się już dotykać i zaczęła się bawić piersią kobiety. Przerwała pocałunek, by Alessandro mógł popatrzeć jak delikatnie chwyta w swe palce sutek kobiety, jak bawi się nim, raz na jakiś czas odpuszczając i chwytając całą pierś. Sama ucałowała szyję Lois i przesunęła prawą dłoń w stronę ręki mężczyzny. Zaczęła go powoli prowadzić, pozwalając by i jej palce muskały rozpalone płatki. Tak, Losi jęknęła. Nagle druga dłoń, doskonale delikatna oraz wiedząca, gdzie pieścić odpowiednio, wsparła pierwszą, męską.
- Och, och - wyrwało się jej znów, zaś Agnese widziała, iż cała scena zaczyna działać także coraz mocniej na Alessandro. Jego męskość powoli zaczęła rosnąć, choć niewątpliwie jeszcze nie była gotowa. Dostrzegła, że patrzy czasem na swoją dłoń masującą szczelinkę Lois, unosi ją lekko patrząc na lepki soczek na swoich palcach. Potem jednak ponownie wraca do pieszczoty, ale drugą dłoń położył na drugiej szczelince, tej, na której naprawdę mu zależało, należącej do ukochanej Agnese. Powoli przesuwał swe dłonie nie tylko po Lois, ale synchronicznie także po szparce swojej damy.

Wampirzyca zadrżała od jego dotyku i cichutko jęknęła wprost do ucha rozpalonej Loise. Czując, że ta już jest mokra sięgnęła dłonią do męskości Alessandro. Przysunęła go do nich i powoli czubkiem jego żołędzia przesunęła najpierw po płatkach Lois, potem coraz niżej aż trafiła na swój kobiecy kwiat i z powrotem. Czuła jak jego ciało spoczywające w jej drobnej dłoni tężeje, nabiera masy. Jak spina się gdy zbliża się do niej, do tej już znanej mu szparki. Cały czas starała się pieścić pierś Lois. Całując to jednego to drugiego kochanka. Jednak zadbanie o dwóch niedoświadczonych partnerów nie było łatwe. Sprawiało jednak wampirzycy sporo przyjemności. Lois poruszała się pod jej dotykiem, Alessandro drżał w jej dłoni. Oboje łaknęli jej pocałunków, jakby nic innego się teraz nie liczyło. Nagle, ostrożnie wsunęła go w szparkę Lois, swymi palcami rozchylając jej rozpalony kwiat.

Rzeczywiście Agnese stanowiła dla obydwojga kondensator przyjemności, rozkoszy oraz miłości, czy w przypadku Lois, raczej czułej fascynacji. Pragnęli ją, ona zaś szczodrze obdarowywała ich swoim cudownym wdziękiem. A przynajmniej do chwili, kiedy wymusiła ruch męskości Alessandro do przodu. Jego potężny członek ślizgał się dotychczas pomiędzy intymnymi wargami to Lois, to signory, aż wreszcie wszedł trochę mocniej poruszony przez Agnese, ale zatrzymał się, za to wampirzyca uczuła, jak dziewczyna nieco się odsuwa, zaś z jej ust zamiast dotychczasowego jęku przyjemności, wyszedł jęk boleści. Może niewielkiej, ale zawsze.

Wampirzyca przytrzymała mężczyznę jedną dłonią, drugą zaś zaczęła ponownie pieścić płatki kobiecości Lois, raz po raz dotykając miejsca gdzie spotkały się oba ciała.
- Już dobrze kochani, wszyscy wiemy jakie to przyjemne. - czuła jak pod jej dotykiem dziewczyna zaczyna się znów rozluźniać, jak jej ciało zaczyna lekko drżeć. Wampirzyca z czułością obejrzała się na markiza.
- Mógłbyś się odrobinę poruszyć mój drogi? Delikatnie? - Przesuwała dłonią po jego męskości, wskazując jak głęboko chce by się zanurzył i sugerując tempo.

- Tak kochanie - wpatrzony markiz w jej usta wykonał niewielki ruch biodrami do przodu, I znowu podobna reakcja Lois. Drgnęła, może nie aż tak mocno. Widać, iż starała się zacisnąć usta i wytrzymać, kolejne ruchy markiza, który docierał do jej dziewictwa dotykając błony raz po raz. Była twarda, on zaś się poruszał. Tak jak wskazała Agnese. Widać było, że robi, co trzeba, ale wręcz się boi, czy nie wyrządzi krzywdy dziewczynie. Ufał jednak swojej ukochanej. Poruszał się więc spoglądając, jak płatki Lois nagle pęcznieją wpuszczając jego czerwony czub pomiędzy nie, potem na drgnięcie na jej twarzy, oraz znów się wycofywał. Robił to, patrząc na ukochaną, co dalej, co powinien robić dalej, by spełnić swoją powinność. Pewnie wampirzca wyczuła, że choć jest podniecony także nagim ciałem nieznanej sobie dziewczyny, to pragnąłby się kochać z ukochaną Agnese. Słuchał jej jednak oraz odkrywał, że to co robią we trójkę także daje mu dziwną przyjemność.

Agnese przysunęła się do ucha dziewczyny.
- Odwróć tu swoją cudowną twarzyczkę. - Gdy Lois to zrobiła pocałowała ją namiętnie niemal wsysając jej język do swoich ust.

Wtedy też wepchnęła Alessandro mocniej wampirzą siłą czując, jak przebija tą cieniutką powłoczkę, która dzieliła Lois od utraty dziewictwa. Swoją dłonią wymusiła, by dalej poruszał się do środka i na zewnątrz, cały czas pieszcząc drugą płatki dziewczyny. Nie pozwoliła jej oderwać ust gdy ta chciała boleśnie jęknąć, trzymając ząbkami jej uroczy języczek. Ale dostrzegła łzy, po kilka kropel w oczach Lois, które spłynęły nagle po jej zmarszczonej bólem twarzy. Lecz co dziwne, ta bolesna twarz dalej pragnęła pieszczot Agnese. Wampirzyca była niesamowita. Gdy pierwszy wstrząs minął, zaczęła ją dalej całować, coraz mocniej, niemal boleśnie, tak że dziewczynie zaczynało brakować tchu. Zabrała swoją dłoń z jej łona i znów zaczęła bawić się jej piersią, ściskając ją mocno. Cały czas kontrolowała ruch Alessandra. Dostrzegała, że jej mężczyzna nie wkłada Lois całej swojej męskości, która i tak rozdymała dziewicze łono. Dla dziewczyny, oddającej się pierwszy raz mężczyźnie musiałby to być wstrząs, gdyby nie fakt, że była tak niesamowicie przygotowana przez Agnese. Oraz tak szalenie podniecona.

Lois próbowała jęczeć, ponownie jęczeć, ale to już był jęk pół bólu, co też przyjemności. Markiz był bowiem w niej i ruszał się coraz mocniej, zaś signora poczuła, że biodra Lois zaczynają mu odpowiadać wychodząc na przeciw, że rozkłada nogi pragnąc, by wszedł w nią głębiej oraz mocniej, że już nie wystarczy jej to dziwne połączenie bólu i rozkoszy, ale chce szaleństwa, które zapowiadał cudowny początek.

Wampirzyca zabrała swoją rękę z męskości Alessandro i przyciągnęła jego twarz do siebie. Zaczęła całować go namiętnie, teraz już obiema dłońmi miętosząc piersi Lois. Jęki przyjemności dziewczyny, zaczęły się nieść po pokoju. Czuła jak jej samej jej potwornie gorąco, że jej szparka czuje się dziwnie samotna, ale mogła jeszcze chwilę zaczekać, nim ją wypełni. Na razie miała na sobie dwa przygniatające ją obowiązki, którym musiała jakoś sprostać. Markiz oddawał jej pocałunki, jednocześnie był coraz szybszy oraz mocniejszy. Złapał nogi Lois rozszerzając je tak, że jej pokryte krwią łono pokazało się się na pierwszym planie. Unosząc nogi podniósł także jej biodra, atakując głębiej, aż niedawna dziewica jęknęła, ale to już była czysta przyjemność. Wbijał się w nią, wwiercał, ale dla Alessandro najważniejsze były te cudowne pocałunki, które mu niosła ona.
- Ach - nagle jęknęła Lois prężąc gwałtownie swoje ciało w paroksyźmie przyjemności.
- Och tak - wampirzyca poczuła, jak jej ukochany dobija nagle, jak sztywnieje, jak jego biodra gwałtownie się poruszają i znała już doskonale ten efekt. Ale jego usta dalej szukały jej słodkich ust. Nie przerywał pocałunku, ani na chwilkę małą.

Agnese przerwała jednak pocałunek i powoli wysunęła się spod dziewczyny rozdzielając ich. Zerknęła na markiza.
- Dasz radę zająć się jeszcze mną?
- Przecież wiesz - wyszeptał. Jego męskość była już dużo mniejsza, lecz Agnese doskonale wiedziała, iż szybko odzyskuje wigor. - Kocham cię. Pragnę cię - wyszeptał, zaś obok leżała Lois z otwartymi ustami. Z jej rozchylonych płatków wyciekało na udo dziewczyny nasienie wraz z nielicznymi kropelkami krwi. Po prostu leżała poddając się wszystkiemu. Agnese ułożyła dziewczynę w poprzek łóżka sama kładąc się na niej i i stając nogami na podłodze. Wypięła pośladki czekając, aż Alessandro w nią wejdzie. Czekać zaś długo nie musiała. Markiz potrzebował chwili odpoczynku. Po chwili signora uczuła, jak czubek jego męskości tym razem penetruje jej szparkę. Jak porusza się wzdłuż niej nabierając powoli twardości. Jak bardzo mocno rozchyla jej płatki i nagle jak wchodzi w nią mocnym uderzeniem, które wprost trafiało do głowy szczęściem niczym najlepsze wino. Trzymał dłonie na jej krągłym tyłeczku i nie tylko atakował, ale naciągał ukochaną na siebie. Co nieco już się nauczył i wiedział, jak sprawić Agnese przyjemność.

- Ach - jęknął szybko, chyba bardzo mu się ta pozycja od tyłu podobała, kiedy miał ją całą przed sobą oraz mógł ulec fascynującej dominacji, na którą mu ukochana pozwoliła.

Wampirzyca czuła tymczasem zapach dziewiczej krwi. Gdy męskość Alessandra zroszona drobinami rubinowych kropelek wchodziła do środka, te chłonięte były przez jej wnętrze. Ale chciała więcej. Powoli zjechała w dół dziewczyny, odsuwając nie zważajacego na to markiza od łóżka. Całowała drobne rozpalone ciało aż jej usta zagłębiły się w czarnej gęstwinie. Zaciągnęła się zapachem dziewczyny i po chwili pozwoliła by jej języczek zaczął przesuwać się po nadal rozpalonych płatkach zlizując zagubione krople krwi. Nie było ich wprawdzie dużo, ale od czasu do czasu pojawiały się nowe. Wnętrze ciała Lois nie było bowiem zagojone jeszcze, a wszystkie zmieszane z nasieniem markiza oraz intymnym soczkiem dziewczyny. Agnese wsunęła język do jej wnętrza, czując jak pod jego dotykiem drobne ranki się goją. Zagłębiała się bardziej z każdym ruchem Alessandra. Poczuła jak dłonie Lois zagłębiają się w jej rozpuszczonych włosach, jak jej oddech ponownie przyspiesza, a wnętrze wypełnia się sokami podniecenia. Alessandro był w niej tak głęboko, niby po raz trzeci tej nocy, ale ten czas oczekiwania rozpalił ją niesamowicie. Rozsunęła jeszcze szerzej nogi, pozwalając mu penetrować się głębiej. Tak, wtedy docierał już do jej najdalszej ścianki, do samego dna muskając swoją końcówką owo najdalsze miejsce. Rozciągał jej ciało, czując jednocześnie, jak ono chce się zacisnąć wokoło niego. Ale była tak wilgotna wewnątrz, że nawet lżejsze skurcze mięśni nie zatrzymywały go, tylko jeszcze bardziej wzmagały uczucie.

Nie chciała doprowadzać Lois. Więc odpuściła i delikatnie całowała jej uda.
- Kochaaaaam cię - wyjęczał nagle markiz i Agnes uczuła potężny wystrzał w swojej głębi.

Wampirzyca odsunęła usta od Lois i jęknęła głośno dochodząc. Jej ciało zacisnęło się na męskości Alessandra. Biodra same poruszały się by wydobyć z niego wszystkie soki. Powstrzymała się by nie opaść na leżącą pod nią zmęczona dziewczynę. Przygryzła tylko wargę patrząc na jej rozpalone oblicze oraz czując jeszcze kolejne, choć coraz wolniejsze ruchy markiza. Czuła, jak wyrzucił w niej jeszcze kilka porcji swojego nasienia, które zbombardowało jej wewnętrzne ścianki, potem zaś, jak powoli się wysuwa, a za nim wylewają się kolejne blade, gęste kropelki, płynące po jej włoskach, potem opadajace na dół, lub spływające udem. Pochylił się nad Agnese obejmując ją.

- Kocham cię - wyszeptał ponownie - kocham bardzo - mocno ją przytulił stojąc za nią. Przez jej ramię patrzył także na Lois, która leżała już całkiem bez jakiegokolwiek bólu, za to mając w pamięci cudowną przyjemność.

- Czy to zawsze jest tak dobrze? - wyszeptała wreszcie dziewczyna łamiącym się głosem. Agnese przesunęła palcami po jej nadal rozpalonych płatkach, czuła między nimi drobinki wilgoci. Uśmiechnęła się, kobieta była gotowa na swój pierwszy raz, dla odmimany z mężczyzna, którego kochała.
- Jeśli nie będzie przyjdźcie do mnie z Joergem na nauki, myślę że wraz z Alessandro wszystko rozpracujemy.

Wyprostowała się i sięgnęła po suknię.
- A jeśli o Joergu mowa, czas chyba wpuścić tu pana młodego. - Mrugnęła do Lois i narzuciła na siebie suknię. Podeszła do Alessandro, zaczepnie chwytając go za powoli opadającą męskość. - Zbieramy się mój drogi.
- Tak, już idziemy - zaczął się szybko ubierać, jakby po skończonej pracy ponownie poczuł się głupio.
- Zawołacie Joerga, prawda - dostrzegli potężny rumieniec na jej policzkach. - Chcę, chcę dać mu to, co należy do niego i … dziękuję. Jeśli … ale przecież on się dobrze sprawi. Kocha mnie, a ja jego - to już wyszeptała do siebie.

Agnese uśmiechnęła się zaciskając, wiązany od przodu gorset.
- Oczywiście, moja droga, taka jest kolei rzeczy.

Po chwili, kompletnie już ubrani wyszli, zaś Lois ponownie przykryła się pierzynką. Widać chciała, by to ukochany sam odkrywał jej ciało. Gangrel zaś oraz Gilla stali za drzwiami. Powonienie Agnese wyczuło, że pił naprawdę pierwszorzędną krew. Jeorge niespokojny spojrzał na swoją seniorkę.
- Jest twoja mój drogi. To wspaniała dziewczyna, bądź z nią delikatny. - Agnese uśmiechnęła się do niego przepuszczając go do pokoju.
- Jest! - krzyknął. - Oczywiście obok ciebie, signora - wbiegł do środka zamykając za sobą drzwi. Agnese mogła jeszcze dostrzec, jak Lois unosi do niego dłonie na powitanie i już byli sami na korytarzu.

- Pani - odezwała się Gilla - przyszedł Borso po powrocie z poselstwa. Właściwie powiedział tylko, że rzeczona osoba oczekuje cię jutro o zmroku. Będziesz mile widzianym gościem - ghulica nie wymieniła przy markizie księcia Romanii. Tak jakoś na wszelki wypadek.

Wampirzyca oparła się o ramię Alessandro. Była… odrobinę zmęczona. Uśmiechnęła się do Gilli przymykając oczy.
- Wspaniale. - Jej głos stracił na mocy, przypominał bardziej lekki szept. - Przygotuj mi na jutro adekwatną suknię.
- Oczywiście, signora - potwierdziła ghulica, zaś niewątpliwie zaciekawiony Colonna nie spytał jednak, gdzie się wybiera. Szanował jej tajemnice.

Ranek wzywał powoli wampiry. Wprawdzie oznaczał także, że również gangrel nie pofigluje zbyt wiele, ale przecież miał czas. Markiz powoli odprowadził Agnese do jej komnaty, jeszcze po drodze wampirzyca dostrzegła wesołe spojrzenie Alessio, który nagle się pojawił. Wszakże bez swojej towarzyszki. Była jednak już zbyt zmęczona na wypytywanie.Wampirzyca odwzajemniła uśmiech, jednak wtuliła się bardziej w ramię markiza. Suknia… miała pokazać suknie Sophie. Czuła jak jej myśli zaczynają odpływać. Pozwoliła by Alessandro ją rozebrał i ułożył. Czule pocałował ją na dobranoc i cicho opuścił jej komnatę.

Wampirzy dzień przyniósł jej prawdziwy odpoczynek.
 
Aiko jest offline  
Stary 22-03-2017, 21:15   #43
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
30 sierpnia 1503

Kolejny wampirzy poranek, czyli początek nocy nadszedł dla Agnese. Różnie bywało w jej nieżyciu, aczkolwiek te ostatnie noce sprawiały, że czekała zawsze z niecierpliwością na kolejne przebudzenie. Tak też było tym razem. Świadomość wampirzycy nagle przeszła jasna błyskawica pobudzając jej umysł oraz ciało, zaś serce napełniając przyjemnym uczuciem. Leżała oczywiście w łożu swojej komnaty w pałacu markiza Alessandro di Colonna, którego lubiła, a który był w niej nieprzytomnie zakochany. Markiz, jeszcze nie był jeszcze całkiem dorosłym mężczyzną, raczej rozpoczynał wiek młodzieńczy, ale już pełnił funkcję głowy swojego domu. Oprócz bycia kochankiem signory Contarini, tyleż chętnym co niedoświadczonym, gościł całą jej świtę w swoim zamku. Był dosyć bogaty, ale stanowczo nie bardzo zamożny. Agnese pomyślała, że takie nagłe goszczenie tylu osób musi dla niego stanowić nie lada wydatek finansowy, choć oczywiście sam markiz nigdy by się jej do tego nie przyznał.

Obok łoża leżały przygotowane stroje przez niezawodną Gillę. Agnese miała się udać z wizytą do księcia Romanii, osłabionego, chorego, ale wciąż potężnego Cesare Borgii, który zajął ojcowe komnaty w pałacu watykańskim. Kardynałowie nie mieli ochoty obradować mając go na karku, z kolei jedynie nowy papież mógł zatwierdzić księcia na jego dawnych stanowiskach, właśnie przywódcy Romanii oraz dowódcy wojsk papieskich. Niby sprawa była jasna, ale Cesare nie miał ochoty opuszczać Rzymu, choć zdawał pewnie sobie sprawę, iż nie ma w tej sprawie wyboru. Usiłował jednak targować, jak się domyślała Agnese, jak najlepsze warunki. Nakłaniało go do przeniesienia się pod Rzym, jak wspominał kardynał, wiele osób. Signora Contarini miała być jedną z nich.


Pukanie do drzwi przerwało jej rozmyślanie. Poznała je, oczywiście Gilla chciała wejść by odebrać rozkazy oraz powiadomić signorę, co ewentualnie stało się podczas dnia.
- Proszę, wejdź – odezwała się wampirzyca, zaś po chwili jej ulubiona ghulica stała już przed nią.
- Pani, zgodnie z poleceniem stroje są gotowe. Oprócz tego mam dla ciebie liścik od markiza – podała perfumowany papier.

Wampirzyca rzuciła okiem na piękne, równe, nieco pochyłe pismo markiza:

„Moje najdroższe

Wybacz, że nie witam Cię dzisiaj osobiście, ale skoro czytasz ten list, widocznie nie udało mi się zdążyć. Zgodnie ze swoją obietnicą, rankiem wziąłem owe dzieci, które uratowałaś oraz zawiozłem w kierunku swojej najbliższej wioski, by polecić je zarządcy oraz rodzinom chłopów. Swoje towarzystwo zaproponował mi sir Alessio, wziąłem także dwójkę swoich dawnych strażników, ponadto służącego, woźniców oraz dwa powozy. Jeśli wszystko pójdzie idealnie, powinienem powrócić na początek kolejnej nocy. Do Ciebie, bowiem moja tęsknota, kiedy tylko nie widzę Twojego pięknego uśmiechu, rośnie z każdą chwilą. Możliwe jednak, że nie uda mi się zdążyć, jeśli gdzieś rzeka wyleje, lub trzeba będzie się opowiedzieć na posterunku wojskowym. Takie rzeczy zawsze przedłużają podróż, więc nie martw się, gdybym się spóźnił

kocham Cię oraz myślę tylko, jak bardzo radosne będzie nasze spotkanie
Alessandro
”.

Agnese obejrzała się na Gillę.
- Czy wszystko w porządku w okolicy Rzymu? Żadnych zamieszek? - Musiała przyznać, że się niepokoiła. Cieszyła się, że udał się z nim Alessio, ale nadal…
- Jak zwykle, pani - odparła ghulica. - Na południu jest grupa wojsk hiszpańskich, na północy francuskich, zaś dookoła mnóstwo drobnych oddziałów Colonnów, Orsinich, Savellich oraz wszystkich innych, którzy chcą skorzystać z tej sytuacji. Nie ma wielkiej wojny, czy zamieszek w sensie ogólnego podpalania całych dzielnic. To ponoć w Rzymie skończyło się przed naszym przyjazdem, gdzie faktycznie wydawało się, że miasto szaleje, zaś najbardziej przekopane mieli rodacy Aleksandra VI. Odgrywano się na nich, skoro nie dało się na Roderigo Borgii - wymówiła prawdziwe nazwisko poprzedniego Ojca Świętego. - Niemniej oczywiście jest jakiś niepokój, dlatego właśnie Alessio się zgłosił. Inni, spośród naszych, też pojechaliby, ale jesteśmy twoimi ludźmi, signora, i bez twojego polecenia oczywiście nie mogliśmy. Dlatego markiz wziął dwójkę swoich przybocznych oraz paru służby, także uzbrojonych. Uważam więc, że nie powinno się nic stać, szczególnie pod opieką Alessio, chociaż rzeczywiście, signor Colonna liczył, iż uda mu się zdążyć na początek nocy, żeby powitać panią po jej, hm, znaczy medytacjach, jak się wyraził. Był strasznie zadowolony, iż sprawi pani niespodziankę miłą, dotrzymując obietnicy oraz przekazując dzieci rodzinom na wieś. Signora … - zawahała się ghulica - wiem, że nie mogę go pani zastąpić, ale jeśli mogłabym choć trochę umilić oczekiwanie … jestem gotowa - dodała średnio formalnie.
- Chodź tu moja piękna. - Agnese uśmiechnęła się wyciągając swoją dłoń. Gdy Gilla usiadła na łóżku, podniosła się i przytuliła do niej. - Tu nie chodzi o zastępowanie kogokolwiek. Każde z was jest cudowne i niepowtarzalne, po prostu się niepokoję. Gdyby wspomniał mi o tym choć słowem posłałabym z nim swój oddział.

Wtuliła twarz w ciepłe ciało ghulicy.
- On … myślę - powiedziała powoli Gilla - jest mężczyzną i jak każdy mężczyzna, chce zaimponować swojej damie, chce pokazać, że potrafi coś zrobić, dlatego zależało mu na niespodziance oraz pochwale od ciebie … właśnie tacy mężczyźni są - dodała filozoficznie tuląc Agnese. Potem zaś opuściła usta na nagie ciało wampirzycy, na ramiona jej oraz zaczęła je całować. Agnese uczuła namiętność, może nawet nie mniejszą niż markiza, choć zupełnie inną.
Wampirzyca poddała się pocałunkom.
- Mężczyźni są tacy dziecinni. - Sięgnęła dłonią do nogi Gilli i unosząc suknię położyła ją na zgrabnym, umięśnionym udzie kobiety. - Zrobisz mi masaż? Przyda mi się przed spotkaniem z księciem.
- O tak pani
- ghulica westchnęła, zaś jej ciało zadrżało od dotyku Agnese. - Proszę, ułóż się na brzuszku i pozwól mi zająć się tobą. To będzie dla mnie też coś wyjątkowego - powiedziała zaś w jej słowach Contarini odczuła radość.

Piękna Agnese ułożyła się na pościeli, tak jak poprosiła ją o to ghulica. Zagarnęła długie włosy, odsłaniając wąską szyję. Gilla podłożyła jej jeszcze poduszeczkę pod biodra, chcąc unieść w górę tyłeczek i Agnese dostrzegła, jak jej sługa ściąga szybko z siebie ubranie. Po chwili sięgnęła po olejek do masażu, świetną iberyjską oliwkę wypełnioną kwietnym pyłkiem, tak delikatną dotykiem, jak zapachem. Wzięła też coś jeszcze i przysiadła naga na udach równie nagiej Agnese mając doskonały widok na ciało swej pani. Wampirzyca zaś poczuła kojące dotknięcie twardych dłoni przyzwyczajonych do ostrego oręża, a jednak także precyzyjnych oraz delikatnych. Agnese zamruczała z przyjemności.
- Jeśli chcesz, signora, bym na coś szczególnie zwróciła uwagę - poprosiła ghulica zajmując się mięśniami karku - powiedz mi, proszę. Radośnie spełnię twoje oczekiwania …
Tymczasem zajmowała się jasną skórą signory, ugniatając ją, wałkując, wreszcie uderzając, na przemian końcówkami palców oraz bokami dłoni.
- To mocniejsze mają dojść do głębszych mięśni - mówiła ghulica, powoli schodząc niżej wzdłuż kręgosłupa. Masowała każdy krąg, wszystko dokładnie dochodząc wreszcie do tyłeczka.
- Moja droga wampiry budzą się bez specjalnych bóli. - Agnese uśmiechnęła się. - Po prostu lubię gdy mnie pieścisz.
- Ja także pani uwielbiam cię pieścić
- przyznała Gilla gorąco. Ruszyła się tymczasem ustawiając niżej po nogach wampirzycy, ale tak, że dotykała ją swoim ciałem. Agnese czuła na nóżkach włoski jej łona, które przesuwały się po jej skórze. - Czy może masz ochotę także na masaż wewnętrzny? - spytała cicho, póki co zabierając się za zgrabne pośladki w zwyczajny sposób, czyli masując je, rozcierając po spirali, zbierając całymi dłońmi. Wampirzyca pozwoliła by jej ciało drżało od dotyku ghulicy. Jej gorąc, pulsowanie jej wspaniałego ciałka sprawiało Agnese wiele przyjemności i chętnie to okazywała.
- Z przyjemnością skorzystam.


Gilla uniosła się rozsuwając jej nóżki na boki, sama klęknęła pomiędzy nimi. Potem znowu zajęła się pośladkami wampirzycy, tym razem mając cudowny widok na skropioną olejkiem szparkę. Bowiem palce ghulicy raz po raz nanosiły większe ilości olejku na jej ciało oraz co chwila zahaczały niby przypadkiem płatki Agnese, zaś potem już w ogóle skoncentrowały się na nich. Wampirzyca zadrżała z przyjemności. Mogłaby tak zaczynać każdą noc. Uśmiechnęła się i skupiła na tym jak mokre olejkiem dłonie Gilli najpierw przesuwały się po prostu po jej rozpalonych płatkach, tak wyprostowane, najpierw przez uda potem na łono od przodu do tyłu. Powtarzając ciągle przyjęty ruch. Agnese mogła tylko poczuć, że ghulica daje coraz więcej delikatnego olejku. Później koncówki palców Gilli już sięgnęły pomiędzy płatki, każdy z nich delikatnie pieszcząc, smarując olejkiem, leciutko głaszcząc, pociągając, dając im słodką, różaną, olejkową przyjemność.

Ale dłonie stanowiły dopiero początek. Gilla dosłownie na momencik przerwała, Agnese usłyszała, jak ghulica wylewa na coś kolejne porcje olejku tuż nad jej plecami. Krople więc spadły na nie, a potem poczuła coś dużego oraz chłodnego, coś, przypominajacego kształtem większego penisa, coś mocno naoliwionego, co powoli Gilla zaczęła wciskać do jej łona. Przypomniała sobie ów znaleziony złoty fallus, którym teraz ghulica postanowiła zrobić jej masującą przyjemność. Jęknęła wyginając plecy w łuk. Jej mięśnie zacisnęły się na chłodnym przedmiocie. Była odrobinę zaskoczona, jednak czując, że jest to przyjemne, pozwoliła swojej ghulicy kontynuować. Przekręciła głowę na bok by spojrzeć na klęczącą między jej nogami Gillę.
- Cały czas mnie zaskakujesz, moja cudowna. - Mrugnęła do niej.
- Ale mam nadzieję, że to dobrze, pani - powiedziała słodkim niespodziewanie głosem ghulica. Jej prawa dłoń powoli wciskała ów metalowy drąg do wnętrza Agnese. Był gładki, choć lekko falisty, na końcu zaś nieco powiększony naśladujacy męskie przyrodzenie. Był również większy od największego penisa, jednak też nie mógł zapewnić owego poczucia czegoś prawdziwego, żywego, pulsującego. Wszystkie wspomniane elementy zastąpiły zręczne dłonie Gilli oraz wielkość przedmiotu, która mocno rozciągnęła ścianki kwiatu wampirzycy. Rozdęła je, nawinęła na siebie, jednak ghulica tak mocno nasączyła olejkiem fallusa, iż przesuwał się bez problemu, do przodu, do tyłu, coraz szybciej. Jednocześnie drugą ręką cały czas masowała pośladki swojej ukochanej pani. Otwartą dłonią, rozczapierzonymi palcami, przy czym przesuwający się, mokry olejkiem kciuk raz po raz zahaczał jej tylną dziurkę.

Śliczna Agnese pojękiwała z przyjemności gdy przedmiot zanurzał się w niej.
- Jesteś wspaniała… - Jej głos przemienił się w pomruk przyjemności, a biodra delikatnie poruszały się, tak by nie przeszkadzać Gilli, jednak odrobinę pogłębiając jej ruch. Czuła jak przechodzi ją dreszcz, gdy drobne, rozgrzane palce dotykały jej tylniej dziurki. Potem zaś, jak zaczęły się w nią wciskać. Kciuk, który zahaczał tylko wcześniej, teraz zaczął powolutku koncentrować się na tym, by wejść trochę głębiej. Oczywiście tam było ciasno, ale dla naoliwionego palca ściśnięcie mięśni nie stanowiło problemu. Wampirzyca zamarła. Nie mogła sobie przypomnieć kiedy ostatnio ktoś dotykał jej w tym miejscu. Jęknęła cicho ale rozluźniła powoli mięśnie.

Skoordynowany ruch fallusa, docierającego do każdej części łona oraz paluszek drugiej dłoni, który najpierw wchodził na centymetr, lub dwa, tak by przyzwyczaić Agnese właśnie do tego dodatkowego ruchu, zaczął wciskać się coraz głębiej. Wreszcie wchodził tyle ile tylko mógł, współpracując równiutko w fallusem, identycznie, dokładnie, równolegle, tak, że wampirzyca mogła czuć je razem, wspólnie, jak pracują w niej, jak rozciągają, jak poruszaja się w niej coraz szybciej.
- Ach… Gillo. To cudowne… - Agnese najchętniej napierałaby na dłonie Gilli, ale nie chciała jej przeszkadzać. Mocno chwyciła pościel czując jak jej ciało rozpala coraz większy gorąc przyjemności. Czuła jak zbliża się, jak jej ciało napina się, jak biodra chcą pracować by przyspieszyć cały proces. - Wspaniałe ...

Ghulica doskonale wyczuwała napięcie swojej pani. Była dumna oraz szczęśliwa, że dostarcza jej tyle przyjemności. Czując gwałtownie rosnące podniecenie wampirzycy jeszcze mocniej przyśpieszyła, choć już nie udało jej się tak dobrze koncentrować wgłębiania w obydwie dziurki. Ale było szybciej, coraz szybciej, aż do chwili, gdy uczuła, że jej ukochana pani dotyka krainy przyjemności. Wtedy powoli zwolniła, delikatnie osłabiając zadawane wrażenia, jednak starając się je jak najdłużej podtrzymać, aż wreszcie powoli się zatrzymała, jednak nie wyjmując ani fallusa z łona Agnese, ani palca z jej słodkiego tyłeczka.
Wampirzyca czuła jak całe ciało drży od spięcia, którego przed sekundą doświadczyła. Uśmiechnęła się patrząc na ghulicę.
- Chcesz mnie zaskoczyć czymś jeszcze? - Jej głos był ciepły, czuły. W oczach dostrzec można było pragnienie z jakim obserwowała Gillę.
- Jeśli chcesz pani wypróbować je na mnie - wyszeptała sługa - albo, jeśli pozwolisz, znalazłam wśród tamtych rzeczy ze statku, jeszcze jeden ciekawy gadżet. Myślę, że z powodzeniem zastąpiłby mój palec. Ale może … może miałabyś ochotę wypróbować go z signorem Colonną? - spytała na razie nie wyjawiając, cóż to jest za drobiazg.
- Moja droga,że też musisz mi składać takie propozycje, gdy powinnam biec do tego księcia. Wampirzyca wyciągnęła dłoń i pogładziła biodro ghulicy. - Najchętniej spędziłabym tą noc igrając z tobą.
- Ale rozumiem signora, że nie możesz - przyznała Gilla. - Wybacz mi, jestem złą sługą. czasem myśląc o przyjemnościach zapominam o tym, co trzeba uczynić. Czy pozwolisz mi się pomóc umyć oraz przyodziać? To znaczy przyodziać, obawiam się bowiem, że przy myciu nie mogłabym się powstrzymać. Wybacz pani. Tam za parawanem - wskazała na elegancką ściankę - jest miska z wodą oraz dobre, wschodnie mydło - wyjaśniła.
- Yhym… - Wampirzyca zaczekała aż Gilla wyjmie z niej swój paluszek i to cudo, którym sprawiła jej tyle przyjemności i gdy tylko kobieta chciała się unieść pociągnęła ją mocno do siebie, obracając się na plecy. Ich rozpalone ciała spotkały się, piersi otarły się o siebie. Chwyciła mocno jej twarz i rozcinając swój język pocałowała ją namiętnie, zaś Gilla równie mocno oddała ten pocałunek. Tak, kochała ją.
- Chyba naprawdę musisz wstawać, signora - wyszeptała wojowniczka - zaś ów kolejny drobiazg, pozostawię na następną okazję.
- Yhym
… - Wampirzyca zamruczała i znów pocałowała ghulicę. Jedna z jej dłoni powędrowała na pośladki kobiety,a druga oparła się na plecach. - Myślisz, że tak cię wypuszczę moja słodziutka?
- Chyba powinnaś, pani
- wyjąkała Gilla - choć bardzo bym nie chciała ...

Drobne palce Agne powędrowały między pośladkami, chwilę pomasowały tylny otworek Gilli.
- Po tej całej przyjemności, którą mi sprawiłaś? - Palce przesunęły się niżej trafiając na rozpalona płatki kobiety, Agnese rozchyliła je i brutalnie wsunęła palce do jej szparki.
- Aaa, och tak - jęknęła sługa, zaś wampirzyca uczuła, jak próbuje zacisnąć swoje mięśnie na wciskających się paluszkach, byle uczuć jej najmocniej. - Och, pani ...
Jej usta ucałowały policzek ghulicy, jej ucho, szyję. Wampirzyca powoli zagłębiła kły w ramieniu kobiety. Nie piła jeszcze poruszając palcami, pozwalając, by Gilla czuła przyjemność z tego, że jest gryziona. I niewątpliwie czuła sądząc po gwałtownym jęku przyjemności oraz nagłym wygięciu ciała. Druga ręka Agnese też zsunęła się na dół. Chwilę błądziła po płatkach ghulicy by powrócić do jej pośladków. Chwilę masowała je tak jak przed sekundką Gilla masowała ją i nagle zanurzyła palec w jej dziurce. Nie miała olejku więc ruch mógł być lekko bolesny, lecz zrekompensowała to zaczynając pić z ghulicy. Czuła jak jej mięśnie rozluźniają się jak ciało napiera na jej dłonie. Pozwoliła jej poruszać się w swoim rytmie pijąc z niej powoli.


Przyjemność płynąca z ciała Gilli wręcz uderzała swoją intensywnością. Jej ciało wykonywało nieskoordynowane ruchy. Nawet jeśli najpierw jęknęła lekko z bólu, to jęk ów przeszedł w najwyższy stan przyjemności. Agnese piła z niej i pieściła ją sprawiając, że intensywne uderzenia rozkoszy pogrążały coraz mocniej ciało ghulicy. Nabijała się intensywnie oraz czerpała z dotyku zębów wampirzycy, aż stało się coś, czego signora chyba nie przewidziała. Gilla jęknęła tak rozdzierająco cudownie, tak niesamowicie, a potem opadła z sił. Omdlała z uderzeń fal niesamowitej przyjemności. Agnese wysunęła z niej kły i zalizała dokładnie niewielkie ranki. To było coś niezwykłego, doprowadzić silną kobietę do takiego stanu rozbudzenia, że nawet ona nie mogła już wytrzymać takiego obcowania. Upadła na łoże zemdlona, ale ciągle drżąc oraz zwijając się, skręcając w paroksyzmach przeszywającej ją przyjemności.
Wampirzyca gładziła ją delikatnie.
- Moja cudowna Gilla. - Jej dłoń powoli pieściła jej twarz, raz na jakiś czas zanurzając się we włosach ghulicy i masując jej głowę. - Jesteś wspaniała.

Tymczasem po tej niespodziewanej sytuacji, nastąpiła kolejna, odzyskująca powoli przytomność Gilla chyba zdała sobie sprawę, co się stało i Agnese po raz pierwszy zobaczyła ją tak potwornie zawstydzoną. Nagle policzki wojowniczki pokrył się takim rumieńcem, jakby była nastoletnią dziewoją na pierwszej randce. Kręciła głową z przestrachem, jakby zrobiła coś złego …
- Signora - próbowała coś wyszeptać na swoja obronę - ja … mi się to pierwszy … obiecuję, nigdy nie stracę kontroli … - jakby bała się, iż owa utrata przytomności spowoduje, że nie będą więcej ze sobą obcować. Wojowniczka wszak powinna być zawsze gotowa, tymczasem ona po prostu omdlała. I to nie z ran! Zwyczajnie z niesamowitej przyjemności. Chyba poczuła się tak, jakby chciała uciec z łóżka i się rozpłakac niczym mała dziewczynka.

Agnese podniosła się, siadajac na łóżku i ucałowała jej policzek.
- Moja śliczna, nie zrobiłaś nic złego. - Przysunęła się do jej ucha. - Ale obiecaj, że będziesz tracić kontrolę tylko przy mnie.
- Ja … obiecuję
- wydukała Gilla. chyba spodziewała się połajanki i wyglądała na mocno zaskoczoną. - Naprawdę przepraszam - wyszeptała jeszcze.
Agnese wstała powoli z łóżka.
- Nie przepraszaj za to, że sprawiłaś mi przyjemność, skarbie. - Wyciągnęła do niej dłoń by pomóc wstać ghulicy. Gilla oczywiście skorzystała i przytuliła się nagle do swojej dobrej pani.
- To dla mnie także była wielka przyjemność, signora. Bardzo wielka … dlatego ja wtedy właśnie … Czy następnym razem, jeśli zechcesz, bym znowu zrobiła ci wewnątrzny masaż tym fallusem - wskazała na leżący na łóżku przyrząd - zrobisz tym także mi? Chciałabym, chciała … żeby to co było wcześniej w tobie, znalazło się … wiesz signora, wtedy potem we mnie jeszcze także - wydukała prośbę.
Wampirzyca pogładziła jej włosy.
- Oczywiście maleństwo. - Nachyliła się do jej ucha i ugryzła je lekko. - Ale wiesz, że twoje paluszki też we mnie były?
- Tak pani i bardzo, naprawdę bardzo mnie to bardzo … rozgrzewało. Kiedy jestem przy tobie, czuję się lepiej niż z każdym mężczyzną. Pewnie dlatego, że żaden nie dokładał do tego wszystkiego uczucia, choćby takiego, jak ma markiz wobec ciebie … albo ja
- dodała prowadząc powoli Agnese ku parawanowi, gdzie rzeczywiście stała na metalowym trójnogu drewniana miska z wodą, oprócz tego jeszcze dzbanek oraz drobiazgi do mycia i upiększania. Ponadto jeszcze wisiało kilka haftowanych na brzegach ręczników.
 
Kelly jest offline  
Stary 23-03-2017, 22:05   #44
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Agnese starała się już nie drażnić ze swoją ghulicą i grzecznie dała się obmyć i ubrać. Czasem tylko dotykała jej niby niechcący, ale jak to wampirzyca lubiła, drażniąc wszystkie zmysły kobiety. To przesuwając dłonią po jej pośladkach, zahaczając piersią o jej ramię. Starała się odciągnąć myśli od wypadu markiza. Była zaniepokojona tym, że jeszcze nie wrócili. Szczególnie gdy przypominała sobie co spotkało ich w tamtej wiosce.
Gilla wybrała dosyć skromną jeśli chodzi o krój suknię, ale na tym kończyła się jej skromność. Bogato haftowany złotą nicią jedwab barwy czerwonego wina, przyozdobiony był pięknymi koronkami i doszytymi gdzieniegdzie klejnotami. Do tego wampirzyca założyła wisior w kształcie krzyża, wysadzany rubinami.

Gilla odprowadziła ją do bramy, gdzie już oczekiwał jej Borso, wraz z niewielkim oddziałem i lektyką. W ukrytej kieszeni sukni miała list od Mediciego. Wsiadła do lektyki i przymknęła oczy przygotowywując się na zbliżającą się rozmowę.

Papieski pałac w Watykanie przypominał raczej opancerzoną karetę. Nie miał wprawdzie zwodzonych mostów oraz okutych stalą bram, ale był dobrze broniony przez grupę najemników wiernych Cesare. Książę Romanii był bezpieczny pod ich opieką, lepsze warunki bezpieczeństwa zapewniłby mu tylko Zamek Świętego Anioła, gdzie niejednokrotnie przywódcy chrześcijaństwa musieli uciekać, by chronić się przed wściekłymi mieszkańcami Rzymu, lub innym jakimś wrogiem. Nigdy ich nie zawiódł, ale tym razem zamek nie stanowił oparcia Cesare, ani nie musiał. Książę wypoczywał chory na łożu, ale jaki stan sobą przedstawiał, stanowiło tajemnicę.

Jeszcze niedawno książę był uważany za jednego z najprzystojniejszych mężczyzn Włoch, równie inteligentnego, jak pełnego uroku. Uwodził panie stadami wręcz, kochał się ze wszystkimi, od księżniczek do dziwek. Nic więc dziwnego, iż szybko zaczął nosić rękawiczki, które skrywały paskudne wrzody znamionujące francuską chorobę. Nie przeszkadzało to mu jednak dalej mieć szalone powodzenie. Ponadto potrafił łączyć łaskawość, mądrość, umiejętności taktyczne oraz dyplomatyczne ze straszliwym, bezwzględnym okrucieństwem. Skuteczny prawdziwie, zachwycał sobą ludzi pokroju Machiavellego. Jeszcze niedawno drżał przed nim niemal każdy mieszkaniec Italii, jednak nawet teraz stanowił wielką siłę.


Agnese widziała go kiedyś, bowiem książę krążył po Italii to planując podboje, to podejmując misje dyplomatyczne. Przejeżdżał także przez Florencję, choć nie była ona dla niego miłym miastem. Właściwie tylko opieka królów francuskich sprawiała, iż Cesare miał wobec niej powiązane ręce. Bankierzy florenccy udzielali pożyczek Paryżowi, więc mogli liczyć na jego wsparcie.

Michelotto Corella należał do najbardziej zaufanych sług księcia. Stał przed drzwiami lustrując wszystkich, zaś po jego bokach tkwili uzbrojeni strażnicy.


Wampirzyca słyszała o nim, bowiem uznawano, iż odpowiada za wszelkie bezeceństwa księcia. Spojrzał ponuro na signorę Contarini. Chyba wiedział, kim jest, bowiem skinął głową.
- Signora Contarini pozwoli za mną. Jego Wysokość oczekuje panią.

Wampirzyca ruszyła długim, bogato urządzonym korytarzem wśród eleganckich malowideł przedstawiających sceny średnio religijne. Mogła dostrzec, że korytarz patroluje bardzo wielu strażników, aż wreszcie dotarła do komnaty jeszcze mocniej chronionej. Jej drzwi otwarły się, zaś za nimi znajdowało się średniej wielkości pomieszczenie. Wielkie łoże stało zagłówkiem przy ścianie, obok było biurko, stolik oraz kilka krzeseł. Jedyny człowiek, poza signorą, która została wpuszczona oraz zamknięto za nią drzwi, leżał na łóżku. Nie mogła poznać dawnego eleganta, teraz osłabionego oraz napuchniętego na twarzy, bladego bardzo. Patrzył się na nią bystro, ale dosyć obojętnie. Widać było, iż jeśli wychodzi nawet z choroby, rekonwalescencja przebiega stosunkowo powoli. Stanowczo człowiek ów dawny, potężny, odszedł wraz z malaryczną chorobą.
- Proszę podejść, signora Contarini – usłyszała jego słaby głos. - Słyszałem, że przyprowadziło panią francuskie wojsko. Co tam u mojego powinowatego króla Ludwika? - spytał lekko kpiąco, jednak sedno było prawdziwe, wszak Borgia ożenił się z córką rodu d'Albert, krewnego królów Francji.

Agnese podeszła spokojnym krokiem do mężczyzny. Teraz bardzo cieszyła się, że Gilla ofiarowała jej tyle przyjemności tuż po przebudzeniu. Oglądanie księcia nie należało do przyjemnych czynności.
- Obawiam się, że możesz wiedzieć Panie więcej ode mnie. - Zerknęła na przygotowane krzesło. - Francuskie wojsko odprowadziło mnie gdyż, markiz Gonzaga ulitował się nade mną i nad moim wyniszczonym walką oddziałem. Niestety w drodze do rzymu napotkałam na pewne… nieprzyjemności. - Jej głos był ciepły, sprawiła, że brzmiał na lekko zatroskany.
- Ha ha ha ugh ugh ugh … - książę spróbował się podeśmiać, jednak później jego śmiech przeszedł w kaszel. - Ugh ugh ugh … - chwilę trwało, kiedy doszedł do siebie. Widać było, że jest słaby, jednak istotniejsze było jego spojrzenie - Zagrożona signora Contarini oraz ratujący ją signor Gonzaga, który zamiast patrolować północne Lacjum, wysłał oddział kawalerii bez wiedzy dowództwa francuskiego. Ha ha ha, signora, nie żartuj, albo raczej, jeśli chcesz ze mną rozmawiać, rozmawiajmy poważnie – rozkaszlał się znowu. Ewidentnie uważał signorę za agentkę Ludwika XII i nie życzył sobie, by robiła z niego durnia, skoro on sam jest także sojusznikiem Francuzów. Oczywiście wiadomo, wszyscy zdawali sobie sprawę, iż Cesare Borgia, teoretyczny sojusznik Ludwika XII gra na kilku frontach, dogadując się z potężną Hiszpanią, która trzymała swoją łapę na Neapolu oraz całym południu Italii. Jednak tutaj w tej sytuacji: jeśli przyjąć założenie, że Contarini jest wysłannikiem francuskim, ale nie chce do tego się przyznać przed Borgią, to jaką grę prowadzi? Albo jeszcze lepiej, jaką grę prowadzi Ludwik XII, czyżby bowiem chciał odsunąć swojego, wprawdzie dość niesfornego, jednak istotnego sojusznika. - Proszę signora, usiądź tutaj – wskazał krzesło. - Porozmawiajmy szczerze, jak mógłbym zaspokoić chęci Jego Królewskiej Mości oraz udowodnić szlachetnemu władcy swoją wierność? - trochę przykro jednak było patrzeć, jak ten pełen uroku kondotier stracił swoją siłę. Pytanie jednak było, czy zachował jej wystarczająco wiele? Pewnikiem tak, skoro dalej wywierał istotnych wpływ na Rzym, lecz wybór papieża mógł zdecydować wszystko, popchnąć sprawy Borgii.

Agnese przysiadła na krześle. Nie lubiła rozgrywać takich rzeczy, kłamiąc. Czuła, że to co teraz ułatwi jej prace potem może zatruć jej życie.
- Nic tak nie ucieszy Jego Królewskiej Mości, jak informacja o tym, że wróciłeś do zdrowia, książę.
- Aaa, tak dziękuję signora, to znaczy podziękuj Jego Królewskiej Mości, albo napisz do Jaśnie Pana. Jestem wdzięczny za jego ojcowską troskę. Kiedy Ojciec Święty odszedł, cenię go najbardziej ze wszystkich ludzi. Możesz odpisać królowi, jeśli przypadkiem wyślesz do niego list, iż powoli wracam do zdrowia. Jeszcze trochę i będę gotowy na jego rozkazy - oczywiście Agnese doskonale wiedziała, że książę gra przede wszystkim dla siebie, wykonując rozkazy króla tylko wtedy, kiedy musi.
- Nie omieszkam zawrzeć tych informacji gdy będę pisać do Jego Królewskiej Mości. - Wampirzyca wpatrywała się w chorego mężczyznę. Zastanawiała się na ile choroba pomieszała mu umysł. na ile cały Rzym wariował od tego konklawe. Jeden jej wjazd i już została zaszufladkowana jako agent. Musiałby być idiotką. Gdyby pracowała dla Francji przyjechałaby incognito by móc swobodnie działać. - Przyznam się, że przychodzę z niewielkim poleceniem, nie wiem jednak na ile stan Księcia umożliwi mu jego realizację.
- Zależy co masz signora, na myśli - być może Cesare uważał ją za agenta jawnego, który ma tak naprawdę robić dym, żeby przykryć działania agentów tajnych. Chociaż właściwie z drugiej strony w takim mieście jak Rzym, każdy tajny agent stawał się błyskawicznie jawny dzięki tysiącom szpiegów oraz wszechobecnemu plotkarstwu. - Czegóż więc wobec tego oczekiwanoby ode mnie? - oddychał ciężko. Widać, że dłuższa dyskusja sprawiała mu pewną trudność, albo raczej, męczyła go, chociaż chyba faktycznie powolutku zdrowiał, jednak bardzo powoli.

- Byś pozwolił mi swobodnie działać w Rzymie, w związku ze zbliżającym się konklawe. - Powiedziała to jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
- Pozwolić ci działać, co to dokładniej oznacza?
- Książe… mieliśmy rozmawiać poważnie, a prosisz bym wyjaśniała ci tak oczywiste rzeczy. - Jej głos nabrał cięższego tonu. Jej oczy spotkały się z oczami księcia. Musiała wsączyć mu w głowę wolę, nie chciała by myślał, że podsuwa mu jakieś pomysły.

dominacja 3, przebiegłość + spryt (3+2) 10,6,8,9,6



Wpatrywał się w jej spojrzenie śmiało, choć była tam nie tylko odwaga, ale także pewna nuta dezorientacji.
- Jeśli oczekuje się ode mnie, żebym opuścił Rzym - domyślił się wreszcie, albo wcześniej udawał, że się nie domyśla. Albo może właśnie zadziałała jej moc. Umysł księcia, nawet osłabiony, był dosyć silny - to oczywiście mógłbym spełnić tą drobną prośbę, ale wybacz signora, nie mam ochoty oddać się pod miecz moim wrogom. Jego Królewska Mość oczekuje zapewne, że kardynał d’Amboise zostałby papieżem. Nie przeszkadza mi to, ale wątpię, żeby miał szansę. Włoscy elektorzy go nie przyjmą raczej. Ale oczywiście w absolutnie żaden sposób nie zgodze się na della Rovere. Jednak Francesco Todeschini-Piccolomini może wchodziłby w grę - złożył propozycję, chyba tymczasową, bowiem kardynał Piccolomini był schorowany oraz byłby raczej wyborem krótkotrwałym. Chociaż kiedyś zdarzył się przypadek wyboru Jana XXII, który miał być podobnie wyborem na uwolnienie, podczas gdy panował bardzo wiele lat. Ogólnie jednak propozycja była sensowna. On się wycofa, jeśli poprze się kardynała, który po pierwsze będzie mu względnie przychylny, po drugie będzie na tyle słaby, pozwalając dokonać rekonwalescencji. - Oraz oczekuję, że pomimo mojego pobytu poza Rzymem, nie zostanie mi odebrana moja pozycja dowódcy. Jeśli dostanę obietnicę tego oraz oświadczasz mi pani, że nie masz nic przeciwko kardynałowi Piccolomini, obiecuję wyprowadzić się do 3-iego września. Gdyby jeszcze Piccolomini przypadkiem został wybrany, umiałbym się odwdzięczyć.
- Książę, nie moja wola jest tu istotna lecz Jego Królewskiej Mości. - jej głos stał się ciepły i przyjemny. - Z mojej strony mogę zagwarantować iż zadbam byś zachował swój urząd, bo na to jeszcze mam wpływ. Obawiam się jednak, że jeśli będziesz tu Książę obecny 2 września to i tego nie uda mi się utargować.

prezencja 3 - 4,8,4,2,3,4,8,3



- Myślę … przypuszczam signora, że możesz mieć rację - nagle książę Romanii - zwrócił się do niej znacznie cieplejszą tonacją, niźli przedtem. - Tak, możesz mieć rację, ale chciałbym poprosić, byś przekazała wiesz komu, że kardynał Piccolomini stanowiłby dobry wybór. Przypuszczam, że zarówno ja, jak ewentualny elekt docenilibyśmy efekt wyboru, zarówno dla Jego Wysokości, jak dla ciebie osobiście signora. Czy miałabyś jakieś życzenia? Zamek, albo stanowisko biskupa dla któregoś spośród krewnych, wymień proszę. Oczywiście bowiem, nawet jeśli obiecuję, że wyjadę z Rzymu do 3-iego, to przecież nic nie stoi na przeszkodzie, byśmy porozmawiali o rzymskim konklawe - spojrzał naprawdę bystro.
- Książę, jeśli będziesz tutaj 2 września, przyznam że nie będę mogła zrobić nic by ci pomóc. - W jej głosie pojawiła się troska, jakby naprawdę obawiała się o Cesare. Była bardzo ciekawa jaką korzyść przyniesie dla księcia wybór Piccolominiego. Nie to by ktoś mówił jej, że ta osoba nie może wygrać, ale… Działanie bez uzyskania dodatkowych informacji byłoby głupotą.

- Dobrze, przyśpieszę swój wyjazd na 2-iego września. Wcześniej byłoby to niewskazane - Agnese mogła domyślić się bez problemu, że kwestia dotyczy jego zdrowia. - Rozumiem jednak, że weźmiesz mają propozycję pod rozwagę?
- Oczywiście książę. - Wampirzyca uśmiechnęła się. Myślała jak tu dopilnować by ten schorowany facet rzeczywiście wyjechał z Rzymu. Nachyliła się nad łożem, tak że nawet mimo jej skromnej sukni, książe mógł dostrzec linię dzielącą jej krągłe piersi. Normalnie bardzo by mu się to spodobało oraz oznaczało zakończenie rozmowy w jego miękkim łóżku, jednak teraz jedynie rzucił tęsknym spojrzeniem. Prawdopodobnie jego choroba uniemożliwiała mu uprawianie seksu, choćby nawet odzyskał siłę. - Jego Królewska Mość, bardzo sobie ceni Waszą opinię.
- Oczywiście, doskonale wiem, że mój powinowaty Ludwik jest bardzo mocno zainteresowany moją osobą. Dobrze, opuszczę Rzym oraz liczę na współpracę przy konklawe. Jestem w stanie naprawdę wiele ofiarować - dodał bardzo ogólnie, lecz właściwie prawdziwie. Książę posiadał jeszcze swoich zwolenników oraz miał nie byle jakie skarby do dyspozycji. Ponadto wojsko, które go słuchało, przynajmniej jakaś część dawnej armii. Takie właśnie atuty oraz osobiste talenta stanowiły niekłamane silne elementy propozycji Cesare. Niewątpliwą słabością księcia była ilość wrogów, właściwie raczej można było wątpić, ażeby pozwolili mu spokojnie dojść do siebie oraz odzyskać pozycję.
- Jeśli pozwolisz odwiedzę cię przed twym wyjazdem by upewnić się w twym zdrowiu i przekazać Jego Królewskiej Mości, najświeższe informacje? - Wampirzyca wyprostowała się i spojrzała na księcia z uśmiechem.
- Tak, oczywiście, jeśli będzie ci to wygodnie, signora, zapraszam. Jeśli nie, pozwolę sobie później wysłać do ciebie poselstwo. Wiem, że zamieszkujesz pałac markiza di Colonna. To chłopiec - powiedział pogardliwie lekko. - Przemyśl moją propozycję - powtórzył kolejny raz.

Zapewne któryś z kardynałów mógłby wytłumaczyć bardziej signorze, o co właściwie chodzi w tej całej sytuacji.
- Ależ książe kim bym była gdybym nie była znaleźć chwili by upewnić się w Twym zdrowiu. - Agnese skłoniła lekko głowę. - Jak już obiecałam, przemyślę Twą propozycję, książe.
- Wobec tego miłego wieczoru, signora. Cieszę się, że odwiedziłaś moje progi.

Cesare Borgia wziął niewielką kołatkę ze stolika przy krześle. Poruszył nią tak, że wydała charakterystyczny dźwięk. Chwilę potem otwarły się drzwi i wszedł Michelotto spoglądając niechętnie na Agnese. Wampirzyca przypomniała sobie plotki, że prawa ręka księcia nie lubi kobiet.
- Przygotuj się do wyjazdu. Ruszamy 2-iego września. Odprowadź także signorę Contarini. Ma ona do mnie wejście dowolnej pory.

Michelotto skrzywił się, jednak skłonił się przed swoim panem. Podobno wierny był mu absolutnie niewzruszenie.
- Rzekłeś, książę.
- Pani - rzekł po chwili - jeśli życzysz sobie wyjść, odprowadzę cię do drzwi, gdzie jak wiem, jest twoja świta.
- Będzie do dla mnie zaszczyt panie Corella. - Agnese zarobiła niechętne spojrzenie Michelotta, po czym uniosła się i nisko skłoniła księciu, który odparł skinieniem. Naprawdę czuł się bardzo osłabiony. - Było dla mnie zaszczytem iż udało ci się mnie ugościć, Książe.
- Tak, wiem - popatrzył dumnie przez moment, ale jednak wrócił potem do swojej roli, zaś faktycznie bladość ogarniała mocno jego twarz. - Dziękuję ponownie signora za pouczające spotkanie.


Corella ruszył znanymi już Agnese korytarzami. Widać było strażnika praktycznie na każdym rogu. Byli to najczęściej cudzoziemcy zresztą. Wampirzyca na początku tylko zerkała na towarzyszącego jej mężczyznę, jednak gdy oddalili się odrobinę od pokoi księcia odezwała się cicho.

prezencja 3 - 4,4,6,4,9,7,10,6



- Cieszy mnie, że Książe ma tu tak dobrą opiekę. - Zerknęła z uśmiechem na Michelotta, który tradycyjnie puścił jej słowa pomimo uszu, choć wydawało się, że na jego ustach zaigrał jakiś uśmiech. Czyżby arcyznany wróg kobiet zmienił choćby na moment swoje zasady? No cóż, wampirzej Prezencji nawet on nie potrafił się oprzeć. Chwilę później znalazła się już za drzwiami pałacu. Corella nie odezwał się do niej nawet słowem oraz nie reagował na jakiekolwiek uwagi, czy cokolwiek. Doszedł do drzwi, polecił otworzyć, czekał aż wyszła nie patrząc na Agnese nawet przez momencik, jednak uśmiechał się jakby dalej.

Wampirzyca skłoniła mu się lekko, bardziej po przyjacielsku niż ze względu na etykietę i podeszła do swojej świty. Znużona podeszła do lektyki.
- Wróćmy do pałacu.
 
Aiko jest offline  
Stary 24-03-2017, 10:55   #45
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Polecenie zostało wykonane bez jakichkolwiek problemów. Nikt nie próbował napaść na niewielki orszak signory oraz po prostu spokojnie wszyscy dotarli do pałacu. Tam jednak czekały na nią nowiny dosyć niespodziewane. Markiz jeszcze nie wrócił, natomiast kiedy wysiadła oraz weszła na korytarze, zastała Sophię, która trzymała w objęciach zapłakaną młodą kobietę. To była pani Gonzaga, którą przyjaciółka trzymała w objęciach pocieszając. Właściwie Sophia także roniła łzy, obydwie wypłakiwały się na swoich ramionach.
Agnese poczuła lekki niepokój. Podeszła do nich powoli.
- Moje drogie, co się wydarzyło? - Jej głos był uspokajający, ciepły. Mimo że sama nie była w najlepszym nastroju.
- Ja … ja - Izabela Gonzaga dostrzegając przez wodospad łez podchodzącą Agnese po prostu wpadła w jej ramiona i zaczęła płakać jeszcze głośniej. Obydwie panie poznały się w łaźni pałacowej. Teraz młoda kobieta wręcz mdlała niemal wewnątrz jej łagodnych objęć.
- Jej mąż - wyjaśniła pochlipująca także Sophia - przybył do Rzymu dosłownie na moment oraz wyrzucił ją ot tak z domu. Stwierdził, że poznał niedawno kogoś oraz że jest to kobieta jego życia, którą ma zamiar poślubić. Nie wiem, co to za podła dziwka zniszczyła małżeństwo Izabeli, ale tak po prostu nie można. To draństwo. Signora, proszę, ty masz zawsze najlepsze pomysły. Czy można jej jakoś pomóc?


Piękna wampirzyca powstrzymała uśmiech, a nawet przykryła go wyrazem zaskoczenia i oburzenia. Właśnie została dziwką. W sumie… nie spodziewała się, że prezencja będzie jeszcze działać na księcia Mantui.
- Moje drogie, jedyne co mogę zaproponować, to moją rozmowę z Panem Gonzagą, choć nie wiem na ile będę miała wpływ na jego decyzję - Wampirzyca obejrzała się na stojącą jak zwykle w zasięgu wzroku Gillę, która przewróciła oczyma zaskoczona także dziwaczną sytuacją. - Moja droga wybierz jakieś dobre wino z moich zapasów, niech też kucharze przygotują Paniom coś dobrego. Udam się do Pana Gonzagi.
- Jeszcze, jeszcze powinien być w swoim domu przy Piazza Navona
- załkała Izabela. Gonzaga widocznie nie potrzebował rzymskiego pałacu, będą władcą osobnego miasta. Raczej odwiedzał Rzym niezbyt często, dlatego duży dom całkowicie wystarczał potrzebom jego oraz jego dotychczasowej rodziny. - Signora, proszę cię, pomóż mi, ratuj, ja go bardzo kocham. Wiem, że nie jest mi zawsze wierny, ale przecież wszyscy prawie mężczyźni są tacy … - rozbeczała się znowu. Ghulica jednak powoli zabrała ją ze sobą, zaś razem ruszyła także pochlipująca Sophia. Stojący niedaleko Borso nie wtrąca się w kobiece sprawy czując, że byłoby to nie na miejscu. Jednak usłyszawszy, że signora chce ponownie ruszać, podszedł pytając.
- Lektyka ma być ponownie gotowa? - spytał.
Wampirzyca westchnęła ciężko, mimo, że nie musiała tego robić.
- Tak, mój drogi… chyba muszę po sobie odrobinę posprzątać. - Zerknęła na Borso. - Czy udało ci się może na szybko dowiedzieć gdzie jest markiz?
- Nie wrócił, ale spytałem służbę, która często się tam udaje i wyjaśniono mi, że to bardzo zwyczajna sytuacja. Owszem, jeśli jedzie się niczym szalony, to można pojechać w dzień i potem wrócić na noc, ale to faktycznie rzadkość. Trzeba jechać górską drogą. Niemal zawsze coś tam przeszkadza i raczej konieczny jest nocleg oraz podwójny czas.
- Zaniepokoiło mnie, że planował wrócić na noc
… - Odwróciła się i ruszyła w stronę bramy - Jedźmy do Gonzagi.
- Słyszałem rozmowę, wiem gdzie jest Piazza Navona. Zaś markiz, signora, kocha cię i radłby obiecać wszystko, ale jest człowiekiem, więc pomimo szczerej miłości oraz chęci, zwyczajnie choćby zwykły wylew górskiego strumienia może stanąć mu na drodze powodując wielogodzinny objazd
- wyjaśniał Borso idąc do lektyk. Następnie po prostu ruszyli. Ta droga także nie była długa, za to zakończyła się dziwacznie. Dojechali na Piazza Navona, zaś jakiś przechodzień wskazał im odpowiednie domostwo, przy którym było wiele ludzi. Pracowało sporo osób, które wiązały mnóstwo białych wstążeczek, ozdabiało ściany obrazkami oraz podobnymi dodatkami.

Wreszcie dotarli, Agnese opuściła lektykę, korzystając z pomocy Borso. Już po chwili stanął przy nich ktoś ze służby.
- Przekaż Panu tego domu, że przybyła do niego signora Contarini. - Uśmiechnęła się i nim zdążył coś odpowiedzieć ruszyła w stronę bramy.
Służący pobiegł, ale chyba nie musiał pędzić daleko, bowiem zaraz po tym zza drzwi wyskoczył niczym pocisk sam Francisco Gonzaga, niczym sam król wystrojony, pędzący z otwartymi ramionami.
- Signora piękna signora, signora, tak bardzo czekałem! - krzyczał na cały głos.
Wampirzyca uśmiechnęła się.
- Panie Gonzaga, czy mogę prosić byśmy skryli się w środku, doskwiera mi chłód nocy. - Uśmiechnęła się serdecznie jednak nie wykonała żadnego ruchu.
- Ależ oczywiście pani - on jednak wykonał ruch po prostu rzucając się do całowania jej.
- Dość. - Wampirzyca spoważniała. - Wejdźmy proszę do środka.

rozkaz dominacja 1
3,9,5,9,3,8, st jego siła woli
rezultat: markiz Gonzaga zrobi wszystko, co mu Agnese poleci



Ostro zastopowany wspartym Dominacją poleceniem Gonzaga zatrzymał się stając w dziwnej pozycji na jednej nodze, która była tyleż śmieszna, co pozornie niemożliwa do utrzymania równowagi. Miał dziwnie wyciągniętą nogę do przodu, którą jakoś zawinął, po czym posłusznie ruszył do wewnątrz.
- Tak pani, wchodzimy do środka - powtórzył jakoś bezpłciowo, jakby słowa wypowiedziane zostały skądś narzucone.

Dumna wampirzyca ruszyła za mężczyzną. Już żałowała, że nie korzystała z okazji i nie napiła się w pałacu krwi. Zapowiadała się długa rozmowa wymagająca zaangażowania dużej ilości argumentów.
- Proponuję jakiś gabinet Panie Gonzaga.
- Gabinet? jak najbardziej signora. Wspaniały gabinet posiadający doskonałe łoże. Och signora, odkryłaś moje najskrytsze pragnienia
- ucieszył się Gonzaga robiąc oczy pasujące bardziej do nastolatka. - Nie mogłem wytrzymać bez ciebie już. Proszę, już idziemy do gabinetu - ruszył pełen skowronków prowadząc agnese do odizolowanej sali. Korytarzem przemieszczali się robotnicy, przechodząc obok nich. - Wszystko to dla ciebie - mówił cicho do signory Contarini. Akurat przechodzili obok wieszanych na ścianie ptaszków. - Będziesz się tutaj wspaniale czuła czekając na mnie przy kądzieli, kiedy będę wracał po swoich wojażach rzucając ci pod stopy zdobyte łupy. Zaś potem ruszymy do wspólnego łoża.
- Mówiąc o gabinecie miałam na myśli gabinet nie sypialnię
. - Agnese była bardzo poważna.
- W niemal każdym moim pokoju stoi łoże. Tak na wszelki wypadek - przyznał. - Nawet jeśli nie są bardzo często używane, obecnie będą - dodał spoglądając ogniście. - Gabinet posiada także takie, nawet kuchnia … ewentualnie chyba piwnica … - powiedział dumając - jednak chyba lepiej spotkać się gdzieś poza piwnicą?

Widocznie Izabela, jego żona, musiała po prostu zaakceptować to, co inne żony. Jej mąż miał wiele kochanek, choć chyba żadnej utrzymanki, ona zaś przymykała na to oczy, udając, iż nie dostrzega dodatkowych panienek. Oczywiście znaczna część szlachcianek odpłacała mężom dokładnie tym samym prowadząc pojedynki: kto więcej oraz ile razy. Któż wie, jaka była Izabela, chociaż wstępnie wydawała się po prostu młodą, uczuciową osobą. Miała dwadzieścia parę lat, trójkę dzieci, które uwielbiała. Jej ojciec Hercules d’Este, książę Ferrary chętnie oddał swą córkę sąsiadowi z Modeny. Wspólnie mogli prowadzić znacznie bezpieczniejszą politykę. Pewnie zdawał sobie sprawę, iż dziewczyna wychodzi za klasycznego hulakę, jednak nie większego oraz nie mniejszego od innych. Ponadto Gonzaga był uważany za dobrego polityka, niezłego żołnierza oraz względnie przyzwoitego księcia. Stanowił dobrą partię. Chociaż oczywiście, rodzina d’Este słynęła, co było absolutnym fenomenem, mianowicie z dochowywania przysiąg małżeńskich. Ożenek więc z nieco rozpustnym Gonzagą mógł stanowić dla niej pewien szok, ale niewątpliwie zdawała sobie sprawę, że nie wszędzie jest tak, jak przy związkach jej ojca oraz brata.
- Niech wobec tego będzie gabinet. - Agnese wolała nie rozmawiać na korytarzu. Jeszcze tego brakowało by musiała prać mózgi całej służbie. Oczywiście miała rację. Bowiem służący oczywiście obchodzili państwa daleko, jednak uszami strzygli, co y wrzucić na plotkarskie boisko trochę pikantnych szczególików. Szczęśliwie jeszcze niczego konkretnego nie usłyszeli, jednak kto wie, co wyrwałoby się Gonzadze.

Markiz Francesco Gonzaga, władca Mantui oraz kondotier francuski poprowadził signorę do swojego gabinetu, starannie zamknął drzwi na klucz, następnie rozwarł ramiona spoglądając na Agnese niczym zakochany kot na malutką mysz, którą pragnie się schrupać smacznie. Ewidentnie chciał skoczyć chwytając kobietę w swoje męskie objęcia.
Agnese weszła do pokoju, jednak zatrzymała się z dala od mężczyzny ze skrzyżowanymi na piersi ramionami.
- Nie poznaję cię mój drogi. Wydawało mi się, że gdy się rozstawaliśmy nasze stosunki były odmienne. - Uśmiechnęła się smutno.

Prezencja 1
rzut wyszedł fajnie, markiz Gonzaga zachwycony oraz życzliwy



- Owszem, pamiętam, ale sercem skłaniałem się ku tobie coraz mocniej. Nie mogłem dłużej czekać na nic! - rzucił namiętnie spoglądając czule. - Proszę nie bądź smutna, co się stało, jak mógłbym wesprzeć? Oddam wszystko za ciebie - powiedział jeszcze dostrzegając nastrój signory Contarini. Chyba jakoś nie całkiem wiedział, co zrobić. Oczywiście posiadał całe pokłady namiętności, ale także ogólnej życzliwości oraz chęci uczynienia dla niej to, czego bardzo pragnęła. Jednak właśnie nie wiedział, czego oka życzyłaby teraz sobie. Czy chciałaby fizycznej namiętności, albo czegoś innego. Właśnie dlatego Gonzaga zatrzymał się..
- Byłam przekonana, że gdy się rozstawaliśmy byłeś cały zatroskany o swą żonę… dzieci, a teraz tak bardzo mnie zaskakujesz. - Agnese brzmiała jakby była zestresowana.

kolejna dominacja, tym razem 3
przebiegłość + spryt +sw (3+2+ 1) 3,10,4,10,6, - 10-ki - 2,9 - 4 sukcesy
rezultat: zacznie działać



- Prawda, prawda, ale czymże jest cokolwiek wobec mojej szaleńczej, namiętnej miłości - wypalił.
- Tak ale toż wspominałeś, że to swą żonę darzysz tym właśnie uczuciem. Byłam przekonana, że rozstajemy się w przyjacielskiej relacji. - Agnese cały czas była smutna. - Tak się cieszyłam, gdy mogłam jej przekazać, że czujesz się dobrze i niebawem do niej dotrzesz.
- Przekazać, komu właściwie przekazać
? - nie załapał Gonzaga, który nic nie wiedział, albo nie pamiętał o znajomości obydwu pań.
- Twoja żona przyjaźni się z panią pałacu, w którym mieszkam. Spotkałam ją tuż po przyjeździe.
- Ach tak, ale cóż ja mogę zrobić. Przy niej nawet mi nie chce sta … znaczy nie pożądam jej
- poprawił się - odkąd spotkałem ciebie oraz poznałem twoje ciało - terkotał markiz przekonany, że kochał się właśnie ze wspaniała signorą.
- Ależ Panie, toż gdy oferowałam ci moją służącą, odmówiłeś twierdząc, że obudziło się w tobie pożądanie do żony, okłamałeś mnie? - Wampirzyca była zatroskana, niepewna, przynajmniej tak zdawało się Gonzadze.

kolejna dominacja 3 na dobitkę
przebiegłość + spryt +sw (3+2+ 1) 9,10,2,3,7 - 10-ki - 5 - 3/4 sukcesy
rezultat: markiz Gonzaga usadzony



Markiz Mantui jak stał, tak siadł, prosto na gładzonej podłodze. Schwycił dłońmi własną głowę, zaczął mocną ją przecierać, ruszać, wreszcie walnął się pięścią sam. Co tutaj się dzieje, co on robi? Agnese wręcz mogła czytać jego myśli, które nagle doznały straszliwego wstrząsu.
- Żonę, oczywiście, że kocham żonę, ale przecież … widzieliśmy się. Odmówiłem, bo kocham żonę? No, nawet kocham, prawda. Właściwie gdzie ona jest? - przypomniał sobie jedynie część wydarzeń. Nagle bowiem, jego umysł poddany ciśnieniu, wyrzucił część wspomnień. Niekiedy tak mogło się zdarzyć. Tym bardziej, że Prezencja przekładająca się na namiętność skłaniała markiza Gonzagę ku signorze, zaś Dominacja wzbudzała przekonanie, że nic ich nie łączy.

Piękna Agnese przykucnęła obok niego i uśmiechnęła się tak jak się uśmiecha do przyjaciela.
- Pamiętam twój szok w tamtej chwili. Toż nigdy nie jej nie pożądałeś i nagle tamta noc, namiot i nie pragnąłeś żadnej innej kobiety. Odesłałeś ją, ale nie wiem czemu. Może to był szok, że tyle się zmieniło? - Jej głos był hipnotyzujący. - Toż kochasz Izabelę, kochasz tylko ją, prawda?

dominacja 3
przebiegłość + spryt 10,6,7,7,7, - 8 - ST Siła Woli ofiary
rezultat: jak napisane, spryciula ta Agnese Contarini



Potęga dominacji wsączyła mu odpowiednio fałszywe wspomnienia, przekierowując je na żonę. To ja pragnął, to ją widział w swoich pragnieniach, to jej pożądał! Dwie wspólnie działajace dyscypliny uczyniły cuda.

Gonzaga potrząsnął czupryną, jakby właśnie wynurzył się po nurkowaniu.
- Co ja właściwie tu robię, signora? - spytał. - Pamiętam, że rozmawialiśmy o czymś, ale cóż takiego mówiliśmy … gdzie jest moja żona? - dodał.
- Chciałeś się ze mną spotkać. Zaprzyjaźniliśmy się gdy spotkaliśmy się w trasie i opowiedziałeś mi o swoim problemie z żoną. - Agnese uśmiechnęła się do niego po przyjacielsku. - Długo rozmawialiśmy i chyba obudziło to w tobie pragnienie do Izabeli. Chyba wyprosiłeś ją zszokowany tym doznaniem. Cała zapłakana czeka w pałacu, w którym się zatrzymałam.
- Zapłakana? Cała zapłakana, ależ signora, nigdy czegoś takiego nie uczyniłbym. Naprawdę! Przecież ją kocham. Gdzie jest, co się stało? Może wypiłem oraz powiedziałem coś głupiego. Izabela, gdzie ona jest
- widać było że Gonzaga zaczyna się miotać.
- Może udasz się ze mną by ją odebrać? - zaproponowała wampirzyca - To na pewno było nieporozumienie.
- Tak, tak, to musi być nieporozumienie. Co ja narobiłem? - wyskoczył na korytarz. - Oraz właściwie co ci ludzie tutaj robią? - wskazał na robotników mocujących ozdoby. - Co się dzieje w tym domu? - ryknął, ale potem pobiegł do wyjścia. - Konia, albo karety, albo cokolwiek - ryknął głośno.
- Moja lektyka pomieści dwie osoby. - Wampirzyca podążała za mężczyzną. - To na pewno miał być prezent dla niej. - Wskazała na dekoracje pałacu. - Tak dawno się nie widzieliście.
- Tak, tak, tak musiało być
- gorączkowo rzucił wskakując wręcz do lektyki. - Błagam signora, ruszajmy. Ale dlaczego miałbym jej kazać odejść, dlaczego wyprosić? - uderzył się parę razy ponownie w czoło mocno. Agnese wsiadła do lektyki i dała Borso znak by ruszali. - Niczego nie pamiętam. Musiałem coś wypić - wyrzucił gwałtownie ze wstydem najczystszym.
- Może też zjadłeś coś nie tak, zatrucie i alkohol potrafią naplątać w głowie. - Agnese powiedziała to jakby rzeczywiście zastanawiała się nad przyczyną. - Najważniejsze by to wyjaśnić, prawda? Toż nie chciałeś jej zasmucić.
- Oczywiście, na pewno nie chciałem. Nic nie pamiętam. Szybciej, proszę. Signora, kocham ją oraz nie mogę bez niej. co się dzieje
? - namiętność markiza przeszła na Izabelę. Agnese mogła naprawdę dostrzec, jak była wielka. Udało jej się swego czasu rozpalić mężczyznę niczym prawdziwego don Juana.

Śliczna Agnese dała znak Borso, by przyspieszyli. Też chciała już to mieć z głowy. Była głodna, te manipulacje kosztowały ją sporo krwi. Poczuła jak lektyka przyspiesza. Życzliwie uśmiechnęła się do markiza.
- Wszystko na pewno się wyjaśni.
- Naprawdę? Musi, ach signora, jeśli znacie się, wstaw się za mną. Nie wyobrażam sobie, żebym mógł coś zrobić nieżyczliwego wobec niej, ale jeśli naprawdę pod wpływem wina czy zatrucia … ach, czy ona mi wybaczy
? - miotał się właściwie, aż dotarli do pałacu. Potem zaś wyskoczył waląc w bramę.
Agnese opuściła lektykę.
- Proszę, daj mi z nią wcześniej porozmawiać byśmy uniknęli kolejnych nieporozumień, dobrze?
Gdy podeszła wrota otworzyły się. Słudzy Colonnów znali doskonale już Agnese, zaś przy drzwiach czuwała jeszcze niezawodna Gilla.
- Dobrze, rozmawiaj z nią, ale proszę, niedługo, chcę błagać ją o przebaczenie. Nie wytrzymam bez niej! - gorączkował się markiz Gonzaga.

Piękna Agnese poprowadziła go korytarzem i poleciła by został w jednym z przeznaczonych dla niej i jej ludzi saloników. Sama udała się do pomieszczenia, w którym podejrzewała, że Gilla umieściła kobiety. Był to gabinet, w którym często przesiadywała z ghulicą, gdy ona jadła i mogły spokojnie porozmawiać. Trafiła bezbłędnie wiedziona intuicją. Rzeczywiście, tam była cała trójka niewiast, które poderwały się na jej wejście. Obydwie damy były całe czerwone na buzi od rzewnego płaczu.
Wampirzyca weszła do pomieszczenia z lekkim uśmiechem.
- Chyba udało mi się wyjaśnić to nieporozumienie. - Podeszła spokojnym krokiem do kobiet. - Sophio, Gillo, czy mogłabym porozmawiać na osobności z Izabelą?
- Nieporozumienie, jak to można nazwać nieporozumieniem
? - wyszeptała zdezorientowana Izabela. Podobnie wstrząśnięta była Sophia, ale Gilla złapała ją delikatnie, lecz stanowczo za ramię, wyprowadzając. Ghulica wiedziała, że polecenia jej pani są po prostu czymś do wykonania, nie zaś dyskutowania. Sophia jeszcze próbowała protestować przynajmniej rzucając kompletnie zdezorientowane spojrzenia, ale Gilli ciężko było się przeciwstawić, Wychodząc ghulica zamknęła drzwi, zaś dwie panie zostały same.
Agnese przykucnęła przed kobietą, tak by ta mogła patrzeć na nią z góry i uśmiechnęła się ciepło.

prezencja 1
znów chodzi tylko o pozytywne nastawienie, co udaje się bez problemów, jako że ofiara dyscypliny to obecnie kłębek nerwów



- Ucięliśmy sobie z Panem Gonzagą mała pogawędkę. Przyznam się, że miałam ułatwione zadanie, gdyż nasze drogi przecięły się już kiedyś. Tak się składa że podchodzi do mego zdania z odrobiną szacunku, na ile tylko mężczyzna może pozwolić sobie względem kobiety. - Wampirzyca uważnie wpatrywała się w oczy kobiety, jej głos był hipnotyzujący jak podczas rozmowy z jej mężem Izaebli.

dominacja 3
rzuty - 7,2,9,8,5, rezultat, jak poprzednio przy markizie Gonzadze, tylko poszło łatwiej, biorąc pod uwagę nerwówkę Izabeli


- Zdradził mi, że od jakiegoś czasu odsuwał się od ciebie, ale podczas swych wędrówek, coś w nim odżyło. Nie wierzył w to, dopóki nie dotarł do domu i cię nie ujrzał. Zgłupiał, jak to tylko mężczyźni potrafią, plótł głupoty, ale nie miał na myśli zranienia ciebie.
- Ja … może … nie chciał mnie odrzucić
? - Agnese wręcz widziała, jakie myśli przebiegają po umyśle Izabeli. - Może się przesłyszałam, może nie zrozumiałam, może naprawdę mnie kocha? ależ oczywiście, skoro signora tak mówi … pewnie sobie nie zdawał sprawy
Wampirzyca dostrzegała, że Izabela naprawdę kocha swojego męża, nawet takiego. Miał wiele wad, ale była do niego przywiązana, może nie namiętną miłością, ale taką trochę będącą przyzwyczajeniem, lecz zawsze miłością.
- Przyjechał tu po ciebie, moja droga. - Wampirzyca uśmiechnęła się do niej życzliwie. - Czyż jest lepszy dowód?
- Jest tutaj po mnie
? - nagle rozpłakała się mocniej pani Gonzaga, ale chwilę potem, jak przystało, nagle wstrzymała łzy. - Ależ ja tak go nie mogę przyjąć, mam zapuchnięte oczy, policzki - rozejrzała się wokoło spoglądając błagalnie na Agnese.
- Chodź, przypudrujemy cię nieco. - Wampirzyca wstała i wyciągnęła w jej stronę dłoń. Na co Izabela zareagowała oczywiście ożywieniem pełnym nadziei. Jeszcze przed chwilą była załamana, teraz zaś mogło wszystko wrócić nie tylko do dawnej normy, ale też czegoś lepszego.
- Tak, signora, prowadź. Nigdy nie zapomnę twojej pomocy - dodała nagle obejmując ją. - Wiem, że to … ale proszę, nazywaj mnie siostrą, zaś w Mantui, obiecuję, będziesz mile widziana, jak prawdziwa siostra oraz najdroższa przyjaciółka - powiedziała szczerze. Następnie zaś ruszyła prowadzona przez signorę Contarini.


Signora Contarini poprowadziła ją do swoich pokoi, po drodze napotkały pozostałe dwie kobiety, więc posłała Izabelę z Gillą by ta jej pomogła, sama zaś pozostała w jednym z saloników z Sophią.
- Chyba się wyjaśniło - Spojrzała na kobietę z uśmiechem.
- Tak, dzięki tobie, signora - spojrzała na nią bardzo ciepło trochę jeszcze dziecinnie, choć była już w pełni dorosła, ale miał jakąś taką uczciwą czystość, którą można było także odnaleźć w jej bracie markizie.
Wampirzyca tylko uśmiechnęła się w odpowiedzi. Wspomnienie “jej” markiza. Przywróciło niepokój. Schowała jednak te uczucia, tak jak na chwilę pohamowała myśli zmierzające w kierunku konklawe. Zaczekały chwilę, aż Gilla ogarnie Panią Gonzaga, po czym we cztery ruszył w stronę saloniku, w którym miał czekać Ludwik. Agnese już dużo wcześniej usłyszała rumor w jednym z korytarzy. Ruchem dłoni dała znak Izabeli by ruszyła przodem. Gdy odeszła kawałek zatrzymała Gillę i Sophię. Po chwili wszystkie usłyszały rumor na korytarzu oraz słowa wypowiadane przez Gonzagów.
- Proszę, wstań … - mówiła Izabela do Francesco, który chyba klęczał właśnie przed nią, co wywołało ów rumor.
- Ja nie wstanę, póki mi nie wybaczysz. Alkohol, zatrucie … - zaczynał smęcić. - Nie wiem co powiedzieć, ale jesteś dla mnie najdroższa, wyjątkowa, wspaniała. Nie chcę nikogo innego i nie wiem, co mnie opętało. gdyby nie signora Contarini. Wybacz mi Izabelo, błagam, bo oszaleję zaraz - głośno wyrzucał przed siebie. I tak poszło już dalej … Gonzagowie rozmawiali już ciszej. Błagający litości markiz Francesco wreszcie uzyskał ją, choć nie tak łatwo. Agnese poznała uczucia Izabeli, ale mądra kobieta nie pozwoliła sobie na to, by miłość rządziła nią niepodzielnie. Markiz naprawdę musiał się nastarać, naprawdę przerazić, by wreszcie dała mu swą dłoń do ucałowania oraz łaskawie pozwoliła się wyprowadzić.

Dopiero gdy doszli do porozumienia, Agnese podeszła wraz z Gillą i Sophią. Schwytali ich już przy wyjściu.
- Pozwólcie, że użyczę wam mojej lektyki byście cali dotarli do siebie. - Uśmiechnęła się ciepło do pary. Zanosiło się na to, że całe to zamieszanie mogło być nawet korzystne dla małżeństwa Gonzagów… przynajmniej na jakiś czas. Izabela i Francesco byli bardzo wdzięczni. Agnese dostrzegała ich spojrzenie, zerkali na siebie bardzo namiętnie. Ewidentnie śpieszyli się do swojego domu.
- Nie zapomnimy ci signora.
- Zdecydowanie będziemy pamiętać. Bardzo wdzięczni.
- Dziękujemy bardzo za wypożyczenie lektyki
.
Gonzaga pocałował ją w dłoń, Izabela objęła Agnese oraz potem Sophię. Potem wyszli, zaś zamieszkujące Pałac Wenecki kobiety zostały. Wampirzyca skinęła głową Borso, by ten zajął się odprawieniem pary. Ghul skłonił się i odszedł w stronę bramy. Będzie mu musiała wynagrodzić jakoś to całe bieganie.
- Masz ochotę, signora, na kielich wina? - spytała Sophia signorę.
- Och… gdyby tylko nie mój post… - Agnese uśmiechnęła się do kobiety. - Ale może skorzystamy z okazji i pokażę ci suknie?
- Och, signora, chyba masz dzisiaj dzień dobroci, choć chyba dla ciebie każdy dzień jest taki. Odkąd jesteś, mój brat jest także bardzo radosny, ja także bardzo się cieszę. Chętnie zobaczę suknie, zaś potem, jeśli nie będziesz przemęczona, możesz potrenować na mnie masaż. Nie mogę spać
- przyznała Sophia. - Niby wiem, że mój brat nie musiał jeszcze powrócić, ale denerwuję się oraz będę się czuła pewniej przy tobie.
Wampirzyca westchnęła ciężko.
- Też się niepokoję. - Agnese zerknęła niepewnie na Sophie. - Twój brat stał mi się bardzo bliski.

Powoli ruszyła w stronę swoich pokoi lekkim ruchem ręki zapraszając Sophie by ta podążyła za nią. Panna di Colonna oczywiście ruszyła z szacunkiem puszczając Agnese przed sobą. Jakby bowiem nie było, Contarini gościła w jej, albo raczej jej brata, pałacu rzymskim, zaś mając status gościa należał jej się szacunek. Jednak Sophia akurat szacunek dla Agnese oddawała bardzo chętnie. Signora mogła bez problemu wyczuć, że nastoletnia przedstawicielka rodu Colonnów bardzo ją mocno polubiła.
 
Kelly jest offline  
Stary 25-03-2017, 22:55   #46
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Przeszły do pokoi wampirzycy. Rozsiadły się w pomieszczeniu, które służyło jej trochę za garderobę. Wylądowały w nim liczne skrzynie, które Agnese przywiozła z Florencji. Część została już opróżniona, gdyż jej główna garderobiana, nie szczędizła czasu by posłac kilka przywiezionych tkanin do rzymskiego krawca i zamówić u niego coś w najnowszej modzie dla swej Pani. Pewnie minie jeszcze kilka dni nim dotrą do niej zamówione suknie.
Wampirzyca zajęła miejsce w jednym z foteli i wskazała drugi Sophie. Sama uśmiechnęła się do Gilli.
- Proszę przynieś wino dla panny di Colonna i może coś rozcieńczonego dla mnie. Niech też przyjdą tu garderobiane.

Gilla skłoniła się nisko i opuściła pokój. Otwieranie skrzyń i wyjmowanie sukni nie było czynnością prostą. Wieka były ciężkie, a drogocenne tkaniny przekładane często płótnem by nie uszkodziły się w trakcie podróży. Oddzielnie spoczywały halki, w innych miejscach suknie, a w jeszcze innych gorsety. Do tego były skrzynie z płaszczami i dodatkami. Same suknie podzielone były na codzienne, wyjściowe i te nadające się np na wyprawę na łowy. Agnese miała do tego kilka strojów do walki ale ich nie planowała pokazywać.

Prawdą było, że planowała pokazać Sophie zaledwie kilka sukni, wyjściowych, ale dosyć skromnych i łatwych do przerobienia, by mogła sobie coś wybrać. Jakiś czas temu omawiały to z Gillą i podobno ghulica przeanalizowała zasoby wampirzycy.

Chwilę rozmawiały, znów wracając do tematu tkanin, gdy powróciła Gilla niosąc dwa kielichy i prowadząc trzy garderobiane.
- Panie - podała dwa kielichy wyraźnie ułozone tak, że Sophia mogła wybrać tylko konkretny, leżący przed nią. Tak się też stało.
- Znakomite - przyznała dziewczyna leciutko próbując, tak na dotknięcie języczkiem.

Właściwie Agnese zgodziłaby się. Kwer podana do jej kielicha należała do całkiem miłej służącej, wyjątkowo smacznej pod tym względem. aczkolwiek właściwie cała służba Agnese została tak odpowiednio dobrana. - I co mi polecisz pani? - spytała Sophia trochę niepewnie. Widać dziewczyna obawiała się, czy ich rodzinny budżet wytrzyma.

Wampirzyca uśmiechnęła się. Dała znak ruchem dłoni i garderobiane otworzyły właściwe skrzynie.
- Musisz się rozebrać moja droga inaczej możesz nie dać rady ich przymierzyć, a bez tego nie ocenimy co do ciebie pasuje.

Jak na zawołanie Gilla podeszła do Sophie i wyciągnęła do niej dłoń skłaniając się lekko.
- Rozebrać się … ach oczywiście - w pierwszej chwili Sophia wydawała się zaskoczona. Rozejrzała się niepewnie, jednak skoro były tu wyłącznie kobiety, zaś Gilla chciała jej udzielić życzliwej pomocy …
- Pomożesz mi rozwiązać gorset z tyłu? - spytała ghulicę odwracając się do niej plecami. Zazwyczaj bowiem rankiem oraz wieczorem rozbierała ją i ubierała osobista sługa. Tym razem nie było jej przy niej, ale wszak ktoś inny także mógł jej pomóc.

- Oczywiście pani, będzie mi bardzo miło - odparła Gilla i już po chwili sznurki były rozwiązane. Agnese widziała, jak piersi Sophi lekko opadły niepodtrzymywane już przez część garderoby. Pod gorsetem była jeszcze suknia, halki, bielizna. Jednak Sophia przy pomocy ghulicy ściągnęła tylko suknię, skoro bowiem miała mierzyć sukienki, więcej nie było potrzebne. Agnese widziała, iż dziewczyna ma na sobie ładną, pewnie gładzoną koszulę, delikatną odpowiednio, zaś pod spodem dwie halki, pantalony, pończochy oraz buciki.

Wampirzyca z lekkim uśmiechem obserwowała kobiety. Cieszyła się, że poprosiła Gillę o krew. Gdyby nie to, mogłaby z głodu zacząć się ślinić, a Sophie z pewnością nie odebrałaby tego we właściwy sposób. Siostra Alessandra była śliczna. Młoda, drobna. Agnese tylko podejrzewała jak smaczna mogła być jej krew. Garderobiane zaczęły wypakowywać kolejne suknie. Szczęśliwie Sophia kompletnie nie wiedziała, co myśli jej wampirza koleżanka. Cieszyła się jej obecnością oraz uśmiechała do niej.
- To od której zaczniemy? - spytała dziewczyna, która jak większość dziewcząt po prostu cieszyła się na przymierzanie garderoby.
- Od lewej. - Agnese odparła lekko rozbawiona i wykonała ruch dłonią od lewej do prawej strony, gdzie na skrzyniach ułożono już kilka sukni. - To co moja droga, opowiesz mi przy okazji co nieco o sobie? Markiz wspomniał mi już co nieco o sobie.

Garderobiane chwyciły elementy pierwszej sukni i powoli wraz z Gillą zaczęły ubierać Pannę do Colonna. Drobne ciałko przykryła delikatna halka wykonana z uwielbianej przez Agnese bawełny. Wampirzyca musiała przyznać, że troszkę jej było szkoda, choć i tak cieszyła się, bo jej stroje miały stanowczo mocniej wykrojone dekolty niż garderoba Sophie.Pierwsza suknia była barwy szamargdów. Agnese szybko przypomniała sobie jak jeden z kupców pokazał jej tą tkaninę. Lekko lśniący materiał przeszywany srebrna nicią zalśnił w świetle świec.

Ubierana dziewczyna zaczęła mówić. Choć widać nieco było, że się krępuje.
- Właściwie niewiele jest do powiedzenia. Mieszkałam w pałacu niemal od zawsze. Jeśli miałam szczęście ojciec pozwalał mi wyjechać do którejś z naszych wiejskich posiadłości, gdzie przynajmniej mogłam chodzić po drzewach … ch, pani pewnie myśli o mnie, że damie nie wypada tak. Oczywiście wiem, jednak wtedy byłam jeszcze dzieckiem - wyjaśniła zarumieniona. Agnese uśmiechnęła się. Jednak nie było w tym uśmiechu nawet śladu kpiny, raczej siostrzane zrozumienie. Dała znak garderobianym by podały kolejną suknią. Ta zieleń nie do końca pasowała do oliwkowej cery Sophie. - Jednak później wszystko to stało się znacznie rzadsze. Ojciec dbał … wiesz pani, liczył, iż wyda mnie odpowiednio - nie kontynuowała tego wątku, jednak Agnese wiedziała od markiza, iż ich ojciec nie cierpiał Sophi. Widocznie dziewczyna nie chciała poruszać tego tematu, jako niezwykle nieprzyjemnego. - Później jednak odszedł, tak samo jak nasz brat, zaś Alessandro powrócił. - Garderobiane zsunęły suknię i podały kolejną, tym razem w kolorze głębokiej czerwieni. Agnese była bardzo zadowolona z tego jak mistrzowi udaly się drobne koronki i jak wplótł w nie niewielkie kamienie. - On jest inny niż reszta rodziny. Zawsze chciał być jak prawdziwy rycerz, taki szlachetny. Kochał mnie zawsze i obecnie prawnie jest moim opiekunem. Nie mogłabym sobie wyobrazić lepszego - przyznała.

Agnese chwilę przyglądała się Sophie. Dając jej znak by się obróciła. Gdy dziewczyna to zrobiła kazała podać kolejną suknię. Krój był zły. Do drobnego ciala Sophie nie do konca pasował bardzo ostro wycięty dekolt. Siostra markiza miała bowiem raczej niewielki biust.
- To trudne w tych czasach. Obecna sytuacja nie sprzyja rycerzom.
- On wie - odparła dziewczyna. - Jednak taki po prostu jest.

Agnese podniosła się i zaczęła się przechadzać wzdłuż sukni, gdy garderobiane przebierały Sophie w kolejną, tym razem barwy indygo. Delikatnie przesuwała palcem po tkaninach.
- Do tego jesteście młodzi. To musi być trudne.
- Jest trudne, ale wiesz signora, kiedy jeździłam na wieś, a teraz po mieście niekiedy, spotykam osoby, którym pewnie jest zdecydowanie trudniej niż mi. Kiedy widzę ich, myślę sobie, że skarżenie się nie przeszłoby mi … znaczy wiesz, ja po prostu i tak uważam, że mam wspaniałego brata, przyjaciółki oraz nie jest mi tak trudno, jak wielu innym - starała się wyjaśnić.

Agnese przyjrzala się jej. Krój sukni był dobry. Gorset ciut wyższy, dekolt bardziej obły. Do tego ta marszczona koronka. Jednak kolor… Wampirzyca dała znak garderobianym by rozebrały dziewczynę.
- Ludziom na wsi jest ciężko, ale mają też pewne ułatwienia. Na przykład śluby, łatwiej jest im być z kimś kto jest im bliski, niż nam. - Patrzyła jak znów ukazuje się jej nagie ciało Sophie. - Masz kogoś na oku?
- Nie, to znaczy - Sophia zawahała się - miałam narzeczonego. Jeszcze mam chyba. Przedtem nasz ojciec zaręczył nas oraz jego ojciec. To Giuliano della Rovere - wymieniła kogoś należącego do rodziny znanego kardynała, przynajmniej sądząc po nazwisku. - Decyzja naszych rodziców, ale obecnie sprawa nie została ruszona. Widujemy sie czasem z wielkich okazji, ale też tyle. Ja … nie wiem, czy miałabym go na oku. Jednak braciszek obiecał, że nie wyda mnie za mąż za kogoś, kogo nie zechcę.

Agnese podeszła do sukni wykonanej ze złotej tkaniny, haftowanej zieloną gruba nicią i wskazał by teraz ja podano. Garderobiane z uśmiechem ruszyły do pracy.
- Nie pytałam z kim cię zaręczono, tylko czy miałaś kogoś na oku. - Agnese podeszła do dziewczyny i uśmiechnęła się do niej życzliwie.
- Nieee chyyybaaa … kiedyś - widać było, że panna się trochę jąka - tańczył ze mną Emilio Orsini i chyba podobałam mu się. On mi także. Ale nasze rodziny … - urwała. - Nawet, jeśli brat się zgodziłby, to jego rodzina nigdy. Zresztą wchodząc do jego rodziny musiałabym się stać wrogiem brata, tego zaś nigdy bym nie chciała, naprawdę nigdy signora - powiedziała gorąco. chyba nie miała więc swojego skrytego ukochanego, tylko żyła takimi dziewczęcymi miłostkami, które dopiero przygotowują do prawdziwej dorosłości.

Agnese z uśmiechem patrzyła jak garderobiane zaciskają na Sophie czerwony gorset, haftowany złotą nicią. Krój był podobny do poprzedniej sukni, jednak kolor… tak ten dużo bardziej odpowiadał dziewczęcej urodzie Sophie. Wampirzyca doskonale pamiętała, że gdy była w jej wieku o jej rękę starało się kilkunastu mężczyzn. Ale cóż… należała do Medicich. Jej posag był wiele wart, za to posag Sophi pewnie nieszczególnie. Oczywiście jak na siostrzyczkę markiza.


- Ta będzie idealna. - Agnese z aprobata poprawiła koronką zdobiącą dekolt.

Dziewczyna spojrzała w lustro i chyba się zachwyciła.
- Wspaniała - przyznała pełna zachwytu. Wampirzyca widziała owe zadowolenie dziewczęce. Sophia pewnie już widziała się na balach, jak wielu młodych, przystojnych mężczyzn obserwuje ją podczas tańca. Jakby nie było, dla niej czas zamęścia powoli nadchodził, nawet jeśli szlachetnie brat nie chciał niczego ukochanej siostrzyczce narzucać oraz do czegokolwiek zmuszać. - To prawdziwie piękne, signora. Jak poproszę, może jakaś rzymska krawcowa zrobi mi podobną.

Agnese podeszła do niej od tyłu i uśmiechnęła się do Sophie w lustrze.
- To prezent… za gościnę. - Wampirzyca uśmiechnęła się. - Poproszę krawcową, która właśnie szyje mi coś by ją dopasowała.
- Prezent? - chyba dziewczynę przymurowało. Dosłownie wręcz. - Preeeezeeent, ależ signora, gościnność jest przyjemnością dla nas oraz także pomocą, pewnie wiesz, zaś suknia jest taka piękna oraz bardzo droga. Ja nie mogłabym … - widać było na twarzy Sophii walkę. Naprawdę niewątpliwie dla niej było to coś cudownego, na co tak naprawdę nie zasłużyła. Widocznie nie była wcześniej zbyt rozpieszczana podarkami.

- No, no bo się obrażę jak odmówisz. Ale zapomniałabym o czymś… - Wampirzyca podeszła do jednego z mniejszych kuferków. Akurat w ich zawartości rozeznawała się doskonale. Gdy go otworzyła pokój zamigotal od świateł odbijających się w klejnotach. Wiedziała, że Sophie nie zgodzi się na coś zbyt dużego, więc wydobyła złoty wisior z rubinami, otoczonym misternie wykonaną złotą koronką. - Będzie idealny.


Powoli podeszła i założyła go na szyję Sophie.
- Tak… teraz prezent jest kompletny. - Uśmiechnęła się i po chwili zdała sobie sprawę, że wykonała to w bardzo matczyny sposób. Ale Sophia niewątpliwie była taką dziewczyną, która wręcz prosiła się o pozytywne matkowanie. Miała sporą dozę naiwności, ale jednocześnie była całkiem bystrą dziewczyną. Starającą się stąpać po ziemi, jednak żywiącą gdzieś w głębi romantyczne ideały. szanowała jednak zasady, kochała rodzinę oraz była dobrą córką. Czegóżby ktokolwiek chciał więcej? Była niczym młody łabędź, który wkracza dopiero na scenę, żeby olśnić sobą widzów. Zaś jej pragnienie dobrej garderoby oraz zachwyt nad tym, co podarowała jej Agnese, wszak było to bardzo ludzkie, bardzo pasujące do jej płci oraz wieku. Każda chyba matka mogłaby być dumna z takiej ułożonej, naprawdę sympatycznej córki.

- Ja … - Sophia po prostu objęła Agnese, tak bardzo wdzięcznie oraz kochająco. Przytuliła się do niej szczerą sympatią, wdzięcznością oraz podziękowaniem za prawdziwą dobroć.
- Już, już. - Wampirzyca pogładziła ją po głowie. - Teraz tylko powinnaś się w tym pokazać markizowi.
- Braciszkowi bardzo chętnie, bowiem obecnie niewątpliwie nie ma oficjalnych przyjęć, do czasu pewnie wyboru nowego papieża. Wtedy zacznie się ich całe mnóstwo - Agnese także wiedziała, że taki był standard. Uciecha była patrzeć na Sophię. widać było, iż naprawdę signora sprawiła jej radość tym prezentem. - Braciszkowi chętnie, kiedy tylko powróci. Muszę być silna - powiedziała na głos do siebie. - Widać było, iż się jednak niepokoi.
- Do której wsi się udał? - Agnese odsunęła się i spojrzała na nią z uśmiechem, pod którym ukryła swój niepokój. - Jeśli nie wróci do rana poślę swoich ludzi by się wywiedzieli, czy nic się nie stało.
- No własnie nie wiem. On ruszył dosłownie z samego rana, zanim jeszcze się obudziłam, ale musiał pojechać albo do Siedmiu Wzgórz, albo do Silio. Są najblizsze. Oczywiście prawdą jest, że często wracał nawet po trzech czy czterech dniach. Pewnie to głupie, ale po prostu niepokoję się tak jak małe dziecko … - powiedziała cichutko.
- Wobec tego ja też jestem trochę jak małe dziecko, bo też się niepokoję. To, co… teraz masaż? - Zerknęła w stronę Gilli.
- Tak signora - stwierdziła ghulica.
- Wobec tego niechaj będzie masaż. Będziemy nasz niepokój dzielić na dwie, zawsze będzie łatwiej - uśmiechnęła się Sophia i zaczęła ponownie przebierać się w swoje stare stroje. - Czy ponownie w pałacowej łaźni?
Przez chwilę wampirzyca chciała zaproponować sypialnię Sophie, ale ugryzła się w język.

- Tak chyba łaźnia będzie najwygodniejsza.

Podeszła do stolika i dopiła zawartość kielicha. Jeśli miała się powstrzymać najlepiej jakby wypiła jeszcze jeden… a może dwa? Oczywiście Gilla zadbała o swoja panią. Znalazły się jakimś magicznym sposobem nawet trzy kielichy wonnej, wspaniałej krwi, która cudownie wpływała na humor oraz samopoczucie Agnese.
 
Aiko jest offline  
Stary 26-03-2017, 02:07   #47
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Kobiety ruszyły do łaźni i już po chwili znalazły się tam, otoczone harcującymi delfinami na ścianach. Zaczęły się rozbierać przy pomocy łaziebnych dziewcząt, które oczywiście służyły swoją pomocą na początku. Później natomiast, mogły pozostać wedle życzenia szanownych państwa. Wampirzyca jednak odprawiła je.
- Będę się uczyć. - Mrugnęła do Sophie i po chwili wyjaśniła swoje zachowanie - Wolałabym nie wypaść głupio przy całej służbie.
Na chwilę weszła do basenu rozgrzewając swoje ciało. Świeżo wypita krew pulsowała w jej martwych żyłach. najchętniej napiłaby się bezpośrednio z jakiejś życzliwej osóbki, ale to musiało jeszcze chwilkę poczekać. Zerknęła na dwie kobiety, które rozebrane ruszyły do wody.
- Gillo, wybrałabyś jakiś olejek? - Agnese odezwała się po dłuższej chwili gdy już wszystkie nacieszyły się ciepłem wody w basenie.
- Oczywiście pani. Jeśli mogę zaproponować, proponuję zapach jabłka, zielonego jabłuszka północy. To piękny zapach oraz bardzo naturalny - zaproponowała ghulica spoglądają pytająco na obydwie kobiety. - Jeśli zaś wolałby panie coś bardziej włoskiego, to tylko mandarynka, której tak wiele zdobi nasze pola.
- Może to jabłuszko
? - Agnese wyskoczyła z basenu, nie korzystając ze schodków. Jej jędrne ciało lekko zafalowało przy tym ruchu. Szczególnie dosyć duże piersi, które zazwyczaj przytrzymywał gorset. - Co o tym sądzisz Sophie? - Podeszła do ławy, na której jakiś czas temu, masowała ją Gilla, i poklepała wyłożony płytkami blat, zachęcając pannę do Colonna by się na nim położyła.
- Jesteś pani piękna - Sophia ruszyła do podestu. - Jestem przekonana, że wszyscy mężczyźni bardzo cię kochają i to bardzo dobrze. Powinni cię kochać, bo jesteś najlepsza - uśmiechnęła się wesoło. - Cieszę się, że cię teraz poznałam - powiedziała radośnie układając się na brzuszku.


Sophia nie była specjalnie wysoka i raczej smukła. Miała ładne włosy ciemnej barwy oraz zgrabne ciało, odległe wprawdzie od klasycznej klepsydry. Lecz niewątpliwie kobiece, zaokrąglone tam, gdzie potrzeba. Gilla tymczasem podała wampirzycy olejek.
- Proszę najpierw zmoczyć sobie ręce pocierając je. Tak, żeby ogrzać olejek w dłoniach, nie na ciele masowanej osoby. Zaczynamy od góry - ghulica nie dotykając ciała dziewczyny pokazała na kark oraz wykonała kilka ruchów palcami nad jej skórą. - Właśnie tak zaczynamy.
Wampirzyca przysiadła na dziewczynie tak jak poprzednio Gilla na niej, podkładając pod jej biodra ręcznik. Tak jak poleciła ghulica nalała na dłoń olejek, pozwalając by kilka chłodnych kropli upadło na rozgrzaną skórę Sophie. Dziewczyna pod nią zadrżała.
- Wybacz Sophie, jednak brak mi doświadczenia Gilli. Gdyby coś było nie tak to mów.
Tylko ghulica wiedziała, że wampirzyca zaczyna grę, swoją ulubioną grę. Delikatnie zaczęła masować kark Sophie zgodnie z poleceniem Gilli.
- Nie przejmuj się … jest mi naprawdę miło - westchnęła słodko Sophia. - Mhhh … pamiętam twój wyraz twarzy, signora, kiedy pani Gilla cię masowała. Teraz rozumiem dlaczego, bardzo przyjemne, twój dotyk dłoni …
- Teraz pani, najlepiej usiądź na pośladkach panny Sophi. Stamtąd będziesz mogła kontrolować proces oraz przesuwać się powoli na dół
- wyjaśniała Gilla.
- Pośladkach - chyba Sophia obudziła się z błogostanu. Agnese patrzyła na leżącą pod nią dziewczynę z lekkim rozbawieniem, którego ta nie mogła dostrzec.
- Tak panienko. Pamiętasz, jak ja siedziałam masując signorę.
Wampirzyca przygryzła wargę patrząc na swoją ghulicę. Cóż… ona pamiętała. Tak samo dobrze jak początek tej nocy.
- Och prawda, zapomniałam. Po prostu to trochę … jednak tak trzeba?
- Oczywiście panienko.
- Ja zaś obiecałam
- utwierdziła się w przekonaniu Sophia i znowu ułożyła główkę na przygotowanym ręczniku.
- Kiedy pani usiądzie, proszę ułożyć dłonie na barkach panny Sophi oraz obracać je delikatnie, jakby pani wcierała w skórę olejek - instruowała ghulica.
Agnese przesunęła się do przodu rozsiadając się wygodnie na pośladkach Sophie. Nachyliła się nad dziewczyną, tak że jej piersi, na chwilę musnęły jej plecy. Sophia chyba drgnęła, ale nie odezwała się trochę pewnie zawstydzona.
- Będę delikatna, dobrze? - Jej głos był ciepły, ponętny. Robiła to już odruchowo. Pochylając się wypięła się lekko. Z zainteresowaniem zerknęła na stojącą obok ghulicę.


Gilla rozumiała ją bez słów. Równie naga, jak pozostałe, podeszła doswojej pani od tyłu i delikatnie położyła dłonie na jej plecach. Wampirzyca wyprostowala się odrobinę i powoli zaczęła wmasowywać olejek w plecy Sophie. Starała się sobie przypomnieć ile siły wkładała ghulica w jej masaż. Musiała jednak brać poprawkę na, to że leżące pod nią dziecko było dużo bardziej delikatne. Jej paluszki także były nasmarowane olejkiem. Jednak to nie był masaż. Raczej delikatna pieszczota kochanki, która przesuwała swoje dłonie po plecach Agnese aż do pięknych, wypiętych pośladków. Leciutko po skórze. Jednocześnie jednak mówiła instruując signorę.
- Każdy ruch musisz pani powtórzyć od 12 do 15 razy. Tak przeciętnie. Teraz zwiększ na barki nacisk kciukiem. Dokonaj mocnego dotknięcia głębszych mięśni. Znowu tuzin razy. - Palce wampirzycy podążały za słowami Gilli, jednocześnie czuła jak jej ciało lekko drży od dotyku ghulicy. Skóra Sophie była gładka, młoda i napięta. Powstrzymała pomruk zadowolenia i sluchała dalej.- Następnie końcówkami palców, tak pohasaj po tym miejscu to lżej to mocniej. To wykonuj nieco dłużej, nawet dwa tuziny. Wreszcie ponownie leciutko, tak jak na początku, całymi dłońmi na skórze. Teraz plecy. Przechodzimy zawsze w jednym kierunku, od góry do dołu. Silny nacisk także zgodnie z obiegiem krwi. Nie wolno naciskać mocno przy ruchu choćby po plecach góra dół. W dół mocniej, zaś do góry tylko leciutko. Po całych plecach. Najpierw lżej, potem mocniej, tak jak ci, pani, pokazywałam. Aż do tyłeczka panny Sophii …

Dziewczynie chyba tak się podobało, że nawet nie zareagowała na słowa Gilli. Tyłeczek cóż znaczy, jeśli jest tak przyjemnie? Agnese także było, bowiem Gilla nie przerywała pieszczot jej pleców, ale czasem sięgała naoliwkowaną dłonią także do przodu. Wampirzyca masowała ją dokładnie. Cieszyła się czując, jak ciało Sophie rozgrzewa się pod jej dotykiem. Czuła pulsowanie jej krwi. Zapach jabłka, parował ze skóry masowanej dziewczyny i wypełniał nozdrza Agnese. Do tego te cudowne paluszki Gilli. Może powinna poprosić by nauczyła markiza, masażu? Powoli zsuwała się w dół ciała Sophie, jednocześnie lekko się wypinając i ułatwiając Gilli dostęp do siebie.
- Wszystko w porządku Sophie? - W jej głosie pojawiła się słodycz, nad która nie udało się jej zapanować.
- Jak najbardziej, to … takie przyjemne, to, jakbym była królową - odparła dziewczyna, zaś Gilla sprytnie, albo złośliwie, zależy jak patrzeć skupiała się raczej na plecach oraz talii Agnese specjalnie omijając tyłeczek, Czasami jedynie lekko go muskając.
- Teraz signora - usłyszała jej głos - staraj się iść po kręgosłupie panienki sophi. Każdy krąg, powoli, tak, żeby czuł się dopieszczony, od szyi aż do kości przy pośladkach. Bardzo lekko, ale dokładnie.

Piękna Agnese wykonywała polecenia, czując jak narasta w niej podniecenie. Była bardzo ciekawa co planuje jej ghulica. Jednak najważniejsze było to, że rzeczywiście odciągała jej myśli od markiza, a dokładnie jego nieobecności. Uśmiechnęła się pozwalając by Gilla dostrzegła jej kły, jednak po chwili je ukryła. Zaś sprytna Gilla dokładnie nie robiła nic poza tym co dotychczas.
- Signora, przesuwaj się na dół panienki Sophi. Inaczej nie będziesz mogła odnaleźć odpowiedniej pozycji do nacisku na jej ciało. Najpierw na jej uda, kiedy dojdziesz do połowy kręgosłupa. To powinno wystarczyć. - Wampirzyca zsuwała się posłusznie w dół ciała Sophie, cały czas ja masując. - Tak, bardzo dobrze. Idź proszę w dół, aż poczujesz kość ogonową, już na tyłeczku. Podobno nazywa się tak dlatego, że gdybyśmy mieli ogony, to właśnie tam, ale to śmieszne przecież. Jednak czuć ją wyraźnie. Czujesz ją pani. Wymasuj także delikatnie. Jest wrażliwa.


Wampirzyca dokładnie masowała tę niewielką kostkę cały czas zahaczając palcami o pośladki Sophie. O ile dając jej suknie nawet poczuła się jak matka, to teraz… Nie nigdy nie nadawała się do posiadania dzieci. Gilla zaś ciągle gładziła leciutko ją.
- Signora - bardziej wymruczała niż wypowiedziała Sophia - to przyjemne, ale chyba bardzo zawstydzające. Cieszę się, że nikt inny nas nie widzi. Ale bardzo przyjemne …
- Doskonale sobie radzisz, signora - pochwaliła Gilla, zaś Sophia ponownie wymruczała
- Och tak, to szalenie miłe. Bardzo lekko, tak się czuję …
- Tak właśnie powinnaś, panienko Sophio
- potwierdziła Gilla. - Teraz signora, czas na nóżki. Panno Sophio, proszę trzymać rozluźnione. Signora, proszę się unieść oraz ustawić nóżki panny Sophi na boki. Proszę uklęknąć pomiędzy nimi i ponownie nabrać na dłonie więcej oliwki. Proszę rozetrzeć ją mocno. Masaż nóg jest całkiem wymagający - zauważyła.
Agnese zajęła właściwą pozycję. Teraz doskonale widziała rozchylony, rozgrzany kwiat Sophie. Przygryzła wargę, jednak tak jak poleciła Gilla, sięgnęła po olejek i zaczęła go rozgrzewać w swoich dłoniach. Rozgrzewając go pozwoliła by jej ramiona raz po raz ściskały jej piersi.
- I co dalej? - Uśmiechnęła się go swojej ghulicy.
- Dalej zaczynamy uda.
- Ach
… - wyrwało się Sophii. Agnese odnosiła wrażenie, że panienka drżała, ale nie zabrała swoich wdzięków, nie odsunęła się. Pewnie nawet nie przyszło jej na myśl, że innej kobiecie może się podobać jej ciało.
- Uda obejmujemy mocno z dwóch stron. Kciukami na wierzchu, dłońmi na bokach. Trzeba mieć bardzo mocno nasączoną skórę na dłoniach. Najpierw układamy dłonie jak najwyżej, potem zjeżdżamy w dół. Najpierw lekko, ale za każdym razem mocniej, aż do dwunastego razu naprawdę mocno, chociaż oczywiście nie tak, aby kogokolwiek mocniej zabolało. Mięśnie ud są bardzo głębokie - wyjaśniła jeszcze.

Urodziwa wampirzyca ujęła pierwsze udo, jakby niechcący chwytając za wysoko. Jej palce otarły się o rozpalone płatki. Poczuła coś, jakieś spięcie ciała masowanej dziewczyny. Szczególnie nóg, które nagle odruchowo chciały się zbliżyć, wszakże nie mogły. Agnese klęczała pomiędzy nimi. Signora uczuła, jak Sophia próbuje ponownie się rozluźnić. Wreszcie udało jej się. Tylko tyle, czy może aż tyle?
- Wybacz. - Niespiesznie odsunęła rękę i zaczęła masować tak jak poleciła ghulica. - daj znać jak będzie za mocno. Dobrze, Sophie?
- Tak, jak, wiesz signora … jeszcze nigdy nie byłam masowana. Nie wiem, jak to jest … - wydukała dziewczyna.
- Jak mówiła Gilla, nie powinno za bardzo boleć. - Wampirzyca zauważyła, że masaż zaczyna ją pochłaniać, troszkę jakby uczyła się ciała dziewczyny. Przyglądała się jej z apetytem. Powoli rozmasowała pierwsze udo.
- Och nie boli, znaczy troszkę gniecie, ale to nie jest złe gniecenie … raczej, ach, bardzo miłe choć czuję, jakbym przeszła … - Sophia mówiła cicho, nieskładnie oraz więcej mruczała, niźli mówiła tak zwyczajnie.
- Doskonale signora - chwaliła ją Gilla cały czas pieszcząca plecy Agnese. - Proszę potem ponownie poklepać udo palcami, także całe udo, tak mocno, lekko, mocno, lekko … A potem proszę przejść na łydkę. Tutaj zasada jest dokładnie identyczna, jak przy udzie. Masowanie dwoma dłońmi, potem głębokie, poklepywanie, wreszcie płytkie. Dużo olejku, bardzo dużo, więcej, niżeli gdzie indziej. Później przyjdzie kolej na stopy. Delikatnie, pomiędzy palcami oraz ogólnie na całej nodze. Trzeba wyczuć, żeby nie łaskotać, ale też nie przesadzić. Później druga nóżka.
Agnese wyprężyła się jakby się przeciągała. Tak naprawdę jednak, zadrżała od dotyku Gilli. Powróciła do masażu nóg Sophie.
- Jakbyś przeszła? - Wampirzyca ciepłym głosem namawiała dziewczynę by ta kontynuowała. W między czasie dotarła do pierwszej stopy. Mogła teraz podziwiać Sophie w pełnej okazałości z całkiem ciekawej perspektywy.
- Jakbym przeszła jakiś miły spacer, kiedy, ach, czuję się taka odświeżona, ja … och proszę trochę mocniej - dziewczyna nagle zachichotała. Widocznie masując stopę Agnese zahaczyła jakieś wrażliwe łaskotkowo miejsce. Wampirzyca włożyła więcej siły w masowaną stopę. Musiała jednak uważać, jednak jej wampirza siła była dosyć… niebezpieczna. - Naprawdę miłe, signora


Panna Colonna leżąc tak prezentowała się bardzo ładnie. Miała krągły tyłeczek, zaś jej kwiat uderzał wręcz przyjemnym, świeżym różem. Intymne płatki były leciutko zroszone kropelkami oleju, które spłynęły na nie z pośladków. Natomiast nóżki miała smukłe, zaś mięśnie ładnie zarysowane. Naprawdę przyjemnie było oglądać dziewczynę nago nawet po prostu czysto estetycznie.
- Potem jeszcze kolejna noga, zaś potem zabierzemy się za resztę, signora Contarini - uśmiechnęła się Gilla bawiąca się plecami signory. Co też ona kombinuje, mogła pomyśleć Florentynka.

Agnese skończyła z pierwszą nogą i znów przysiadła w kroczu dziewczyny by naoliwić swoje dłonie. Wylewając olejek na ręce, pozwoliła by odrobina spłynęła jej między palcami. Rozgrzewając swoje dłonie patrzyła jak kropla spływa między pośladkami Sophie, by powoli dotrzeć do jej płatków. Przyjemne… tak jak pieszczota na jej plecach. Jednak myśli powoli zaczynały wracać do pewnego niepokoju. Niech Alessandro wraca, bo będzie miała problem by skupić się na powierzonym jej zadaniom. Odganiając myśli zabrała się z powrotem za masowanie masowanie. Mimo to Gilla bez problemu mogła dostrzec jak na twarzy jej pani na chwilkę pojawia się cień, który szybko przykryła swoim tradycyjnym ciepłym uśmiechem. Teraz już grzecznie nie dotykając płatków dziewczyny zaczęła ją masować.
 
Kelly jest offline  
Stary 27-03-2017, 09:48   #48
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Noga druga wreszcie była wymasowana, identycznie jak pierwsza.
- Teraz pośladki, signora. Tak, proszę – Agnese uczuła ponownie leciutki cień wewnątrz myśli, który Gilla stłumiła częściowo wreszcie zmieniając pole swoich pieszczot.
- Bardzo spokojnie, signora, połóż dłonie na udach panienki Sophi.

Agnese uczyniła to przypatrując się w kwiat dziewczyny. Taki świeżutki, różowiutki, delikatny, otoczony nimbem ciemnych, króciutkich włosków. Jednak zgodnie z własnym postanowieniem, jeszcze nie dotykała ich. Tymczasem ghulica kontynuowała:
- Kciuki głęboko do wewnątrz oraz powoli ruszaj w górę. Tak, bardzo spokojnie w górę – Wampirzyca zaczęła masaż, powoli zgodnie z instrukcją ghulicy ale jak tu ruszać spokojnie, kiedy właśnie Gilla zdecydowała się zadziałać i Agnese uczuła jej mokry od oliwki palec w swojej pupie. Agnese powstrzymała jęknięcie czując jak rozkosznie gorący palec kobiety zagłębił się w niej. Jej ręce lekko zadrżały na pośladkach Sophie, ale szybko to powstrzymała. Ghulica właściwie nie skradała się, nie pieściła jej tyłeczka. Po prostu kiedy wyznaczyła Agnese pośladki Sophi do wymasowania, spenetrowała jej tylną dziurkę. Takim mocnym, głębokim od razu pchnięciem naoliwionego odpowiednio palca.

- Bardzo spokojnie signora – Gilla poruszała non stop swoim paluszkiem, jednocześnie jednak jej głos nie zmienił się ani na jotę. Nauczycielski taki, pokazujący, co należy robić. Zaś jędrny tyłeczek dziewczyny drżał pod dotykiem Agnese, która musiała się odnaleźć pomiędzy pupą Sophi, paluszkiem Gilli oraz własnymi myślami. Wampirzyca starała się skupić na masażu, wolała by Sophie nie obejrzała się teraz by zobaczyć co dzieje się z signorą. Przygryzła wargę powstrzymując pomruk gdy ghulica penetrowała jej wnętrze. Masując pośladki leżącej pod nią dziewczyny delikatnie napierała na palce Gilli własną pupą. Podczas kiedy Gilla po prostu przyspieszała ruch i jeszcze ciągle mówiła:
- Spokojnie signora, delikatnie, rozmasuj je po spirali, rozciągając na boki, potem ponownie spinając. Och, doskonale to robisz. Piękne pośladki - dodała ghulica, nie wyrażając, które pośladki ma na myśli. Była perfekcyjnie opanowana, aczkolwiek Agnese swoim niesamowitym słuchem doskonale odbierała, jak mocno bije teraz serce jej sługi, jak bardzo jest podniecona tym, co robi. Kiedy pozwoliła sobie na chwilę spojrzenia do tyłu, dostrzegła na intymności stojącej nieco z boku Gilli kilka kropelek. Ghulica leciutko poruszała nogami, ale pomimo tego nie przerwała ani na moment zabawianie swojej pani.

- To takie … niezwykłe - jęknęła Sophia już nie wiedząc, co powiedzieć. widać było, że masaż sprawia jej radość oraz otwiera niepoznane wcześniej obszary przyjemności.
- Owszem… - Agnese prawie wymruczała te słowa. Czuła jak z jej szparki powoli sączą się soki rozkoszy. - … to dlatego że jesteś niezwykła Sophie.

Jej dłoni zataczały coraz większe kręgi lekko uciskając jędrną skórę dziewczyny.
- Dobrze, niechaj twoje kciuki, signora, przesuwają się pomiędzy pośladkami panienki, zaś dłonie, proszę, rozewrzyj palce jak najszerzej, już na samych pośladkach - instruowała Gilla, której kolejny paluszek zaczął zabawę. Tym razem palce wskazujący drugiej ręki, równie naoliwiony, jak poprzedni, wszedł niczym miecz, do pochwy i zaczął wspólną pieszczotę, która wcześniej tak się signorze podobała. Jednocześnie cały czas opisując, jak powinno przebiegać masowanie.

Wampirzyca masowała powoli, raz po raz zahaczając to o kość ogonową, to o niewielki rowek Sophie. Chciała zabrać Gillę do sypialni. Powrócić do zabawy, która przerwały im te wszystkie spotkania. Skupienie na masażu szło jej coraz gorzej, aż w końcu z jej ust wyrwał się cichutki jęk. Sophia chyba została wyrwana owym jękiem z krainy łagodnej przyjemności. Spróbowała zerknąć i nawet jej się to udało, ale na tyle wolno, że Gilla zdołała wyjąć swoje paluszki ze strategicznych punktów ciała signory. Pewnie, gdyby się wpatrzyła w ciało Agnese, dostrzegłaby objawy podniecenia, lecz na to

Sophia była zbyt dziewiczo niewinna.
- Coś, coś się stało - spytała słabo.
- Nie panienko - odparła szybko Gilla - po prostu tył już jest zrobiony, mam nadzieję, że przód dostarczy panience równie wiele radości. Prosze położyć się teraz na plecach.
- Ah.. Gillo. - Agnese spojrzała na ghulicę rozpalonym wzrokiem. - Obawiam się, że co nieco brakuje mi do twojej kondycji. Masaż i gorąc łaźni mnie wymęczyły.

Z uśmiechem spojrzała na Sophie.
- Co powiesz na to, byśmy kontynuowały innym razem?
- Och, bardzo chętnie - dziewczyna uniosła się siadając. Naprawdę miała miłe ciało i chyba także lekko podniecone, patrząc na uniesione oraz powiekszone sutki. - To … nigdy takiego czegoś nie doświadczyłam. Ale masz rację, jest późno i chyba po prostu pójdę położyć się spać - jeszcze raz przytuliła się swoim ciałem, co równie nagiego ciała Agnese. - Jesteś bardzo dobrą osobą, signora - wyszeptała i potem powstając, zaczęła się ubierać. - Wybacz, że tak cię wymęczyłam.

Mówiąc to szybko wkładała na siebie prosty strój. Tylko koszulę długą i szlafrok. Wszak chodziło o dojście do komnaty. - Chyba troszkę jest już chłodniej - dotknęła ręką wody, która istotnie nie była tak ciepła, jak wcześniej.
- Cudownie, pewnie lekko się schłodzę nim udam się sama na spoczynek. - Agnese ułożyła się na chwilę na podeście.
- Wobec tego miłej nocy, signora - Sophia wyszła zamykając drzwi,


Gilla podeszła.
- Mogę zaproponować signorze coś nowego? - spytała swoją ukochaną panią.
- Moja piękna zaraz doprowadzisz mnie do szaleństwa. - Wampirzyca uśmiechnęła się do ghulicy. - Chcesz mi to pokazać tutaj czy w sypialni?
- Och, jeśli się pani śpieszysz, może być tutaj. Wzięłam bowiem z góry to, co potrzeba. Oczywiście jeśli jesteś signora, zainteresowana spróbowaniem czegoś innego do słodkiej zabawy - odparła lekko szelmowsko Gilla.
- Tam mogłabym znów doprowadzić cię do utraty kontroli, nie narażając na szwank twojej reputacji. - Mrugnęła do Gilli.

- Oczywiście signora. Wybacz - ghulica zarumieniła się na wspomnienie wieczornego omdlenia. - Kocham cię bardzo - wyszeptała oraz podała dłoń agnese pomagając jej powstać. - Może wobec tego lepiej, lepiej pójdźmy tam szybko - zaproponowała, zaś Agnese wyczuła, jak ghulica drży z podniecenia, zaś na jej wygolonej intymności gromadzi się coraz więcej kropelek.

Agnese przyjęła podaną dłoń jednak zamiast po prostu powstać, przyciągnęła do siebie kobietę. Gilla znalazła się między nogami siedzącej na podeście wampirzycy, a jej usta zostały porwane w namiętnym pocałunku. Agnese oderwała się dopiero gdy ghulicy zabrakło oddechu.
- Ładnie to tak rozpalać bestię, moja droga?
- Och signora - odetchnęła Gilla - jakże żałuję w takiej chwili, że nie jestem mężczyzną i nie mogę cię zaspokoić w pełni. Ale będę zawsze cię kochać i zawsze wspomagać i zawsze dawać to, co mogę najlepszego - ghulica rozpalona ponownie przywarła ustami do mięciutkich warg swojej pani. Wysunęła języczek.


Wsunęła go namiętnie pomiędzy wargi signory. Agnese oddała pocałunek, opierając dłonie na pośladkach Gilli. Zaczęła je masować tak jak przed sekundą robiła to z pupą Sophie. Powoli oderwała usta przesuwając jeszcze językiem po rozpalonych wargach.
- To co, sypialnia?
- Oooo signora, tak, sypialnia, błagam, idźmy tam szybko … - zdołała wyjąkać ghulica. Była już prawdziwie niemal gotowa. Jej płatki wręcz rozstąpiły się na boki oraz były zroszone mnóstwem kropel rosy wypływającej z jej podnieconego ciała.

Agnese wstała ocierając się swoim ciałem o ciało Gilli.
- Niestety musimy się ubrać, moja droga. - Mrugnęła do niej i poprowadziła rozpalona kobietę do przedsionka, w którym czekały na nie ich stroje. Ubierały się szybko, chaotycznie, darując sobie zawiązywanie sukni. Z przyzwoitości nie biegły też po korytarzach pałacu markiza. Ba… Gilla jak na sługę przystało szła za swą panią. Jednak Agnese cały czas czuła na swych pośladkach jej wzrok, pośladkach, którymi celowo poruszała trochę mocniej niż zwykle. Szła powoli troszkę drażniąc się z ghulicą w ten sposób, tak jak ona drażniła się z nią w łaźni. Słyszała jej ciężki, przyśpieszony dech. Ostrożnie i cicho otwierała też drzwi sypialni. Dopiero stając na jej środku odwróciła się w stronę kobiety.
 
Aiko jest offline  
Stary 28-03-2017, 11:29   #49
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
- To co teraz, moja piękna? - Uśmiech wampirzycy był piękny, ciepły. Oczy rozpalone namiętnością.
- Błagam signora, rozbierzmy się, albo raczej pozwól mi się rozebrać - Gilla stojąc w zamkniętej już komnacie miała oczy rozgorączkowane. Zrzucała z siebie gwałtownie niedopięte stroje. Agnese widziała, jak jej pantalony były w kroku mokre. Ghulica naprawdę nie mogła już wytrzymać napięcia.
- Jestem cała twoja, kochana. - Wampirzyca posła Gilli pocałunek i sama delikatnie zsunęła luźną suknie z ramion. Zaś ghulica, naga już po prostu przyskoczyła do swojej pani i starając się delikatnie, zrzuciła z niej resztę strojów. Aczkolwiek goniąca namiętność sprawiła, że ta delikatność momentami była gwałtowna, bezkompromisowa, nie mogąca czekać. Jednocześnie usta Gilli zasypywały jej ciało pocałunkami.


Bardzo mocno. Czasami z użyciem ząbków,które kąsały leciutko cudowne, kobiece ciało. Każdy fragment nagiej skóry Agnese był miejsce, które musiała ukochać, ucałować, upieścić wargami. Aż wreszcie po prostu pociągnęła wampirzycę do łoża, by usiadła na brzegu, zaś sama popędziła ustami pomiędzy jej uda. Od razu głęboko, jak tylko mogła sięgnąć, mocno oraz namiętnie. Sama była kobietą i doskonale wiedziała, gdzie pieścić swoją panią, by rozkosz uderzała najgwałtowniejszą falą wspaniałej rozkoszy.

Piękna Agnese z satysfakcją jęknęła głośno. Nie lubiła powstrzymywać dźwięków rozkoszy. Nienawidziła gdy było jej tak dobrze.
- Ach Gillo. Nigdy nie żałuj, że nie jesteś mężczyzną. - Chwyciła twarz kobiety i nie pozwalając jej kontynuować przyciągnęła ją do siebie, układając ją na swoim nagim ciele. - Nigdy, moja piękna.
- Dobrze, signora
- całowała mocno swoją panią. Jakże radowała się, iż może jej dać przyjemność. Ta radość doskonale była widoczna dla Agnese. Gilla była szczera, jak markiz w swoich uczuciach. Właściwie pod pewnymi względami ta dwójka nawet była podoba, chcąc uszczęśliwić Agnese, tyle że Gilla była niezwykle doświadczona oraz wyrafinowana, zaś Alessandro młodzieńczo nieporadny, choć pełen zapału. Wspomnienie markiza, nagle przywróciło niepokój jednak szybko zabrały go pieszczoty Gilli. Kolejne pocałunki w usta, w policzki, w szyję. Aktywna Gilla szukała wszelkich miejsc na ciele Agnese. Badała namiętnymi ustami jej dekolt, aż przeszła do piersi mocno pieszcząc ustami lewy sutek, zaś prawym zajmowała się jej dłoń. Na nich skupiła się dłużej.
- Są takie piękne, signora - wyszeptała.


Wampirzyca gładziła głowę ghulicy, zachęcając ją do pieszczot. Wsunęła jedną z nóg między nogi ghulicy i delikatnie naparła na rozpalone płatki, ugniatając je. Czuła, jak jej partnerka zaciska w podnieceniu swoje uda.
- Piękne w sam raz dla pieszczot twoich wspaniałych ust. - Uśmiechnęła się ciepło.
- O tak, signora, jesteś najwspanialszą kobietą na świecie - westchnęła Gilla. Spojrzenie jakby nagle jej zalśniło, jakby zdecydowała się na coś. Jej pocałunki zeszły z biustu Agnese, kierując się coraz niżej, ku zwieńczeniu kobiecości. Tam chciała się udać, ale jednak nie obniżała się. Przekręcała się klękając nad leżącą wampirzycą tak, że jej usta spoczywały przy łonie Agnese, zaś jej kobiecość oraz pupa tuż nad twarzą signory, wedle pozycji 69. Wampirzyca uśmiechnęła się widząc rozpalone płatki swojej ghulicy. Powoli oparła dłonie na jej jędrnych pośladkach i powoli zaczęła je masować, z każdym kolistym ruchem rozchylając je coraz bardziej. Rozgorączkowana ghulica nie czekała na cokolwiek, ponownie atakując swoimi ustami kwiat pięknej Florentynki. Miękki, mokry, gotowy, rozchylający się, czekający na przyjęcie tysiąca pieszczot.
- Ach… Gillo. To cudowne. - Wampirzyca uszczypnęła jeden z płatków, drugą dłonią nadal zataczając kręgi na pośladku ghulicy. - Wspaniałe.
Poczuła, jak pupa ghulicy drgęła w lekkim bólu, zaś kobieta jęknęła.
- Ach, to … jeśli ty tak robisz … to było dobre … taaak, proszęęę … - widocznie silna Gilla lubiła być czasem zdominowana przez mocną osobowość, zadającą jej nawet niekiedy lekki ból.

Wsunęła palec w jej dziurkę, na chwilę, tylko by ją podrażnić. Drugą dłonią nadal pieściła jej rozpalone płatki podszczypując je co chwilę. Co powodowało jęki Gilli. Ghulica mocno kręciła pupą tuż przed oczyma Agnese, zaś jej obfity soczek po prostu spływał na twarz wampirzycy z każdym namiętnym ruchem. Przedtem jeszcze Gilla próbowała zachować tempo swoich pieszczot na łonie Agnese. Całowała ją, chciała również włożyć paluszek, ale rozkosz ją przemogła. Po prostu miała twarz między udami wampirzycy, ustami dotykała jej intymnych, rozchylonych płatków i jęczała, nie mogą zrobić nic więcej. Po prostu nie mogła gnana falą rozkoszy. Agnese czuła tylko ów mocny, narastający dech oraz ruchy nieskoordynowane warg na swojej intymności.


Wampirzyca przysunęła ciało Gili do siebie i przesunęła językiem powoli, zaczynając od zawiązania płatków, rozdzielając je mocnym dociskiem,, na chwilę zatrzymała się przy szparce zataczając wokół niej kręgi i ku zaskoczeniu Gillli ruszyła dalej, mocno przytrzymując i rozchylając jej pośladki. Po chwili język Wampirzycy zanurzył się w dziurkę kobiety, a po chwili dołączyły do niego palce które brutalnie rozchyliły jej szparkę i wsunęły się do środka. Agnese uczuła gwałtowny ruch Gilli połączony z jękiem. Ghulica wręcz niemal zawyła z rozkoszy prosto w najsłodszy kwiat Agnese. Wampirzyca właściwie czuła już, jak jej sługę przenikają kolejne fale przyjemności. Ona mogła tylko jęczeć. osłabione uda nie trzymały już ciała, które właściwie ułożyło się na Agnese i odbierało bodźce, coraz bardziej rozniecające gorączkę. Wampirzyca uniosła pupę ghulicy przytrzymując ją troszkę mocniej ściskając pośladki. Jej język zanurzał się coraz głębiej rozsuwając coraz luźniejsze mięśnie.
- Och tak, proszę, signora, nie przerywaj … - tyle zdołała wyjąkać, kiedy jej ciałem przeszedł wielki wstrząs orgazmu. Wampirzyca przesunęła swoja twarz zahaczając noskiem o dziurkę tylko po to by mocno zacząć ssać szparkę ghulicy spijając jej soki. Gilla ponownie odleciała całkiem, tracąc na moment wszelkie zmysły. Agnese bawiła się nią i dopiero po dłuższej chwili ułożyła wymęczoną ghulicę na swoim ciele. Wysunęła się lekko by móc oprzeć się na łokciu i mieć dobry widok na rozpalone ciało i powoli krążyła palcem wokół rozognionej dziurki Gilli.
- Jesteś wspaniała, moja piękna. Najwspanialsza.
- Ja … ja
… - ghulica powoli dochodziła do siebie. Była poddana Agnese, była jej wybraną oraz całkowicie kochającą. Jej ciężki dech unosił piersi. Przez chwilę nie mogła się poruszyć nawet, aż wreszcie ułożyła się na boku obejmując Agnese miłosnym uściskiem. Wampirzyca niechętnie porzuciła zabawę jej ciałem
- O czym myślisz, signora? - spytała.
Agnese uśmiechnęła się i ucałował czoło ghulicy, delikatnie objęła ją.
- Po prostu się tobą cieszyłam, moja droga. - Mrugnęła do kobiety.
- Ja także się tobą cieszyłam pani, bardzo i jeśli pozwolisz mi dalej … - przerwała pytająco.
- Pozwolę pod jednym warunkiem. - Wampirzyca wyszczerzyła się. Zaskoczona nieco Gilla skinęła potwierdzając.
- Jestem twą wierną sługą, signora - powiedziała cicho.
- Yhym… - Wampirzyca była rozbawiona. - Powtórz coś po mnie, dobrze?
- Yhym
… - wykonała polecenie ghulica nie całkiem rozumiejąc. Bardzo zdziwiona wpatrywała się w piękne oczy swojej pani.
- Heh nie to… Agnese. - Uśmiechnęła się do kobiety. - Powtórz, moje imię. - Mrugnęła do niej. - Agnese. - Powiedziała powoli, zachęcająco.
- Agnese - wydukała Gilla, ale zaraz się szybko poprawiła - signora Agnese, to wielki zaszczyt - chyba na moment wręcz zamurowało ją. Jakże to, sługa do pana po imieniu?
- Nie nie moja droga. Agnese. Samo Agnese. - Głos wampirzycy nabierał coraz cieplejszej barwy.
-Aaaaagneseee - powiedziała Gilla jąkając się nieco. - Ale błagam, tylko gdy jesteśmy same. Proszę.
- Yhym… powtarzaj dalej
. - Wampirzyca chwyciła jej pośladek. - Chce usłyszeć trochę namiętności w tym twoim wspaniałym głosie. No moja droga… “Agnese”.
- Och, Agnese, tak bardzo cię pragnę
- akurat to nie trzeba było Gilli powtarzać, bo namiętność w jej słowach była wręcz uderzająca huraganem. - Ja zawsze, keidy zasypiam, myślę o tobie - wyszeptała. - Proszę, odwróć się na brzuszek. Mam, mam pewien przy … znaczy znalazłam coś tam jeszcze, co używają czasem kobiety z moich stron - dodała cicho.
- Najpierw spełnij warunek. - Agnese rozciągnęła się, eksponując swoje nagie ciało. Chciała słyszeć jak ghulica wykrzykuje jej imię z rozkoszy. - Chcę je słyszeć, cały czas.
- Och Agnese, chcę ciebie, pragnę ciebie i chciałabym cię posiąść, gdybym mogła - wykrzyknęła nagle. - chciałabym się znaleźć tam, w twojej głębi, jak najdalej i tak bardzo chcę, żeby ci było dobrze. Agnese, pani moja kochana - nagle ułożyła dłonie na ciele wampirzycy i zaczęła je ustawiać. - Chcę, pragnę Agnese byś mnie poczuła tak, jak ja poczułam ciebie, ach tak cudownie, tak, że zwijałam się w sobie nie wiedząc, gdzie istnieję …
- Gillo toż wiesz, że uwielbiam gdy sprawiasz mi przyjemność
. - Wamiprzyca wypięła swoje pośladki, zachęcając kobietę do działania.
- Przez chwilę możesz poczuć, Agnese - jakże łatwo wypowiedziała te słowa - leciutki dyskomfort - ostrzegła Gilla i sięgnęła po coś. Otwarła także olejek, którego jabłkowy zapach dotarł do wrażliwych nozdrzy wampirzycy. Widocznie nocka ta miała stać pod znakiem właśnie jabłka. - Kobiety mieszkające w moich stronach używają tego niekiedy, jeśli one oraz ich mężowie mają dość śmiałości.
- Oh moja piękna, wierzę, że umilisz mi ten czas swoim głosikiem
.


Śliczna Agnese rozsunęła mocniej swoje nogi, dając do siebie ghulicy pełen dostęp. Chwilę potem wampirzyca uczuła, że Gilla majstruje przy jej tylnej dziurce bardzo mocno ją oliwiąc, następnie sama włożyła paluszek poruszając lekko nim.
- Rozluźnij się Agnese - poprosiła, a wampirzyca uczuła, że ghulica wciska jej w pupę coś znacznie większego niżeli paluszek. Agnese jęknęła głośno. To była kulka, kulka, połączona z kolejnymi, coraz większymi. Agnese drżała z każdą kolejną, ale starała się nie poderwać, pozwalając Gilli się nią bawić. Jej jęki nabierały siły, ręce nerwowo łapały pościel. Aż do ostatniej kulki, której się nie wkładało, lecz pełniła rolę takiej zatyczki. Wszystkie połączone jedwabnym sznurkiem miały wypełnić otworek, który przecież dzieliło od łona ledwie niewielki kawałeczek ciała. Kulki wypełniające pupę odczuwało się mocno przy normalnej miłości. Wpływały zarówno na kobietę, jak mężczyznę, dostarczając potężnych uderzeń przyjemności. Były dosyć szerokie, jak na wielkość tylnej dziurki, i niełatwo było je wcisnąć, lecz potem dawały coś zupełnie odmiennego. Póki jednak co, znajdowały się w ciele Agnese, poza ostatnią, która wyglądała niczym niewielki ogonek.
Wampirzyca cały czas drżała błądząc dłońmi pościeli.
- Gillo… - Chciała coś powiedzieć, ale z jej ust wyrwał się jęk. Jęk rozkoszy, która powoli zastępowała ból gdy jej ciało przyzwyczajało się do obecności tego dziwnego przedmiotu.
- A teraz to, co już znasz … - tym razem Gilla wzięła koleją rzecz, ów wielki fallus. Agnese dostrzegła to w lustrze na boku. Palce ghulicy nie byłyby w stanie dosięgnąć najgorętszych punktów wewnątrz jej ciała, gdzie od drugiej strony napierały kulki. Ale obsypany klejnotami odpowiednik penisa mógł. Nasmarowany przez Gillę olejkiem dotknął najpierw swoim czubkiem jej łona. Leciutko zaczął wędrować w dół i górę rozsuwając jej płatki, a potem powoli zaczął się wciskać do środka rozciągając maksymalnie ścianki słodkiego, kobiecego sezamu. Agnese nagle uczuła, jakie to jest inne, jak za pierwszym razem, kiedy ghulica użyła fallusa. Teraz kuleczki rzeczywiście ścieśniały jej jamkę rozkoszy sprawiając, iż wszystko to działało jeszcze mocniej.
- Gillo.. - Jej ciało drżało, było potwornie rozpalone. Już gdy ghulica zaczęła w nią wsuwać fallusa, Agnese pozwoliła swoim kłom wysunąć się, dając sobie choć tyle ulgi w tej rozkoszy. Chciała się obrócić, spojrzeć na swoją ghulicę, ale z drugiej strony to było tak przyjemne. - Chcę ciebie więcej.
- Tak Agnese, ja także pragnę dać ci więcej
.

Ghulica klęczała pomiędzy nogami swojej pani i poruszała fallusem, starając się stopniowo powiększać tempo. Patrzyła w rozdymające się wargi intymne Agnese, w przedmiot wchodzący oraz wysuwający się z jej ciała, w zatyczkę zamykającą teraz jej pupę. Pochyliła się, nie przerywając pracy fallusem zaczęła całować wampirzycę w dół pleców, w pupę, uda. wszędzie tam, gdzie mogła sięgnąć nie przerywając. Całowała, kąsała lekko ząbkami, pieściła językiem. Wampirzyca przewróciła się na plecy.W takich chwilach uchwyt ghulicy nie był w stanie powstrzymać dysponującej toż tak wielką siłą nieśmiertelnej. Wygięła się w łuk łapiąc się za własne piersi. Jej kły pokazały się w całej okazałości gdy krzyknęła z rozkoszy.
- Chodź tu do mnie, moja piękna.
Więc przyszła, zostawiając nieruchomego fallusa w łonie swej pani.
- Kocham cię, Agnese - wyszeptała ghulica - pożądam cię - podciągnęła się zbliżając do jej ust.


Wampirzyca chwyciła ją mocno w porywie namiętności i przyciągnęła mocno do siebie. Jej ciało napierało na fallusa, mimo, że te nie mógł się poruszyć. Drżąc odchyliła głowę ghulicy i wgryzła się w nią. Jej ciało przeszył gorący impuls, mięśnie zacisnęły się na obecnych w jej ciele przedmiotach, mocno, aż boleśnie jednak nie wyrwała kłów. PIła powoli, nie chcąc spić za dużo.
- Ooo taaaaak - jęknęła Gilla rozdzierająco, zaś Agnese uczuła, jak przechodzi ghulicę potężny dreszcz rozkoszy.
Wampirzyca przetoczyła się, tak, że kobieta znalazła się pod nią. Powoli wysunęła kły i patrząc na Gillę oblizała się ze smakiem.
- Chciałaś mieć w sobie to co było we mnie? - Oczy wampirzycy błyszczały od szalonego uniesienia. Ghulica pierwszy raz widziała swoją panią w tym stanie Nim ta zdążyła odpowiedzieć zaczęła wysuwać z siebie kuli, wyginając się przy tym w łuk. Przymknęła oczy i rozgryzła wargę. Kropla drogocennej vitae spadła wprost na usta ghulicy. Gilla poczuła się wprost nie do opisania. Była królową, księżniczką, Amazonką, była wszystkim, kiedy kropla cennej krwi Agnese dotknęła jej wargi. Zlizała ją niczym skarb, po czym skinęła głową. To była prośba, podziękowanie, wyrażenie uczucia. Chyba nie mogła mówić w utrzymującym ją orgazmie. Po prostu nie mogła. Przyjemność była zbyt wielka, żeby ją opanować siłą człowieczej woli.

Agnese pocałował ją namiętnie, rozcinając swój język, pozwoliła by jej vitae wypełniło usta kobiet. Drżała przy każdej kulke, która opuszczała jej rozgrzane ciało, by wraz ostatnia wydać z siebie głośny jęk i niemal opaść na ghulicę. Podniosła się i obróciła kobietę na brzuch unosząc jej pośladki do góry. Odłożyła kulki na bok, tylko szybko rzucając okiem na przyrząd który doprowadził ja do szaleństwa i sięgając po olejek. Wylała jego spora część na pośladki i zaczęła dłońmi penetrować na zmianę to tylną dziurkę Gilli, to jej szparkę.
- Wspaniałe moja droga… twoje ciało jest wspaniałe. - Wampirzyca usiadła wbijając w siebie jeszcze trochę fallusa, wydała z siebie kolejny jęk.
- To ty … ty mi to dajesz … - wyjęczała Gilla, która od jakiegoś czasu była ciągle na granicy rozkoszy, raz po raz ją przekraczając. - Rób ze mną, co chceeeesz … - jeszcze udało jej się powiedzieć, zanim po prostu nie opadła na łoże. Tym razem tylko Agnese mogła być aktywna doprowadzając swoją partnerkę kolejny raz do odpłynięcia.
- Skoro prosisz. - Może lepiej, że Gilla nie widziała uśmiechu, który pojawił się na twarzy wampirzycy gdy to mówiła. Agnese sięgnęła po kulki i zaczęła je powoli zanurzać w naoliwionej dziurce swojej ghulicy. Patrzyła jak to cudowne urządzonko znika w rozpalonym otworku. Nie było się łatwo przebić, jednak Agnese wkładała je jedną za drugą. Patrzyła jak mięśnie kobiety zaciskają się łakomie za każdą kulką. - Zrobię z tobą wszystko na co mam ochotę, moja droga. - Gdy ostatnia kulka znikła i na widoku pozostał tylko “ogonek” Agnese sięgnęła językiem i zaczęła lizać otworek cały czas poruszając tą zabawną końcówką. Jej palce wsunęły się w wypełnioną gorącymi sokami szparkę.
- Aaa … - dla Gilli te pieszczoty były gigantycznie przyjemne.
- Powiedz czego chcesz. - jej głos był przerażająco spokojny. Oparła usta na pośladku ghulicy, czekając na odpowiedź. Mogła czekać długo, aż Gilla się wybudzi. Chciała ją słyszeć, jej rozpalony głos.
- Chcęęęę … chcęęę ciebie, twoooooich pieszczoooot. Włóóóóóż miiiiiii .... - wyjęczała ponownie ghulica powoli odzyskując świadomość, jednak nie mogła nic uczynić. Była lalką uderzaną przyjemnością pieszczot Agnese. Była niczym gnana wiatrem pajęczyna, tylko tym wiatrem była Agnese. Jej wypełniona pupa dawała już przyjemność, zaś drugi otworek, ten naturalnie przeznaczony do miłości, właśnie zaczynał. Pragnęła mieć tam jak najwięcej, jak najmocniej, jak najszybciej. Tylko tyle mogła myśleć w takiej chwili.

Piękna Agnese ułożyła się piersiami na jej plecach i zaczęła wysuwać z siebie fallusa.
- Co mam ci włożyć moja piękna? - Jej ciało drżało, gdy rozpalony przedmiot opuszczał ją. Mięśnie zaciskały się na nim, chcąc go zatrzymać. Nie był tak cudowny, jak żywy, prawdziwy, pulsujący napięcie, ale w połączeniu z pieszczotami … Gilla tym czasem już nie sapała, po prostu cały czas jęczała.
- Włóż mi go, chcę go mocnoooooo … proszęęęęę … - Agnese doprowadziła ją do stanu, gdy już naprawdę nie mogła myśleć. Była powalona radością rozkoszy.
Agnese jęknęła gdy przedmiot opuścił jej ciało. Delikatnie przystawiła go do szparki Gilli.
- Ale kim jest “on”? Moja piękna nie wiem o co ci chodzi. - Delikatnie pocałowała plecy ghulicy. Ghulica wiła się, jej nóżki poruszały się, biodra kręciły, ciało drżało i chciała, tak szalenie chciała poczuć w środku, jak jej kobiecość jest rozepchnięta, rozciągnięta oraz cudownie pełna …
- Złoteeeeegoooo złoootegooo - jęczała - męskieeegooo tegooooo członaaaaaa, proszę Agneseeeeee, nie męcz mnieeeeee ....
- Moja droga powiedziałaś, że mogę robić co chcę
. - Delikatnie kąsnęła jej plecy. - A ja mam ochotę cię pomęczyć, moja śliczna.


Ghulica jedynie jęknęła.
- Proszęęęęęęę, nie chcęęęęę nie mogęęęęę być puuuustaa … błaaaagam.
- Niepokorna dziewczynka
. - Wampirzyca wsunęła w ghulicę, rozgrzanego swym ciałem i nawilżonego swoimi sokami fallusa w szparkę Gilli. Na początku odrobinkę, poruszając nim w przód i w tył i tak coraz głębiej, rozciągając ścianki kobiety. Nie chciała jej zrobić krzywdy. Gilla nie panując nad sobą ruszała biodrami, by nabić się jak najmocniej i jak najszybciej, ale ghulica już dawno oddała się wyłącznie swoim naturalnym instynktom. Agnese zagłębiła kły w skórze jej pleców, nie piła jednak by jej nie osłabić.
- Aaaaaach …. - ponowny jęk przeszedł pokój. Gilla wypełniana szczęściem wampirzym oraz czysto kobiecym nagle uniosła się na ramionach, krzyknęła, ponownie jeszcze mocniej oraz znowu omdlała. Agnese wysunęła kły zaskoczona. Gilla zemdlała tym razem naprawdę mocno oraz po prostu tracąc świadomość od szalonej dawki seksualnej energii.

Seksowna Wampirzyca zaniepokojona spojrzała na kobietę.
- Ups… - Powoli puściła fallusa, pozostawiając go jednak w ciele kobiety i nachyliła się nad nią by sprawdzić czy ta oddycha. Ano owszem, oddychała regularnie. Jej usta były rozchylone, oddech urywany, lecz głębokie, odruchy ciała, wiercenie lekkie biodrami, wskazywały, że nawet w takim stanie przeżywa szaloną rozkosz. Agnese uśmiechnęła się i ułożyła się obok kobiety, okrywając je obie kołdrą. Sięgnęła do znajdującego się w niej fallusa i poruszała nim delikatnie wyczuwając, jak wraz z tym ruchem porusza się ciało Gilli. Jej biodra, nóżki, jak odbierają działanie fallusa, jak czują podniecenie. Rozdęty kwiat ghulicy, płatki otaczające fallusa drżały roszone nowymi kropelkami soczku. Czy wampirzycy się wydawało, czy przez wargi ghulicy ponownie przeleciał leciutki jęk, pomimo że była nieprzytomna.
Agnese pogładziła drugą dłonią jej twarz.
- Wróć do mnie moja piękna. - Nie przerywała ruchu przytulając się do ciała ghulicy.
- Tak pani - czyżby polecenie wampirzycy doszło nawet do nieprzytomnej kobiety, która zaczęła odzyskiwać świadomość. Uniosła powieki. - Jestem przy tobie, jestem dla ciebie … - wyszeptała Gilla, ale bardzo szybko szept przeszedł w jęk. - Jeeest wielkiiii, och …. -zdołała powiedzieć jeszcze wyginając mocno ciało.
Wampirzyca ucałowała ją nie przerywając ruchu ręki, któremu zaczął odpowiadać coraz wyraźniejszy ruch bioder ghulicy.
- Moja śliczna rozpalona Gilla.
- Twojaaaa … taaaaaak
 
Kelly jest offline  
Stary 28-03-2017, 21:03   #50
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Piękne … nagle ową piękność przerwało gwałtowne stukanie do drzwi. Ktoś robił to nawet nie siląc się na delikatność. Gilla pewnie nie była w stanie usłyszeć nic, ale wampirzyca dokładnie rozpoznała głos zdenerwowanego Borso.
- Signora, niedobrze. pojawił się Alessio. Po prostu pojawił się. Jest cały ranny, zajmuje się nim Kowalski. Nie wiemy, co się stało - mówił szybko.
- Już idę. - Wampirzyca obejrzała się na drzwi, jednak szybko powróciła wzrokiem do ghulicy.

Ucałowała czoło Gilli.
- Będzie lepiej jak tu odpoczniesz moja droga. - Powolutku zaczęła wysuwać przedmiot, którym operowała w jej wnętrzu. Fallus wyszedł odłożony na bok, zaś Gilla ułożona na łóżku powoli także zaczęła odzyskiwać względnie normalną świadomość. Co mogła czuć, kiedy tak nagle przerwano jej, pewnie nic dobrego, ale była wojowniczką.

- Co się stało, Agnese? - wyjąkała wzdychając ciężko.
Agnese pocałowała ją w usta i delikatnie trąciła wystający z jej otworka ogonek wywołując dreszcz podniecenia. Nasmarowanie tylnego otworka nową porcją oliwy zajęło dosłownie moment. Powoli zaczęła wyciągać kulki. Przyjemne to nie było, choć ghulica starała się rozluźnić, ale konieczne. Agnese chciała biec, ale nie mogła tak tu zostawić kobiety. Jednak wreszcie wszystkie znalazły się na zewnątrz. Tyna dziurka Gilli po ich wyciągnięciu, wydawała się znacznie większa niż poprzednio, przynajmniej przez chwilkę. Przez ten czas także ghulica nabrała przytomności. Z resztą nie był on długi. Obydwie szybko ubrały się wychodząc. Zaniepokojony Borso stał niemal przebierając nogami.

- Alessio dostał pięć strzał oraz kilka cięć. Omdlał po nagłym pojawieniu się, ale Kowalski potrafi zdziałać więcej, niż ktokolwiek … inaczej nawet nie byłoby mowy … - rzucił szybko prowadząc je korytarzem.
- Markiz? - Agnese podążała za swoim ghulem, szybkim krokiem.
- Nie wiemy. Alessio pojawił się nagle wewnątrz pokoju znikąd oraz zemdlał. Może Kowalski już postawił go chociaż trochę na nogi. Powie wtedy … nie informowaliśmy jeszcze panienki Sophii, nikt nie wie - dodał cicho. - To tutaj - wskazał na jedną spośród przydzielonych im pałacowych komnat. Agnese dosłownie wbiegła do środka.


Najemnicy oraz strażnicy umieli sobie radzić. Nie było w komnacie dokładnie nikogo, poza Kowalskim ubranym wyłącznie w pantalony niebiesko białe oraz leżącym Alessio. Miał dosyć owłosione plecy oraz klatę. Krwi było mnóstwo oraz na podłodze leżące strzały. Kowalski trzymał dłonie nad Alessio coś cicho mrucząc. Zaś faerie jęczał oraz zaczynał się wściekać. Najlepszy znak, że Kowalskiemu dobrze idzie.
- Daj już spokój - mruczał faerie. - Przejdzie oraz swędzi jak skurczybyk.

Wampirzyca uśmiechnęła się i podeszła do mężczyzn. Przysiadła przy faerie i położyła dłoń na jego policzku. Zerknęła na Kowalskiego.
- Wyjdzie - mruknął Polak. - Skoro potrafi już pyszczyć, najlepszy znak, że powoli dojdzie do siebie. Najchętniej dałbym mu po pysku, żeby się przymknął, ale te strzały ukarały go już za mnie, ponadto cięcia. Miał niezłą walkę.
- Mogę pomóc. - Agnese uśmiechnęła się i spojrzała na faerie. - Jesteś ciekaw czy pomoże ci wampirza krew, kochanie? - ten zwrot pojawił się odruchowo po świeżo zakończonym seksie z Gillą.
- Dzięki, ale wolę wino. Sam się, kurde blade uleczę za chwilę - wymruczał faerie. - Ale dziękuję, booo żeby się leczyć, muszę być przytomny … - skrzywił się trochę, jakby nie lubił nikomu być wdzięczny. - Szlag trafił, markiz trafił do lochu - wyznał. - Próbowaliśmy, ale … - rzeczywiście wampirzyca nie mogła wątpić, że to była mocna walka i Alessio próbował coś zrobić.

Wampirzyca pogładziła jego twarz i ucałowała czoło. Jednak gdy się odsunęła w jej oczach mimo uśmiechu można było dostrzec chęć mordu.
- Czyjego lochu?
- Orsini, problem też taki, że były tam dwa zasmarkane wilkołacze futrzaki - westchnął. Agnese obserwowała go uważnie. Była zmartwiona i stanem faerie i tym, że markiza z nim nie było.- Markiz chciał wrócić jak najszybciej. Pędziliśmy. ale najpierw ominęliśmy rozlany strumień. Potem wojsko hiszpańskie. To wszystko kosztowało czas. Wreszcie dotarliśmy do wsi, przekazali dzieci, zaś markiz naprawdę starał się załatwić wszystko idealnie, wiedząc, że ci na nich zależy. Później ruszyliśmy na powrót. Pod Rzymem jej taki niewielki zamek należący do Orsinich. Kieł Góry.
- Słyszałem - wtrącił Borso, nieduży, ale solidny.
- Owszem dokładnie. Zatrzymaliśmy się na chwilę na popas i wtedy się zaczęło. Zdaje się, głupia rzecz, że poczuli od markiza wampirze zapachy i po prostu zaczęli do nas nawalać, czym się dało. Dwóch wilkołaków w oficerskich mundurach z symbolami Orsinich plus dwudziestu zwykłych. Kilku naszych padło. Widziałem jeszcze, jak brali markiza, choć walczył i utłukł kilku. Chcieli go żywcem. Pewnie planują przesłuchać ...
- Zabiję gnidy. - W głosie signory dało się usłyszeć jad.
- Mnie pozostawili myśląc, że nie żyję. Właściwie chyba się wiele nie mylili …
- Ano nie - stwierdził Kowalski.
- Odzyskałem na chwilę przytomność oraz jedyne co mogłem, to się tutaj przenieść.
- Cudownie, że ci się udało mój drogi. - Wampirzyca uśmiechnęła się. - Jak daleko od Rzymu jest zamek Orsinich?
- Bezpośrednio pod, dwie godziny jazdy za murami. Tam są wilkołaki - dodał. - Te dwa, ale one nie lubią wampirów - powiedział, co wiedzieli wszyscy.
- Nie żartuj. - Agnese podniosła się. - Ile jeszcze do świtu?

Hm, Agnese odwiedziła księcia Romanii, naprawiła małżeństwo Gonzagów, ćwiczyła na Sophii masaż oraz spędziła długi czas na igraszkach. Dochodził świt, nie było możliwości innej.
- Hm, właściwie niedaleko - wymruczał Borso.
- Nie możemy tam wleźć ot tak - nagle zauważył Kowalski. - Nawet jeśli zdobędziemy zamek, to czy oni wcześniej nie zdążą zabić markiza? Trzebaby się jakoś tam dostać sprytem, zabezpieczyć markiza oraz wtedy dopiero uderzyć.
- Gillo udaj się proszę do księżnej, do zakonu… poinformuj, ją że zamierzam wykonać ruch i proszę o jej wsparcie. Prześlij wiadomość siostrze Fredegondzie. Z moją pieczęcią. Kowalski, niech twoja córka uda się do Sophie i ją przyprowadzi. Muszę ją poinformować jeśli ruszam gdzieś zbrojnie, ah… Borso. - Polecenia niosły się po komnacie, w której zapadł dziwny bezruch. Wampirzyca obejrzała się na ghula. - Będę potrzebowała wsparcia Gonzagi, wcześniej niż planowałam. Ale skoro jestem agentem Francji… - Uśmiechnęła się. - Zaraz nakreślę do niego list.
Rozejrzała się po wszystkich obecnych w pokoju.

- Potrzebuję kogoś kto może znać Kieł Góry… - Wyszczerzyła się pokazując kły. nie irytowało się klanu brujah, nawet najszlachetniejszej jego linii. Jakby nie patrzeć byli zabójcami. - Planuję ruszyć na łowy.
- W sumie to chyba jest, własnie się zjawił przed chwilą. Miałem powiedzieć, ale nagle Alessio się pojawił … - stwierdził Borso - przyszedł człowiek. Powiedział, że jest od kardynała Medici i że był umówiony. Podobno specjalizuje się w sprawach odnajdywania rozmaitych osób, zna doskonale Rzym oraz okolice. Pewnie mógłby pomóc.
- Wykonajcie moje polecenia. - Agnese ruszyła w stronę swego gabinetu. - Borso zawołaj go.


Nie czekając na reakcję pozostałych Agnese przeszła do pokoju, służącego jej obecnie za gabinet. Wydobyła papier i pióro i zaczęła kreślić list do Gonzagi.


Oczekiwała dwóch osób. Sophie i przybysza i musiała odbyć te spotkania przed świtem. jej świta aż nazbyt dobrze wiedziała jak bardzo czas jest istotny. Lekko zirytowana spojrzała na niewielki kuferek, który od przyjazdu stał na biurku. Znajdowała się w nim fiolka od księżnej… albo od jej psychicznej siostry.

Oczywiście wszyscy ruszyli wykonywać rozkazy. Ale czy Gonzaga rzeczywiście ma tutaj wojsko. Ale może ma? Tak czy siak warto było spróbować. Może chociaż użyczy jej części swoich osobistych ludzi. Gdyby tylko była we Florencji. Po chwili rozległo się pukanie. W drzwiach stał Borso prowadząc niestarego jeszcze człowieka, nawet rzecby można całkiem młodego, jak na takie umiejętności.


Przypominał nieco Cygana ze swoją kędzierzawą fryzurą oraz mrocznymi niczym węgiel oczyma.
- Jestem Filibert. Pracuję dla Jego Eminencji kardynała de Medici. Jego Eminencja wydał polecenia, bym służył swoją wiedzą pani, signora, dopóki przebywa pani tutaj - powiedział spokojnym, niskim głosem lustrując spojrzeniem okolicę. Agnese poznała, iż było to spojrzenie wojownika. Drapieżca potrafił poznać innego drapieżcę.

Agnese skończyła pisać składając na papierze swój zamaszysty podpis i zalakowala papier. Podała pismo stojącemu za mężczyzną Borso.
- Proszę, przekaż to gdzie należy.
Dopiero gdy ghul wyszedł skupiła spojrzenie na mężczyźnie. Uśmiechała się tak, jak uśmiecha się do gościa, który wpadł na lampkę wina.
- Mój drogi… - Jej głos był ciepły. Miły. - jak mogę dostać się do Kła Gór nie zawiadamiając o tym jego mieszkańców?

prezencja 1 - st 7 - 4,9,8,6,8,7 - 4 sukcesy



Mężczyzna spojrzał na nią przychylniej oraz nieco pożądliwie. Potrafił docenić seksapil oraz urodę.
- Trzy sposoby signora, jeden po prostu przelecieć, jeśli ma się skrzydła, ale są bardziej ludzkie. To nie jest nowy zamek. Łatwo wspiąć się po murach, jeśli ktoś posiada takie umiejętności. Straże nie są nawet w stanie spostrzec. Wreszcie kolejna możliwość, to, przyznaję wypróbowałem, więc wiem, że się da, wejście przez odpływ wygódki, która znajduje się na murach oraz ma otwór w dół, wystarczająco szeroki, żeby przez niego przeleźć. Tyle mojej wiedzy. Kieł Gór to stosunkowo słaby zamek, ot nic wielkiego, ale Orsini nie lubią opuszczać nawet swoich zbędnych siedzib.
- Gówniana sprawa. - Wampirzyca przetarła oczy. - Mam nadzieje, że nie korzystają zbyt często z wychodka.

Agnese przesunęła w stronę mężczyzny pióro i papier.
- Gdzie znajdę ten “otwór”, Filbercie?
- Obok najwyższej wieży oczywiście w murze. Trzeba wejść kilka metrów, ale tak dosłownie ze trzy po murze, dosyć zresztą pokruszonym. Wtedy wchodzi się w dziurę średnicy około dwóch stóp mniej więcej i zamiast na murze wychodzi się w wygódce zamkowej w wieży kamiennej.
- Naszkicuj proszę. Wierzę, że bywałeś tam często, ale ja muszę wiedzieć z której strony mam podejść do zamku. - Uśmiechnęła się życzliwie do mężczyzny. - Jeśli masz jakieś sugestie,też chętnie wysłucham.
- Cóż, mogę zrobić nawet więcej, mam swoje notatki - uśmiechnął się pokazując Agnese pokolorowany szkic zamku.


Faktycznie, była to raczej dawna twierdza, obecnie od lat nieodnawiana oraz stojąca na zasadzie ot tak sobie. Po prawej stronie mury były jeszcze wysokie, ale po lewej już niecałkiem. Część kamieni się obluzowała oraz wypadła podczas trzęsienia ziemi.
- Właśnie tam urządzono wygódkę. Wspiąć się trzeba jakieś półtorej chłopa wysokości, później zaś ową długą dziurą do wygódki. Można także obok, wtedy sie wyjdzie na mury. Zamek łatwy do zdobycia, łatwy do spenetrowania, trudny do utrzymania. Jego zaletą jest to, że lasek niedaleko zamku nie ukryje większego wojska, więc oblegani wiedzą, kiedy zbliża się jakaś solidna grupa.
- Powiadasz, że byłeś w środku. - Agnese cały czas uśmiechała się patrząc na szkic. - Jak trafię do lochu, nie korzystając z pomocy gospodarzy? - Mrugnęła do niego.
- Wobec tego jednak najlepiej wejść wychodkiem, ponieważ właśnie w tej wieży znajduje się loch - co było logiczne, bowiem właśnie w największych wieżach standardowo budowano takie pomieszczenia. - Trzeba wyjść z wygódki i zejść trzy poziomy. Wszystko jest drewniane oraz na każdym poziomie zazwyczaj śpi albo strażnik, albo ktoś ze służby. Trzy poziomy niżej jest standardowo stróżówka na dwóch strażników, przeważnie chrapiących. Tam są klucze. Klapa otwiera się w podłodze. Trzeba zejść schodami. Tam jest loch. wybacz signora, jednak tego miejsca nie odwiedzałem, interesował mnie bowiem skarbiec właściciela.
- Rozumiem… gdy odwiedzałeś ów skarbiec… ile osób liczyła załoga zamku?
- Kilkanaście osób. Kiedyś było więcej, jednak obecnie jest używana raczej jako baza żywności lub posterunek. Dowódca, pewnie z dziesięciu żołnierzy plus trochę służby. Czasem może być jakiś tuzin więcej, jeśli akurat jakiś oddział własnie stacjonuje w zamku przejeżdżając, jednak wtedy po prostu żołnierze przesypiają nockę oraz odjeżdżają. Aha - pacnął się w głowę - nie wiem, czy to ważne, ale w wiosce pod zamkiem jest jutro jarmark. Właściwie to już dzisiaj, bowiem jest rano niemal.

- To bardzo ważna informacja. Dziękuję ci. - Agnese odłożyła pióro i uśmiechnęła się do mężczyzny. - Będę miała do ciebie jeszcze dwie prośby. Mam nadzieję, że jakoś wybaczysz mi trudny początek znajomości.
- Ty decydujesz, ja wypełniam polecenia. Jeśli potrafię. wiem, signora, kto mi płaci. Kardynał nie zawiedzie się na moim posłuszeństwie - odparł mężczyzna.
- Przekaż kardynałowi, że jego ulubieniec, obiecał mi opuścić Rzym drugiego. - Wampirzyca postukała palcem po stole. - Rozejrzyj się dla mnie też za dwoma kobietami. - Agnese powoli opisała na tyle na ile była w stanie dwie pozostałe faerie, pomijając temat ich rasy. - Mogą mieć lekko spiczaste uszy, pochodzą z dziwnego kraju. - zakończyła swą wypowiedź.To że mogła umrzeć, nie oznaczało, że ma zaniedbać swoją obietnicę.
- Rozpuszczę wici co do kobiet, zaś kardynał otrzyma twoją informację. Później ponownie będę na twoje rozkazy. chyba, że chcesz bym pojawił się dopiero wiedząc coś na temat owych niewiast?
- Z przyjemnością się z tobą spotkam. - Agnese wydobyła z jednej szuflad niewielką sakiewkę. Gilla trzymała tu przygotowane pakuneczki do opłacania kurierów. Rzuciła ją mężczyźnie. - Jestem kobietą, która bardzo potrzebuje męskiego wsparcia.
- Rozumiem, osobiście chętnie takiego wsparcia udzielam - mężczyzna skłonił się oraz wyszedł.


Dosłownie minął się z Borso, który wbiegł z nietęgą miną.
- Signora, markiz Gonzaga wyjechał, po prostu po powrocie do domu, dowiedziałem się, wsiedli z żoną do karety oraz kazali kierować się na północ. Zapewne pani Izabela będzie towarzyszyła mężowi przy oddziałach. Natomiast Jej Wysokość księżna pozostawia ci pani wolną rękę. Dziwne, ale rzekła coś takiego: “niechaj sobie córunia robi, co tam chce. Harce przystają młodym.”
- Doskonale. - Agnese podniosła się i przeszła do garderoby, zabierając z sobą kuferek. - Szykuj mego konia. Mogę zabrać z sobą kilku chętnych. - Nie zwracając uwagi na Borso, odstawiła kuferek na bok i zaczęła się rozbierać. Ten jednak stanął tyłem. - Wypróbujemy to cholerstwo…. gdzie jest Sophie?
- Własnie jestem, signora - dziewczyna wpadł dokładnie w tym momencie do komnaty. Wampirzyca zauważyła, że ma ubrane spodnie, choć okryte sukienką oraz lekką koszulę ściąganą gorsetem. Nie niosła ze sobą żadnych klejnotów.
- Och - krzyknęła - signora, musimy mu pomóc.
- Wyjdź Borso i przekaż pozostałym, dobrze?
- Tak pani. Alessio jest zbyt słaby, ale proponuję wziąć na pewno Kowalskiego i Wilenne. Ponadto jeszcze dosłownie trójkę czy czwórkę. Większa ilość budziłaby niezdrową sensację - ghul wyszedł.
- Yhym… - Agnese zrzuciła z siebie suknię i halkę, stajac nago przed Sophie. - Przyznam ci się do czegoś, moja droga. Mam poważną alergię na słońce… Nie wiem czy przetrwam ten wypad.
- Toooo poważna choroba - przyznała Sophia patrząc się na nią z niepokojem. - Chcę, żeby ci się nic nie stało, będę uważać na ciebie. Mój brat bardzo cię lubi, ja także bardzo - dodała dziewczyna.

Wydobyła ze skrzyni strój przypominający męski i zaczęła go zakładać. Skórzane spodnie i kamizela opinały zgrabne ciało. Nogi wsunęła w wysokie buty.


- Fakt, faktem. Moi ludzie wydobędą markiza, co by się nie działo… dobrze? - Wampirzyca założyła długie rękawice i owinęła się szalem osłaniając usta. Podeszła do kolejnej skrzyni i wydobyła z niej płaszcz bez rękawów i miecz w pochwie.


Narzuciła go na siebie i zaczęła zapinać troczki. Jedynym odsłoniętym elementem jej ciała została twarz, którą i tak przysłaniał już lekko szal. BYł to strój, którego często używała we Florencji do “łowów”, na wrogów księżnej.
- Rozumiem, że jedziesz z nami? - Zadała pytanie nie patrząc na Sophie. Agnese podeszła do skrzyneczki i wydobyła z niej fiolkę.


Bała się… tak bardzo się bała. Ale tak jak z tymi dziećmi czułą się odpowiedzialna. Gdyby nie było tam wilkołaków, posłałaby swoich ludzi… wszystkich. Ale poza nią nikt nawet nie miał szans z futrzakami.
- Nie pozostawię cię pani samotnej, ani jego.
- Jakie rozkazy? - Gilla ubrana już w zbroję pod mieczem spytała swoją panią, która była dowódcą. - Kowalski, Wilenna oraz trójka naszych ludzi już czekają. Także Borso. Jeszcze Alessio się uparł pomimo ran. Przysięga, że wytrzyma oraz się przyda. Panna Sophia także?
- Tak, jadę, to mój brat. Myślałam, żeby wziąć kogoś z zamku, ale jeśli jadę z wami … Wiem, że nie mam doświadczenia, ale muszę … obiecuję, że podporządkuję się wszystkim rozkazom - obiecała gorąco.
- Sophie idź. Niech przygotują ci konia. Muszę porozmawiać z Gillą.- Agnese uśmiechnęła się ciepło do panny di Colonna.
- Tak signora - natychmiast zareagowała Sophia. Obiecała wszak, że wykona polecenia.

Tymczasem, gdy zostały same, Gilla spojrzała na Agnese pytająco:
- Co się stało, pani? - była bardzo niespokojna.
- Zamierzam zaryzykować użycie specyfiku od księżnej. -Wampirzyca skrzywiła się.
- Jak bardzo to niebezpieczne? - Gilla była coraz bardziej zdenerwowana.
- Albo zadziała albo nie. - Agnese chwyciła fiolkę.- Podobno potwornie boli. Jakby nie zadziałało macie się wrócić nie pozwalam na walkę z sierściuchami. Rozumiesz?
- Signora - powiedziała spokojnie Gilla - jeśli ciebie nie będzie, nas także. Przynajmniej ja oraz Borso tak myślimy, ale wierz mi jesteś bardzo kochana przez swoich podwładnych. Wykonam twoje polecenia, ale potem, bądź przygotowana, że spotkamy się ponownie, jakiekolwiek miejsce to będzie. Aha, ja … ja także kocham markiza, bo on kocha ciebie i jeśli jestem szczęśliwa przy tobie, to jeszcze bardziej chciałabym, by także on mógł sprawiać, że uśmiech zajaśnieje na twoim obliczu. Odbijemy go, nie ma innej drogi! - dodała twardo.
 
Aiko jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:21.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172