Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-03-2017, 09:59   #253
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
W zamkniętym na klucz pomieszczeniu drużyna mogła bezpiecznie odpocząć, odespać rany i czary. Choć nie było tam zbyt komfortowo - zarówno ze względu na ciasnotę jak i regularnie przetaczające się przez korytarze echo - to ponad dwunastogodzinny sen z przerwą na kolację znaczeni poprawił stan gundrenowych najemników oraz Thardena. Inna sprawa, że u wylotu kopalni Gundren odchodził pewnie od zmysłów, ale mężczyźni woleli nie ryzykować kolejnego starcia z ‘naturalnymi’ mieszkańcami kopalni Phandelver. Głupio by było zemrzeć od miecza byle szkieletu gdy pokonało się już Czarnego Pająka, Glasstafa, małą armię goblinów i niedźwieżuków oraz gricka na dokładkę. Tharden również nie nalegał; widział co zalęgło się w kopalni zarówno podczas wizyt z braćmi, jak i “spacerów” z Nezzarem. Nie miał niestety więcej informacji niż jego najstarszy brat, pomijając to, że w jaskini z wąwozem, którą znalazł Marduk, drow szukał chyba magicznych przedmiotów po dawnych obrońcach podziemi. Słyszał też jak Pająk z nienawiścią w głosie wspomina imię ‘Mormesk’, lecz nic mu to nie mówiło.
- To nieee JJJaaaaa! - takie oto były pierwsze słowa Turmaliny po przebudzeniu. Ostatnie co pamiętała to skalne niebo walące się jej na głowę, więc dla niej walka chyba wciąż trwała, bo odzyskała przytomność momentalnie, jak tylko poczuła magiczne uleczenie. Wstała i szukała wzrokiem celów, wokół dłoni zawirowały małe kamyczki. Ale celów nie było.
- Co się na Moradina stało? Auuu, najpierw pająk, potem mi ją przygniotło. Cholerna pechowa noga. I auuu, ten guz ma chyba wielkość jaja! Co się tu działo?
Myśliwy podszedł do krasnoludzicy i kucnąwszy obok niej podał jej manierkę z kwasem chlebowym. Widok i dźwięk głosu Turmaliny sprawiły, że uśmiechnął się. Choć w uśmiechu tym nie mogła nie dostrzec cienia czegoś niedobrego. Czegoś co się wydarzyło i czego cofnąć się nie da.
- Napij się - powiedział - Powinnaś sporo pić. I nie ruszaj opatrunków. Tori trochę się przy nich nawiązała.
Pomógł krasnoludzicy unieść się do pozycji siedzącej.
- Pająk zawalił nam strop świątyni na głowy. Nie wiem jak, ale wyglądało to na jakąś pułapkę. Udało nam się wyciągnąć na czas ciebie i Marduka. Ale… - pewnie już nie musiał kończyć. Nie zmieniało to jednak faktu, że pewne rzeczy trzeba po prostu powiedzieć na głos - Yarla nie żyje.

W czasie gdy Joris opowiadał Turmalinie przebieg starcia Marduk przeszukał jeszcze najbliższe otoczenie oraz wykrot, w którym - jak mówił Thanrden - drow czegoś szukał wykryciem magii. Niedźwieżuki odwaliły kawał dobrej roboty - nie trzeba było długo kopać by wydobyć spod kamieni czyjeś szczątki, a wśród nic rękawice - ani chybi magiczne. Kapłan zabrał je, zajrzał jeszcze do sąsiednich korytarzy (bez efektu) i wrócił do reszty.

Gdy drużyna była już jako tako gotowa do podjęcia działania, Joris zabrał głos.
- W pierwszej kolejności należy wrócić z Thardenem do Gundrena i Sildara. To teraz najważniejsze - Tharden entuzjastycznie pokiwał głową. - Zabierzemy też Yarlę - westchnął i wzruszył ramionami jakby dowodzenie już nie było dla niego okazją do osiągnięcia czegoś, a raczej przykrym obowiązkiem - Potem znajdźmy różdżkę leczenia i sprawdzimy resztę lochów, czy się aby gdzieś niedobitki niedźwieżuków nie pałętają. Bo tak sobie myślę, że źle by było gdyby wieść o Jaskini dotarła do innych Czarnych Pająków.
- W porządku, nie ma nad czym deliberować
- Marduk wzruszył ramionami, tyleż wskazując że dyskusja jest niepotrzebna, co rozluźniając mięśnie.
- Zanim wyruszymy… uleczę was - zaproponowała spolegliwie selunitka, która po drugiej próbie modłów, w końcu uzyskała łaski od swej bogini.
- Ostatnim razem prawie mię kieś wyrośnięte komary zeżarły… to i nie odmówię Tori - odparł myśliwy. Gdy jednak podeszła nałożyć leczniczy czar ich spojrzenia skrzyżowały się i Jorisowi jakoś od razu przypomniała się tamta chwila w rumowisku. Kaszlnął maskując szybko zakłopotanie i zagapienie na kapłankę, a czar przez to jakby urwał się nie osiągając pełnego efektu.
Spłoszona i zarumieniona, niczym dorodna piwonia, Melune, szybko umknęła do leżącej Turmaliny, przygryzając w zakłopotaniu usta i tylko od czasu do czasu oglądając się za myśliwym, zajęła się jej ranami.
Turmalina milczała długo, najwyraźniej coś narastało w jej głębi. A potem wybuchło, niczym wulkan. Geomantka zaczęła krzyczeć z żalu i niemocy, a echo poniosło ów krzyk po kamiennych korytarzach.
Odłamki skał zaczęły fruwać w powietrzu, wokół geomantki kamienie ścierały się na proch. Gdzie padł jej wzrok, tam skała pokrywała się pajęczyną pęknięć, z sufitu znów posypał się kurz. A potem echo poniosło pomruk poruszonych skał, a gdy i on przebrzmiał, była tylko cisza, przerywana cichym szlochem. Marduk choć raz nie był sobą i położył ze współczuciem rękę na jej ramieniu. Turmalina nie odezwała się ani słowem, aż do gundrenowego obozu.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline