Malec nic nie mówił, jego spojrzenie spod ledwo rozchylonych powiek tępo kierowało się w jeden punkt. W tej chwili zdawał się niemal tak samo martwy jak jego siostra. To co robił było bezużyteczne i Mark przerwał w pół słowa. Zresztą tylko chwilę przed tym jak okazały się kłamstwem. “Skąd… Jak oni to robią? Już nas doganiają?” pełne wątpliwości myśli wywołał stukot pocisków o blachy karoserii.
Na dodatek ich pojazd zaczął się zachowywać dziwnie. Szarpnął w lewo, wyrównał i zaczął zwalniać. - Nikole? - Uniósł głowę i spojrzał w stronę prowadzącej pojazdem. Zdążył tylko zobaczyć jak kobieta bezwładnie wypada na drogę. Zszokowany rzucił się w kierunku Stonera, by.. by coś zrobić
- Zwariowałeś?! Ona zgninie! - Samochodem szarpnęło i nim sięgnął nowego kierowcy wylądował na ścianie kabiny.
- Ni chuja nie będzie dobrze - powiedział obojętnie ni to do Johnnego, nie to do siebie. Z westchnieniem odbezpieczył karabin. Przesunął palcem sprawdzając jak jest ustawiony. Serie po trzy. Przez moment zastanowił się, czy nie ograniczyć do pojedynczych strzałów, lecz odrzucił ten pomysł. Strzelając w takich warunkach i tak będzie potrzebował dużo szczęścia.
- Tak, wiem - odpowiedział Stonerowi - Patrz na drogę. I w lusterka - Sięgnął po wciśnięty pod ławą chełm, pozostałość po Wolfie, czy Johnson, i naciągnął sobie na łeb. Trochę ciasny, ale lepsze niż nic. Ostrożnie wychylił głowę przez właz w dachu i kierując muszkę w stronę pojedynczego światła kołyszącego się kilkadziesiąt metrów z tyłu, puścił dwie krótkie trzypociskowe serie. |