Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-03-2017, 09:32   #54
Caleb
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
3/12

Bar McCarthy’ego - Pete McCarthy

******
(fajnie się czytało)

Gatunek: reportaż podróżniczy


Gdy przywodzimy na myśl typowo irlandzkie symbole, wnet rysuje się obraz zielonych połaci koniczyny, dobre piwo oraz skoczna muzyka. Stereotypowi Irlandczycy są urodzonymi poetami, nie stronią od alkoholu (to wcale nie wyklucza poprzedniego, wręcz przeciwnie) i tworzą jeden z bastionów katolicyzmu. To oczywiście dość ogólna koncepcja, a prawda jest o wiele bardziej skomplikowana, a przez to ciekawsza. Opisuje je ją Pete McCarthy, angielski prezenter oraz wcale błyskotliwy pisarz podróżniczy. Choć autor pochodzi z północnej części Wysp Brytyjskich, to posiada silne korzenie w kraju, którego problematyczne uroki opisuje. Jego narracja jest pełna czarnego, nieraz cynicznego humoru, czyniąc z dokumentalnej formy ciekawą powieść drogi.
McCarthy pisze chaotycznie, lecz jest to efekt ze wszech miar zamierzony. Perspektywa co chwila się zmienia: raz będzie to zatłoczony prom, gdzie czytamy o muzycznych talentach grupy futbolistów oraz... karłów. Kiedy indziej - klasycznie irlandzki i spokojny bar. No, a przynajmniej takim będący, dopóki ktoś po drugim głębszym nie wyspowiada się z protestanckich konotacji. Będzie też kilka z licznych pensjonatów, prowadzonych przez kopie tej samej matrony, osądzającej moralnie gości już w progach swojego domu. Wszystko to dopełnione relacjami z podróży autem na wertepach równie uciążliwych, co poranek po ósmym guinessie. To opisywanie za pomocą ciągłej zmiany miejsc i natłoku wydarzeń ma odzwierciedlać sposób podróży McCarthy’ego. Podmiotowi lirycznemu nie straszne są trudne warunki, spanie na podłodze i ogólny brak planu, notabene mający być częścią doświadczenia. Przez wszystkie znoje konsekwentnie przechodzi z garścią zgryźliwych uwag. Są to obserwacje, które istotnie bawią - Pete uchodzi na wyspach za cenionego komika, któremu nieobce jest typowo angielskie poczucie humoru.
Narrator ma w opisywanym kraju także osobistą misję. Wychowując się na w poły w Anglii oraz Irlandii (ojczyźnie matki), nigdy nie osiadł na stałe w tym drugim kraju. Jak sam relacjonuje, czuje więź z owym miejscem, lecz pragnie aby stało się jego ojczyzną. Niniejszym książka jest również próbą odpowiedzi na pytanie: czy można uznać się za obywatela kraju nigdy w nim dłużej nie mieszkając? Rozwiązanie tej zagwozdki wcale nie będzie łatwe.
Zanim wytłumaczę dlaczego, przytoczę tu najpierw zasadę opisaną na kartach samej książki. Według niej, ktokolwiek w Irlandii odnajdzie bar ze swoim nazwiskiem, musi go odwiedzić. McCarthy jest w opisywanych stronach bardzo popularnym rodem, zatem autor wizytuje tytułowe przybytki przynajmniej kilkukrotnie. W jednym z nich jest traktowany niczym członek rodziny, a nawet zostaje zaproszony na dobrze zakrapianą imprezę. Jednocześnie gdzie indziej właściciele zdają się go nazywać Pete-Jestem-Nudnym-Natrętem-McCarthy.
Polskie wydanie zawiera się w formie kieszonkowej. To nawet pasuje do narracji samej książki. W sam raz, aby trochę z niej “uszczknąć” w biegu, autobusie i znów powrócić w wolnej chwili. To lekkostrawna lektura, ale i wtłaczająca coś do głowy. To ważne tym bardziej, że jak zaznaczyłem we wstępie, nasze wyobrażenie o Irlandii bywa mocno naiwne. Warto temu miejscu przyjrzeć się bliżej, gdyż jak mało gdzie, pasuje tu określenie uporządkowanego chaosu.
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 30-03-2017 o 10:30.
Caleb jest offline