Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-03-2017, 14:40   #112
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
tymczasem w wieży...

Nic się jednak nie stało. Objęła więc broń bardziej i zaczęła mocowanie się z jej odebraniem. Jednak topór tkwił pewnie z zmrożonej dłoni Nikolaia. Ani on, ani jego broń, nie drgnęły nawet gdy dziewczyna przyłożyła się ze wszystkich sił. Mimo wszystko nie mogła dać za wygraną... Musiała wykonać polecenie i odebrać zamrożonemu topór... Nie ważne co by się działo i nie ważne czy byłoby to możliwe... Walczyła dalej, choć całkowicie nieudolnie, a z każdą próbą coraz nerwowo.

Robin na ten widok zaczął zaśmiewać się serdecznie, a im bardziej Kara się starała wyszarpnąć broń z zamarzniętych dłoni, tym śmiech jego był donośniejszy. Przez moment też nie przerywał jej wysiłków wyraźnie czerpiąc z nich setne ubawienie. W końcu jednak wstał, podszedł do niej i położył ręce na jej dłoniach. Ta zaprzestała i minimalnie się skuliła.

- Hej. Daj spokój już. Nie da się. Nikolai przymarzł go do siebie. Nawet Ivan ich nie rozdzieli.

Oderwał jej dłonie od trzonka topora i opuścił jej wzdłuż tułowia.

- O rany. W sumie to nawet zabawna jesteś, wiesz?

Odwrócił się zostawiając ją przy zamarzniętym psioniku i odszedł w stronę rozbitego tarasu. Przez dobrą chwilę przyglądał się leżącemu u jego stóp Miastu Feniksa, a także horyzontowi, za którym gdzieś daleko rozpościerał się Eden. Kucnął na moment, po czym wstał i wrócił do Kary. Ponownie wyciągnął rękę po dłoń Kary, ale tym razem coś jej przekazał. Zimnego i twardego. Gdy spojrzała w dół zobaczyła w swoich dłoniach ostry i długi jak nóż odłamek szkła.
Robin spojrzał na Nikolaia.

- Zabij go dla mnie - poprosił.

Dziewczyna zadrżała w zwątpieniu. Ociągała się w odebraniu kawałka szkła od chłopaka.

- Śmiało - zachęcił ją i spojrzał na pogrążoną we śnie rosyjską królewnę - To przecież żaden problem, a Ty jesteś posłuszna.

Robin miał rację. Dziewczyna nie mogła odmówić. Nie mogła odmówić niczego. Ani połknięcia Lekarstwa, ani podejścia do otwartego okna, ani zabicia Szlachetnego na polecenie innego szlachetnego... Mimo to z dużym oporem odebrała kawałek szkła. Wpatrzyła się w niego z tłumioną emocją. Ze spiętym całym ciałem zbliżyła się do Nikolaia i przykucnęła obok jego głowy. Oddech Kary nabrał na intensywności. Bała się. Wiedziała, że to, co zrobi nie było dobre... Wiedziała też, że to, co ją spotka, gdy tego nie zrobi, było jeszcze gorsze. Jej ofiara się nie ruszała, mogła więc podejść do zadania w spokoju. Kawałek szkła uniosła nad głową chłopaka, szukając sensownego miejsca, w którym mogłaby nakłuć. Padło na szyję. Jeśli myślała, że Szlachetny ją zatrzyma, myliła się. Drżącą ręka zaczęła przyciskać kawałek szkła w zmrożone ciało Nikolaia. Nie było to łatwe, ciało psionika pokrywała warstwa lodu i szronu. Ten naturalny pancerz jednak pękł pod naporem ostrej krawędzi. Na szyi Nikolaia pojawiła się czerwona rysa, gdy szkło w końcu dotknęło skóry. W tym momencie Robin odsunął jej dłoń, a także i ją samą przyglądając się z uwagą powstałemu zranieniu. Wyciągnął palec i przejechał po rysie znacząc go śladem zupełnie niezamarzniętej i jak najbardziej normalnej krwi…

- Ciekawe - stwierdził oglądając palec i zastygłą na nim kropelkę. - Ale logiczne nawet. Skoro oddycha, znaczy płuca się ruszają i zamarznięte być nie mogą.

Uśmiechnął się do Kary, lecz po chwili spoważniał.

- Ale my tą drogą nigdzie nie zajdziemy. Przez to twoje posłuszeństwo śmierć nie wywołuje w tobie tych wielkich emocji, o których wspomniał Marco. Ani twoja, ani czyjaś inna. A chodzi o to, żebyś się zbuntowała. Oddaj to - wyjął z jej dłoni szklany zadzior i rzucił go na ziemię, gdzie ostrze spotkało swój koniec. - A teraz zamknij oczy i ich nie otwieraj.

Gdy to uczyniła, przez chwilę słyszała kilka jego kroków. Potem cisza. Potem znów kroki. Był blisko niej.

- Daj mi rękę - a gdy i to polecenie wykonała dodał to tak wiele razy słyszał podczas projektu Novum. - Poczujesz teraz lekkie ukłucie.

I w tej chwili poczuła jak coś ostrego i zimnego wbija się jej pod paznokieć kciuka. Ale nie tak szybko, by zaskoczenie podziałało znieczulająco. Nie miała pojęcia ile to trwa, a poruszyć się nie mogła, bo jej ruchy jak i odczuwanie ponownie zostały spowolnione. A ból trwał, trwał i trwał… Oczy przeszkliły się łzami. Mięśnie chciały się napiąć i zabrać rękę... Była to całkowicie normalna reakcja na poczynania Robina. Gdy w końcu, po Bóg wie jak długim czasie, zdołała poruszyć się normalnie i otworzyć oczy, chłopak był przy niej trzymając ją za rękę i zdawało się, że tylko ukłuł ją szklaną drzazgą, którą nadal trzymał w ręku. Był wyraźnie niezadowolony z niedostatecznego efektu spowolnienia i sięgnął po następny palec Kary, co wywołało typową reakcję na ból. Ramiona ponownie same chciały się wyrwać a twarz wykrzywiła się z obawy przed nadchodzącą krzywdą. Dodatkiem był jednak cichy nerwowy jęk.

Robin chciał zrobić jej krzywdę po raz drugi, gdy pod wieżą obiecywał, że tego nie zrobi. To musiała być kara za to, co zrobiła coś źle. Jednak nie wiedziała, co zrobiła źle i nie wiedziała jak ma się poprawić. Ukorzyła się przed chłopakiem bardziej.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline