|
Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
25-03-2017, 16:40 | #111 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Micha „No i pięknie, kurwa!” Micha z zadowoleniem patrzyła na zastawiony jedzeniem długi stół w kształcie litery H, stworzony z wielu skrzyń i różnych płyt. Żarcie to jej się naprawdę udało! [MEDIA]http://i.huffpost.com/gen/2910448/images/n-FRIED-INSECTS-628x314.jpg[/MEDIA] Oczywiście, najbardziej smakowita i najlepiej urządzona była środkowa część stołu, gdzie siedzieć miał Marco, Bezimienna oraz goście Kapłana. Boki zaś stołu były przeznaczone dla Elity. Większość Dzieci Feniksa znajdowało się już na swoich miejscach. Był Hiro, jego bliźniak Halo, było też kilkunastu innych utalentowanych. Był też Ivan i była Lena, którzy krążyli wokół stołów groźnie, dbając o to, by nikt nie ruszył jedzenia przed pojawieniem się Głosu Feniksa. Na szczęście wśród Elity raczej nie było szaleńców. Toteż większość zajmowała sobie czas rozmową. Kilku chłopaczków dorwało koło studni jakąś szaraczkę. Wydawała się zresztą całkiem chętna, zważywszy na to, że chłopaki mieli gest i dali jej ćwiartkę Lekarstwa nim zaczęli. Poza tym kilku szaraków zostało zatrudnionych w roli służby. Pozostali mieli się wynieść z placu przed świątynią, toteż w uliczkach, odchodzących od tego miejsca można było dostrzec skryte w cieniu sylwetki „gorszych” mieszkańców miasta. Wśród nich Micha rozpoznała choćby Gluta, który patrząc na nią snifał smutno swoimi girlandami. Niestety, poza samym Marco, który jak zwykle zjawi się… gdy się zjawi, brakowało jeszcze kilku osób. Przede wszystkim „gości”, dla których Kapłan wyprawił tę ucztę. Naczelna bimbrowniczka rozejrzała się. Wiedziała, że część została wysłana na „misję” z mackowatym cieniem, ale brakowało jeszcze co najmniej dwójki - tej nowej, o której słyszała, że się uchowała spośród niewolnic i tego, którego sam Marco nazywał Generałem - Kary i Robina. Z tego, co Micha się orientowała, zostali w wieży. Może warto po nich skoczyć, skoro i tak nie miała już nic do roboty? Amna, Keiko, Szept, Liam Tymczasem w grupie od „Cienia” raczej nikt nie myślał o nawet najbardziej wystawnej uczcie. Ogrom szalejącego z wściekłości Blooba był przerażający. Potwór uniósł się na swoich mackach ponad Keiko, do której teraz doskoczyła Amna. Cóż jednak dziewczyna mogła zrobić? Jak ochronić siebie i koleżankę, skoro nawet Keiko okazała się być bezradna? Przecież wciąż nie rozumiała do końca swych mocy! Amna rozpaczliwie wyciągnęła dłoń w kierunku potwora, lecz to go nie powstrzymało. Cień runął w dół i przykrył swoją bagnistą postacią obie dziewczyny. Szept już miała zdjąć maskę, aby go spacyfikować, gdy do gry wkroczyła Czikita. Jak zwykle milcząca Strażniczka zdjęła obie rękawiczki i podbiegła do Blooba by zwyczajnie… go dotknąć. I to... zadziałało! Pod jej dotykiem ciało potwora rozsypywało się niczym popiół ze spalonej kartki. Bestia zawyła i próbowała się odsunąć, lecz Czikita nie ustępowała. Krok po kroku niszczyła poczwarę, odsłaniając przy okazji Amnę i Keiko, które znów mogły swobodnie zaczerpnąć oddechu. W ten sposób w ciągu niecałej minuty Czikita odkryła kilkanaście jakby nadgryzionych ciałek różnych zmutowanych żyjątek oraz trzy ludzkie ciała. Szept i Czikita rozpoznały Salvadora, podczas gdy dwie pozostałe dziewczyny zidentyfikowały doktor Alreunę i… Liama. Wszystkie trzy ciała były bezsprzecznie martwe. Tak samo zresztą jak Bloob. I nikt nie zwrócił uwagi na wąską smugę cienia, która po ziemi pomknęła wprost do Czikity. Malutki cień pochwycił cień milczącej Strażniczki. Wszedł w niego, stając się z nim jednością, a potem… zrobił to samo z Czikitą. Kobieta tylko przez chwilę się szarpała, jakby zadławiwszy kąsem jedzenia. Po chwili nic jej nie było... przynajmniej z zewnątrz. Liam otworzył oczy i rozejrzał się ze zdziwieniem. Znów miał ciało! Znów miał zmysły! Znów… BYŁ! I to nie w części, niepożerany przez zombiaka we własnej głowie. To był ON… ten pierwszy. Jedyny i najprawdziwszy! Chłopak odetchnął pełną piersią, lecz przy tej czynności coś na granicy wzroku pojawiło się. Spojrzał w dół, by sprawdzić, co go rozproszyło i ujrzał dwie, ledwie okryte materiałem, całkiem dorodne… kobiece piersi. Na swojej klacie! [MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/236x/3f/b7/3b/3fb73b9e6d44d7c38fe243acfb9424c7.jpg[/MEDIA] Tymczasem Szept, Amna i Keiko zauważyły, że po pokonaniu Blooba Czikita zaczęła jakoś dziwnie się zachowywać. Najpierw się czymś zakrztusiła, a teraz stała i ze zdziwieniem gapiła na własne cycki – jakby zobaczyła je pierwszy raz w życiu.
__________________ Konto zawieszone. Ostatnio edytowane przez Mira : 25-03-2017 o 16:54. |
30-03-2017, 14:40 | #112 |
Reputacja: 1 | tymczasem w wieży... Nic się jednak nie stało. Objęła więc broń bardziej i zaczęła mocowanie się z jej odebraniem. Jednak topór tkwił pewnie z zmrożonej dłoni Nikolaia. Ani on, ani jego broń, nie drgnęły nawet gdy dziewczyna przyłożyła się ze wszystkich sił. Mimo wszystko nie mogła dać za wygraną... Musiała wykonać polecenie i odebrać zamrożonemu topór... Nie ważne co by się działo i nie ważne czy byłoby to możliwe... Walczyła dalej, choć całkowicie nieudolnie, a z każdą próbą coraz nerwowo. Robin na ten widok zaczął zaśmiewać się serdecznie, a im bardziej Kara się starała wyszarpnąć broń z zamarzniętych dłoni, tym śmiech jego był donośniejszy. Przez moment też nie przerywał jej wysiłków wyraźnie czerpiąc z nich setne ubawienie. W końcu jednak wstał, podszedł do niej i położył ręce na jej dłoniach. Ta zaprzestała i minimalnie się skuliła. - Hej. Daj spokój już. Nie da się. Nikolai przymarzł go do siebie. Nawet Ivan ich nie rozdzieli. Oderwał jej dłonie od trzonka topora i opuścił jej wzdłuż tułowia. - O rany. W sumie to nawet zabawna jesteś, wiesz? Odwrócił się zostawiając ją przy zamarzniętym psioniku i odszedł w stronę rozbitego tarasu. Przez dobrą chwilę przyglądał się leżącemu u jego stóp Miastu Feniksa, a także horyzontowi, za którym gdzieś daleko rozpościerał się Eden. Kucnął na moment, po czym wstał i wrócił do Kary. Ponownie wyciągnął rękę po dłoń Kary, ale tym razem coś jej przekazał. Zimnego i twardego. Gdy spojrzała w dół zobaczyła w swoich dłoniach ostry i długi jak nóż odłamek szkła. Robin spojrzał na Nikolaia. - Zabij go dla mnie - poprosił. Dziewczyna zadrżała w zwątpieniu. Ociągała się w odebraniu kawałka szkła od chłopaka. - Śmiało - zachęcił ją i spojrzał na pogrążoną we śnie rosyjską królewnę - To przecież żaden problem, a Ty jesteś posłuszna. Robin miał rację. Dziewczyna nie mogła odmówić. Nie mogła odmówić niczego. Ani połknięcia Lekarstwa, ani podejścia do otwartego okna, ani zabicia Szlachetnego na polecenie innego szlachetnego... Mimo to z dużym oporem odebrała kawałek szkła. Wpatrzyła się w niego z tłumioną emocją. Ze spiętym całym ciałem zbliżyła się do Nikolaia i przykucnęła obok jego głowy. Oddech Kary nabrał na intensywności. Bała się. Wiedziała, że to, co zrobi nie było dobre... Wiedziała też, że to, co ją spotka, gdy tego nie zrobi, było jeszcze gorsze. Jej ofiara się nie ruszała, mogła więc podejść do zadania w spokoju. Kawałek szkła uniosła nad głową chłopaka, szukając sensownego miejsca, w którym mogłaby nakłuć. Padło na szyję. Jeśli myślała, że Szlachetny ją zatrzyma, myliła się. Drżącą ręka zaczęła przyciskać kawałek szkła w zmrożone ciało Nikolaia. Nie było to łatwe, ciało psionika pokrywała warstwa lodu i szronu. Ten naturalny pancerz jednak pękł pod naporem ostrej krawędzi. Na szyi Nikolaia pojawiła się czerwona rysa, gdy szkło w końcu dotknęło skóry. W tym momencie Robin odsunął jej dłoń, a także i ją samą przyglądając się z uwagą powstałemu zranieniu. Wyciągnął palec i przejechał po rysie znacząc go śladem zupełnie niezamarzniętej i jak najbardziej normalnej krwi… - Ciekawe - stwierdził oglądając palec i zastygłą na nim kropelkę. - Ale logiczne nawet. Skoro oddycha, znaczy płuca się ruszają i zamarznięte być nie mogą. Uśmiechnął się do Kary, lecz po chwili spoważniał. - Ale my tą drogą nigdzie nie zajdziemy. Przez to twoje posłuszeństwo śmierć nie wywołuje w tobie tych wielkich emocji, o których wspomniał Marco. Ani twoja, ani czyjaś inna. A chodzi o to, żebyś się zbuntowała. Oddaj to - wyjął z jej dłoni szklany zadzior i rzucił go na ziemię, gdzie ostrze spotkało swój koniec. - A teraz zamknij oczy i ich nie otwieraj. Gdy to uczyniła, przez chwilę słyszała kilka jego kroków. Potem cisza. Potem znów kroki. Był blisko niej. - Daj mi rękę - a gdy i to polecenie wykonała dodał to tak wiele razy słyszał podczas projektu Novum. - Poczujesz teraz lekkie ukłucie. I w tej chwili poczuła jak coś ostrego i zimnego wbija się jej pod paznokieć kciuka. Ale nie tak szybko, by zaskoczenie podziałało znieczulająco. Nie miała pojęcia ile to trwa, a poruszyć się nie mogła, bo jej ruchy jak i odczuwanie ponownie zostały spowolnione. A ból trwał, trwał i trwał… Oczy przeszkliły się łzami. Mięśnie chciały się napiąć i zabrać rękę... Była to całkowicie normalna reakcja na poczynania Robina. Gdy w końcu, po Bóg wie jak długim czasie, zdołała poruszyć się normalnie i otworzyć oczy, chłopak był przy niej trzymając ją za rękę i zdawało się, że tylko ukłuł ją szklaną drzazgą, którą nadal trzymał w ręku. Był wyraźnie niezadowolony z niedostatecznego efektu spowolnienia i sięgnął po następny palec Kary, co wywołało typową reakcję na ból. Ramiona ponownie same chciały się wyrwać a twarz wykrzywiła się z obawy przed nadchodzącą krzywdą. Dodatkiem był jednak cichy nerwowy jęk. Robin chciał zrobić jej krzywdę po raz drugi, gdy pod wieżą obiecywał, że tego nie zrobi. To musiała być kara za to, co zrobiła coś źle. Jednak nie wiedziała, co zrobiła źle i nie wiedziała jak ma się poprawić. Ukorzyła się przed chłopakiem bardziej.
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin |
30-03-2017, 17:11 | #113 |
Reputacja: 1 | Szept widząc, że Blob padał pod wpływem mocy Czikity, odetchnęła lekko i zabrała dłoń od maski. Zagrożenie zostało zażegnane, a przynajmniej na to wyglądało. Czarnowłosa zerknęła na obie dziewczyny, które uchowały się przed dołączeniem do Blobowego żołądek-party i oceniła, czy wszystko z nimi w porządku. Ruszyła też do nich bliżej - Wesoło było, czyż nie? - odezwała się cicho i wyglądało na to iż ponura dotąd kobieta, miała sytuacje, w których odczuwała ‘frajdę’. Gdy Czikita przykuła jej uwagę, swoim dość dziwnym zachowaniem, Szept zmarszczyła lekko brwi i weszła między nią, a pozostałe dziewczyny, powoli podchodząc w stronę kobiety - Czikita? - mruknęła cicho, jak robiła zazwyczaj, gdy chciała zwrócić jej uwagę na siebie. Stalowe spojrzenie wiodło po twarzy i posturze znajomej Eliciarki, próbując doszukać się jakiejś nieprawidłowości. Amna była w ciężkim szoku. Najpierw zerknęła na Keiko czy nic jej nie dolega, a potem obróciła się w stronę Szept i Czkity. Była ciekawa co stało się z Liamem. Już chciała je o to spytać gdy zobaczyła jak Czikita z dziwnym wyrazem twarzy wpatruje się w swoje piersi. Głos utknął jej w gardle. Tego się nie spodziewał. Cień poprowadził go krętą ścieżką ku całkowitej wolności. I wciąż Liam był na tej samej drodze, choć spoglądając w przeszłość, widział drogę, którą dane mu było przebyć. Wszystko to prowadziło go do jednego miejsca w czasie i przestrzeni, w którym stał i gapił się zaskoczony na własne, kobiece piersi. Nijak nie cieniste. Rozejrzał się. Wszyscy na niego patrzyli. Zatem… potrafił wchodzić w ciała innych? Spojrzał na resztki uzurpatora oraz trzy ciała, w tym jedno… jego. Dziwnie było patrzeć na własne, martwe ciało, ale w końcu do tego był prowadzony od samego początku, choć o tym nie wiedział. Gdzieś głęboko w sobie czuł kotłującą się czerń, ale… coś jeszcze. Nagle pokręcił głową, odpędzając wszystko od siebie, jakby budził się ze snu. Spojrzał na czarnowłosą kobietę, która zwróciła się do niego, z odzyskaną ostrością spojrzenia. Skinął jej głową i założył uprzednio zdjęte rękawiczki. Szept nadal uważnie przyglądała się towarzyszce, ale gdy ta odkiwnęła jej tylko głową i założyła rękawiczki, czarnowłosa uznała, że chyba wszystko w porządku i zerknęła teraz na dwie dziewczyny - To co, wracamy? - zapytała, ale zaraz zerknęła też na ciała. No w sumie wypadałoby coś z nimi zrobić. Najpewniej będzie musiała gwizdnąć na kilku strażników, by je zabrali, bo akurat tych wolała nie zostawiać do obrobienia. Liam popatrzył jedynie w kierunku, z którego przyszły i pokiwał głową na znak zgody. Amna zerknęła na martwe ciało Liama i na zbierające się do odejścia kobiety. - Wiecie… Liam pomału stawał się zombie, jeśli nie chcemy za chwilę za czymś biegać powinniście mu obciąć głowę. - Jej głos lekko drżał. Dziewczynę przytłaczała łatwość, z jaką chyba wszyscy w tym cholernym mieście byli gotowi zabić drugą osobę. Szept zerknęła na ciało chłopaka i kiwnęła głową na słowa Amny - Jeśli taką masz fantazję, czemu nie. Masz czym? Bo nożem mu jej raczej nie odpiłujemy… - zauważyła też to małe niedopatrzenie w propozycji dziewczyny. Czarnowłosa zerknęła po okolicy. Będzie trzeba zwołać paru strażników, żeby to ogarnęli i to najlepiej od razu, nim ruszą wspólnie na ucztę. Jak zaplanowała, tak zrobiła.
__________________ If I had a tail I'd own the night If I had a tail I'd swat the flies... |
30-03-2017, 23:41 | #114 |
Reputacja: 1 | Chłopak zamierzył się przed ponownym ukłuciem, które miało dla niej trwać bardzo długo, a w rzeczywistości coś koło sekundy i spojrzał na jej minę. Jakby czekał na coś, co może właśnie powinna zrobić, a czego nie robiła. I robił to wyraźnie z napięciem jednocześnie tracąc okazywaną do tej pory zimną krew... |
01-04-2017, 00:02 | #115 |
Reputacja: 1 | Keiko – oczywiście – nie zauważyła żadnej zmiany w zachowaniu Czikity. Żeby zauważyć, musiałaby przecież wcześniej ją obserwować. A Keiko nie była dobra w obserwowaniu ludzi. To było męczące, w grę wchodziło zbyt dużo zmiennych. Za to obserwowanie prania w pralce było fascynujące. Kiedyś – kiedy jeszcze była Ana – pomyliła sale i trafiła do pralni w ośrodku. Stało tam 5 pralek i 4 suszarki. Ten brak symetrii się jej nie spodobał, ale to, co działo się w jednej z pralek – bardzo. Ubrania wirowały, raz w jedną, raz w druga stronę. Czasem wlewała się woda. Czasem pralka wyciągała wodę. Czasem grała. Keiko błyskawicznie opanowała obsługę urządzenia, rozłożyła symetrycznie wszystkie ubrania do pięciu pralek i zaczęła obserwację. Niby działały tak samo, ale szybko dało się zauważyć różnice. W głośności, ale przede wszystkim w tym, ile trwały cykle wirowania – ile czasu w prawo, ile w lewo. Spędziła w pralni bardzo dużo czasu. Nie wiedziała ile, ale chyba przegapiła ćwiczenia, obiad, a może i kolację? W każdym razie, kiedy w końcu przyszli i nakrzyczeli na nią – w sumie nie wiedziała dlaczego, nie robiła przecież nic złego – zdenerwowała się bardzo. Chcieli, żeby szła, a ona zdecydowała tam zostać. Znowu krzyczeli. Potem przyszła Ana. Coś mówiła. Ale Keiko nie chciała iść. Potem ją zabrali, choć bardzo nie chciała. Potem dostała karę. Potem następną, bo ciągle szukała pralni zamiast robić zadania. Ale kary nie pomagały. Ciągle szukała. I pewnie by w końcu znalazła, gdyby nie to, ze kazali jej spać. Spała bardzo długo. A kiedy się obudziła, nie pamiętała już o pralni. Zapomniała. To dziwne, bo miała przecież fotograficzna pamięć. Teraz sobie przypomniała. Czikita wpatrywała się w swoją koszulkę. Nic dziwnego. Była brudna. - Jest brudna. – zauważyła. – Może poszukamy pralni? – poczuła jak po ciele przebiega jej przyjemny dreszcz. Podobny do tego, jaki budziły palce JPM. Obcinanie głowy Liamowi stało się nagle mniej ważne…
__________________ A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić. |
01-04-2017, 23:40 | #116 |
Reputacja: 1 | Cień uspokajająco kołysał go, gdy w swym nowym, kobiecym ciele patrzył na własne zwłoki. Tak musiało być. Do tego zmierzał od samego początku. Od zawsze, choć nie zdawał sobie z tego sprawy. Truchło, na które spoglądał nie należało już do niego. Nie był nim. A jednak widok był dziwny. Zupełnie jakby był bezstronnym obserwatorem własnej śmierci. Może tak właśnie było. Może umarł i odrodził się? Oczywiście zadawał sobie sprawę, że to niemożliwe w sensie fizycznym, ale jeśli spojrzeć przez szkło metafory, było w tym wiele prawdy. Powstrzymał się od uśmiechu. Był czarnym feniksem powstałym na popiołach dawnego życia. Czuł się z tym lekko nieswojo, ale... wcale nie najgorzej. Wciąż miał przemożną ochotę na bardzo dokładne zbadanie swojego nowego ciała oraz jego możliwości zarówno fizycznych jak i psionicznych, co w dawnym życiu niewątpliwie zrobiłby od razu wiedziony dziecięcą ciekawością. Teraz sytuacja się zmieniła. I on się zmienił. Nagle przyszła mu do głowy pewna myśl. Skoro przejął ciało żywej kobiety, to... co się z nią stało? Czy wciąż tam gdzieś była, a jeśli tak, co się z nią stało? Liam spojrzał na zwracającą się do niego Keiko. Jak powinien się zachować? Jak zachowałaby się ta... Czikita? Było to najważniejsze pytanie na obecną chwilę. Psionik nie miał zbyt wiele czasu na obserwację, ale chyba trzymała się na uboczu. Dodatkowo we własnych ustach nie wyczuwał języka. Być może się mylił, nie był nigdy specjalistą od ludzkiego zachowania, lecz wydawało mu się, iż Czikita to osoba robiąca swoje i nie wychylająca się bez potrzeby. Lekko wzruszył ramionami w odpowiedzi na słowa Keiko i spojrzał w kierunku, z którego kobiety przyszły. Był gotów na ruszenie za pozostałymi w drogę powrotną. W wolnej chwili będzie musiał spróbować odnaleźć poszkodowaną wewnątrz, a jednocześnie na zewnątrz siebie.
__________________ Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje. Nie jestem moją postacią i vice versa. Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 19-04-2017 o 17:58. Powód: Zaginiony link z muzyką ;) |
05-04-2017, 17:16 | #117 |
Reputacja: 1 | Dziwny jest ten świat… Micha wzięła się pod boki oglądając z dumą jak wszystko zapierdala we właściwym kierunku. I kiedy się tak brała pod boki, to i brzuch sprawdziła czy płaski, no bo to od boków już niedaleko przecież było. A jak już zaczęła dotykać brzucha, to i cycki sobie sprawdziła i uda i w ogóle… aż się Ivan zaczął gapić. Wtedy to właśnie Micha, klepiąc się po pośladkach, zaczęła się zastanawiać, czy jej tyłek lekko nie sflaczał. Myślenie jak wiadomo powoduje ból głowy, toteż kobieta postanowiła pobiegać. Najlepiej biegło się po schodach, a jedyne naprawdę z prawdziwego zdarzenia schody to były w burdel-wieży. Tam też ruszyła, a wiedząc, że jakaś nowa tam jest, Micha stwierdziła, że jak to mówią, udławi szczura karaluchem i upiecze oba na jednym ogniem… czy jakoś tak. Zresztą, z nowymi trza pogadać, zainteresować się, mieć trochę dobrej woli. A kim była Micha, jeśli nie ludziem dobrej woli, których jest przecież więcej. I mocno w to wierzyła. Kobieta wbiegła na samą górę, zrobiła kilkanaście przysiadów, zbiegła na dół po czym powtórzyła cały zabieg sześć razy (więcej to by jej się cyfery za bardzo mieszały). - Uwaga wchodzę…! - wrzasnęła otwierając szeroko drzwi do pomieszczenia gdzie znajdowała się młodzieżówka i natychmiast opadła jej szczęka na widok zastanej sceny. - Ojapierdu… - przeczesała spocone włosy. - Co wy tak tutaj sami…? - uniosła brew. Podczas usługiwania gościowi, zwracanie uwagi na innych, wchodzących lub wychodzących nie było nigdy odbierane pozytywnie. Cytata blondyna swoją obecnością zwróciła większą uwagę Kary na chłopaku. Przypadkowe odcięcie go od powietrza dopiero wtedy mogło być skorygowane, choć również i to nie było aktem dominacji, której żądał Robin. Pasek został poluzowany, a postawa dziewczyny skuliła się lekko jakby oczekując skar e ia za wykonany błąd. Nie doczekała się. Robin jedyne co zrobił gdy już odzyskał normalność oddechu, to strącił ją z siebie. Był już zmęczony tą dziewczyną. A na domiar złego bolał go penis. Z nadal związanymi rękoma i bez spodni podszedł do Michy. - Jak się u was budzi moce, u tych co się im wydaje, że ich nie mają? - zapytał. Micha zamrugała oczami. Wydawało jej się do tej pory, że goście Marco, może i są momentami niedojebani, ale jednak rozgarnięci przynajmniej w używaniu mocy. No ale cóż, człowiek się uczy całe życie. Teraz dla Michy jasne stało się znacznie zastanej sceny: Młoda pomagała Robinowi się odnaleźć - następna ludzia dobrej woli. Których jest przecież więcej! - Aaaa okej spoko! - zawołała ochoczo Micha skracając dystans dzielący ją od faceta. Kobieta bezceremonialnie zamachnęła się by wypłacić Robinowi dwa techniczne pięściami w twarz, ale albo przesadziła z rozgrzewką, albo ktoś tu jednak jakieś mocy używał. Jej spowolnione ciosy mogły równie dobrze służyć za pokazówkę “bójki w weekend dla opornych” i Robin bez problemu ich uniknął. - Co to miało być??? - No ruchy młoda, ruchy! przekopę mu, szybko szybko! - ponaglała jeszcze Karę machając zachęcająco ręką i dopiero po chwili zorientowała się co się właściwie dzieje… - O! - wzięła się pod boki zadowolona z siebie jak nic. - szybko poszło, no i nie ma za co, elita musi się trzymać razem. - Micha wyszczerzyła się do chłopaka. Robin przez dobrą chwilę patrzył na umięśnioną blondynkę jakby niedowierzając temu co widzi i słyszy. - Ale ty jesteś głupia - powiedział w końcu - To z nią jest problem. Z nią. - ostatnie słowa powtórzył wolno i głośno. - nie ze mną. Marco kazał obudzić w niej moc. Sądzę, że hojnie wynagrodzi tymi waszymi pigułkami tego komu się to uda. Więc masz okazję. Rozwiąż mnie i do dzieła. Miał zamiar czym prędzej stąd wyjść. Micha napuczyła się jednak szybko przewróciła oczami. - Dobra, nie pierdol, za to jakbyś ty był taki mądry to pierwsze primo: byś ją sobie wyjebał a nie dał się jebać, a po drugie primo… - podrapała się po głowie - chój z drugim… - chwyciła pęta jakimi skrępowany był facet i szybko rozerwała je po czym stanęła na przeciw Kary, chwyciła w dłonie jej ramiona i wzięła głęboki oddech: - No dobra młoda, słuchaj mnie, kurwa. Nie gadaj bo mózg przegrzejesz, za ładną masz facjatę na mizianie sobie tego organu, tak jak ja… - zaśmiała się głupawo. - Dobra, chuj uważaj: nie gadaj tylko kiwaj głową, teraz tak: Marco cię napigulił, co nie? Wiesz co się dzieje jak się człowiek napiguli, co nie? Ty żyjesz, co nie? I dalej masz fajną mordę, co nie? I Marco powiedział, że masz moc, co nie? - Micha zaczerpnęła powietrza. - No to jak Marco, kurwa, mówi że masz, to kurwa masz ty mała durna cipo jebana w sztafecie!!! - kobieta wydarła się pokrzepiająco w twarz Kary. - Moc to może być normalnie wszystko, rozpoznasz to po prostu po tym, że nie jest normalne i albo szybko sama rozkminisz albo normalnie masz przejebane - zerknęła przelotnie na Robina. - Bo na razie tylko jeden chce cię wypierdolić i ten przynajmniej jest czysty, ładny i ma fajnego chuja, nawet jak zachowuje się jak złamas, ale jak Marco straci cierpliwość, tak mniej więcej za chwilę, to młoda, mówię ci, normalnie osrasz się, bo to niemal się skończy jak studnia. Wiesz o czym mówię, nie? Bo to nie będzie jak twoja słodka robótka na wieży, gdzie cię szefo miział i od wielkiego dzwonu kilku cwaniaków, co zasłużyło. Dupo, ciebie będzie jebał każdy, a jak by ci bez pucy, taki powiedzmy Ivan zasadził wędlinę, to jak boga kocham, jajniki ci wyjdą oczami.
__________________ Our obstacles are severe, but they are known to us. |
05-04-2017, 22:48 | #118 |
Reputacja: 1 | Kara na takie przedstawienie sytuacji kiwała głową coraz wyraźniej. Zdecydowanie nie chciała wylądować przy studni a widmem takiego losu zauważalnie się przejęła. Zdecydowanie przyjęła to do wiadomości i zestresowana ukorzyła się przed Michą, a ta mogła się jej bardziej przyjrzeć. |
08-04-2017, 17:43 | #119 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | [MEDIA]http://i.dailymail.co.uk/i/pix/2016/04/29/03/33A05D0E00000578-3564829-image-a-55_1461895462646.jpg[/MEDIA] PARTY TIME! Nie było czasu na dalsze „testy” nowej. Micha niemal siłą przytargała jeszcze bardziej zobojętniałą i apatyczną Karę do stołu akurat, gdy Marco zasiadł na swoim krześle o wyglądzie nieco lepszym niż pozostałe siedziska zrobione naprędce przez Ivana i Lenę. Mężczyzna w masce skierował swój wzrok najpierw na Michę, potem na Karę, a na końcu na Robina. Nie powiedział jednak nic. Z jednego boku Kapłana siedziała jak zwykle strapiona Bezimienna, z drugiego… sam Głos Feniksa przegonił Lenę, by ustąpiła Keiko siedziska po jego prawicy. Czekając aż wszyscy eliciarze siądą przy stoleMarco zwrócił się do Amny, Czikity i Szept: - Rozumiem, że problem z ugryzionym przez zombiaka kolegą rozwiązany? - Definitywnie – odparła cicho Szept, a Kapłan skinął z aprobatą głową. Na środku placu koło studni zapłonęło ognisko. Ponieważ była to pierwsza tego rodzaju uczta w Mieście Feniksa, nawet tubylcy czuli się nieswojo, zerkając po sobie, by mieć pojęcie jak winni się zachować podczas tej przedziwnej wieczerzy. Kiedy Marco podniósł się ze swego krzesła by przemówić, jedni wstali, inni siedzieli jak zaklęci, wpatrując w ogień, który rósł w oczach dzięki Kelly – uzdolnionej piromance. [MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/236x/f1/1c/9b/f11c9b05ce7486b052dbb9a18635ec61.jpg[/MEDIA] Zaklęcie przybrało na sile, gdy mężczyzna z torby przy pasku wyjął ludzką głowę i rzucił przed siebie na piach, tak aby każdy mógł ją obejrzeć. Mimo makabrycznych wybroczyn czerep bezsprzecznie należał do Generała Daio. - Spotkaliśmy się tu, moi mili, z wielu powodów. Zacznę od tych najważniejszych. – odezwał się swoim czystym głosem Marco. - Dzisiejsza uczta miała być dodatkiem do egzekucji naszego wroga, człowieka, który skrzywdził wieku… wielu z nas. Jednak spirala nienawiści, którą ten człowiek, niejaki Daio, wokół siebie nakreślił dopadła go wcześniej niż my. – wskazał na Robina – Ten oto chłopak, dziś już mężczyzna, zabił go własnoręcznie by zemścić się za wyrządzone krzywdy i dołączyć do wybrańców Feniksa jako Generał. Wśród zgromadzonych przeszły pomruki, większość oczu zwróciła się teraz na Robina. - Pytacie, po co nam Generał? – zapytał Marco wyławiając jedno z pytań, które krążyły pomiędzy Elitą – Kiedyś obiecałem wam, że ta kupa śmieci, którą nazwaliśmy domem, to dopiero początek. To my jesteśmy teraz najdoskonalszym gatunkiem zamieszkującym ziemię i to nam należą się jej największe dobra. Czas bym dotrzymał słowa... Oto nastał czas, by uzdolnieni upomnieli się o to, co im się należy. Za dwie doby wyruszamy na Eden! Znów dał zebranym trochę czasu na szepty. Tym razem głosy były bardziej podniecone, wesołe lub… zajadłe nawet. Były jednak też obawy. Choć tych było zdecydowanie mniej, Marco nie zamierzał ich zignorować, śpiesząc z tłumaczeniem: - Edeńczycy walczą obecnie z armią nieumarłych. Jakkolwiek skończy się to starcie, zwycięzcy będą na pewno osłabieni. To nasza szansa. Tym większa, że w naszych zastępach pojawiły się dwie nowe córy – wskazał Amnę, a potem Karę – które jeszcze dziś zaprezentują wam swoje umiejętności. Wciąż mam też nadzieję, że nasi goście jednak z nami zostaną. – teraz zwrócił się przede wszystkim do Keiko – Nie spieszcie się. Wiedzcie jednak, że dziś padnie pytanie czy chcecie zostać Dziećmi Feniksa. Jeśli tak, dołączycie do naszej armii. Oczywiście w roli dowódców lub innych, zgodnych z waszymi predyspozycjami. Jeśli zaś postanowicie odejść… będzie tak, jak mówiłem od początku. Ruszycie swoją drogą. Dopóki nie będziecie przeszkadzać nam lub działać na niekorzyść Dzieci Feniksa, pozostaniemy względem odchodzących neutralni. – Marco zrobił krótką przerwę, po czym rozłożył zapraszająco ramiona - Jednak… noc wciąż jest młoda, a wy, moi przyjaciele, na pewno jesteście głodni. Jedzcie, pijcie i weselcie się. Dziś świętujemy powstanie Armii Feniksa! Po tych słowach rozległy się już gromkie oklaski i wiwaty. [MEDIA]http://i45.tinypic.com/9tg047.jpg[/MEDIA] Przypałętało się też kilku szaraków z prowizorycznymi instrumentami muzycznymi. Dzika kakofonia dźwięków wypełniła eter.
__________________ Konto zawieszone. Ostatnio edytowane przez Mira : 08-04-2017 o 17:54. |
15-04-2017, 18:45 | #120 |
Reputacja: 1 | Trzymajcie mnie w pięciu… - Stać! - wrzasnęła Micha kiedy eliciarstwo nacierało na żarło - to chyba zatrute! - kobieta wypchnęła się na przód i chwyciła “podejrzany” udziec. Obwąchała poczym… bezceremonialnie się wgryzła. - Żartowałam! - wydukała przez zapchane usta, zadowolona, że dopadła najlepszy kąsek. Amna dłuższą chwilę wpatrywała się przerażona w głowę Daio. A więc Robin go zabił… nie chciała nawet zerkać w stronę psionika. Tak jak nie za bardzo miała ochotę patrzeć na siedzącą obok Marco, Keiko. Tyle zostało z psioników. Generał i ulubienica kapłana. Z zamyślenia wyrwał ją okrzyk Michy. Widząc jak kobieta chwyciła kawałek mięsa zdała sobie sprawę, jak bardzo jest głodna. Nie zastanawiając się sięgnęła do półmiska, z którego wydobyła jedzenie Micha, mając nadzieje, że uda się jej to przełknąć. Wgryzła się w kawał mięsa, starając się go nie wąchać. Ewentualną prezentacja będzie się martwić, gdy już się naje. Niema pochwała od strony Kapłana była tym, co Szept potrzebowała, by czuć się już spokojniej na ten czas. Nie lubiła spraw nie załatwionych. Więc gdy wszyscy wzięli się za jedzenie i ona chwilę przy stole siedziała. Widok łba Daio nie zrobił na niej większego wrażenia. Widziała już dziś kilka trupów, jeszcze jeden w lewo czy w prawo wiosny nie czynił, zwłaszcza że dzisiejsze inne śmierci były bardziej ekscytujące, niż po prostu okazana głowa. Rzuciła tylko krótko wzrokiem w stronę, jak zawsze głośnej Michy, pokręciła głową i spojrzała na całe jedzenie. Niestety, nie była fanką pożywiania się w ogromnym gronie. Powód był dość prosty, choć dla niektórych pewnie dziecinny. Gdy więc rozpoczęły się liczne konwersacje, ona korzystając z okazji, że nikt jej nie zaczepia, podniosła się i odeszła od stołu.
__________________ Our obstacles are severe, but they are known to us. |