- Królewskiej krwi? - zadudnił głos od tronu. Nagle głos zadudnił z większym entuzjazmem. - TAK, KRÓLEWSKIEJ KRWI!
Może to mu wyszło od tego, jak wrzeszczała Luna? Tak czy inaczej, wstał na całą swoją imponującą wysokość, chwytając dłonią topór i opierając się na jego długim stylisku. Rexa zdążyła już zdjąć łuk z pleców i nałożyć strzałę na cięciwę. Nie strzeliła jednak. Nawet ona domyśliła się, że jedna strzała nie powali kogoś takiego, a ona może nie zdążyć wystrzelić drugi raz.
- Jestem Barhuz Wspaniały, a ten zamek to teraz moja siedziba! Złóżcie ofiarę dla mej wielkości i opuśćcie to miejsce!