Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-03-2017, 12:27   #110
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Arya podniosła głowę, a w jej oczach pojawiło się prawdziwe zainteresowanie. Magus dotarł do Wildstar. Z jakiegoś powodu nie wątpiła, że to ten sam, którego widziała, uciekając przed burzą. Ten sam, który nieraz niby kot przecinał jej ścieżkę, choć nigdy tak naprawdę się nie spotkali. Czy teraz wybiła godzina ich spotkania? Iskra spojrzała na Ahaba i uśmiechnęła się czule, choć nie bez odrobiny smutku. Magus wszak przypominał jej kim ona sama była. Tarocistką. Mogła być sobie kobietą, kochanką, może nawet żoną i matką, ale zawsze wpierw była i będzie służką Losu.
- Pójdę się przywitać. - powiedziała i spięła ostrogi, kierując Dzikusa w przeciwną stronę, skąd nadjechał chłopak.

Rewolwerowiec spojrzał uważnie na Iskrę. W jego ostrym wzroku poza gotowością, można było dostrzec i troskę. Koń na znak Ahaba zatrzymał się, a ten po prostu zsiadł z niego. Rewolwerowiec sprawdził raz jeszcze magazynki, a pierwszą kulę wyjął i chuchnął na nią. Tak na szczęście. A potem włożył ją do pustej komory. Broń znalazła się w swoich kaburach, czekając na moment gdy nadejdzie potrzeba użycia jej.

Magus. Człowiek w czerni. Ścigali go, czy podążali za nim. Chyba nadchodził moment, gdy mieli się przekonać. On najchętniej by wpakował mu z dwie kulki ołowiu między oczy. Druga tak dla pewności byłaby. Na razie jednak nie odzywał się, tylko ruszył powoli za Arya. Dłonie miał niebezpiecznie nisko opuszczone, a widok chowających się w popłochu ludzi, zwiastował tylko jedno. Oni i Magus spotkają się bez dodatkowych świadków. No chyba że, Selma postanowi czynić honory gospodarza “domu”. A z nią nigdy nie było nic wiadome. Poza jedną rzeczą, nie należała do kobiet, które lubiły odmowę. On z natury nie lubił ulegać nikomu.

Ahab stawiał powolne kroki, na kurzącym się podłożu. Powietrze, które zdawało się być naelektryzowane, zdawało się zwiastować panujące dookoła napięcie. Oczy Rewolwerowca były czujne i baczne, choć on sam zdawał się być rozluźniony. Nic bardziej mylnego. Był jak grzechotnik, który tylko czeka na dogodny moment do ataku. Magus, siła której nie rozumiał i która go przerażała. Nie bał się jej w normalnym słowa tego znaczeniu, ale była czymś czego jego rozum nie pojmował. Dlatego pozwolił Aryi iść pierwszej. Dlatego to była jej rozgrywka na razie. W razie czego ołów przemówi. Głos Pana rozlegnie się w tym zapomnianym przez Boga miejscu.*

- Zwariowaliście? - jego rozważania przerwał głos młodego chłopaka z delikatnymi śladami ospy na facjacie.

To był ten sam szczyl, który bił na alarm. Najwyraźniej sprawdzał czy wszyscy znaleźli dla siebie bezpieczne miejsce.

- Nie możecie ot tak spacerować po mieście, kiedy magus się tu zbliża - jego przerażone oczy skakały to po Ahabie, to znów po Iskrze - Jeśli nie macie gdzie się podziać, znajdziecie azyl u nas w kościele. Ale na moc Najwyższego, nie wolno wam tu zostać!
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline