Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-03-2017, 22:15   #81
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
- Hej dzieciaczki, zbierać się tu do kupy, mamy prezenty - Odezwała się na otwartej częstotliwości do wszystkich Parchów Black05, po czym wlazła obładowana jak wielbłąd do klubu.
- Dajcie mi zimne piwko... - Powiedziała już do przebywających w głównej sali, po czym zaczęła rozpakowywać zawartość wypchanego plecaka, odzywając się do osób, których obdarowywanie miało nastąpić:
- Owain, mam tu dla Ciebie magazynki, ile chcesz? Możesz mieć 4, pomieścisz je? Hej, gdzie Chelsey, dla niej też mam… Hektor, rusz no tu dupę, mam ammo do CKM, Padre, niech mi fujara zgnije, ale dla Ciebie też przyniosłam.... - Uśmiechnęła się krzywo do Black00 - Mam też do rozdania 6 granatów zapalających, 2 medpaki i 4 stimpacki, kto chce, kto chce, wszystko świeżutkie, no gdzie te moje piwo?


- Prysznic? Wodnych igraszek się wam zachciewa chłopcy? - Spojrzała w stronę mundurowych z wymownym uśmieszkiem na buźce pełnej blizn - No nie wiem, czy mamy czas, cholerny zegar tyka, chociaż... - Wzrok Isabell prześliznął się po ciele Brown0, zatrzymał jednak na Black8 - ... może te 15 minut na pięterku nas nie zabije... - Zaśmiała się.

Wizja prysznica przemawiała do Ósemki, zgrzanej i śmierdzącej gorzej niż znaleziona wśród drzew padlina. Wszechobecny upał wysysał z ciała siłę, zostawiając strugi potu żłobiące jasne ścieżki w ciemnym szlamie, pokrywającym kanalarzy od stóp po czubki głów.
- Mamy zdychać to nie ze smrodu - syntezator udźwiękowił wystukaną na holoklawiaturzę wiadomość, złote oczy uciekały ku sufitowi - Teraz wyczują nas z kilometra, nie ma co bydlakom ułatwiać zadania. Jest czas i okazja. Skorzystajmy. Mniej stracimy ogarniając się naraz. Ktoś tu z tych nieśmiałych? Ciebie nie pytam - złapała spojrzenie Piątki i uśmiechnęła się krzywo, aby zaraz prychnąć na Latynosa - Ani ciebie. Ruszcie się.

- Dzięki za prezenty - powiedział Padre biorąc 1 stimpack i 1 medpack, granat i jeden magazynek. Od razu zaczął z niego wyjmować naboje i wpakowywać do swojego przełużonego.
- Dwójka, czwórka i siódemka - nadał przez obroże - zwijać się na dół. Bierzcie co wam potrzeba i zwijamy się bo nam łby poupierdala.
- A wy
- powiedział do 3 kolesi bez obroży - to ci z kanałów. - Bardziej stwierdził niż zapytał. - Ruszacie dalej z nami czy zostajecie tutaj?

- Jebać to, dawaj zwijamy się stąd, czas w końcu ruszyć dupy we właściwym kierunku.
- rzucił Owain do Siódemki, wywołując holotimer, gdy w komunikatorach zabrzmiał głos Piątki, oznajmiając wszem i wobec, że parchata akcja humanitarna wróciła do meliny.
Następnie ruszył z powrotem na górę, nie czekając na decyzję Ortegi.
- Biorę. Zwykła czy ekspandująca? - odpowiedział Piątce, wchodząc do głównej sali. - Co za nowe sierotki przygarnęliście? Wasze żywe tarcze? Słabo, nasz jeden jest w rozmiarze tej trójki razem wziętej. - uśmiechnął się drwiąco, sprawdzając magazynki.

- Żywe tarcze przydają się przy potyczce na polu bitwy. Może widziałeś w holonecie o czym mówię - Brown 0 uśmiechnęła się do niego. Po głosie rozpoznała jednego z mówców znad włazu. Wzruszyła do kompletu ramionami, pokazując głową na górne piętro.
- Jesteście pewni że są tam prysznice i się pomieścimy… tak jednorazowo? - spytała Isabell i Zoe, a także żołnierzy. Umycie się przed dalszą drogą brzmiało sensownie.

- Właściwie to zamierzałem wziąć prysznic. Ale skoro wspomniałaś o wodnych igraszkach…
- Latynos udawał głupiego siląc się na zachowanie powagi gdy usłyszał końcówkę wypowiedzi pobliźnionej blondynki odstawiającej rolę śnieżynki z marzeń każdego militarysty. - Okey namówiłaś mnie. - pokiwał głową na znak, że na pewno dopiero teraz pomyślał o prysznicu nie na solo. - Ty też. To co dziewczyny idziemy? - Elenio bezczelnie złapał najpierw blondynkę potem rudowłosą i sam w środku zaczął prowadzić je okiem znawcy i przewodnika w kierunku schodów.

- A to ty przypadkiem nie jesteś ten bystrzak co puścił Asbiel samą w ten kanał? - zaciekawił się gliniarz w ubłoconym, śmierdzącą mazią mundurze patrząc na Black 0 obpakującego sie prezentami od Krunt. Zrewanżował mu się też pytaniem. - Na razie idziemy pod prysznic. A potem się zobaczy. - powiedział przenosząc spojrzenie na Black 4 który właśnie wyłonił się z korytarza i też zatrzymał się przy zabawkach przyniesionych przez Krunt. Sam ruszył w stronę baru. Otworzył jakąś lodówkę i wyjął z niej kilka oszronionych butelek zostawiając w zamian błotniste ślady dłoni na oszronionej szybie i kredytki w kasie ze swojego Klucza. - Hej Isabell! - krzyknął za odchodzącą już z Elenio i Nash Black 5. - Zapomniałaś o czymś. - uniósł oszronione butelki w ciemnym szkle do góry. Wyglądało jak zimne piwo. Prawdziwe piwo nie ten cholernie limitowany nawet na wyjściu produkt piwopodobny nieco szczypiący w gardło jakie serwowali im na statku - matce.

- Sierotki? - Johan posłał krzywe spojrzenie przechodzącemu obok Owainowi. Określenie chyba nie przypadło marynarzowi do gustu. - Żywe tarcze? - przekrzywił nieco głowę dając znać, że to określenie też mu się nie podobało. - Uważaj sobie. Bo mi przyjdzie do głowy, że jesteś dla nas niemiły. I będę musiał się zrobić niemiły dla ciebie. - powiedział patrząc na Black 4 coś jakoś co brzmiało jak ostrzeżenie. Potem spojrzał na ostatnią prócz niego uczestniczkę rajdu po kanałach. Przygryzł jakoś wargi w dziwnym uśmiechu. - Nie bój się Maya pryszniców na górze jest pełno. Chodź, zaprowadzę cię. - powiedział wyciągając do niej rękę ale nagle jego ramiona wystrzeliły do przodu i zamiast ją zaprowadzić za rękę złapał ją bez większych trudności, podrzucił i śmiejąc się zaczął iść niosąc ją na rękach w stronę schodów.

Drogę im wszystkim zastąpiła olbrzymia sylwetka Black 7. Zwalista sylwetka dominowała czernią i milczeniem nad wszystkimi ludźmi w barze. - Mówiłem zamknij kratę. By nic z dołu nie wylazło tu na górę. I mówiłem, że panel działa. Ale potrzebuję negocjatora. To taki ktoś kto negocjuje różne sprawy. Na przykład otwarcia bramy do kurwiej dziury. Jest tu ktoś kto się na tym zna czy trafiły mi się same bezużyteczne ciamajdy? Jakby tu była Diaz na pewno już by była sprawa załatwiona. - Ortega coś mówił jakby nie miał dobrego humoru. Właściwie brzmiało jakby był wściekły na postawy reszty grupy. Stał też jakoś tak z tym swoim ckm ale jakoś teraz nie szło nie myśleć, że jakoś tak stoi jakby miał świetną pozycję by pociągnąć serią po nich wszystkich. Black 8 czuła, że jeszcze sprawa waży się na ostrzu noża gdyby chciała odpyskować Ortedze. Padre musiał przyznać, że trafił im się twardziel nie tylko w ciężkim pancerzu i ciężką bronią ale i charakterze. Choć jeszcze czuł się na siłach by zareagować ostro na reprymendę niezadowolonego Black 7. Reszta wolała patrzeć gdziekolwiek niż na olbrzymią sylwetkę operatora pancerza wspomaganego i jeśli coś mu odpowiedzieć to lepiej grzecznie by go nie rozdrażniać bardziej.

- Hej, spokojnie. Schron na dole jest zamknięty? A gadałeś z kimś stamtąd? - zapytał po chwili ciężkiego milczenia Karl.

- No. Nie chcą kurwy otworzyć i taki bezkurwiaszczy ten burdel poza tą foczą co ją z Diaz wyciągnęliśmy z chujni. Ględzą coś o jakimś nadajniku. Chuj mnie to obchodzi. - odburknął Black 7 patrząc z góry na zdawałoby się drobnego gliniarza. Ale przy Black 7 nawet Black 1 wydawała się drobna o reszcie śmiertelników nie wspominając.

- Okey spoko chłopie. Idziemy teraz na prysznic jak wrócimy to spróbujemy zobaczyć co tam jest grane. - odpowiedział gliniarz i dał znać amatorom pryszniców, że dobry moment by ruszyć na górę.

- Ja pierdolę. Jestem Parchem. I gliniarz ma mi pomagać? A wy co? - odezwał się Black 7 patrząc swoim hełmem na trzech pozostawionych w barze Parchów.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline