Gęsty batariański pot lał się po skroni doktora. Nikt nie mógł przewidzieć, co działo się teraz w jego głowie, ale najwyraźniej pracowała usilnie. Bahram Gafmewar: Dobra... Dobra, robimy tak. Zostawiacie mi... trupa i ani słówka o tym, co tu się wydarzyło. W zamian za to wyleczę... tego waszego durnia za darmo. A teraz... puść mnie do cholery!
Liri zwolniła zastój. Batarianin jęknął i pomasował obolałe mięśnie. Bahram Gafmewar: Wynoście się stąd. Mam nadzieję prędko was nie spotkać, a ty
wskazał na Jahleeda. Bahram Gafmewar: ty masz mi to wszystko wytłumaczyć. Później, dużo później. Teraz muszę łyknąć whisky... albo rynkolu.
Opadł wyczerpany na kanapę i zaczął oddychać głęboko. |