Tło muzyczne
Spadam
Nie czuję ciała
I tylko błagam
O łaskę trwania... jeszcze…
Ale nie odpowiadasz mi. I nie ma, nie ma nic - tylko...
Jej Oczy.
Cały w spadaniu - uderzam w muł. Szare błoto owija się wokół myśli, zalewa uszy i nos.
Chcę krzyczeć ale… nie czuje ciała. Tylko ciepłe błoto zaciskające się na mojej duszy, jak ciepły letni sen o rosie.
Chciałbym znów musnąć skrzydłami trawę, poczuć wiatr w pysku.
Ale nie ma mnie. Jest tylko błoto zastygające skorupą myśli.
Tracę ciepło. Tracę myśli. Tężeję - zostaje sam. Nie ma boga. Nie ma…
A może to mój chory sen?
A może śmierć?
A może nie ma
Nie, nie ma,
Może nie ma mnie?
Nie ma. nie .
I nagle byli z powrotem.
Gabrielem targnęły torsje. Żołądek wciąż miał uczucie spadania, które ktoś raptownie przerwał osadzając ciało na powrót w rzeczywistości.
Przytknął rękawicę do ust i zacisnął powieki próbując uspokoić ciało i myśli. I dopiero po chwili, gdy wreszcie mu się to udało - poczuł pustkę. Pustkę i chłód.
Mimo, że wrócił do świata materialnego, czy też zdjęta została z niego iluzja - czuł pustkę w duszy. I wiedział, że znów jest sam.
Ktoś jednak nagle wziął go w objęcia -
Gnorst szczerzył się do niego. Odwzajemnił ten uśmiech i zaraz też odwzajemnił uścisk
Orianny.
-
Dziękuję - wyszeptał, bo wiedział już, że sam zawiódł i to właśnie jego towarzysze musieli jakoś wyciągnąć ich z tej kabały.
Ci ludzie. Te malutkie kruche istotki - kolejny raz go zaskoczyły. Odwzajemnił uśmiech.
Może stracił boga i szanse na powrót do własnego ciała, ale ta chwila wspólnej radości dodała mu otuchy.
Wreszcie dane im będzie odpocząć…
Paladyn zerwał się z fotela słysząc niepokojące dźwięki - i choć nie miał na sobie zbroi, a w brzuchu przyjemnie ciążył mu posiłek - wyszarpnął miecz z pochwy stojącej u boku fotela.
Nie zważając na towarzyszy rzucił się w stronę schodów.
Zatrzymał się na pierwszym stopniu i obejrzał na drużynę. Colin i Liska byli na nogach. Dał wyminąć się łotrzykowi i zawołał do reszty.
- Za mną towarzysze. Nasz misja widać jeszcze nie skończona! - W jego oczach znów było widać pasję a w głos wdarł się jakby tembr radości.
Chyba odpoczynek i przyglądanie się, dostrajanie oddechem do rytmu medytacji mnicha wpłynęło kojąco i na dusze Sanguinora.
Był gotowy do boju.
Wbiegł na schody, gotów walczyć z całym piekłem jakie sprowadzi na nich księga.