02-04-2017, 01:06
|
#30 |
| Vulir skinął Zabójcy Demonów z uznaniem. W końcu to rudy wojownik z irokezem wykonał mokrą robotę. Obejrzał się za trzecim orkiem, jednak jego zielone dupsko już dawno rozmyło się z horyzontem. W zaistniałej sytuacji, gdy krasnoludzkie Urazy zostały wystarczająco pokrzepione jak na jedną potyczkę, w której jednakowoż bierze udział SMOK, Vulir energicznie obrócił się ku gwoździowi całego programu.
Zrobił to w sam raz na czas by ujrzeć jak kłęby płomieni pochłaniają okop, do którego jeszcze chwilę temu kierował błędnego jeźdźca. Krasnolud rozdziawił usta jak zagubiony idiota.
– Boga! Smoczy ogień trawi Loilira!
Zdenerwowany ryzykiem utraty, może i dalekiego ale jednak, krewnego, Kowal Run zaczął rozkręcać swój młot.
– Ty skurwiała, pokrętna gadzino! Zobaczymy z jakiego żeś kruszcu odlany, jak cię pacnę moim arcydziełem...
Wraz ze słowami krasnoluda młot zataczał kolejne, gwiżdżące nisko kręgi, zaś wściekłe ślepia pokurcza wodziły po cielsku bestii.
– Na cyce Valayi, niech cię piekło pochłonie, elgidrakk!
Razem z wrzaskiem Vulira, ku smokowi poszybował rozpędzony pocisk. =<=<>=>=
Ostatnio edytowane przez Slaaneshi : 08-04-2017 o 18:32.
|
| |