Z wolna człapiący ożywieniec za swój cel obrał sobie Huldrę. Jego powolne kroki, oraz zmarznięta tafla wody, z której się wyłonił oraz ciężka, pordzewiała zbroja na szczęście działały na korzyść piątki najemników, którzy znaleźli się w złym miejscu i czasie. Huldra złapała mocno topór, nabierając rozpędu i impetu. Wojowniczka wzięła potężny zamach i sekundę przed wyprowadzeniem druzgocącego ciosu koło głowy świsnęły jej dwa pociski. Bełt zniknął gdzieś w odmętach moczar, ale kulka z procy łysego mnicha trafiła prosto w trupi czerep, że aż miło zadzwoniło.
Huldra wzięła ogromny zamach rozbijając przeciwnika w kupę kości i zmieszaną z elementami zbroi, lecz jej cios był tak silny, że stylisko topora pękło tuż przy głowicy. Huldra zaklęła siarczyście pod nosem patrząc na ułamany kawał drzewca i żelazną część swego oręża leżącą na ziemi. Topór był bez wątpienia jej największym atutem, a teraz musiała sobie jakoś bez niego poradzić, tym bardziej że kolejne dwa ożywieńce powoli wychodziły z przemarzniętej wody...
__________________ A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny! |