-No tak na ok.50 kroków. -Rzekł celowniczy.
Panowie poczęli siłować się na rękę. Po chwili wygrał ładowniczy. Nie dziwota, w końcu od ubijania prochu w bombardzie miał sporo krzepy. -Haha! Wygrałem, wygrałem! - Ucieszył się ładowniczy. -Nie-tak-prędko. - Wycedził przez zęby wściekły celowniczy. Coś błysnęło w powietrzu. To sztylet ukryty w rękawie, który nagle znalazł się w dłoni celowniczego! Celowniczy szybkim pchnięciem wbił sztylet prosto w gardło ładowniczego. Ładowniczy krztusząc się krwią padł w drgawkach i konwulsjach na ziemię. -Wybacz Andrzeju, ale nie mogłem zostawić tego przypadkowi. - Celowniczy skierował swe słowa ku konającemu towarzyszowi, rzucając nóż pod nogi. -Jestem gotowy aby iść po Krzyśka i Mariusza. - Odparł Celowniczy. |