Tankred wyglądał dość komicznie. Kiedy cała drużyna w pocie czoła starała się pomóc rannym biedakom, ten stał dumny, wyprostowany, z rękoma opartymi na biodrach i z szelmowskim uśmiechem. Nie zdawał sobie nawet sprawy, że tak dobrze pójdzie mu w zwarciu i to z potężniejszym od siebie przeciwnikiem. Do tej pory kruszył jedynie kości ożywieńców, buszując po starych kryptach i grobowcach. Kiedy nowe towarzystwo szybko zaczęło zbierać się do dalszej drogi, również i Tankred skoczył przed siebie, aby nie zostać przypadkiem w tyle. Na myśl znów przyszłą postać go prześladująca, więc bacznie i z trwogą objął wzrokiem okoliczne bagniska. |