Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-04-2017, 18:04   #105
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Alice po raz kolejny w ciągu tych kilku dni podążała za białym królikiem. Tym razem jednak, był on dosłownie zwierzątkiem, a nie jedynie metaforycznie określoną osobą. Fluks dał jej popalić tym biegiem i gdy wreszcie się zatrzymała, miała wrażenie, że płuca jej się palą. Widząc i słysząc osobę na kamieniu, Harper spojrzała w tamtą stronę i uniosła brwi w górę, zaskoczona. Słysząc słowa chłopaka wyprostowała się, już trzymając ponownie smycz Fluksa
- Bogowie? A to nie jest tylko jeden Bóg? - odezwała się do chłopaka i ostrożnie próbowała odciągnąć Fluksa od dziury w ziemi, bo królik już dawno na pewno zwiał tunelami. Nie chciała psu zrobić krzywdy, więc robiła to nader ostrożnie. Ponownie zerknęła na zakrwawione rzeczy chłopaka. Szukała rany. Miała nadzieję, że to nie jej urojenie. Ale jeśli nie, to czemu ten chłopak miał na sobie krew? Może miało to związek z wiadomością od Lotte? Zaraz połączyła kropki: na pewno jakiś związek miało. Chciała więc dobrze zapamiętać wygląd chłopaka i jednocześnie nie mogła sobie pozwolić na długą rozmowę z nim. W końcu nie wiedziała co zastanie na plaży, która była całkiem niedaleko.

Tymczasem nieznajomy poruszył się nagle i niespodziewanie. Rozejrzał się bacznie dookoła. Jego wzrok prześlizgiwał się między krzewami, drzewami, gałęziami… aż wreszcie spojrzał wprost na Alice, lecz zdawał się jej nie zauważać. Dalej kręcił głową, starając się zidentyfikować źródło dźwięku.
- Ktoś tu jest? - zapytał zdenerwowany. - Kto szepce we wietrze?
Być może czystym zbiegiem okoliczności jako wzrok wreszcie zatrzymał się… w miejscu, w którym stała Harper. Jednak wciąż spoglądał na nią, jak niewidomy. Był stosunkowo przystojnym młodzieńcem. Ciemne włosy nosił wygolone na bokach, a dłuższe sterczały na czubku głowy. Wydawały się wyciągnięte na żelu, albo gumie. Mógłby z powodzeniem uchodzić za bywalca wioskowych dyskotek, jednak było w nim coś takiego… że Alice odnosiła wrażenie, że pochodzi z innej epoki.
- To prawda, że najprawdziwszy jest tylko jeden. Ma jednak dwa oblicza. Złe i dobre - rzekł. - A ty, duchu? - zawahał się przy ostatnim słowie, adresując się w ten sposób do Alice. - Jaka jest twoja natura? Czy zabierzesz mnie do zaświatów? - dodał lekko drżącym tonem. Choć starał się pozostać dzielny, to zdradzał go głos.
Alice zorientowała się, że ten niewidzący jej wzrok, rzeczywiście jej nie widzi. Czyżby była dla niego duchem? A może to on był dla niej. Harper szybko przekalkulowała. Czy może to on umarł na plaży? Lotte napisała coś o morderstwie.
- Moja natura jest niejasna, ale nie jest też ciemna. Powiedz mi, jak się nazywasz? Co robisz tu sam? - zapytała i spróbowała ponownie odciągnąć Fluksa od dziury, gdy zauważyła, że pies się już chyba zorientował, że z polowania nici. Widziała, że nie pasuje do tych czasów, może więc jeśli rozwiąże zagadkę jego obecności tu, rozjaśni się coś więcej? Alice zerknęła w stronę wody. Oby Lotte i chłopiec, o którym Alice przypuszczała, że to ten, którego szuka, byli cali.

Niespodziewanie nastolatek skoczył na równe nogi, a przez jego twarz przemknął grymas złości. Z furią kopnął gałąź, która pofrunęła w niebo i odbiła się od drzewa.
- Kim jestem?! - wrzasnął. - Widać nie tym, kim powinienem! Przepowiednia mówiła… ta głupia przepowiednia pieprzonego Alvara… jak to było - zamyślił się. - Ogar piekielny, co złym ogniem zionie; zrodzony w nędzy w przaśnej kurwy łonie; zgniła macica na świat go wydała; prawość skreśliła, z demonem sypiała - wyrecytował. - Myślałem, że to o mojej matce i że ja… - złość z niego zeszła i z powrotem usiadł na głazie. - Ale może to jeszcze nie koniec? Może bogowie wysłali cię do mnie? Ale czemu nie znasz mojego imienia w takim razie? - chłopiec próbował dojść do prawdy. - Czy to dlatego, bo zabiłem ich zbyt wcześnie? Zostało jeszcze dwadzieścia dni, czy zbyt bardzo się pospieszyłem?
Alice słuchała słów chłopaka i zapamiętała je, jakby były wierszem, lub monologiem jednego z bohaterów na scenie. Rudowłosa popatrzyła na swego rozmówcę i miała mieszane uczucia. Zabił? Zabił za wcześnie? Może powinna… Przyjęła bardziej poważną postawę.
- Dlaczego sądzisz, że ja odpowiem ci na te pytania. Twój rachunek sumienia powinien ci odpowiedzieć. Nie powinieneś był popełniać tego grzechu, odbieranie życia nigdy nie jest czymś, co w jakikolwiek sposób ci pomoże. Jakie jest twe imię? - powiedziała, mając nadzieję, że dobrze zagrała rolę ducha sądnego, a przynajmniej tak to sobie wyobraziła, że takim teraz jest.
- Imiona mają dużą moc - odparł zamyślony nastolatek. - Obiecasz mi swoją pomoc i mądrość, jeżeli ci je zdradzę? Tak właściwie myślę, że już teraz w twoich słowach dostrzegłem pomoc, dziękuję ci za nią - dodał.
Alice uniosła lekko brwi, ale podeszła parę kroków bliżej chłopaka.
- Widzisz. To jak brzmi twoje imię? - powtórzyła pytanie po raz kolejny, mając nadzieję, że tym razem jej posłucha. Obserwowała go uważnie, po czym rozejrzała się nieco, licząc że dostrzeże jeszcze coś, co by jej pomogło zrozumieć co widzi.
- Mam na imię Nils - dodał chłopiec. - Nils Gustafsson. Tak sobie myślę… - zastanowił się. - Nie powinienem brać z sobą tych rzeczy - dodał, po czym wyjął z kieszeni portfel i zaczął kopać niedaleko kamienia, aby tam schować własność. Następnie wyzuł zakrwawione buty i je również zdeponował w kryjówce. Potem znów usiadł na głazie i spojrzał w przestrzeń, w której znajdowała się Alice. - Czy myślisz o mnie źle, duchu? - nagle rzekł. - Prawda jest taka, że każdy by zabił, aby tylko zdobyć duchowe “coś więcej”, coś co go wzniesie ponad tę smutną Ziemię - dodał. - Ja właśnie tak postąpiłem. Osiągnąć wyższy plan, na którym i ty znajdujesz się - wyjaśnił. - Ja i moja matka… Moja przeszłość… Myślę, że… - zaczynał kolejne zdania, lecz nie kontynuował. Dopiero po chwili zebrał myśli. - Uważam, że urodziliśmy się po to, by dowieść, że jesteśmy warci czegoś więcej, niż tylko życia. Jeżeli ludzie wokół mnie bez wyrzutów sumienia podcinają gardła dopiero co narodzonym stworzeniem po to, by nazwać je cielęciną i następnie zjeść bez okazji… to czy nie są warci tego, aby postąpić tak samo z nimi? - zapytał. - Tyle że ja mam okazję. I ona zbliża się, aż znów odejdzie... na pięćdziesiąt lat. Kiedy stanę się zbyt stary, by móc stać się tym, kim powinienem.
Alice zapamiętała sobie dane chłopaka, oraz gdzie zagrzebał swój dobytek.
- Uważam, że zabijanie drugiej istoty jest złe. Ludzie to łowcy i zjadają zwierzęta. A czy ty zabiłeś po to, by zaspokoić swój głód? Chciałbyś zjeść człowieka, dlatego że zjadł świnkę? - zapytała go. Nie rozmawiała nigdy z nikim, kto zabił kogoś. Cóż, sama kogoś zabiła, ale to było w samoobronie i nie chciała go uśmiercić. A ten chłopak… Zabijał z tak błahych powodów. To nie było dobre.
- Każdy ma jakiś cel w swym istnieniu, ale uważam, że ci, którzy odbierają życia dzieciom Boga, bardzo zabłądzili… - powiedziała jak czuła.
- Twierdzisz duchu, że gdybym był głodny i ich zjadł, jako kanibal, aby zaspokoić głód, wtedy powiodłoby mi się? - Nils chłonął każde kolejne słowo Alice, interpretując je po swojemu. Chyba niechcący Harper przekazała mu tym fragmentem o łowcach, że zjadanie ludzkiego mięsa to coś dobrego. - Ale to trochę obrzydliwe - zasępił się. - Jednak nie jestem dzieckiem. Mężczyzna musi robić to, co musi być zrobione - skinął głową, choć wciąż niepewnie. - Co jeszcze powinienem wiedzieć, duchu?
Alice skrzywiła się, orientując że najwyraźniej źle zinterpretował jej słowa.
- Nigdy nie jedz, ani nie zabijaj człowieka Nils. To jest złe. Słuchaj mnie uważniej. - powiedziała do niego i spróbowała podejść trochę bliżej, zerkając na Fluksa.
- Czemu chcesz być lepszy od innych, przecież to że jesteś sobą już czyni cię wystarczająco indywidualnym - Harper spróbowała przerzucić jego uwagę na coś innego, miała bowiem przeczucie, że wpajanie mu do głowy, że kanibalizm jest tym, czego potrzebuje, może mieć jakieś straszne konsekwencje. A skoro miał ją dalej za ducha, mogła wmówić mu nawet, że Niebo jest zrobione z cukierków i mógłby w to uwierzyć. Cóż za władzę oto właśnie dostała! Zaczęła sobie to uświadamiać.
- Ty nic nie rozumiesz - Nils zmarszczył brwi. - Tutaj nigdy nie chodziło o moje poczucie wartości, lecz końcowy rezultat. Co nie znaczy, że nie zależy mi na tym, aby mieć w tej grze swoją rolę - dodał. - Zastanawiam się, czy nie zostałeś zesłany, duchu, aby zasiać we mnie ziarno zwątpienia i odciągnąć od przeznaczenia - nagle nastolatek zdawał się jakby nieco mniej przychylnie nastawiony. Fluks w tym czasie dał spokój nieszczęsnemu królikowi i podszedł powoli do głazu, na którym siedział nastolatek. Zaczął węszyć w powietrzu i Harper nie była do końca pewna, czy pies widzi Nilsa, czy też nie. Sama podeszła do niego na tyle blisko, że nastolatek był już na wyciągnięcie ręki.
Alice lekko przygryzła dolną wargę, słysząc co powiedział. ‘Cholera’, pomyślała. Nie milczała jednak długo, by nie potwierdzić jego słów.
- Możesz co najwyżej tego domniemywać. Nie byłoby mnie tu, gdyby moja obecność nie niosła ze sobą jakiegoś celu. Moje słowa to wskazówki, jak się do nich zastosujesz, leży w twoim sercu. Czy jest ono jak smoła, czy ma w sobie krew to tylko ty wiesz - wymyśliła na prędko odpowiedź, której nadała chłodnego wydźwięku. Widząc jak reaguje Fluks, pokuszona ciekawością wyciągnęła rękę i spróbowała dotknąć Nilsa w ramię.

Nastolatek odsunął się nieco. Nie widział Alice, więc jej głos wydawał się z jego perspektywy coraz głośniejszy i ten fakt niepokoił go. A co, jeśli stanie się tak przeszywający, że aż śmiertelny? Podobne myśli krążyły w głowie Nilsa, a przynajmniej takie wrażenie odniosła Alice.
- To jest odwieczna walka o tego jedynego, najważniejszego z bogów, o którym mówiłaś i obawiam się, że moje sumienie i dusza…
Wtedy dłoń Alice dotknęła jego ramienia i kobieta mrugnęła. Kiedy ponownie otworzyła oczy, Nilsa już nie było. Rozpłynął się w ułamku sekundy i tylko Fluks zadarł pysk, żeby spojrzeć na swoją panią. Wydawał się bardzo zdezorientowany.
Alice była ciekawa, co Nils odpowie. Gdy więc zniknął, aż ją zatkało. Rozejrzała się, jakby mając nadzieję, że gdzieś tu jest. Że po prostu zmienił miejsce pobytu na jakieś inne. Że nie zauważyła jak wstał. Rozglądała się uważnie i mrugała, chcąc dostrzec go choćby kątem oka, albo wyczuć. W tym drugim była dobra. Przełknęła ślinę. Nie dostrzegła go nigdzie, więc podeszła do miejsca, gdzie zagrzebał swoje rzeczy. Zaczęła tam chwilę grzebać. Fluks również kopał, jak gdyby chcąc pomóc swojej pani. Minęło tylko kilka sekund, aby Alice przekonała się, że w ziemi nie ma żadnej z pozostawionych przez Nilsa rzeczy. Nie mogła też nic wyczuć. Jak gdyby dotknęła bańki mydlanej, a to momentalnie prysła. Wszystko równie dobrze mogło być snem Alicji z Krainy Czarów.
Alice sapnęła i grzebała w ziemi jeszcze chwilę, ale gdy nic nie dostrzegła westchnęła ciężko.
- Mam nadzieję, że twa dusza nie została stracona Nilsie… - powiedziała w powietrze, po czym podniosła się i jeśli kompletnie nic nie znalazła, spojrzała na Fluksa.
- Chodź, musimy biec - oznajmiła pieskowi, po czym poprowadziła go ponownie w stronę wody, żwawym tempem.
Wyjęła komórkę, idąc. Zauważyła nieodebrane połączenia od Sharifa oraz SMS o treści:

Cytat:
“Jestem w drodze nad jezioro”
Z tego wynikało, że nie tylko ona otrzymała wiadomość od Lotte. Chyba że Irakijczyk był mimo wszystko nieświadomy morderstw i zmierzał tam tylko w celach rekreacyjnych. Tak czy tak sama nie miała środków i nie mogła do niego oddzwonić.
Alice widząc połączenie i wiadomość od Sharifa, sprawdziła tylko czas kiedy próbował się z nią skontaktować. Była zbyt zajęta pogonią za pieskiem, żeby zauważyć że jej telefon świruje. Widząc, że i on był w drodze na plażę, uznała, że jest opcja że spotkają się już na miejscu. Pamiętała, że Sharif ciągle trzymał wsadzoną gdzieś przy sobie broń, więc uznała, że jeśli nawet udał się na plażę nieświadom tego co się działo, i tak będzie mógł więcej zdziałać niż ona. Bo co ona mogła zrobić, tutaj mosiężnych statuetek przedstawiających syrenki nie było... Czym prędzej udała się na plażę.
Fluks jakby instynktownie wyczuwał kierunek. Ciągnął Alice do przodu. Razem rozwinęli całkiem szacowną prędkość, niestety dwa razy o mało co nie potknęła się i przewróciła. Wnet ujrzała jezioro w całej swojej rozpiętości.

[media]http://blog.keijosavolainenphotography.com/wp-content/uploads/2013/06/24.6.2013_D7000_6261_PS7_web_B.jpg[/media]


[Proszę nie zwracać uwagi na moje zaćmienie umysłu. Rzut w jeszcze poprzednim poście X"D]
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...

Ostatnio edytowane przez Vesca : 06-04-2017 o 01:40.
Vesca jest offline