Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-04-2017, 18:21   #106
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Sharif nawet się nie zawahał. Po odebraniu wiadomości odsunął się od okna i ruszył szybko w stronę schodów. Zbiegł na dół i wyleciał przed budynek. Przeciskając się przez zebrany tłumek gapiów, pobiegł do wynajmowanego przez Detektywów domku wypoczynkowego.
Wpadając do środka, udał się prosto do zajmowanego przez niego pokoju. Wyciągnął spod łóżka obszerną torbę sportową i położył ją na materac. Sięgnął po leżący nieopodal mały plecak turystyczny, odłożył go tuż obok. Gwałtownymi ruchami zaczął przerzucać część sprzętu z torby do plecaka. Na pierwszy ogień poleciała apteczka oraz latarka. Następnie dorzucił jeszcze opaski zaciskowe oraz granat hukowo-błyskowy, tak na wszelki wypadek. Do tego wcisnął UMP 45 ze złożoną kolbą, którego wyjąć miał zamiar dopiero na miejscu. Na koniec zapiął jeszcze do pasa kaburę z SIG Sauer’em, do tylnej kieszeni wkładając zapasowy magazynek. Zastanawiał się jeszcze przez chwilę i ostatecznie zdecydował się na przytroczenie do prawej łydki pokrowca ze sztyletem Jagdkommando.
Irakijczyk spojrzał po sobie, sprawdzając czy niczego nie zapomniał i zarzucił sobie na grzbiet plecak. Całość pakowania nie trwała długo, kiedy wiedziało się, co gdzie było. Teraz zwarty i gotowy ruszył ponownie do wyjścia. Wiedząc, gdzie znajdowało się jezioro, pobiegł w tamtym kierunku.

Sharif Khalid był Detektywem. I przysięgał osłaniać swoich kolegów, kiedy ci potrzebowali pomocy. Mogło się zdawać, że był to dla niego najwyższy priorytet.

Irakijczyk był całkiem dobrym sprintowcem. Biegł szybko w kierunku Jeziora Bodom. Niestety jednak miał przy sobie dużo ciężkiego sprzętu i musiał kilka razy zatrzymywać się, kiedy pieczenie w mięśniach nie pozwalało na kontynuowanie wyścigu z czasem. Sprawnie obliczył sobie w głowie, że spóźni się, jeżeli nie znajdzie lepszego rozwiązania. I rzeczywiście, sto metrów dalej dostrzegł pojazd zmierzający niespiesznie w stronę pola golfowego. Był to typowy wózek, za którego kierownicą siedział zblazowany staruszek w lśniącej, bawełnianej koszuli. Miał na nosach okulary ze złotymi oprawkami i wpatrywał się ze znudzeniem przed siebie. Z drugiej strony Khalid zaobserwował kobietę jadącą na rowerze w kierunku campingu. Znajdowała się naprzeciwko Irakijczyka i z każdą chwilą zbliżała się do niego.

Sharif bez zastanowienia ruszył pędem w stronę wózka golfowego. Będąc już kilkadziesiąt metrów przed nim, wyciągnął z kieszeni swój portfel. Wyjął z niego nieaktywowany identyfikator SUPO i wymachując nim przed sobą, wykrzykiwał:
- Policja, proszę się zatrzymać!
Staruszek tak właściwie nie zareagował. Irakijczyk dostrzegł w jego uszach aparat słuchowy, więc głuchota musiała być przyczyną braku reakcji. Jednakże jechał na tyle wolno, że Khalid bez większego problemu mógłby go dogonić.
Nie zniechęcony brakiem odpowiedzi, Sharif wycisnął z siebie ostatnie poty, by dogonić starszego mężczyznę. Zabiegł mu drogę i zgiął się wpół, dysząc ciężko.
Wózek golfowy zahamował w ostatniej chwili. Kierowca poprawił na nosie okulary. Grube szkła powiększały jego oczy. Z powodu zdziwienia wymalowanego na twarzy wydawały się jeszcze większe.
- Jak mogę ci pomóc, dobry człowieku? - zapytał z pewną dozą nieufności.
Irakijczyk wyprostował się w końcu, łapiąc oddech. Zmierzył mężczyznę stanowczym spojrzeniem i ponownie wyciągnął przed siebie swój identyfikator.
- Funkcjonariusz Abul, tajna policja. Jestem zmuszony poprosić pana o podwiezienie mnie nad jezioro. Doszło tam do przestępstwa.
Kiedy Khalid zaczął wymachiwać odznaką, staruszek wyraźnie się przestraszył. Bardzo niedyskretnie spojrzał na skrytkę przy kierownicy, ale uspokoił się, kiedy dowiedział się o braku nakazu przeszukania pojazdu.
- Oczywiście, od osiemdziesięciu lat służę narodowi fińskiemu - odpowiedział. - Nie ma powodu, dlaczego dzisiaj miałoby być inaczej. Proszę wsiadać - wskazał na drzwi po drugiej stronie. Wszystko wskazywało na to, że mężczyzna był gotów zgodzić się na wszystko tak długo, jak temat skrytki nie będzie poruszany. Co chwilę rzucał wzrokiem w jej kierunku, stresując się obecnością rzekomego policjanta.
Ruszyli. Mężczyzna wyraźnie przyspieszył. Jechali trzydzieści kilometrów na godzinę, co dla staruszka musiało być prędkością rajdową.
- Mogę zapytać, o jakie przestępstwo chodzi? - odezwał się. - Czy to coś, co postawi nas w niebezpieczeństwie? - znienacka włączył mu się instynkt przetrwania.
Sharif poprawił się na siedzeniu i schował portfel z powrotem do kieszeni. Westchnął z ulgą, mogąc na chwilę odpocząć od biegania. Nie omieszkał również podziękować starszemu mężczyźnie za jego pomoc.
Sam również zerknął na skrytkę w pojeździe, ale postanowił kompletnie zignorować ten temat. I tak już stąpał po cienkiej linie.
- Przepraszam, nie mogę zdradzać szczegółów śledztwa. Mogę jednak zapewnić, że wszystko jest pod kontrolą - odparł dyplomatycznie. - Jednak po dotarciu na miejsce proszę, by dla własnego bezpieczeństwa oddalił się pan jak najprędzej - dodał uspokajającym tonem.
- Rozumiem, tak zrobię - odparł mężczyzna. - Myślałem, że może ktoś utopił się. Co roku policja wyławia topielców z jeziora. Ale jeżeli to poważne śledztwo, to nie będę zadawał więcej pytań - staruszek przyrzekł. - O, widzę moją żonę ze Stefanią - rzekł, wskazując podbródkiem kobietę z psem w odległości dobrze przekraczającej pół kilometra. Pomimo grubych okularów staruszek wcale nie był tak ślepy, jak można byłoby początkowo sądzić.
Sharif jednak spoglądał w innym kierunku. Wózek golfowy nieznacznie zboczył z głównej drogi, wjeżdżając w trawy. Irakijczyk ujrzał drobny, biały cień, który zapewne musiał być królikiem. Wystraszone zwierzę wyskoczyło na drogę i błyskawicznie pokicało naprzód. Nie byłoby w tym nic interesującego, gdyby nie to, że w chwilę potem wózek golfowy skręcił zgodnie z zakrętem i Sharif ujrzał Fluksa, który zaczął gonić królika. A za nim pobiegła Alice! Zniknęła gdzieś między drzewami zanim Irakijczyk zdążył w jakikolwiek sposób zareagować.
- Przyjaciółka mojej żony umarła przy tym jeziorze - staruszek tymczasem kontynuował. - Myślę, że to miejsce przyciąga nieszczęścia.

Sharif spoglądał zaaferowany za Alice. Nie wiedział, co się tutaj dzieje. Czy rudowłosa również biegła na pomoc Lotte? A może sama potrzebowała pomocy? Mężczyzna zmarszczył czoło. Nie był pewien, czy powinien porzucić podwózkę, jaką oferował starszy jegomość. Postanowił więc na początek po prostu do niej zadzwonić.
- Współczuję pańskiej żonie - zwrócił się do staruszka, wyrwany z zamyślenia. Wyjął telefon i wybrał numer Alice. - Przepraszam pana na chwilę, muszę zatelefonować do mojej partnerki.
- Za mundurem panny sznurem - mężczyzna rzucił. - Tak też zdobyłem moją kobietę - dodał.
Tymczasem Harper nie odbierała. Być może miała wyciszony telefon i nie zauważyła wibracji, biegnąc? A może też miała jakieś znacznie większe problemy? Sharif mógł jedynie zgadywać.
- Tego kwiatu jest pół światu - staruszek rzucił kolejnym powiedzeniem.
Sharif odłożył telefon od ucha i zerknął zdenerwowany na wyświetlacz. Mruknął coś pod nosem i napisał tylko krótkiego SMS’a: “Jestem w drodze nad jezioro”.
Porzucając wózek golfowy ryzykował, że nie dotrze na miejsce na czas. Miał tylko nadzieję, że Alice walczyła jedynie z niesfornym psem, a nie pakowała się w kolejne kłopoty.
- Przepraszam? - zerknął na mężczyznę, unosząc brew. Pokręcił głową. - Nie, nie. Partnerka z pracy - wyjaśnił, w duchu przeklinając. Dlaczego wszyscy na świecie ubzdurali sobie, że oni są razem?
- Nie mam czasu na te rzeczy - dodał jeszcze, samemu nie wiedząc czemu.
Staruszek otworzył usta, jak gdyby chcąc dać jakąś dobrą radę, ale zawahał się i tylko rzekł:
- To zrozumiałe.

Jechali drogą o nazwie Rantaojantie w kierunku jeziora, aż jego niebieska toń zaczęła prześwitywać między drzewami. Dojechali na sam koniec trasy, aż ta rozwidliła się w dwie ścieżki oplatające jezioro z obu stron.
- I co teraz? - zapytał mężczyzna. - W prawo, czy w lewo?
- Niech pan chwilkę poczeka - odpowiedział Sharif i wyskoczył szybko z wozu. Podbiegł kawałek w lewo, a następnie w prawo, wyglądając uważnie czegokolwiek, co zwróciłoby jego uwagę. Stanął na ściętym pniaku i ujrzał ruch w jeziorze po prawej stronie. Zdawało się, że ktoś się w nim topił! Ale nie zaobserwował żadnych morderców, namiotów, czy innych bezeceństw. Czy to możliwe, że w Jeziorze była Lotte? Choć mrużył oczy, nie był tego pewny. Obok większego ciała znajdowało drugie, mniejsze. Jakby dziecka.

- Hara - mruknął pod nosem Irakijczyk. Szybko wrócił do wózka golfowego, wskakując do środka.
- Proszę jechać w prawo, wzdłuż linii brzegu. Ktoś tam potrzebuje pomocy - powiedział, rozgorączkowany.
- Tak jest - staruszek poprawił okulary w złotych oprawkach i ruszył we wskazanym kierunku. - Czy zawiadomił pan już jakieś służby? - zapytał. - Warto zadzwonić do właścicielki ośrodka, być może na terenie Oittaa są jacyś ratownicy - zastanowił się. - Jest środek lata, to całkiem prawdopodobne. Tak myślę. Sam zadzwoniłbym, jednakże prowadzę i moja koordynacja nie jest taka dobra, jak za młodych lat - wytłumaczył. - Wysadzić pana jak najbliżej topiących? Wtedy pan musiałby schodzić po stromym zboczu. Czy może raczej przy bezpiecznym zejściu? Wtedy natomiast musiałby pan przebiec odpowiedni dystans - dodał.
- Niech pan podjedzie najbliżej, jak się da - powiedział stanowczo Sharif, zaciskając dłoń na udzie. - Tak, proszę się nie martwić, moje wsparcie jest w pobliżu. Tonący są powiązani z naszą sprawą - odpowiedział, nie siląc się na więcej wyjaśnień.
Wezwanie ratowników było kuszącą propozycją, ale Irakijczyk nie wiedział, w co się wpakowała Lotte. Nie chciał jej tym samym zdemaskować. A jeśli jego założenia były prawidłowe, to pozostała część grupy i tak właśnie tutaj zmierzała. Więcej ludzi nic by nie zmieniło.

Miał zamiar zsunąć się po zboczu, porzucić na plaży plecak i rzucić się do wody, na ratunek tonącym.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline