Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-04-2017, 19:02   #280
Stalowy
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Obecność w barze bełkoczących rajtuziarzy o znajomych twarzach skonsternowała Pana Ryszarda. To jakaś prowokacja? Czy może obóz władzy postanowił zinfiltrować środowisko, którym się wszyscy brzydzili?
Tak czy tak Pisowcy wskoczyli do wnętrza drugim wejściem. W sensie nie było tam wejścia, ale było okno, na tyle duże, aby przez nie przeskoczyć. Pozostali bywalcy przybytku spojrzeli, paru machnęło rękoma, ktoś z powrotem walnął twarzą w kotleta… tylko Żyd jakoś tak struchlał, szczególnie, że te dziwne szare ludzie z doklejonymi mordami zaczęły obskakiwać stoły i klientów wydając te swoje “Smolelelelele”.
- Ja pierdolę. - wymamrotał Bimbromanta.
Ten z pyzatym ryjem poczłapał w kierunku Ryśka i jego towarzyszy bełkocząc i gibając się jak oranguten. Bimbromanta zlutował dziwaka prosto w chłopięcą buźkę.
- Z czym do Pana?! - warknął.
Jak na zawołanie dziwadła zwróciły się w jego stronę i zaczęły się zachowywać wyjątkowo prowokacyjnie, nasilając swoje ujadanie i wygibasy.
- Panie Rysiu, na spokojnie. Z nimi trzeba inaczej - półgębkiem bąknął Ajej i zniknął z pola widzenia, zarzucając za sobą połę namiotu. Wciąż jednak było dobrze słyszalne jak dopija piwo, beka przeciągle a potem cień rzucany na europalety powłóczył się dookoła na drugi koniec baru. Tam Holiłud rozpijał wińsko z jakąś handlarką. Długo by gadać co się faktycznie tam stało. Do wewnątrz namiotu dotarły odgłosy strzałów, pisk opon i pojedynczy krzyk. Na to Pisowcy kulając się, turlając i podskakując z podparciem dłońmi o podłoże opuścili bar, a spośród nich ten najstarszy, biegnący na przedzie, darł japę aż jego ryj przypominał wazę barszczu. Ukraińskiego. Przypadek?
- Zaaaaaaamaaaaaach!
W drzwiach minęli ich rozbawieni bywalcy zza namiotu: Holiłud, Marlena Bez Wąsa i Ajej.
- Trza się zbierać, panie Rysiu.

Na zewnątrz okazało się, że kule z kałacha poszły w zaniedbany wał przeciwpowodziowy, pisk opon pochodził z gwałtownego hamowania, które mimo wszystko doprowadziło do stłuczki rządowego BMW z zaparkowanym, obwoźnym warzywniakiem a krzyczał Zadra wkurwiony na czym świat stoi bo antykwariusz za manierkę po marszałku Pizdsutkim zażądał czterdzieści polskich złotych.*
Szczerze mówiąc Bimbromanta chciał już puścić namiot z dymem wraz z bezczelnymi kreaturami i niemrawymi bywalcami, ale Ajej wykazał się iście diabelską przebiegłością. Można by było nawet pokusić się o określenie “platformerska przebiegłość” skoro już stali przy tematach politycznych, ale niestety już dawno wspomniana opcja udowodniła raczej jej brak. Ale rada Celnika była słuszna. Szybka kalkulacja pozwoliła ocenić, że zaraz zlecą się tutaj psiarscy i dziennikarze, a potem będzie dużo pierdolenia o tym, że warzywniak nie dostosował się do prędkości rządowej kabaryny.
Przez chwilę co prawda przemknęło przez głowę Bimbromancie, aby sklepać użytkowników BMW i zgarnąć auto, ale przeszło mu. Każdy kolejny dzień przynosił coraz więcej jatek, katastrof i szabru i z pewnością za jakiś czas ktoś będzie się doszukiwał tego, że Panu Ryszardowi i jego podwładnym puszczają hamulce.
Ale odpuszczając głupie pierdolenie Pan Ryszard ocenił szybko miejsce zdarzenia i udał się z Ajejem, Holiłudem i Marleną w głąb targowiska. Przyglądał się wystawionym towarom. Straganiarze przyglądali się rozwalonemu warzywniakowi, ale przeczuwając, że jeszcze nie raz będą świadkami rozbijania się rządowych wozów szybko stracili zainteresowanie woląc się skupić na klientach… i złodziejach.
- Hmmm… Ajej… a ty masz rodzinę? - zapytał trochę z dupy Bimbromanta.
- Mieć mam, ale jestem niepraktykujący. A bo co?
- Tak się po prostu zastanawiam czy to tylko ja mam tak przejebaną teściową. Tam w piwnicy u Jojo, musiałem strącić ją w piekielną otchłań, a i tak mam wrażenie że jeszcze wróci. Szkoda, że moja matula seniorka już nie żyje. Byłoby jak kontrować tego demonicznego babsztyla.

Co się odjaniepawliło, to Holiłud nie wiedział. Cytat “nam strzelać nie kazano” do tego zdarzenia miał się nijak, bo strzelać kazano. Kilka ładnych gambli psu w wał poszło… No ale na szczęście na niemiaszkach się wzbogacili, to i może na straganie znalazłoby się co jakie kulki do kałaszka i spluwy, boć tu zara nie będzie czym strzelać.
- Panie Ryszardzie, słyszałem taką historię z Arkansas. Po jakimś wstrząsie otworzyła się tam szczelina głęboka w chuj. I zaczęły z niej jakieś bezeceństwa wyłazić. Chopy, co tam mieszkali, złapali za cepy i widły i tłuc zaczęli, ale to niewiele dawało. Więc przekopali rów z niedalekiego jeziorka i zalali szczelinę, a te diaboły się potopiły. Wniosek? Diaboł taki to pływać nie umie. Trzeba koniecznie taką związać, betonowe skarpetki sprawić i do rzeki wrzucić. I po problemie.
- Trochę ciężko nosić przy sobie, bo ta maszkara się pojawia znienacka… Trzeba by ją do studni wepchnąć takiej z wodą… albo do szamba… w sumie lepiej nie… jeszcze zmutuje i już wtedy nawet rozmawiać z nią nie da rady!
 
Stalowy jest offline