Wątek: Strefa Junty
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-04-2017, 22:58   #17
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Shade położyła się na stole. Powoli powracał jej normalny oddech. Nie ruszała się pozwalając mu tym razem przejąć inicjatywę. Przez kilka długich chwil nie poruszył się. Puścił jej włosy, masując pośladki. Dopiero jak oddech mu się trochę uspokoił, wysunął się z niej i pozwolił spermie wypłynąć swobodnie.
- Chcę jeszcze - wychrypiał. - Z tobą pode mną na łóżku. Dla czegoś takiego mogę toczyć wojnę - dał jej jeszcze jednego klapsa. Jego dłoń znów znalazła się na członku, masując go na całej jego mokrej długości, choć teraz już nie sterczał tak mocno.
Valerie uniosła się w górę na dłoniach i stanęła opierając jeszcze chwilę o stół. Odwróciła się do niego prowokująco wypinając biodra:
- Łóżka są takie oklepane. Kojarzą mi się z małżeńskimi powinnościami. - Uniosła nogę stawiając jedną stopę na blacie. To ukazało mu zupełnie nową, całkowicie otwartą perspektywę na intymne części jej ciała. - Równie dobrze możemy kontynuować na stole. Ma idealna wysokość.
Z lekko otwartymi ustami przyglądał się tej prezentacji mokrego łona, które rozchyliło się tak, jak pewnie widział co najwyżej na pornosach. Otrząsnął się po kilku sekundach.
- Chcę cię przygnieść i przydusić - powiedział, unosząc wzrok na jej oczy. - Nigdy tak nie mogłem. Na stole to trudno.
- Wystarczy trochę wyobraźni. - Droczyła się z nim wsuwając palec do pochwy i przez chwile robiąc nim kółka. Potem przesunęła dłonią w górę na łechtaczkę i powtórzyła ten ruch. Jego dłoń ciągle poruszała się na penisie powoli. Znów był w pełni gotowy. To co robiła wymuszało na nim mocną koncentrację na każdym słowie.
- Jak? Mam się na ciebie wdrapać? - jego mózg już jakiś czas temu przeniósł się na dół.
Uśmiechnęła się, a potem oblizała wargi. Podparła się rękami i usiadła na stole a potem przesunęła bardziej na środek mebla. Uniosła ręce w górę i teraz jej dłonie zwisały z drugiej strony blatu. Ugięła nogi w kolanach rozsuwając je szeroko:
- Chyba dasz radę się tu dostać. Czekam na ciebie. - Powiedziała prowokująco.
Nie musiała powtarzać. Jego mózg pracował już z nastawieniem wyłącznie na jedno i nie wiadomo kiedy miał przestać. Gdzieś w oddali słychać było odgłosy wystrzałów, ale nie obchodziło go to aktualnie wcale. Wdrapał się na stół i od razu ułożył między jej udami. Przez chwilę celował w odpowiednie miejsce i pchnął, wnikając w nią ponownie. Nie przeszkadzało mu, że Shade jest ciągle brudna od tego co na niej zostawił, ani to, że on ciągle był w ubraniu. Położył się na jej ciele, obejmując dłonią jej szyję.

Pomyślała z rozbawieniem o tym jak będzie się tłumaczył ze śladów na swoim ubraniu. Spermę trudno było pomylić z czymś innym, zwłaszcza kiedy znajdowała się w pewnych szczególnych miejscach. Mężczyźni byli jednak tacy prości. Wystarczyło pokazać im marchewkę i nic innego nie miało już znaczenia. Twardy stół i ciało, które mimo drobnej budowy, mocno przygniatało ją do blatu, nieco otrzeźwiły umysł kobiety. Co ja tutaj właściwie robię? Zadała sobie w duchu pytanie, kiedy rebeliant ponownie używał sobie na jej ciele. Nie ruszyła się jednak, pozwalając mu zaspokoić jeszcze tę jedną fantazję. Zmiana w jej zachowaniu nie została przez niego dostrzeżona. Przyciskał ją do stołu, przyduszając zbyt lekko, aby uznała to za zagrożenie. Poruszał biodrami, dysząc głośno z każdym ruchem i poruszając całym stołem. Mimo, że leżała pod nim, teoretycznie unieruchomiona, skręcenie karku byłoby bardzo proste. Nawet by nie zauważył.
To byłaby najpiękniejsza śmierć jaką mógłby mieć. Najemniczka nie wykonała jednak żadnego ruchu. Tym razem rebeliant miał szczęście, nawet nie zdając sobie sprawy jak blisko otarł się o śmierć. Za to czerpał tyle przyjemności, ile czerpał od początku ich wizyty w tej chacie. Nie był w stanie wytrzymać tego co mu oferowała i znów doszedł, trzeci raz głęboko w niej. Pewne było, że o żadnej możliwej ciąży nie myślał. O niczym nie myślał, opadając na nią i dysząc głośno. Dlatego właśnie to kobiety zazwyczaj dbały o antykoncepcję, bo mężczyźni byli pod tym względem beznadziejni. Na szczęście Valerie była świetnie przygotowana na podobne sytuacje. Choć rolę płatnej dziwki doprowadziła do końca, po raz pierwszy w życiu. Zazwyczaj w podobnej sytuacji, jej potencjalni partnerzy schodzili z tego świata, zanim zdążyli dokonać czegoś więcej poza zdjęciem spodni. Dziś miała dobry humor i kaprys, a rebeliant po prostu piekielne szczęście.
Zszedł z niej po kilku chwilach. Po tych kilku orgazmach lekko oprzytomniał i wsłuchał się w odgłosy walk.
- Dziękuję ci. To była najprzyjemniejsza rzecz od dawna.
Skinęła głową schodząc ze stołu. Ponownie rozejrzała się po pomieszczeniu:
- Jest tu jakaś woda? Muszę się umyć.
Wskazał na drzwi, gdzie musiała się mieścić łazienka. I rzeczywiście tam była, prosta, z boilerem na ciepłą wodę, obecnie wyłączonym. On już ubierał pas i kamizelkę.
Zimna woda nie najlepiej radziła sobie z płynami ustrojowymi, ale z pomocą znalezionego ręcznika w końcu zdołała się oczyścić. Nago wróciła do głównego pomieszczenia i ubrała swoje ciuchy. Patrzył na nią, kiedy to robiła, a potem bez słowa skierował do wyjścia.
- Ten reportaż. Gdzie będzie go można zobaczyć? - zapytał, zmieniając tematykę ich wzajemnych "relacji".
- Na pewno w necie na stronie Reutersa. - Odpowiedziała bez wahania. - Ale pewnie nie wcześniej niż za jakieś dwa tygodnie. Muszę zebrać jeszcze sporo materiału. Chciałabym pojechać bardziej na północ.
Skinął głową, jakby w odpowiedzi na swoje myśli. Wsiedli do samochodu.
- Nie wiem jak tu będzie. Ludzie na północy zawsze mieli najgorzej, a jeśli nam się nie uda - pokręcił głową. - Nie wiem czy będzie dostęp do sieci. Czy mogę cię prosić o przesłanie tego na pewien adres? Niech ludzie wiedzą, że świat o nas nie milczy.
- Oczywiście. - Wyciągnęła holofon by zapisać w nim dane. - Kto to otrzyma? - Zapytała jeszcze.
- My, ludzie. To adres naszej społeczności, na którym się zorganizowaliśmy. - Podał go. Shade oczywiście nic nie mówiła ta witryna i domena. - Jest postawiony poza Kambodżą, więc reżim na niego nie wpłynie, nawet jak wygra.
- Jak było tu przed rewolucją? - Musiała zadawać takie pytania, bo przecież udawała reporterkę, ale czy naprawdę chciała znać odpowiedzi na te pytania? W pracy najemnika nie było dobrze zagłębiać się w sprawy polityczne. To niepotrzebnie mogło prowokować wątpliwości.
- Reżim dyktował nam wszystko - na szczęście na wzgórze nie było daleko i już dojeżdżali. - Każda czynność naszego życia, musiała służyć im. I nie dawali nic w zamian. Za to były egzekucje, taka nasza nagroda - jego wściekłość była wyraźnie słyszalna. Oczywiście ich wizja zawsze była jednostronna. - Poniżanie i zmuszanie do pracy za nic jeśli nie zgadzało się z ich wizją. Prosty lud zza rzeki nie da sobą pomiatać. Nigdy nie dawał.
Pokiwała głową:
- Właśnie o tym chciałabym napisać i o tym jak sytuacja zmieniła się po rewolucji.
- Na razie ciągle toczy się wojna. Więc wszędzie będzie to widać. Musimy wygrać, wtedy na pewno zmieni się na lepsze - zapewnił, zatrzymując samochód. - Może pani zabrać swojego towarzysza. Szerokiej drogi i dziękuję. Nigdy tego nie zapomnę.
Uśmiechnęła się:
- Życzę powodzenia. - Odpowiedziała. - Może spotkasz kiedyś dziewczynę, która spełni wszystkie twoje marzenia.
- Mam taką nadzieję - wyszedł na zewnątrz. - Mają pozwolenie - oznajmił pozostałym. Nie wiadomo, czy to zadziała na długo, lecz teraz byli wolni. Crack wstał, rozprostowując ręce i nogi. Od razu wrócił do samochodu i wskoczył na miejsce kierowcy.
- Mogłaś chociaż kazać im pozwolić mi normalnie siedzieć kiedy się kurwiłaś - warknął, choć nie wyglądał na zdenerwowanego tak naprawdę. - Veha, zabierzemy cię ze wsi.
Valerie pokazała mu język:
- Zauważ, że zaoszczędziłam dla ciebie 250E$. To był twój pomysł, by ich nie zabijać. Poza tym gdybyś naprawdę chciał, pewnie pozwoliliby ci się położyć.
- Nie narzekam na twoje metody - zauważył. Ruszył powoli. - Naprawdę lubisz prowokować. Tylko nie przeceniaj mojej samokontroli, ja i Samay też jesteśmy facetami.
Uśmiechnęła się szeroko:
- Jestem naprawdę dobra w posługiwaniu się nożami. Zresztą zabić można nawet jednym palcem. - Odpowiedziała słodkim głosem. - Chcesz spróbować co się dzieje, gdy ktoś próbuje mnie zmusić do czegoś na co nie mam ochoty?
- To nie była groźba - wzruszył ramionami. - Prędzej pytanie co zrobić, abyś miała ochotę - uśmiechnął się do niej półgębkiem. Po raz kolejny znalazła się na skraju wioski, na Vehę musieli chwilę poczekać. - Co dalej? Odpoczywamy, czy jedziemy?
- Lepiej odjedźmy stąd jak najdalej. - Shade ponownie wyświetliła mapę. - Musimy kierować się na północ. Jeśli jesteś zmęczony mogę cię zmienić za kierownicą. Spróbujmy dotrzeć do Kampong Thma. Podnieca mnie zabijanie, niebezpieczeństwo i wszystko co powoduje, że adrenalina w moich żyłach płynie szybciej. - Odpowiedziała pogodnie na jego półżartem zadane pytanie.
- To dlatego na początku chciałaś ich zastrzelić? - odpowiedział w podobnym tonie, studiując mapę. - Veha mnie zmieni. Zna okolicę i zweryfikuje.
- Zabicie ich zajęłoby zdecydowanie mniej czasu. Nogi nie zdążyłyby ci zdrętwieć. - Kontynuowała ten abstrakcyjny dialog.
- Tylko jak wtedy spożytkowałabyś to podniecenie? - zerknął na nią.
- Tego już nigdy się nie dowiesz. - Kobieta mrugnęła do niego.
- Może i dobrze. Jeszcze trochę czasu ze sobą spędzimy - odpowiedział, a tylne drzwi się otworzyły i do środka wśliznął się Veha, szczerząc się do Shade.
- Hej, ja też jestem słodki! - roześmiał się.
- Zrezygnujesz dla mnie z całego swojego zarobku? - Zapytała najemniczka w odpowiedzi.
- Dla jednego numerku, nie ma mowy - roześmiał się głośniej. - Ale rozwiń ofertę i pogadamy.
- Za więcej musiałbyś mi płacić do końca życia, biorąc pod uwagę waszą walutę. - Tym razem kobieta roześmiała się pogodnie.
- Ha, ale ja zarabiam w eurodolcach - mrugnął do niej, a Crack pokręcił głową. Ruszył powoli na północ.
 
Sekal jest offline