Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-04-2017, 01:41   #110
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Post wspólny z Grave 1/3

Dawid "Dave" Nowakowski - optymistyczny Europolak




Szakal






~ Summer. Zabierz resztę do domu i zostawcie szakala. Zaraz wyjdę z kuchni i się nim zajmę. Stół w salonie nakryty. - przekazał swój plan kolorowowłosej dziewczynie. Dał jej chwilę po czym wyszedł z kuchni.


- Idźcie na obiad, już wszystko przygotowane. Ja posiedzę z Markiem. - powiedział do czwórki przytomnych zgromadzonych przy drzwiach i nieprzytomnym szakalu.


Od strony Summer napłynęła fala współczucia ale i otuchy. Była z nim, chociaż nie zamierzała sprzeciwiać się jego decyzji o pozostawieniu jej na straży reszty. Rozumiała go i wspierała. Podobne zrozumienie ujrzał w oczach niedźwiedziołaka. Bran skinął głową, a następnie podszedł i klepnął Dawida w plecy. Zapewne, gdyby był zwykłym człowiekiem, to by wylądował po owym klepnięciu na podłodze. Ich gospodarz bez wątpienia miał w sobie siłę kilku i to niekoniecznie ludzi.


- Władza niesie ze sobą nie tylko przywileje. Dobrze, że zdajesz sobie z tego sprawę, dzięki temu będzie z ciebie dobry alfa. - Zdjął dłoń z ramienia wilkołaka i cofnął się by zająć wniesieniem do salonu gara z potrawką.


W międzyczasie do chaty weszli pozostali, przy czym Tracey była temu nad wyraz niechętna i tylko gniewne powarkiwanie Summer sprawiało że poddawała się naciskowi reszty. Należało przy tym nadmienić, że Tom wykazał się wyjątkową zgodnością z kolorowłosą, stale przypominając małżonce szakala o tym, jak istotne jest by zbierała siły by móc się nim zająć gdy ten już się ocknie. Tym jednak, co mogło Dawida zaniepokoić, było wyraźne zainteresowanie we wzroku polaka, którym obrzucał wilczycę. Nie było to co prawda na tyle agresywne by stało się wyzwaniem, ile jednak miało czasu minąć nim do takiego wyzwania miało dojść?


Szakal, a raczej Mark, leżał dokładnie tam, gdzie go zostawili. Jego rany zostały opatrzone, jednak bez użycia magii, co nie tylko było widać ale i czuć. Nigdzie nie unosiła się woń leczniczej mocy Iresin, z którą wilkołak zdążył się już zapoznać. Czuć za to było coś innego, nieprzyjemnego, co sprawiało że jedzenie, które wcześniej zjadł, próbowało ponownie wydostać się na zewnątrz jego żołądka.





Miejsce, gdzie mógł złożyć nieprzytomnego, znalazło się szybko. Cień potężnego drzewa, które rosło poza zasięgiem okien zarówno kuchni jak i salonu, wydawał się idealny do tego, co Dawid planował uczynić. Ciało zostało złożone, nóż opuścił miejsce, w którym został ukryty. Teraz trzeba było jedynie unieść go i zagłębić w piersi szakala. A może podciąć mu szyję? Wbić stal w oko, docierając aż do mózgu? Opcji było parę, wystarczyło wybrać. Jak jednak wybrać i wykonać zadanie, gdy spoglądają na ciebie pełne zdezorientowania i bólu oczy? Mark wybrał bowiem tą właśnie chwilę, tą sekundę, tuż przed swoją śmiercią, by unieść powieki i spojrzeć w oczy swego niedoszłego, ale wciąż mogącego nim zostać, mordercy.


Szło mu się ciężko. Akurat to, że było tak blisko nie było mu kompletnie na rękę. Słowa i spojrzenia Branta i Summer niosły otuchę i pocieszenie. Nadzieję, że postępuje słusznie. Ale i tak czuł się parszywie. Najpierw było jeszcze łatwo. Minąć Summer, Toma i Tracy, wyjść no i zaczynały się schody. Przecież nie mógł go zadźgać ot tak przy progu domu Brana i Iresin. Więc musiał go przenieść. Niesienie bezwładnego przypominało niesienie trupa. Chyba. Jakby już go zabił. Ale znalazł miejsce i położył.


Po drodze starał się zmienić temat na jakikolwiek. Od razu przypomniał sobie bezczelne zachowanie rodaka. Nie spodobało mu się spojrzenie jakim ten zerkał na Summer. Myślał, że to żarty z tą parą alfa? Wyglądało jakby kulturszok mu mijał i zaczynał wracać do swojej normy. Czyli bycia na tyle silnym by poczuć chęć zagrożenia alfie czyli Dawidowi. No i Summer. A to już go wkurzało najbardziej. No i niewdzięczność tamtego. Teraz widocznie się Tom przyczaił i nie czuł pewnie. Ale potem? Trzeba będzie obadać sprawę i może zrobi się znów mniej. Z Tracy nie wiązał dużych nadziei. Zwłaszcza jak zamierzał za chwilę potraktować Mark’a do którego chyba mimo różnicy wieku czuła jednak silne uczucie. Pewnie więc zostanie tutaj, odejdzie gdzieś tam ale szanse, że zostanie z parą alfa oceniał jako najmniejsze.


Na tych rozmyślaniach zeszła mu droga na miejsce które wybrał. Patrzył na nieruchome ciało. Znów się spocił na czole jakby biegł. Czuł też pot na krzyżu. Z nerwów. Przeanalizował sytuację jeszcze raz. Może coś przeoczył? Może było inne wyjście? Ale nie. Nie znalazł. Mark walił syfem więc był zasyfiony. Syf pochodził z innego wymiaru czy co tam było co przenikało tu coraz częściej i więcej przez te słabnące bariery. No i potem mogło przedostać się na Ziemię. Do ich domu. Nawet jeśli go zostawili i mogli nigdy nie wrócić to nadal był ich dom. Ale nawet jak się skupić na tym co teraz to Brana ostrzegał go przed przebudzeniem szakala i jego potęgą. Ich para alfa dopiero co oberwała w walce i dzięki Iresin byli cali. Ale nie miał sumienia po tym co usłyszał o nich obojgu od Brana by używała swoich resztek mocy by ich znów uleczyć. A walka to walka. Różnie mogło być. Nie było pewne kto wygra. I kto przeżyje. Szakal mógł zabić jego. I Summer. No nie. Nie widział innego wyjścia.


Przyklęknął więc z nożem w ręku. Teraz już zastanawiał się technicznie jak to zrobić. W końcu nigdy nie mordował ludzi. Wahał się. Ostatecznie wmawiał sobie, że chodzi o filetowanie. Jak filetowanie ryb w Norwegii. Poderżnięcie gardła wydawało mu się jakoś bardziej morderczy. Zdecydował się więc na serce. Położył spoconą dłoń na piersi drugiego mężczyzny. Wyczuł pod skórą i mięśniami bijące serce. Tak. To tu. Przystawił czubek ostrza między palcami tak, że stykało się ze skórą Mark’a. Wymacał miejsce wolne od żeber i kilka centymetrów w głąb i powinno być w porządku. Jeden ruch dłoni, wpychając stal w głąb piersi i byłoby pewnie po kłopocie dla nich obu.


Już prawie wszystko było właściwie gotowe. Ale zwlekał nie mogąc się do końca przemóc. Powinien coś powiedzieć? Pomodlić się? Przeżegnać się? Mark’a? Spojrzał na twarz i zobaczył otwarte oczy. Nie spał! Przebudził się! O kurwa!


Przez ułamek sekundy przez głowę Nowakowskiego przeleciał cały tabun obrazów i myśli. Co robić?! Co kurwa robić?! Przez głowę przeleciały mu fragmentarycznie zarysowane obrazy jak wyrzucenie noża z ręki i udanie głupiego, zagadanie go i wyjaśnienie czegoś, czego sam nie wiedział czego. O tym, że Bran może się mylić albo wprowadzać go w błąd. Nawet taki w jaki sam wierzył. Ostatecznie zdecydowała Summer. Poczuł jej wizerunek jakby była przy nim. Nie! Nie może się wahać! Był alfą! On zagrażał jego stadu! Zacisnął zęby i wbił nóż w klatkę piersiową Mark’a.


Oczy rozszerzyły się, wpierw ze strachu, jednak szybko ów strach przybrał odcień nienawiści. Nóż zagłębił się w ciele mężczyzny, gładko w nie wnikając i sięgając celu. Z ust Mark’a wyrwał się krzyk, który nie tyle brzmiał w uszach Dawida, co w jego umyśle. Gdzieś za jego plecami pękła szyba, a za nią poszły kolejne. Ziemia zadrżała, jakby miała się za chwilę otworzyć i pochłonąć zarówno ofiarę jak i kata. Ciało zamordowanego zaczęło się tlić, wydając z siebie smród gorszy nawet od tego, którym cuchnęło za życia. Jakaś siła, której źródła Dawid nie widział, zaczęła szarpać Mark’iem, jakby chcąc go rozerwać na strzępy, co też po chwili się stało. O dziwo jednak, krew nie chlusnęła na polaka. Został przed nią osłonięty przez coś, co zalśniło między nim, a kupą mięsa u jego stóp. Rzeczą tą był miecz.





Ostrze unosiło się w powietrzu, chroniąc go przed czarną marą, która powstała ze skażonej posoką ziemi. Za swoimi plecami wyczuł obecność zdenerwowanej Summer.

~ Co się stało? - zapytała, biegnąć w jego kierunku pod postacią białej wilczycy. Nie dobiegła jednak do niego, bowiem ona także napotkała na przeszkodę.





Podobnie jak miecz, także i laska unosiła się w powietrzu, broniąc wilczycę przed atakiem. Atak bowiem nastąpił. Czarna masa wyprysnęła w ich kierunku, rozlewając się niczym ogromna, złowroga chmura, która przysłoniła widok na słońce, na chatę, na drzewo i wszystko co znajdowało się wokoło. Jednocześnie usłyszeli w umyśle Dawida rozbrzmiał pełen gniewu i chęci do walki, kobiecy głos.

~ Chwyć moją rękojeść! Walcz!


~ Co jest?! ~ Dawid spodziewał się… Sam nie wiedział właściwie do końca czego. Ale pewnie tego, że albo Mark zdąży jakoś złapać go za opadające z nożem ramię i zaczną walczyć albo nie iii… No cóż… Dawid go zabije. Walki się obawiał po tym co Brent opowiedział mu o możliwościach szakali to też skłaniało do szybkiego i definitywnego rozwiązania sprawy. Ale nie. Nóż opadł, zagłębił się w piersi i pewnie sercu Mark’a więc niby plan zabójstwa zadziałał. A tu właśnie jednak nie i zaczął się ten fragment jaki kompletnie zaskoczył Nowakowskiego błyskawicznie po sobie zmieniającymi się sekwencjami zdarzeń.


Krzyk Marka nie brzmiał jak krzyk zwykłego człowieka, poszły szyby w chacie Brent’a, i ziemia zaczęła się trząść co już za grzyba nie było normalne a jeszcze ciało, te właśnie zabite ciało, dostało konwulsji jakby coś tam jeszcze było ale już nie chciało dłużej.


Dawid wstał na chwiejnych nogach i chciał się oddalić bo coś mu mówiło, że nie stanie się nic dobrego z tego co się dzieje właśnie cokolwiek by to nie było. Ale wszystko działo się coraz szybciej! Przybiegła Summer w wilczej formie i nagle pojawiła się jakiś lewitujący kij i miecz! I ten chyba miecz nie dość, że sam latał to jeszcze gadał do Dawida! Ale to coś, coś co wybryzgnęło z ciała szakala było jak dym czy chmura półpłynnej ciemności. Europolak nie miał pojęcia co to jest ale wyglądało cholernie złowróżbnie. Nie chciał jednak stać biernie!


- Cofnij się Summer! Nie dotykaj tego! - krzyknął stopując Summer gestem dłoni. Nie miał pojęcia co to jest to czarne chmurowate coś ale wolał nie poznawać tego namacalnie. Ale ten miecz. Mieczem dało się zadźgać chmurę?! Na chłopski rozum to pewnie jakby nożem próbować kroić wodę. Ale tak bardzo desperacko pragnął wierzyć, że jest w stanie zrobić cokolwiek, że złapał za rękojeść gadającego miecza. ~ No trudno! Co będzie to będzie! ~ miał duszę na ramieniu. Ale wszelkie obawy zepchnął w kąt umysłu. Nie miał pojęcia skąd się wziął tu ten miecz i co to było to czarne. Ale rosło zbyt szybko odcinając drogi ucieczki. Mógł stać jak kołek albo walczyć. Wolał walczyć. Więc zacisnął zęby i desperacko ciął mieczem w te chmurowate, czarne coś!


Gdy tylko dotknął miecza, poczuł w swoim umyśle czyjąś obecność. Była silna, na tyle silna, że przejęła nad nim częściowo władzę.

~ Nie buntuj się, nie sprzeciwiaj - poradził kobiecy głos, przemawiając łagodnie i uspokajająco. ~ Na wyjaśnienia przyjdzie czas, tak jak czas przyjdzie na gniew. Teraz pozwól mi sobą kierować byś mógł wyjść z tego starcia z życiem. O swoją partnerkę się nie martw, moja siostra się nią zajmie.


Słowa pojawiały się z szybkością błyskawicy, z taką samą też szybkością reagowało jego ciało. Palce pewniej ujęły rękojeść, mięśnie napięły się gotowe do podjęcia rzuconej przez tą dziwną chmurę, rękawicy. Miecz wiedział co robić, a co za tym szło, wiedziało też ciało Dawida. Mimo iż nigdy nie walczył tego typu orężem, wiedział iż powinien je ująć także drugą dłonią. Wiedział jak wziąć zamach, ile włożyć w niego siły, jak rozstawić nogi by nie wywinąć pokazowego orła. Czuł w sobie moc, podobnie jak czuł wyłaniającego się wilka. Jego ręce pokryły się futrem, a palce zyskały potężne szpony. Także i reszta ciała zaczęła się przeobrażać, czuł to wyraźnie. Tors, nogi, stopy, nawet głowa. Wciąż jednak zachował zdolność poruszania się na dwóch nogach, które teraz były łapami. Wiedział także, że w tej formie jest silniejszy zarówno od formy wilka, jak i człowieka. Był czymś pomiędzy. Był tworem doskonałym, stworzonym do walki.

~ Tak, dokładnie tak - usłyszał potwierdzenie w swej głowie. Obcy głos był z niego zadowolony w przeciwieństwie do kłębiącej się czerni, która uderzona ostrzem miecza, wydała z siebie pełen wściekłości wrzask.

~ Wolisz bawić się sam? - Usłyszał nagle znajomy głos Summer. Brzmiała zarówno na podekscytowaną jak i porządnie wystraszoną. Rzut oka przez ramię pozwolił mu ujrzeć, jego partnerkę nie dość, że w ludzkiej postaci to jeszcze trzymającą w dłoni kij, który się przed nią objawił.

~ Kostur - usłyszał rozbawioną podpowiedź od miecza. Czymkolwiek by owa rzecz nie była, lśniła i w swą poświatą obejmowała także wilczycę. Wokół niej ziemia drżała pobudzana korzeniami, które z niej wyłaziły niczym dżdżownice po deszczu. One także atakowały czarną chmurę i odnosiły w tych atakach sukcesy.

~ Nie dajmy im zgarnąć całej zasługi - po raz kolejny przypomniała o sobie obca kobieta, śmiejąc się w umyśle Dawida i układając jego ciało do kolejnego ciosu. ~ Ucz się. Zapamiętuj. Nie chcesz chyba za każdym razem zdawać się na mnie?


Dawid czuł się skołowany. Tyle się działo! Tak szybko! Gdyby miał czas to i tak zajęłoby mu masę czasu by przetrawić każdy z zaskakujących elementów. Gadające kobiecymi głosami bronie?! Przemiana! Kolejna! No tak, przecież byli i wilkami i wilkołakami! Teraz wydawało się to oczywiste i jak najbardziej wpisujące się w wilkołaczy standard znany nawet i z ich świata ale wcześniej sama przemiana w wilka wydawała mu się wystarczająco wilkołacza. I ta siła! Ta moc! Tak samo potężne uczucie euforii jak wczoraj gdy pierwszy raz przemienił się w wilka i czuł każdym calem porośniętego futrem ciała i bitem wilczych zmysłów jak bardzo mocniejsze jest ta forma od ludzkiej słabej powłoki. Teraz właśnie czuł się podobnie. Był jeszcze silniejszy ale nadal dwunożny i z chwytnymi dłońmi! I miał w nim miecz! Ten gadający kobiecym głosem. Na razie postanowił nie wnikać o istotę tej dziwnej broni i skąd się nagle wzięła i jakim cudem przejęła do pewnego stopnia kontrolę nad nim by poprawnie władać i sobą i nim. Bo ta szakalowa chmura! Wciąż była choć czuł, że czuje respekt przed ich połączoną mocą co go dodatkowo uskrzydłało.


I Summer! Summer przeszła w ludzką formę ale za to panowała nad tym kijem… Kosturem… Tak samo zgrabnie i płynnie jak on mieczem. I te korzenie! Pewnie jakoś z jej mocy druida chyba. Nawet przyszło mu do głowy krzyknąć jej by ich użyła ale nie widział żadnego roju owadów czy czegoś podobnego. A numer z korzeniami nie przyszedł mu do głowy. Ale tak! Teraz czuł moc i potęgę druidycznych mocy. No i dumę. Że to właśnie jego Summer tak daje czadu.


- Doobraa! To wiemy co ma w sobie szakal. To zobaczymy co ma w sobie środek szkala! ~ odpowiedział prawie pewny, że i Summer i te siostrzane bronie też go usłyszą. Początkowo był bliski paniki widząc chmurę i nie mając pojęcia jak z nią walczyć. Ale jednak teraz widział, że broń i ich połączona moc jest skuteczna. Mogą coś zdziałać! Mogą walczyć! Mogą zniszczyć to chmurowate coś! No to do dzieła! Skoczył naprzód i oburącz ciął potężnie z góry na dół tą chmurę. Przebijał się ku Summer tak na wszelki wypadek by mogli osłaniać się nawzajem. Po skoku ciął chmurę bez straty czasu, tym razem opadły w dół miecze śmignął po skosie w górę gdy cią mocnym ciosem na odlew. Dziwnie się trochę czuł nie widząc, żadnych standardowych kształtów w tej chmurze ale widocznie nie miało to znaczenia ani dla miecza ani dla chmury. Przeciął więc chmurowate coś po razk kolejny i jeszcze raz i znowu…


I walka trwała w najlepsze. Przez umysł wilkołaka przeplatały się kolejne propozycje, kolejne instrukcje jak radzić sobie z ostrzem, gdzie stawiać nogi i jak balansować siłę by osiągnąć najlepszy efekt. Gdy reagował zbyt wolno, natychmiast go poprawiała, nie dopuszczając by czarna chmura zdołała przedrzeć się przez jego ochronę. Nie było to jednak takie proste jakby się mogło wydawać. Smoliste coś, co wyłoniło się z ciała szakala, nie dawało łatwo za wygraną. Musiało być inteligentne bowiem po pierwszych porażkach zmieniło taktykę. Teraz całą siłę swych ataków kierował ku Summer, na Dawida poświęcając jedynie tyle uwagi by trzymać go z dala od partnerki.


~ Traci siły - usłyszał jednak w swych myślach, a zaraz po tym nadeszła wiadomość od wilczycy by się nią nie przejmował bo dają sobie radę. I dawały, trzeba im to było przyznać. Do korzeni doszły pędy bluszcza, tworząc wokół druidki kopułę, która co prawda drżała pod naporem mroku, jednak chroniła kobietę wystarczająco by Dawid mógł skupić się na swoim zadaniu. Tym zaś zadaniem było niszczyć. Niszczyć zło które zagrażało jego partnerce i jemu. Niszczyć plugawą magię, która mogła przedrzeć się do jego świata i go zniszczyć. Zlikwidować ją, by już nigdy nie powstała, a przynajmniej nie powstała ponownie z Mark’a.


~ Wystarczy, że znajdziemy jej jądro. Centrum jego siły - radził głos w jego głowie. Łatwo jednak było mówić, a nieco trudniej realizować przedstawiony plan. Jak bowiem znaleźć coś w niemal jednolitej masie, która rozdzielała się jedynie pod wpływem cięć miecza? Zadanie wydawało się beznadziejne, co nie powstrzymywało wilkołaka i jego miecza przed zadawaniem kolejnych ran. O ile można było o ranach mówić. Z pewnością nie były na rękę tej chmurze, sądząc po falach nienawiści, które atakowały jego umysł i wrzasku, który wrzynał się w uszy i sprawiał ból. Dawid czuł jak coś mokrego i ciepłego wypływa z nich. Nos wypełnił mu zapach krwi. Jego własnej krwi.


Ile jeszcze byłby w stanie wytrzymać takiej walki, tego nie dane mu było się dowiedzieć. Nagle kopuła z bluszczu runęła, odsłaniając Summer, podobnie jak on, w wilkołaczej formie. Także z jej uszy spływała krew, którą było doskonale widać na białej sierści. Kostuch w jej dłoni wirował i uderzał napływające fale ciemności, jednak kobieta słabła z każdą sekundą i było to widać gołym okiem.


~ Zostaw je - poradził mu głos w głowie. ~ Poradzą sobie. Spójrz tam.

Z poleceniem przyszedł przymus odwrócenia uwagi od partnerki i spojrzenia w prawo, tam gdzie rosło drzewo. Pod jego pniem coś błyszczało w mroku. Błyszczało i poruszało się jakby było żywą istotą. I było, a konkretnie było setką żywych istot, maleńkich owadów o świecących odwłokach. Robaczki świętojańskie. Cały ich rój otaczał drobny, czarny kształt utkany z mroku. Postać przypominała wychudzonego wilka lub nieco wyrośniętego lisa. Jego ślepia jarzyły się szkarłatem. To od niego promieniowała nienawiść która atakowała Dawida.

~ Esencja - poinformował głos. ~ Esencja mroku. Osłabł na tyle by się odsłonić. To nasza szansa.


Trochę już ochłonął i skupił się na walce. Nauka, trening i walka mieczem który był chyba samoświadomy wpadła w jakichś rytm, pojawiły się jakieś prawidła i zależności które Nowakowski zaczynał rozpoznawać. Cięcie, wypad, blok, odkosk, znów cięcie ale trochę inne i ten miecz i Dawid zaczynali jakoś zgrywać się ze sobą w całość.


Walka jednak trwała a Europolak nie był taki pewny swoich efektów walki jak chyba był czy była pewna miecz. Chmura ani zauważalnie dla wilkołaka nie malała, ani jakoś nie krwawiła, nie uciekała ani nijak nie zachowywała się jak pokonany czy przegrywający przeciwnik. Zostawało więc wierzyć mieczowi, że słabnie. Chciał wierzyć więc wierzył. Chmura była dość cwana i gość z innego świata czuł rosnącą frustrację gdy większość chmury koncentrowała się na atakach Summer i laski… Kostura.


Ale w końcu pojawiła się szansa na przełom. Tamten kształt dostrzeżony przez miecz! To był cel jaki można było zaatakować i liczyć na przełom! Bo w chmurze, od początku walki nie dostrzegał żadnej głowy czy innego jądra co by się w tej półpłynnej, czarnej masie wyróżniał Więc gdy miecz wskazał mu cel wilkołak zawarczał wściekle i odbił się silnymi tylnymi łapami od ziemi skacząc z trzymanym oburącz mieczem by zniszczyć wroga jednym, mocnym trafieniem.


Odległość była odpowiednia. Siła użyta do odbicia się - także. Wszystko zdawało się układać dokładnie po myśli Dawida. W głowie dźwięczało ponaglanie Summer. Jej obrona słabła, nie miała dość sił by wytrzymać taki napór mocy, zarówno tej, która w niej tkwiła jak i tej, która ją atakowała. To jednak musiało zejść na drugi plan. Liczył się tylko cel. Kształt, który należało zlikwidować by na zawsze pożegnać się ze złymi wpływami szakala. By zabić go ostatecznie. By nie mógł ponownie wstać i kąsać.


I dokonał tego. Miecz trafił idealnie, wbijając się w zadziwiająco twardą powierzchnię, która nie była ani mgłą, ani ciałem. Kształt otaczało bowiem jakieś pole ochronne. Jakaś bariera, jednak zbyt słaba by powstrzymać wilkołaka. Rozległ się głośny brzęk, jakby pękało szkło. Czubek miecza dotknął skupiska czerni, wnikając w nie i w rozbłysku światła, likwidując.


I nagle wszystko znikło. Znikła czarna mgła, znikło uczucie zagrożenia, zniknął miecz. Dawid stał pod rozłożystym drzewem i spoglądał na wypaloną, skażoną ziemię. Ślad przypominał człowieka i mniej więcej zgadzał się z rozmiarami Marka. Ciała jednak nigdzie nie było.

- Dobrze ci poszło - usłyszał za sobą znajomy głos, głos, który wcześniej słyszał tylko w głowie. Gdy się odwrócił ujrzał jego właścicielkę, która właśnie zdejmowała hełm.





- Jeszcze parę takich walk i zacznie być przyjemnie - dodała, unosząc lekko prawy kącik ust.

Za nią widać było leżącą wśród korzeni Summer. Wilczyca nie odpowiadała na myślowe przekazy co sugerowało iż jest nieprzytomna. Nieprzytomna lub gorzej. Nad nią pochylała się kolejna nieznana mu osoba.





Skoczył z uniesionym mieczem właściwie w ciemno. Z duszą na ramieniu. Nie wiedział czego się spodziewać. To coś zrobi unik? Okaże się, że to jakaś holo zmyłka z tym cieniem? Wybuchnie? A może miecz przeniknie jak przez resztę chmury albo odbije się nic nie mogąc zdziałać? Nie miał pojęcia! Ale skoczył, bo znał tylko jeden sposób by to sprawdzić. Skoczył by zaatakować tak jak atakował na macie. Gdy dostrzegł szansę na jakiś ruch wówczas próbował go zrobić. Czasem się udawało a czasem nie ale pozwalało utrzymać inicjatywę w walce lub wykaraskać się z matni. Bo się coś robiło, bo się próbowało chociaż a nie było się biernym workiem bokserskim do okładania.


Dlatego gdy cień nie znikł, nie zrobił jakiegoś strasznego psikusa w ostatniej chwili, gdy miecz trafiał a Dawid czuł jak potężne wilkołacze mięśnie niszczą ochrony szakala i zagłębiają się wewnątrz tego jądra ciemności, gdy nagle coś świsnęło, śmignęło czy tylko mu się wydawało i cała chmura zniknęła razem z człekokształtnym cieniem poczuł moment dzikiej radości i niedowierzania. Spojrzał na drzewo, w górę na gałęzie, za siebie gdzie widział znowu Summer i dom i polankę i las no a nigdzie tej chmury poczuł przypływ radości. Udało się! Wygrali! Zawsze ją czuł gdy wygrywał jakąś walkę. Świat, ciało, narzędzia walki były inne ale radość pozostawała ta sama. Przemienił się z powrotem do ludzkiej postaci. Znów był takim tam sobie brunetem w takim tam sobie ubraniu jakie wziął sobie od Taminy.




Lizanie ran



- Hej Summer! Wygraliśmy! - wrzasnął do kolorowłosej wilczycy jakby dało się tego nie zauważyć. Dojrzał wówczas białowłosą dziewczynę i znanym mu już głosie. - Heh. No. Niezłe to było z tym mieczem i w ogóle. Dzięki za pomoc. - uśmiechnął się do białowłosej blondyny w pancerzu. Ale Summer. Niepokoiła go Summer? Dlaczego tam tak leżała? Dlaczego się nie ruszała? Dlaczego nie odpowiadała? Dlaczego w miejscu do więzi do jakiej szybko zdążył przywyknąć od wczoraj wyczuwał ciszę i pustkę. - Summer? - spojrzał w stronę leżącej alfy już z wyraźnym niepokojem. Co tam tak cicho?!


I tamta dziewczyna. Jak ta biała była od miecza to pewnie ta brązowa to ta jej siostra od tej laski. Kostura. Ale czemu pochyla się nad Summer? Czemu Summer wciąż tylko leży? Głowa Dawida zaczęła kręcić się w niedowierzaniu. Nie. Nie, nie, nie na pewno tak tylko upadła albo musiała odsapnąć. Na pewno nic się jej nie stało. Czuł rosnącą gulę gdzieś tam w gardle i piersiach. Wciąż pamiętał ostatnie wrażenia jakie od niej odebrał. Ponaglenie i przeciążenie. Kurwa mać!


- Summer! - wrzasnął i runął ku nieruchomej wciąż Summer. Kurrwaa maać! Czuł jak gula rośnie i tłamsi go od środka. Poczucie winy żarło go od środka. Się jak debil nad kretynem litował i teraz Summer leżała bez zmysłów. Albo gorzej. Trzeba było gnoja wyfiletować jak te śledzie wtedy w Tromso. Przypadł do nieruchomej Summer i przytknął dłoń pod jej nozdrza z lękiem czekając na wilgotny, gorący oddech. Wzrokiem zaś przeszukał jej ciało szukając krwi i ran. Sprawdzał też nozdrzami czy nie wyczuwa zapachu krwi dziewczyny. - Możecie jej pomóc? Proszę pomóżcie jej. - podniósł głowę na stojącą bliżej dziewczynę w brązowej sukience i nieco dalej na tą białowłosą blondynkę w pancerzu.


Kobieta oddychała, chociaż nierówno i słabo. W nozdrza wilkołaka uderzył zapach krwi, wyraźny i mocny. Miał znajomy posmak słodyczy, którą to charakteryzowała się magia jego partnerki. Gdy przyjrzał się lepiej znalazł jej źródło. Summer, podobnie jak i on sam, krwawiła z uszu. Podczas jednak gdy u niego był to lekki krwotok, który właściwie był już przeszłością, u niej sprawa miała się gorzej. Tym bardziej, że po chwili, tuż po tym jak zadał swe pytanie, krew spłynęła także z nosa i ust.

- Ma bardzo słabe ciało - usłyszał nieznany mu głos, cichy i dźwięczny, pełen powagi. Pochylająca się nad wilczycą siwowłosa dziewczyna położyła mu na ramieniu dłoń w geście mającym ukazać jej wsparcie.

- Jej moc wybuchła zbyt gwałtownie. Miałyśmy problem z jej kontrolą. Przyjęła na siebie zbyt wiele - wyjaśniła.

- Zrobimy co w naszej mocy by jej pomóc - dodała ta druga, ta, która wcześniej była mieczem. - A raczej zrobi to moja siostra bo leczenie nie jest najmocniejszą z moich stron. Jestem Teris, a to Yurin. Obie jesteśmy częścią Excalibura, które obudziliście i które przybyły na wezwanie.

- Przenieś ją do chaty Czcigodnej Iresin - wtrąciła się ta, którą Miecz nazwała Yurin. - To miejsce samo w sobie posiada lecznicze właściwości, które powinny wystarczyć by ustabilizować jej stan. Resztą zajmę się sama by nie nadużywać mocy Czcigodnej.

- Zrobisz to sam czy wolisz zdać się na mnie? - zapytała Teris. - Jakby nie spojrzeć sam też straciłeś sporo swej mocy, powinieneś odpocząć.


- Nie, spoko, zaniosę ją. A z Iresin tak… Tak jak mówisz. - powiedział nieco rozkojarzonym głosem Polak. Tyle się działo, tyle było mówione ale coś chyba ogarniał. Te dwie tak różne ale jednak siostry, były jakoś powiązane z Excaliburem. Choć nie był pewny czy to ta sama broń co on znał z ziemskich legend. Ale najważniejsze, że mogły pomóc Summer no i Summer była nie tyle ranna tak strasznie ile osłabiona własnym użyciem mocy. Chyba niezbyt wprawnym. To dawało mu nadzieję, że w końcu jej przejdzie. Wziął więc ją na ramiona i uniósł po czym zaczął iść w stronę chaty Brana i Iresin. Z Iresin faktycznie miała rację siwa. Yurin jeśli nie pomylił imion. Wolał uniknąć sytuacji gdyby trzeba ryzykować życie Iresin by ratować Summer. Więc jak miały dziewczyny inne wyjście to chętnie by skorzystał.


- Ja jestem Dawid, znaczy Dave. - powiedział nieco zmieszany gdy przedstawił się z rozkojarzenia polską wersją swojego imienia. - A to jest Summer. - kiwnął głową na niesioną dziewczynę z plamką kolorowych włosów. - Jesteśmy tu dość nowi. Od wczoraj. No i jak widzicie jesteśmy wilkami. - dodał znowu. Musiał coś mówić bo niepokój go zżerał więc musiał znaleźć sobie jakieś ujście. Poza tym dziewczyny przedstawiły mu się i były miłe i sympatyczne. I pewnie uratowały im życie pojawiając się w ostatniej chwili.


- Ale jak to was przebudziliśmy i wezwaliśmy? Serio? Jak? Ale zjawiłyście się w ostatniej chwili. Coś chyba krucho by było z nami. Ale to… kurde co to było?! To co wylazło z tego szakala? Ja nie wiedziałem! Myślałem, że jak go… No… Dźgnę to umrze i koniec. Nie miałem pojęcia, że coś z niego wylezie! Jakbym wiedział no to… No nie wiem, dalej bym go odciągnął albo wrzucił z powrotem do tych wodniaków no raanyy no… - w końcu odetkało mu się coś od pierwszego szoku i zaczął mówić tak jak czuł, na gorąco i na bieżąco. Nie miał pojęcia, że coś takiego może być miejsce z tą chmurą. Sądził, że zabije Mark’a i na tym cały dylemat polegał. Na tym się skupił i było mu z tym ciężko na sercu i duszy. Czuł się jak ktoś kto musi wcielić się w obowiązki kata a wcale nie chce. A potem ta chmura czerni! Skąd miał wiedzieć?! Jakby wiedział… No ale to już powiedział dziewczynom. Zamknął się w końcu bo już byli blisko chaty no i czekał co one powiedzą.


Te zaś wymieniły się spojrzeniami, po czym głos zabrała siwowłosa Yurin.

- Wasza moc dotarła do naszych uśpionych świadomości i nakazała się przebudzić - wyjaśniła. - Do tej pory spoczywałyśmy w naszym sanktuarium, czekając na ten właśnie moment.

- To, co was zaatakowało to była esencja czarnej magii, nie pochodząca z tego świata. - Do wyjaśnień dołączyła Teris, wysforowując się nieco do przodu by wyjść na spotkanie stojącemu w drzwiach chaty Branowi.

- Twój czyn otworzył jej drogę i wypuścił na wolność - dodała Yurin, poważnym głosem. - Nie miałeś jednak wyboru. To była pułapka, o której istnieniu nikt nie mógł wiedzieć. Od teraz jednak będziemy nad wami czuwać. Przynajmniej do momentu, w którym połączymy się z naszymi siostrami i na nowo stworzymy jedność.

Nim Dawid miał okazję zapytać o co z tą jednością chodziło, w drzwiach pojawiła się Iresin. Jej mina jasno wskazywała na to, że wie z kim ma do czynienia. Pochyliła głowę przed jedną, a następnie drugą dziewczyną.

- Witajcie w mym domu, Fragmenty - przywitała je, kładąc dłoń na ramieniu Brana, który wcale nie wyglądał szczególnie przychylnie, a wręcz przeciwnie. Bran zwyczajnie był wściekły.

- Bądź pozdrowiona, Czcigodna - odpowiedziały jednocześnie, jednak z ich stron pochylenie głowy było ledwie dostrzegalnym drgnieniem.

- Zanieś Summer na górę, drugi pokój - Iresin poinstruowała Dawida, uśmiechając się do niego pocieszająco. - Nic jej nie będzie - zapewniła, robiąc wilkołakowi miejsce.


Do pokoju, wraz z nim i niesioną przez niego Summer, weszła tylko Teris. Pozostali zostali na dole. Iresin poinformowała ich, że wpierw musi zadbać o oczyszczenie miejsca walki i ponowne wzniesienie barier, w czym miał jej pomóc Bran i Teris. Tom z kolei zbytnio był zajęty krótkowłosą towarzyszką Mark’a, by mieszać się w sprawy alf i kolejnych, nieznanych mu osób.

- Połóż ją na łóżku - poleciła mu dziewczyna, zamykając drzwi za jego plecami. - Użyczę jej części swojej mocy. To pozwoli jej na szybkie dojście do siebie. Jak na młodego wilka poradziła sobie jednak nadzwyczaj dobrze - dodała, przystając przy wezgłowiu i czekając aż Dawid spełni jej polecenie.


Ale się narobiło. Fragmenty? Ciekawe. Obie dziewczyny wyglądały na oko Europolaka całkiem kompletnie. Ale pewnie chodziło o coś innego niż fizyczny wygląd. Pomijając to, że obie mogły zmienić ten wygląd w broń. Ale czy mógł narzekać albo marudzić? Sam z Summer też przecież zmieniał formę. Ale trochę ciężko było odrzucić brzemię starego, rodzimego świata a w nim takie rzeczy nie miały miejsca.


Słowa o ciemnej magii i pułapce trochę przyniosły mu ulgę. Widocznie nie skrewił całkowicie robiąc coś o czym miejscowe przedszkolaki wiedziały, by nie trzeba było robić. Ale też była w tym ta łyżka dziegdziu bo jak pułapka to kto ją zastawił? I na kogo? Na oko Dawida dość przypadkowy splot okoliczności i wcale nie wydawało mu sie przesądzone spotkanie z nim i z Summer albo dotarcie do tego miejsca. Jak nie na nich ta pułapka to na kogo? Na kogokolwiek?


- Będziecie nam towarzyszyć? To miło z waszej strony. Na pewno poczulibyśmy sie pewniej. - co jak co ale Dawidowi towarzystwo dwóch żywych broni o takich możliwościach jak właśnie odczuł niedawno było jak najbardziej na rękę. Poza tym dziewczyny wydawały się być w porządku no i jak zwykle były o wiele bardziej zorientowane w sytuacji od niego. Miał nadzieję, że nadarzyłaby się okazja rozpytać je co tu jest grane.


Zaniósł Summer do pokoju i położył na łóżku tak jak mu pospołu poleciły Iresin i Teris. - Dziękuję Yurin. Mogę coś pomóc? - spytał pozwalając by dziewczyna w brązowej sukience zrobiła swoje by pomóc Summer. Nie był pewny czy może coś tu zdziałać ale chciał zaoferować pomoc.


- Oczywiście - odparła skinąwszy przy tym głową i siadając na łóżku. Jej dłoń powędrowała do czoła nieprzytomnej Summer, druga zaś do jej prawego nadgarstka.

- Jesteście ze sobą związani bardzo silną więzią - informowała, a on poczuł silną, cytrusową woń, która delikatnie podchodziła miętą. - Jej moc odpowiada na twoją i na odwrót. Jej siła jest twoją, twoja zaś jej. To wspaniałe, że alfa zdołał w tak krótkim czasie osiągnąć takie połączenie ze swoją partnerką. Szkoda jednak, że to wszystko odejdzie w niepamięć gdy osiągniecie swój cel. Bardzo rzadko się zdarza takie doskonałe połączenie. To jednak wasza wola, w którą ani ja, ani moje siostry ingerować nie zamierzamy.

W trakcie jej przemowy, która to została wygłoszona przyjemnym dla ucha, cichym i melodyjnym głosem, kolory zaczęły powracać na twarz wilczycy, a i krwawienie z uszu wyraźnie ustało, zostawiając po sobie szkarłatne ślady na jej skórze, włosach i ubraniu.

- Wystarczy więc, że będziesz blisko niej, najlepiej chwyć jej dłoń - dodała, sama swoje cofając. - Ja już swoje zrobiłam. Zwiększyłam wytrzymałość jej ciała dzięki czemu będzie mogła szybciej osiągnąć pełen potencjał swojej mocy. Jest bardzo delikatną istotą, otoczoną murem, za którym się chowa - mówiła dalej, obserwując nieprzytomną kobietę. - Jej przeszłość to ciąg tragicznych zdarzeń. Nie powinna wracać do świata, który zadał jej tyle bólu.


- Ona nie chce tam wracać. Rozmawialiśmy o tym. - powiedział Dawid gdy usiadł na łóżku biorąc dłoń bezwładnej Summer w swoje. Chwilę patrzył na jej spokojną, śpiącą twarz. Czuł przyjemny zapach jaki dochodził od Yurin czy jej używanej mocy. Jaki przyjemny kontrast w porównaniu do smrodu szakala. - Od początku chciała zostać tutaj i być wilkiem. Znaczy odkąd odkryliśmy kim się staliśmy tutaj. Ja się wahałem ale byłem raczej na nie. Chciałem znaleźć sposób na odkręcenie tej przemiany. Tamina mówiła, że jest ale tylko do pierwszej pełni a już minęła z połowa tego czasu więc musieliśmy się śpieszyć. Choć nadal właściwie nie wiemy jak miałoby to wyglądać. A teraz… Sam nie wiem… Dużo się zmieniło od wczorajszego obiadu… - Nowakowski czuł potrzebę wygadnia się gdy tak siedział, patrzył na śpiącą Summer i trzymał ją za rękę. Dwa dni. Byli tu drugi dzień. A tyle się zmieniło. Wciąż się zmieniało. Teraz dotarło do niego jak wiele. Gdy miał chwile spokoju na refleksje. U nich pewnie by wstał wczoraj w południe, przemęczył resztę dnia, pooglądał coś, poszedł na trening do dojo, zjadł coś, pograł, pogadał z Terrym a dziś pewnie by już był w robocie. A tymczasem w innym świecie…


- No. Mnóstwo się zmieniło. A patrząc od przedwczorajszego obiadokolacji w robocie u nas to wszystko. - pokiwał głową do swoich myśli jakby się zapętlił ale teraz już myślał o tym co teras Yurin powiedziała przed chwilą. - A mówisz, że taka więź w takim czasie to rzadkość? - spojrzał na białowłosą dziewczynę w brązowej sukience. - Heh. Od początku mi nie pasowało jak Tamina nam usilnie wciskała, że nic specjalnego w nas nie ma. - uśmiechnął się półgębkiem czując choć trochę satysfakcji, że jego wczorajsze przeczucie okazało się trafne choćby w takim detalu. Wtedy co prawda o tym tak kompleksowo nie myślał ale w sumie i tak go to jakoś cieszyło.


- Ale poczekaj co ty mówisz o tym celu i znikaniu? - zapytał jasnowłosej dziewczyny. To chyba jej spokój i osoby i głosu sprawiały, że tak przyjemnie mu się rozmawiało z nią i do niej. No i brzemię winy ze zbędnego ryzyka z tym szakalem które dopiero zaczynało się w tej rozmowie roztapiać. Ale jednak poczuł igiełkę niepokoju gdy wspomniała coś o celach i znikaniu. Co zniknie? Jaki cel? O czym Yurin właściwie mówi? Widziała jakieś wspomnienia Summer? Chyba tak bo inaczej pewnie nie mówiłaby o niej jakby przegadała z nią więcej niż on. Pewnie tą swoja mocą albo podczas walki jeśli Summer słyszała ją w głowie tak samo jak on Teris. Czy to by znaczyło, że Miecz też go tak poznała? - I o co chodzi z tymi Fragmentami i Exaliburem. I nas jest taka legenda o takim mieczu o tej nazwie. Mieczu króla Artura. Ale znam to tylko pobieżnie. - zapytał też o coś co usłyszał zaraz po walce ale nie było kiedy się dopytać.


- Waszym celem jest wszak powstrzymanie tych przemian, które w was zachodzą i powrót do domu - odparła, przyglądając mu się uważnie. - Nie jest to jej cel, jednak jako twoja partnerka postanowiła zrobić wszystko co w jej mocy by ci w tym pomóc. Gdy zaś dopniesz swego i powrócisz do waszej krainy, wszelkie wspomnienia i więzi, które tu stworzyliście, które ty stworzyłeś, znikną. Jeżeli ona tu zostanie, przyjmie na siebie pełnię przemiany i pogodzi się ze swą mocą i obowiązkami, jej pamięć będzie trwać. Na zawsze zostaniesz jej partnerem, alfą i istotną częścią jej życia. Ty z kolei powrócisz do miejsca, w którym byłeś, gdy opuszczałeś swój świat.

Przerwała na chwilę, dając czas słowom by wryły się w umysł wilkołaka. Siedziała przy tym stale w tej samej pozycji. Nie drgnął jej mięsień, nie przesunął włosek ani nie poruszyła pierś. Była niczym posąg, który jednak posągiem nie był.

- Jesteśmy jednymi z trzynastu części miecza - potwierdziła jego domysły. - Zdarzyło nam się ingerować w wasz świat więc zapewne legenda o której mówisz ma coś z nami wspólnego. Obecnie tkwimy w uśpieniu, czekając na wybranych, którzy nas przebudzą i połączą w całość. W ten sposób trafiliśmy na was. Czuję też że kolejna z naszych sióstr się przebudziła. Wkrótce połączycie nas w jedność, a my staniemy do walki ze złem, które zagraża tej krainie. Zanim to jednak nastąpi pomożemy wam w waszych staraniach.
Ponownie zamilkła, najwyraźniej uznając, że wyczerpała temat. W międzyczasie Dawid czuł.. coś. To coś łączyło go z Summer, spływało do niej. Czuł jak jego partnerka staje się silniejsza. Jak przechodzi ze stanu nieprzytomnego w sen. Mocny, leczniczy sen. Może jednak faktycznie posiadał jakąś moc. Tylko jaką?
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline