Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-06-2007, 09:53   #16
Marok
 
Reputacja: 1 Marok jest jak niezastąpione światło przewodnieMarok jest jak niezastąpione światło przewodnieMarok jest jak niezastąpione światło przewodnieMarok jest jak niezastąpione światło przewodnieMarok jest jak niezastąpione światło przewodnieMarok jest jak niezastąpione światło przewodnieMarok jest jak niezastąpione światło przewodnieMarok jest jak niezastąpione światło przewodnieMarok jest jak niezastąpione światło przewodnieMarok jest jak niezastąpione światło przewodnieMarok jest jak niezastąpione światło przewodnie
Maciej zasnął. Straszliwy koszmar miał się zacząć. Ale jeszcze nie...

Piękny zielony las liściasty z młodymi i niewysokimi drzewami. Wszędzie zieleń. Mała polanka. Słońce na błękitnym niebie, bez chmurki. W dali niebieskie stoki gór o szczytach pokrytych lodem. Tylko tam są chmury. Ale nie nadlatują. Maciej jest na urlopie. Białoczerwony materiał leżaka o pięknie rzeźbonej drewnianej konstrukcji. Szklanka wybolerowana na błysk, nie ma odrobiny nawet kurzu jest jak powietrze przejrzyste. Pomarańczowa substancja przypominająca ulubiony pomarańczowy (chodzi o owoce) sok Macieja. Na małej drewnianej wykałaczce różowy materiał o kształcie koła. Wyraźnie przypomina parasolkę. Maciej w czarnych okularach, niebieskiej koszuli z krótkim rękawem, w żółte palmy i zielono-niebieskich spodniach. Ciepło dnia ogrzewa ciało.
Jakieś czerwone oczy zaczynają mu się przypatrywać z lasu. Najpierw jedna para. Potem coraz więcej. Słońce gaśnie. Szklanka rozbita. Czyjeś krzyki. Zdarte ubranie. Nóż... NIE! Ale nóż zniknął. Po chwili w ciemnościach pokazała się młodzieńcza ukochana Macieja. Ta, którą wielbił do teraz, ale w samej głębi duszy, bo wiekszość pochłaniała choroba. Ale jej też się podobał ten 24 letni drwal. Jednak odkryła jego charakter. Jedna z największych porażek jego życia.
Poszli w taki słoneczny dzień do lasu. Oczywiście udawał, że nigdzie nie widzi kamer. W pewnym momencie ona jedną zobaczyła gdy leżeli beztrosko na trawie. Udawał, że nie widzi, bo zaraz ujawniłby się jego spaczony charakter. Nienawidził tej choroby - manii SB-eka, manii prześladowczej, syndromu śledzonego szpiega czy co jeszcze... "Wtedy choroba nie była dotkliwa. Agencja nie miała wtedy zleceń. Był na przymusowym urlopie nad Bałtykiem. Spotkał ją. Ona - 21 lat, piękna leciutko brązowa cera świadcząca o krwi Murzynów, czarne włosy do ramion, na górze proste, lecz na dole falowane, jasnobrązowe oczy, mały nos, pełne usta, lekko spiczaste uszy nadające jej pikanterii, szczupłe nogi, wąska talia, dobrze wyrobione biodra i piersi, silne dłonie, piękne, delikatne ręce, paznokcie długie i zadbane, a jedyna wada to okropna blizna na ramieniu w kształcie podkowy. On miał podobną..."
A wtedy ktoś ich śledził. Osobnicy z innej agencji. Starali się pozbyć Macieja - najlepszego szpiega agencji, o pseudonimie "Drwalus". Ale morderstwo by odkryto. Zawiadomił agencję gdzie idzie, więc będą wiedzieli. Ale jego dziewczyna? Nie wiedzieli nic o niej. Ale to bez znaczenia. ""Drwalus" dostanie depresji jak ją zabiją."
Pokazał się nóż. W ciemnym starym lesie, niedaleko kępy krzaków, przy kasztanowcu, zza drzew wybiegł uzbrojony tylko w nóż żołnierz. A przynajmniej w żołnierskim ubraniu. Nie widać jego twarzy. Myśleli, że to jakieś ćwiczenia wojskowe, więc usiedli. Z tyłu rozległy się strzały z jakiejś broni maszynowej. - Nie bój się, kochana. To tylko ćwiczenia - zapewnił ją Maciej. Pseudożołnierz podbiegł do ich kępy krzeków. Po prawej stronie siedział Maciej, po lewej - Iza, jego ukochana. Wtedy już wiedziała o jego chorobie. Trochę ją to krępowało, ale był zbyt pociągający by go porzucić. "Taki obrońca" jak zwykła mówić. Wtedy też tak myślała. Przytrzymał jej uszy by nie słyszała strzałów. Żołnierz pobiegł do przodu. A wtedy jej głowa opadła. I popatrzyła na niego.
- Dziękuję... Dbaj o siebie Maćku... - mówienie sprawiało jej trudności. Ale nie musiała już mówić, umarła. Odniósł ją do jej rodziców. Wyjaśnił jak było. Sam zapłacił za pogrzeb, godny samego prezydenta, albo bohatera narodowego. Pięknie rzeźbiona trumna, kasztanowcowa, kamienna płyta grobu zrobiona z granitu, dużo miejsca wokół. Wyglądało jak grób na malutkiej polance. Po mszy pogrzebowej w kościele była jedna salwa z pięiu armat i trzy salwy z dziesięciu muszkietów. Płacił, ale wymagał.
Jednak gdy przy wsadzaniu jej trumny do grobu, gdy zagrały trąby coś było nie tak. Coś czego nie było we wspomnieniach. Jeden z sanitariuszy otworzył trumnę. Drugi wyjął ciało. Odlecieli na wielkich, czarnych, nietoperzych skrzydłach. Pobiegł za nimi, jednak kondycja, którą miał w tych wspomnieniach przez 4 lata. Ręce i nogi zmizerniały i stały się chude, barki miał jakby węższe, i z tych 190 cm, zmalał do 170 cm, zżerany przez dwie choroby - depresję i manię prześladowczą. Depresja zniknęła, gdy zabił wszystkich agentów biorących udział w akcji "Koniec Drwalusa". I tylko choroba utrzymywała go przy życiu. Jego firma podupadła, ale on wracał do niej myślami kiedy była w okresie świetności. W końcu jakiś sąsiad zadzwonił do Zacisza. Wtedy też on obszukiwał swój dom. Rozmowy z psychologiem i kolejnym i kolejnym. Coraz to nowsze przeszukiwania pokojów psychiatrów. Zabranie do Zacisza. Karteczka pisana krwią. Gwóźdź. Mikrofon w domu, odkryty podczas rozmowy przez telefon. Słoik scyzoryków, igieł, drucików, agrafek, spinaczy...
Wspomnienia sprawiające ból na przemian z radosnymi co potęgowało siłę smutku i rozgoryczenia. Tortury w obcej agencji. Pierwsze morderstwo. Pierwszy pocałunek. Piesek na urodziny. Choroba ojca. Śmierć psa. Zabójstwo matki. Pierwsza dziewczyna. Samobójstwo siostry i wypadek braciszka. Pierwsza dobra ocena w szkole i duma rodziny. Czternaste urodziny z niespodzianką. Pobicie przez zazdrosnych kolegów. Bomba w budynku. Martwi koledzy. Pierwsza gra komputerowa. Tortury psychiczne przez telefon. Krzyki zdenerwowanej matki. Śmierć rybek w akwarium...
Mrok. Czerń. Niesamowita czerń oznaczająca spokój duszy. "Ale to po śmierci, kochany. Teraz odkryj historię Zacisza mój obrońco... Potem się spotkamy...". Płacz. Dziecięcy płacz.

Maciek zbudził się ze łzami na policzkach. Widział ją. Swoją Izę, ukochaną, jedyną kobietę swoich marzeń. Rozpłakał się na dobrę i ukrył twarz w poduszce. Miał teraz 28 lat, zmizerniał i jeśli byłby ktoś, kto go widział wtedy, nigdy by go nie poznał.
 
Marok jest offline