Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-04-2017, 11:40   #145
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Gdy tym razem Venora weszła do biblioteki Henk siedział już sam, pochylony nad malutką książką jakby napisało ją dziecko gnoma. Kiedy usłyszał kroki z holu, odwrócił się i uniósł brew z podziwem.
-Widzę, że to poważna sprawa, skoro tak szybko postanowiłaś mnie znów odwiedzić- powiedział w ramach powitania -Co cię do mnie sprowadza?- spytał, zamykając książkę i skupiając się w pełni na dziewczęciu.
Panna Oakenfold skinęła głową.
- Tak, sprawa jest ważna dla mnie prywatnie. Choć ostatnie wydarzenia każą mi wątpić by to dotyczyło wyłącznie mnie - odpowiedziała mu. Sięgnęła za pazuchę, gdzie skryty miała list. Przytrzymała go w dłoni przed sobą, przyglądając mu się w zastanowieniu czy dobrze robi prosząc o pomoc oświeconego przez boga wiedzy, zamiast poszukać kogoś z tajnego bractwa do którego należał sir Morimond.
W końcu Venora spojrzała na Henka.
- Ten list napisał mój mentor tuż przed śmiercią. Osoba, która mi go wiozła została zaatakowana i by go odzyskać musiałam stoczyć walkę z demonem - powiedziała by wyjaśnić powagę sytuacji. - Niestety nie wiem co w sobie kryje, bo napisany został w nieznanym mi języku. Czy... Mógłbyś pomóc mi w rozczytaniu go? - zapytała.

Henk wyciągnął dłoń po pergamin, rozwinął go i zmrużył oczy zagłębiając się w jego treści. Zagłębiał się w jego treść kilka chwil, aż w końcu zwinął go z powrotem w rulon i oddał Venorze.
-Znam biegle kilka języków, ale nie ten- odrzekł -To jakiś odłam niebiańskiej mowy, rozpoznałem po niektórych słowach i symbolach. Musiałbym spędzić parę dni na przetłumaczenie go- spojrzał Venorze głęboko w oczy -Dlaczego przyszłaś z tym do mnie?- spytał zaintrygowany wyborem tłumacza. Domyślał się, że w świątyni Helma mogła również znaleźć kogoś, kto mógłby zająć się odczytaniem wiadomości.
Rycerka skryła zawód, że mężczyzna nie znał tego języka, ale informacja, że był napisany w dialekcie niebiańskim była pokrzepiająca. Henk jednak zadał dobre pytanie. Głównym powodem było to, że w zakonie sir Rolands miał opinię dziwaka. Obawiała się, że przełożeni mogą chcieć zbyć ją. Chociaż, szczególnie po ostatnich wydarzeniach, nie potrzebnie się o to zamartwiała?
- Wybrałam ciebie, bo uznałam, że jesteś osobą na tyle neutralną w stosunku do mnie, że nie ukrywałbyś tego co niesie w sobie ten list - odparła co też było zgodne z prawdą. - Mam wrażenie... - miała dodać, że czuje jakby inni wiedzieli o niej więcej niż ona sama była siebie świadoma, lecz z jakiegoś powodu nie dzielą się z nią tą wiedzą, lecz uznała, że to nie jest temat, o którym rozmawia się z obcą osobą. - Nie ważne - pokręciła głową i wyciągnęła rękę po list. - Widzę, że masz tu własne zmartwienia - rozejrzała się po opustoszałej bibliotece. - nie ma sensu, żebyś tracił czas na tłumaczenie tego. Słusznie zauważyłeś że lepiej już ubrać w to kogoś z mojego zakonu - uśmiechnęła się na koniec niepewnie.

Mężczyzna skinął głową i jakby nigdy nic otworzył książkę dokładnie w tym miejscu, gdzie przerwał czytanie i wlepił wzrok w filigramowe literki na żółtym pergaminie.
Venora złożyła list i schowała go. Pożegnała się z Henkiem i wyszła z biblioteki. Wyglądało na to, że dowiedzenie się co krył list było nie lada wyzwaniem, wcale nie wiele prostszym od walki z gigantem, czy ogrem.
Wyszła na ulicę i spojrzała na wielki zegar na jednej z wież. Wpatrując się w jego wskazówki zastanawiała się co zrobić z resztą wolnego dnia. Wiedza o języku w jakim napisany był list była pomocna, więc nie mogła uznać, że straciła czas.
Ruszyła przed siebie, w drogę powrotną do Świątyni Helma.
- Chyba czas przestać krążyć… - westchnęła pod nosem. Uznała że po najbliższym posiłku uda się do sir Augusta porozmawiać o jej próbie planokrwistości i przy okazji wspomnieć o liście i języku w jakim był napisany.

Czas mijał nieubłaganie. Venora oddała do naprawy swoją tarczę, oraz wykonała krok w kierunku naprawy zbroi, a ponadto znała język, w jakim sir Rolands napisał do niej list. Zdecydowanie nie stała w miejscu, choć pozornie jej kroki wydawały się małe, to punkt po punkcie konsekwentnie wypełniała swój plan.
Gdy wróciła do świątyni było już po południu. Na ulicach stolicy nie było aż takiego gwaru. Rycerka udała się prosto do wielkiej jadalni, gdzie ostatnimi czasy nie widywała już innych adeptów i rycerzy. Tego dnia udało jej się przybyć w porze obiadowej, akurat kiedy wszyscy słudzy świątyni zbierali się w wielkiej komnacie, wypełnionej stołami i ławami. Każdy bez wyjątku na pozycję czy wiek ustawiał się w kolejce z drewnianą tacą i talerzem w kolejce po posiłek, który wydawało troje mężczyzn w białych fartuchach. Venora poszła w ich ślady i stanęła za nieco starszym od niej półelfem. Miała sporo spraw na głowie i nieustannie myślała o słowach Elza, o tajemniczej zawartości listu oraz o potyczce z demonem, w trakcie której poległa i została przywrócona do życia.

To wszystko nie mieściło jej się w głowie i nie mogła tego sobie poukładać. Czasem zadawała sobie pytanie, dlaczego ona? Dlaczego spotkało to ją? Szybko jednak uświadamiała sobie, że słowa niebianina, którego ujrzała po śmierci były dość jasne. Venora była częścią jakiegoś boskiego planu Helma i nikt jej nie dał wyboru, ani tym bardziej nie pytał o zdanie. Musiała się z tym pogodzić i kroczyć dalej ścieżką tajemnic, oraz wyzwań. Jedno było pewne. Jej los nie był obojętny wyższym siłom. Nie raz miała wszak wrażenie, że czuwa nad nią jakiś byt.
-Proszę proszę…- usłyszała za plecami znajomy głos Ludwika -Nasza wschodząca gwiazda. Piękniejsza twarz zakonu…- ironizował, uśmiechając się pod nosem -Nie dość ci przygód? Nie dość ci śmierci niewinnych? Podobno na twojej ostatniej wyprawie zginął młody rycerz… Co z ciebie za dowódczyni…- burknął prowokując pannę Oakenfold.
-Czy pod twoim dowództwem nie poległ żaden adept sir Ludwiku?- usłyszeli z tyłu. Venorze na ratunek przyszedł Albrecht patrząc nieco starszemu od siebie wojownikowi chłodno w oczy.
-Nie wtrącaj się klecho, to nie twoja sprawa…- warknął przez zaciśnięte zęby rycerz.
-Owszem moja. Widzę, że coś mocno cię uwiera, skoro nie dajesz lady Venorze spokoju-
-Lady? Ha! To ci dopiero…

Ludwik prychnął, po czym posłał kobiecie gniewne spojrzenie i odstawiwszy drewnianą tacę opuścił kolejkę.
-Jeśli chcesz wspomnę o nim przeorowi.- rzucił Albrecht stając na miejscu paladyna.
Jeszcze kilka dni temu Venora mocno przejęłaby się słowami Ludwika. Nawet mogłaby chcieć skłócić się z nim, wyrzucając mu niesprawiedliwość jego osądu. Teraz jedynie spojrzała za nim mając zdegustowaną minę. Pokręciła głową.
- Nie wiem czy jest sens zaprzątać przeorowi głowę tak błachą sprawą - odparła Albrechtowi uśmiechając się do niego przyjacielsko. - Wystarczy chyba, że przełożeni wiedzą o jego zachowaniu - dodała. - Osobiście postarał się by wyrazić swoje "niezadowolenie" gdy przydzielono mi misję w Grumgish. Może liczył, że jemu ona przypadnie? - zasugerowała.
-To mało ważne. Zakompleksiony człowieczek, który dawno nie zasłużył się niczym naszemu klasztorowi…- odrzekł kapłan. Chwilę później dostali swoją porcję obiadu, a Albrecht zaprosił młodą paladynkę do swojego stolika -Jak spędziłaś czas do obiadu?- spytał.
Venora oczywiście przysiadła się do kapłana.
- Zwiedzałam przybytki rzemieślnicze w poszukiwaniu kogoś kto zajmie się naprawą mojego sprzętu. Byłam też w Kolegium Wiedzy. Dziwne pustki mają tam - odpowiedziała i wzięła do ust pierwszy kęs. Przeżuwając zastanawiała się czy wspomnieć Albrechtowi o jej dziwnym spotkaniu z półorkiem. - Czy ktoś w naszym zakonie zna język niebiański? - zapytała przerywając własny ciąg myślowy.
-Język niebian? Kiedyś studiowałem ten dialekt. To bardzo trudna w opanowaniu mowa. Pewnie i ci wyżej postawieni w hierarchii potrafią biegle mówić niebiańskim, lecz to zajęci ludzie… zrobił palcami znak cudzysłowia -A do czego potrzebny ci tłumacz?- spytał.

Rycerka podniosła spojrzenie ze swojego talerza na kapłana. Była nieco zaskoczona.
~ Po dalekim szukać świecie czegoś co jest bardzo blisko ~ w duchu zaśmiała się sama z siebie.
- Mam list napisany w tym języku - odparła w końcu bez owijania w bawełnę. - Czy... Znalazłbyś dla mnie czas, żeby go przetłumaczyć? Strasznie mi doskwiera niemożność dowiedzenia się co w nim jest - skrzywiła się na koniec.
Kapłan zaśmiał się pod nosem przyjaźnie -Oczywiście. Przynieś mi go po obiedzie i zajmę się tym niezwłocznie- odrzekł.
Twarz panny Oakenfold rozpogodziła się.
- Dziękuję! - odpowiedziała z szerokim uśmiechem. - Mam go przy sobie, więc będziemy mogli prosto udać się do ciebie - stwierdziła.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline