Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-03-2017, 12:01   #141
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Starzec wysłuchał uważnie słów podwładnej rycerki. Raz po raz potakiwał głową na znak, że rozumie, z resztą Venora nie miała zamiaru przerywać. Kiedy w końcu zakończyła swój monolog August wstał od biurka i jak to miał w zwyczaju podszedł do okna wyglądając na plac ćwiczeń.
-Drogie dziecko…- zaczął robiąc pauzę na głęboki wdech -Sny i wizje to częste zjawiska u istot, które całym swoim sercem i duszą czują powołanie do misji paladyna. To znak, że czują specjalną więź ze swoim opiekuńczym bóstwem. W większości są to tylko zwykłe sny i wizje, lecz czasami bogowie zsyłają nam znaki osobiście…- August odwrócił się i usiadł z powrotem za biurkiem zawieszając wzrok na krótką chwilę na napierśniku Venory.
-Niektórzy z nas są częścią jakiegoś wielkiego, boskiego planu, którego zazwyczaj sami nie jesteśmy w stanie pojąć… To co spotkało ciebie nazywane jest cudem- August wstał ponownie i podszedł do niewielkiej szafeczki, gdzie stały poukładane alfabetycznie tytułami różnorakie księgi. Kilka potężnych i grubych, większość przeciętnej grubości.

Rycerz palcem przeleciał swoim prywatnym księgozbiorze aż natrafił na smukłą księgę o lazurowej okładce z mosiężnymi okuciami na rogach.
-To spis udokumentowanych cudów, dotyczących rycerzy i duchownych w klerze Helma. Może cię zainteresuje- rycerz wręczył księgę rycerce i usiadł, po czym sięgnął pod biurko skąd wyciągnął flaszkę z purpurową zawartością. Mężczyzna położył ją na blacie biurka, po czym sięgnął po dwie szklanki i wartko rozlał po równo zawartość do szkła i jedno podsunął Venorze.
-Sam robiłem. Bimberek. Tylko pij małymi łyczkami, bo może cię przydusić- rzekł i sam upił odrobinę, przetarł dłonią usta i oparł łokcie na blacie biurka gładząc się dłońmi po skroniach.
Panna Oakenfold sięgnęła po szkło i przyjrzała się jego zawartości, gdy miała już je w dłoni. Powąchała i bez przekonania upiła mały łyk. Prawie się zachłysnęła, gdy ciepło rozlało się po jej przełyku aż do żołądka. Opanowała się jednak przed odruchem kaszlu jedynie krzywiąc się nieco na twarzy.

-Ja ci wierzę Venoro. Wierzę, że to co się teraz wokół ciebie dzieje jest częścią jakiegoś ważnego planu naszego boga.Wierzę, że ujrzałaś jego avatara, bądź sługę, jak i również wierzę, że ten niebiański byt uleczył twoje rany i wysłał cię z powrotem na ziemski padół- rycerz upił kolejny łyk ognistego trunku. A rycerka poszła w jego ślady. Tym razem alkohol dużo lepiej się jej przyjął, więc nawet się nie skrzywiła.

-Niestety każdy przypadek musi być badany przez przeora oraz specjalną komisję, w której skład zasiadają najstarsi i najbardziej doświadczeni słudzy Helmickiego kleru. Nie wiąże się to z jakimiś wielkimi konsekwencjami. Kilka podstarzałych osób o własnym poglądzie na wiarę będzie cię przepytywać. Jednak nim komisja się zbierze minie kilka tygodni, czasem nawet i miesięcy i przez ten czas nie będzie ci wolno opuścić Cormyru. Jednak nie zdejmę cię ze służby. Myślę, że Helm mógłby się na mnie pogniewać, gdybym to zrobił. Wszak nie przywrócił cię do żywych tylko po to, żeby ktokolwiek teraz cię usidlił i kazał siedzieć w swej komnacie…- Mężczyzna wziął głęboki wdech i ponownie napił się bimbru.
-Śmierć Luki to poświęcenie, które wpisane jest w ryzyko misji, którą podjęliśmy się kontynuować. Każdy z nas jest szkolony do walki z siłami zła i każdy z nas powinien być na to gotowy każdego dnia. Jeśli jednak Helm na prawdę ma w stosunku do ciebie zamiary, to wierz mi, że za pomoc tobie, dusza Luki zostanie godnie potraktowana tam, w królestwie niebieskim…- wskazał palcem niebo. Venora mimowolnie spojrzała we wskazanym przez przełożonego kierunku. Musiała przyznać, że bimber Augusta przyjemnie koił jej nerwy. Ciepło bijące z żołądka było zadziwiająco uspokajające. Paladynka zaczynała rozumieć czemu wyżej stojący na szczeblu dowodzenia rycerze zawsze posiadali pod ręką w swoich zapasach mocny alkohol. Panna Oakenfold pozwoliła sobie wziąć większy łyk trunku i skupiła na uczuciu jakie zaczynało towarzyszyć temu. Ktoś jej kiedyś mówił, że picie na pusty żołądek nie jest dobrym pomysłem. Ale w tej chwili dbała tylko o to, że w końcu mogła poczuć ulgę po ostatnich wydarzeniach.

-Jesteś wolna. Odpocznij kilka dni. Zrób jak chciałaś przed wyprawą. Udaj się w rodzinne strony. zdejmij pancerz, schowaj miecz do pochwy i tarczę. Odpocznij. Odpocznij i wróć kiedy będziesz gotowa. Pamiętaj, że niebawem odbędzie się wielka ceremonia na cześć zwycięstwa pod Grumgish. Lecz, nie zamartwiaj się tym. Kilka dni wcześniej dostaniesz wiadomość ode mnie bądź od Aleksandra- rycerz kolejny raz wstał od biurka i podszedł do okna splatając ręce za plecami jak to w zwyczaju mieli starsi ludzi, lecz o czymś sobie przypomniał i szybko się odwrócił. Kobieta rozmyślając nad słowami Augusta wbiła spojrzenie w szklankę, by w końcu dopić jej zawartość do końca.
-Venoro. Ta młoda wieśniaczka, którą do nas przyprowadziłaś… Odesłaliśmy ją do domu. To dobre dziecko, pełne energii, lecz jest zbyt uparta, by słuchać poleceń. Nie nadaje się do szkolenia niestety. Przykro mi.- rzekł na koniec.

Panna Oakenfold podniosła spojrzenie na przełożonego, wyprostowała się na krześle i odstawiła pustą szklankę na blat. Pokiwała głową.
- Rozumiem - odparła zasmucona wieścią o Arsen. - Dziękuję, że próbowaliście - dodała i podniosła się z krzesła. - Udam się teraz do Albrechta, by mnie przebadał - oznajmiła i skinęła z pokorą głową przełożonemu. Powolnym krokiem skierowała się do wyjścia. Miała już tak bardzo dość swojego pancerze, że udała się prosto do swojej celi, by zrzucić go z siebie i doprowadzić się do porządku.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 30-03-2017, 21:35   #142
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Wkroczyła do swojej celi i trzasnęła za sobą drzwiami. W głowie jej się trochę kręciło od bimbru Augusta, ale poza tym to czuła się całkiem dobrze. Położyła swoją powyginaną tarczę na podłodze, opierając ją o ścianę, a tuż obok rzuciła plecak. Ciężkim krokiem przeszła na środek pomieszczenia, odwiązała od pasa pochwę z mieczem i położyła na stole, podobnie jak parę rękawic oraz list od sir Morimonda. Usiadła na krześle i zaczęła mocować się z elementami swojego pancerza. A wymagało to od niej nie lada cierpliwości bo brudna i śliska od tego czym usmarowana ona była, nie chciała tak łatwo dać się zdjąć. Kolejne elementy zaczęły zaczęły padać na podłogę, byle jak, byle się uwolnić. Venora dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego jak to wszystko śmierdziało, a ona po prostu przez ten czas przykła do tej woni.

Po dłuższym czasie w końcu była wolna. Rozebrała się do naga, rzucając przepocone i zabrudzone krwią ubranie na podłogę i zbliżyła się do misy stojącej na stoliku, pod którym stało wiadro zimnej wody. Glinianym dzbanem nabrała wody i wlała ją do misy. Wzięła kawałek lnianej tkaniny i zamoczyła ją. Zaczęła skrupulatnie obmywać swoje ciało z brudu. Na koniec przemyła włosy wodą i zaczęła się wycierać do sucha. Przez cały ten czas uważnie przyglądała się tej wielkiej bliźnie jaką miała teraz na piersi.

Narzuciła na siebie świeże szaty i na chwilę przysiadła na łóżku. Opadła na nie plecami w nadziei, że alkohol i lekkie “odsapnięcie” od ostatnich wydarzeń wzbudzi w niej senność. Nawet przymnknęła oczy.
Na nic to jednak jej się zdało. Wciąż nie czuła nawet krzty senności. Zrezygnowana podniosła się i zostawiając celę w nieporządku, opuściła swoją cele.

Bez pancerza który miała na sobie bez przerwy od kilku dni, czuła się niezwykle lekko i swobodnie. Miała nadzieję nie tykać go przez kilka dni. To samo czuła w temacie tarczy, lecz miecz już nie przywoływał w niej niechęci.
Drogę do komnaty Albrechta znała doskonale. Kapłan szukał czegoś w ogromnym kufrze, gdy młódka wkroczyła do pomieszczenia.
-O Venora. Witaj…- mężczyzna zamilknął na chwilę -Nie wyglądasz zbyt dobrze. Wszystko w porządku?- spytał.
Panna Oakenfold wzruszyła ramionami.
- Chyba nie do końca… - odpowiedziała mu przygryzając wargę w zmartwieniu. - Czy miałeś do czynienia ze zmartwychwstałymi? - zapytała niepewnie.
-Ho ho… wiedziałem, że mnie zaskoczysz- odrzekł z uśmiechem -Byłem świadkiem takiego przywołania z martwych. Mój mentor kiedyś odprawił ten rytuał, kiedy byłem jeszcze młody i niedoświadczony. Co konkretnie cię interesuje?- spytał.
- Bo ja chyba coś takiego przeżyłam - odparła nieco czerwieniąc się na twarzy. Co jednak mogło być w wynikiem picia bimbru Augusta. - Znaczy oberwałam całkiem śmiertelnie podczas starcia z demonem… - na dowód tego zaczęła rozwiązywać swoją koszulę by rozchylić ją nieco i pokazać część blizny jaką miała teraz na piersi. - Pamiętam jak oberwałam toporem… - i w skrócie opowiedziała mu co się wydarzyło, jak otrzymała śmiertelną ranę, by i tak powstać z kałuży własnej krwi. Wspomniała też, że od tamtej pory, choć nie spała, to nie była zmęczona. - Teraz czuję się dobrze, ale wolałabym się upewnić. Dlatego chciałam żebyś mnie przebadał - poprosiła zakrywając się koszulą na powrót .

Gdy rycerka opowiadała o starciu z demonem i śmiertelnej ranie od topora, kapłan uśmiechał się tylko pod nosem, jakby cały czas był przekonany, że Venora zwyczajnie próbuje go nabrać, lecz kiedy ta zaczęła mówić o niebiańskim spotkaniu z istotą z innego planu, kleryk spoważniał, splótł ręce na piersi i oparł się o otwarty kufer.
-Yyy… Y no cóż, to niesamowita historia - podszedł bliżej dotykając dwoma palcami miejsca, gdzie topór wbił się w ciało rycerki -Kości są całe. Żadna nawet nie pękła- skomentował -Wygląda na to, że wszystko z tobą w porządku… wzruszył ramionami.
-Demony, giganci, trolle, gobliny. Cholera masz ostatnio przekichane…- pokręcił głową -Byłem pewny, że twoja zbroja przetrwa nawet najsilniejsze uderzenia, to w końcu elfia stal… Ale w sumie tylko stal…- wzruszył ramionami -Nie potrafię wytłumaczyć, czemu nie jesteś zmęczona, ani senna. Chyba jesteś pierwszą osobą, która po tak ciężkiej walce nie padła ze zmęczenia. Ludzki organizm to niesamowity twór i chyba nigdy nie przestanie nas zaskakiwać… Tak jak ty mnie- uśmiechnął się ciepło kładąc dłoń na ramieniu kobiety.
-Byłaś już u Augusta? Co on na to?- spytał.

Pokiwała głową.
- Tak, już mu złożyłam pełen raport. Nawet zamierza wnioskować o to, że miał w moim wypadku miejsce cud - skrzywiła się. - Topór zmiażdżył mi wszystkie kości na piersi i chyba nawet sięgnął serca... - wyjaśniła nie patrząc w oczy kapłanowi. - Niebianin przywrócił mnie do życia - dodała.
-To niesamowite…- Albrecht pokręcił głową nie dowierzając temu co słyszy -Podziękowałaś Helmowi? Gdy mój mentor dokonał wskrzeszenia, ów nieszczęśnik… Albo i szczęśliwiec udał się na pielgrzymkę pod Cormantor by podziękować za ten wielki czyn. Lecz to inna sytuacja. To potężna magia. Tutaj mamy do czynienia z czymś więcej niż wskrzeszenie. To dar z niebios…- znów pokręcił głową.
- Chyba tak... - odparła mu niepewnie, bo słowa niebianina były wciąż świeże w jej pamięci. - Na pielgrzymkę chyba się nie wybiorę, bo praktycznie nie powinnam opuszczać Cormyru do czasu zebrania się komisji od tego cudu... Tak przynajmniej mówił August - wzruszyła ramionami. - Ale mam zgodę na udanie się na kilka dni do rodziny, więc... Pewnie jutro, może pojutrze, wyruszę - na koniec spojrzała na Albrechta i uśmiechnęła się blado.

-Nie martw się na zapas. Odpocznij, jak planujesz, a co będzie potem, to będzie potem- powiedział uśmiechając się do rycerki.
Z przyjemnym szumieniem w głowie wywołanym piciem bimbru, Venorze jakoś łatwiej przyszło zgodzenie się ze słowami Albrechta. Odwzajemniła uśmiech, tym razem już udało jej się wykrzesać z tego ciepły ton. Już miała odejść ale przypomniała jej się jedna sprawa.
- Dziękuję, że użyczyłeś mi swojego konia. Młot to naprawdę wspaniały rumak, który aż garnie się do działania - stwierdziła z uznaniem.
Kapłan machnął ręką -Jak już mówiłem nim wyjechałaś, taki rumak musi pracować inaczej zmarnieje- rzekł, po czym wstał i podszedł do Venory kładąc jej dłoń na ramieniu -Odpocznij. Ostatnie dni były dla ciebie potwornie męczące. Mamy pod rozkazy dość paladynów by w razie potrzeby wysłać ich na misję- rzekł uspokajająco -Nie zapomnij jednak o modlitwach i dziękowaniu Helmowi za to, że tu jesteś ciągle, z nami- pobłogosławił Venorę dotykając jej czoła.

Uśmiechnęła się na jego zapewnienie i z pokorą przyjęła błogosławieństwo.
- Nie zapomnę - zapewniła kapłana, ale miała do niego jeszcze jedną, ostatnią sprawę. Piesza wędrówka do rodzinnego domu zajęłaby jej bardzo dużo czasu, a chciała przecież zwiedzić las w poszukiwaniu miejsca ze swojego snu.
- Czy mogłabym... Pożyczyć na te kilka dni twojego konia? - zapytała. Jak do tej pory Młot był pierwszym zwierzęciem, z którym tak dobrze jej się pracowało, a i jego temperament bardzo jej odpowiadał. - Zamierzam nieco pozwiedzać rodzinne strony to na pewno nie będzie się nudził ze mną, a i wiadomo, że na wsi to nawet trawa jest lepsza - dodała z mrugnięciem oka.
-Oczywiście. Ja już pewnie prędko nie opuszczę swej komnaty…- odrzekł mężczyzna bez chwili zastanowienia.

- Bardzo ci dziękuję - niezmiernie ją to ucieszyło. Zaraz też pożegnała się z nim i opuściła pomieszczenie.

Stanęła na korytarzu zamykając za sobą drzwi. Rozejrzała się w koło, nie wiedząc co teraz ze sobą zrobić. Chwilę rozmyślała nad tym by udać się na posiłek, lecz stwierdziła, że nie czuje głodu. W celi czekała na nią cuchnąca zbroja na wyczyszczenie. Od razu pomyślała, że będzie musiała zapytać Virga, gdzie w górnym mieście znajdzie rzemieślnika, który poradzi sobie z naprawą jej pancerza i tarczy. Z całego jej ekwipunku tylko miecz nie nosił na sobie śladów trudów ostatnich dni. No może był trochę brudny, czuć było od niego spalenizną, ale nic poza tym mu nie dolegało.
Zasępiła się. Najchętniej od razu ruszyłaby w drogę, ale czuła się w obowiązku uczestniczyć w pogrzebie podwładnego. Ciągle też w głowie siedziało jej zamartwianie się o treść listu, którego nie była w stanie odczytać.
- Chyba powinnam odwiedzić Henka - stwierdziła niepewnie. Skierowała się więc ku swojej celi, lecz po drodze zboczyła nieco by odwiedzić kulawego kapłana.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 07-07-2017 o 00:27.
Mag jest offline  
Stary 02-04-2017, 16:38   #143
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Spodziewała się spotkać go w magazynie. O tej porze wydawało jej się, że będzie on zajęty wydawaniem sprzętu do ćwiczeń dla adeptów szkolących się pod surowym okiem sir Aleksandra.
Venora weszła do magazynu rozglądając się za kapłanem. Virgo w tej chwili akurat przebierał w kilkunastu pożółkłych kartach papieru z różnymi pieczęciami. Wydawanie oręża, czy alchemicznych wyrobów świątyni nie było jego jedynym zadaniem.
-O! Kogóż to ja widzę? A co Ty taka zarumieniona?- spytał uśmiechając się szeroko, najwyraźniej wypity przez nią bimber już dał się we znaki, przynajmniej na jej policzkach. Venora przywitała znajomka i opowiedziała o dziurawym pancerzu.
-No to kiepska sprawa…- odparł wzruszając ramionami -Taki pancerz to nie byle co i powinien nim się zająć elfi płatnerz, nie z pierwszego sortu jak podejrzewam… Wątpię byś takiego znalazła nawet tu w Suzail. Tarczą zajmie się mój dobry koleżka Boldwin. Znajdziesz go w warsztacie na zachód od bramy do naszego kompleksu świątynnego-

Paladynka wyraźnie się zmartwiła, że może nie znaleźć nikogo zdolnego naprawić jej napierśnik. Nie mogła być jednak na to zła, skoro zbroja była rzadkim egzemplarzem.
- Z pewnością odwiedzę twojego znajomego, kto wie może on będzie znał jakiegoś elfiego rzemieślnika - pomyślała na głos. - A jak ty się czujesz po naszej misji? - zapytała nie tyle z uprzejmości, co z troski o niedawnego towarzysza broni.
Mężczyzna obdarzył rozmówczynię ciepłym uśmiechem -Dzięki tobie i tej wyprawie znów poczułem się jak za młodych lat, kiedy walczyłem jak prawdziwy mąż…- odrzekł robiąc dłuższą chwilę na wzięcie oddechu -Teraz mogę siedzieć tu na tyłku aż po kres swoich dni- dodał na koniec.
Venora zaśmiała się po słowach kapłana.
- Cieszę się, że mogłam ci sprawić tą przyjemność. Ale twoja obecność była bardziej jak pomocna dla żołnierzy - odparła. - Raczej się spodziewaj, że przy kolejnej okazji znów wyciągnę cię stąd na wycieczkę - dodała uśmiechając się do niego przyjacielsko. - A teraz bywaj zdrów. Nie przeszkadzam już - skinęła do niego głową i wyszła z sali.
Rycerka w końcu wróciła do swojej celi, gdzie po skrzywieniu się na widok bałaganu jaki sama zostawiła, wzięła się za porządki. Zajęło jej to nieco czasu, ale w końcu elementy jej pancerza przestały walać się po podłodze, a co więcej były nawet oględnie oczyszczone i złożone na stos w kącie pokoju, tuż obok skrzyni z łupami z wyprawy do Grumgish. Paladynka obmyła dłonie i po wytarciu ich w suchy ręcznik wyciągnęła list. Rozwinęła go i rzuciła spojrzeniem po literach układających się w dziwny język. Zwinęła list, wzięła płaszcz, który narzuciła na siebie oraz sakiewkę, którą przywiązała do pasa pod płaszczem. Już miała wyjść, gdy przypomniała sobie o tarczy. Wzięła ją również, uznając, że po drodze załatwi również wizytę u Boldwina. Wtedy dopiero wyszła z pokoju.

Drogę do kowala pamiętała dobrze z opisu Virgo. Z resztą był to spory i elegancki budynek, z którego dudniło bicie kowalskiego młota już z dalekiej odległości. Venora widziała ten przybytek nie raz. Rycerka zaszła od tyłu, gdzie w ogrodzie za domem znajdowały się piece i kowadła. Kobieta dostrzegła dwójkę młodych mężczyzn, którzy pracowali wartko nie ociągając się nawet przez chwilę. Kiedy jednak dostrzegli urodziwą kobietę przerwali pracę i już krótką chwilę później z wnętrza kuźni wyłonił się łysy człek o szerokich barkach, liczący dobre czterdzieści wiosen.
-Co za przerwa? Do roboty kurwa…- warknął, po czym dostrzegł powód ich przerwy -No?- zapytał oschle czarnowłosą kobietę, ściągając grube, skórzane rękawice.

Panna Oakenfold, która przywykła do bycia traktowaną w takich miejscach niczym zagubione dziecko, które przypadkiem się znalazło w kuźni, uśmiechnęła się uprzejmie do rzemieślnika i zdjęła z pleców mocno zmaltretowaną tarczę, stawiając ją na ziemi i opierając o własną nogę.
- Potrzebuję ją naprawić, Virgo polecił mi pana - odezwała się. - Jestem lady Venora Oakenfold z zakonu Helma - przedstawiła się. - Mam też zbroję do wyklepania, ale jest w gorszym stanie. Do tego jest to elficki pancerz.
-Virgo?- powtórzył po niej -No chyba, że tak. Pokaż no tę tarczę…- kowal podszedł bliżej i pochylił się biorąc ją w swoje wielgachne łapy -Da radę naprawić… pięć złociszy. Mam trochę roboty więc poczeka trzy dni.- stwierdził bez ogródek -A elfickich metali nie ruszam. Tylko bym pogorszył sprawę dodał na koniec, po czym spojrzał na nią pytająco, czy jeszcze w czymś może jej pomóc.
- Nie ma problemu. Nie śpieszy mi się - powiedziała uprzejmym tonem i sięgnęła do swojej sakiewki wyciągając kilka monet, które zaraz podała rzemieślnikowi. - A czy... Jest pan w stanie polecić mi kogoś w Suzail, kto podjąłby się naprawy elfickiej zbroi? - zapytała.
-Jest tu pewien kowal, który pracował kiedyś, nad że tak to ujmę nie banalnymi pancerzami. Ale jeśli usłyszy, że ta zbroja była wykuta przez elfy…- zarechotał gromko -Cóż, możesz spróbować, ale pewnie wyśle cię do diabłów. To Kroto. Znajdziesz go przy zachodniej bramie. Jest bardzo zajęty… Kiedy akurat nie rzyga pod siebie. Ten krasnolud to stary pijaczyna, ale widziałem kiedyś jak pracuje… Zawsze możesz spróbować, nic ci nie szkodzi- skinął jej głową i udał się do kuźni.
- Dziękuję za informację - skinęła mu głową. - Czy dostanę jakiś kwit, że opłaciłam już naprawę? - zapytała wskazując dłonią na swoją tarczę.
-Jesteś z klasztoru Helma. Myślisz, że ryzykowałbym opinią o mojej kuźni oszukując członka tej zacnej świątyni?- zaśmiał się i zniknął Venorze z oczu.
- Raczej chciałam mieć coś co nie pozwoli mi zapomnieć, że tu ją oddałam - powiedziała za rzemieślnikiem chcąc się wytłumaczyć z tego, że chyba niechcący obraziła Boldwina.

Nie pozostawało jej jednak nic innego jak ruszyć dalej. Odwróciła się i wyszła na główną ulicę. Nieśpiesznie skierowała się do ku Kolegium mistrzów wiedzy, zostawiając sobie odwiedziny Krota na później.
Venora dość dobrze pamiętała drogę do miejsca, gdzie ostatnio rozmawiała z genialnym dziwakiem - Henkiem. Ogromna biblioteka świeciła pustkami, co rzadko się zdarzało, wszak niektórzy przychodzili tam nawet nocą. Rycerka minęła parę stolików i ujrzała z oddali Henka, który siedział na stołku, czymś mocno przejęty. Towarzystwa dotrzymywała mu dwójka ciężkozbrojnych mężczyzn z symbolami Oghmy na napierśniku i pelerynie. Trójka mężczyzn rozmawiała, energicznie gestykulując aż do chwili gdy Henk nie zauważył Venory. Mężczyzna wstał z miejsca i zostawił na chwilę rozmówców.
-Nie mogę teraz rozmawiać, przyjdź kiedy indziej- rzekł stanowczo i nawet nie zaczekał na jakąkolwiek odpowiedź, po prostu się odwrócił na pięcie i wrócił do zbrojnych.
Paladynka była zaskoczona, ale nie zamierzała przeszkadzać. Najwidoczniej rozmówcy Henka musieli przyjść z jakimś bardzo ważnym tematem. Jej prywatne sprawy musiały poczekać niezależnie od tego jak bardzo uwierała jej niewiedza o tym co krył list.
Venora bez słowa zawróciła się. Kierując się do wyjścia jeszcze pomyślała o tym, że dziwnym było to, że nie było nikogo w bibliotece, a Henk zachowywał się... Inaczej niż gdy go ostatnio widziała.
W końcu znalazła się na dziedzińcu. Rozejrzała się nie mogąc się zdecydować co dalej.
- Chyba pozostaje mi znaleźć tego krasnoluda - westchnęła i zaczęła przywoływać z pamięci opis drogi jaki podał jej Boldwin.

Idąc do Kolegium, paladynka nadłożyła nieco drogi, lecz miała jeszcze cały dzień na załatwianie swoich spraw, to też bez nerwów, nie ograniczona przez żadne zadania z klasztoru ruszyła we wskazanym przez kowala kierunku. Na miejscu natrafiła na zrujnowaną chatę, z pozamykanymi okiennicami i wiszącym tylko na jednym łańcuchu szyldem nad drzwiami. Domostwo straszyło całą okolicę, lecz Venora miała za sobą walkę z gigantem, oraz demonem, więc zaniedbana chata nie była dla niej żadnym wyzwaniem.
Podeszła do drzwi, choć jej mina wskazywała że była nie przekonana co do tego, że w tym miejscu znajdzie kogoś kto naprawi jej pancerz. Ale skoro już tu była to przynajmniej mogła to sprawdzić. Ostrożnie zapukała do drzwi, jakby obawiając się że od tego mógłby się zawalić cały budynek.
-Nie ma nikogo!- usłyszała krzyk, jakby z drugiego końca domu. Była pewna, że to wspomniany krasnoludzki kowal.
- To kto odpowiada? Duchy? - odparła w odpowiedzi paladynka. - Słyszałam, że zna się pan na elfickich pancerzach. Mam taki jeden do naprawy, ale nikt jak dotąd nie chce się za niego zabrać.
W wnętrzu domostwa zapadła cisza. Venora stała dobre kilka uderzeń serca, zanim dotarł do niej dźwięk przesuwanego mebla, a chwilę później kroki. Po chwili drzwi się otworzyły i w futrynie pojawił się mały, szpakowaty krasnal o wyjątkowo krótkiej jak na standardy tej rasy brodzie.
-A kto pyta?- uniósł brew, jakby dziwiło go, że młode dziewczę jest w posiadaniu takich szczegółów z jego życia.


Panna Oakenfold chwilę przyglądała się krasnoludowi bo nie spodziewała się, że zdecyduje się otworzyć przed nią drzwi.
- Jestem Venora, paladynka z zakonu Helma. W ostatniej walce mój elficki pancerz mocno ucierpiał. Jest praktycznie bezużyteczny z taką sporą dziurą na napierśniku - w tych krótkich słowach odpowiedziała na jego pytanie i od razu przedstawiła swoją sytuację.
Gdy rycerka tylko wypowiedziała pierwsze zdanie, krasnolud wzdrygnął się, zamknął jedno oko i szerzej otworzył drugie, co wyglądało niezwykle komicznie. Słuchając kolejnych słów Venory, mierzył ją od stóp do głów, a kiedy w końcu przestała mówić, otworzył drugie oko, zgarbił się nieco i lekko nachylił w jej stronę
-Jesteś kim?- spytał mrużąc oczy -Paladynka z czego?-
Rycerka przewróciła oczami. Bez zbroi i swojej broni była mało przekonująco, więc właśnie uznała, że do tego pili krasnolud
- Tak, wiem, nie wyglądam na wojownika. Ale mniejsza o to z jakiego zakonu jestem, istotne jest to, że mam uszkodzoną zbroję, a Boldwin mi powiedział, że jesteś w stanie mi na to coś poradzić - powiedziała Venora spoglądając na Krota wyczekująco.
-Boldwin?- spytał unosząc brew, jakby pierwszy raz słyszał to imię.
Panna Oakenfold westchnęła z rezygnacją. Najwidoczniej rzemieślnik nie przesadzał mówiąc, że krasnolud jest pijakiem i wszystko wskazywało na to, że alkohol wyżarł mu resztki rozumu i pamięci. A to bardzo źle wróżyło, by był on w stanie operować narzędziami.
- Eh, przepraszam. Niepotrzebnie pana niepokoję - powiedziała, robiąc krok do tyłu, szykując się do odejścia.
-Elfi napierśnik, czy kolczuga?- spytał, gdy Venora już się odwracała gotowa zaniechać dalszych rozmów.

Rycerka zatrzymała się.
- Napierśnik pełnej zbroi płytowej - odparła mu przyglądając mu się uważnie, niezdecydowana co myśleć o nim.
-Skąd wie, że to wąskodupców robota?- spytał znów unosząc dociekliwie brew.
- Osoba która mi ją podarowała wspomniała, że kiedyś ona miała należeć do córki elfiego generała Fingolfina z Myth Drannor - odpowiedziała mu. - To co wiem na pewno to to, że jest mistrzowsko wykonana i bardzo dobrze mi służyła. Krasnolud nagle znów się wzdrygnął, wręcz wyprostował -Mówisz o pancerzu Sirnah?- zmrużył oczy i wrócił do zgarbionej pozy -To zbroja z bardzo nietypowych stopów metali. Widziałem ją kiedyś nawet na żywo. Sirnah tak pięknie w niej wyglądała… A któż to ci podarował tak zacną zbroję?- spytał mierząc Venorę od dołu do góry.
Paladynka uniosła brwi w zdziwieniu na jego słowa. Nie miała pojęcia jak na imię było tej dla której stworzono zbroję która teraz przypadła jej do posiadania, ale ze słów krasnoluda wynikało, że musiał ją znać.
~A może to tylko jego pijackie omamy?~ pomyślała.
- Mam go od Bardocka, kupca z górnego miasta - odpowiedziała mu.
Brodacz zasępił się, lecz nic więcej nie powiedział -Przyjdź do mnie jutro najlepiej. Przynieś zbroję ze sobą. I przynieś flaszkę dobrej gorzały!- polecił.
- Dobrze... - odparła Venora, ale sama była zdziwiona swoją reakcją. - O jakiej porze przyjść? - zapytała jeszcze.
-Z rana…- burknął i zrobił minę jakby czekał czy kobieta ma mu jeszcze coś do powiedzenia.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 03-04-2017, 11:06   #144
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Venora mocno powątpiewała w słuszność umawiania się z tym krasnoludem co do naprawy jej pancerza. Chwilę jeszcze się wahała czy może jednak lepiej by nie było poszukać gdzieś indziej, ale w końcu odsunęła od siebie wątpliwości.
- Do jutra w takim razie - rzuciła na odchodne i zostawiła Krota w spokoju. Powiedzieć, że krasnolud był dziwny nie było czymś odkrywczym.

Dzień wciąż był całkiem młody gdy panna Oakenfold zaczęła snuć się bez celu po mieście. Co prawda nie przepadała za miejskim zgiełkiem, ale teraz jej to jakoś tak mniej przeszkadzało. Chciała wrócić do biblioteki, ale nie wiedziała jaki czas będzie na to odpowiedni. Wstępnie więc założyła sobie porę obiadową na ten cel.

Venora ruszyła zatem bez konkretnego celu przed siebie. Po drodze mijała dziesiątki, jeśli nie setki mieszczan, kupców, najemników, rzemieślników i miejskich strażników. Teraz, kiedy nie miała na sobie zbroi, ani helmickich emblematów ludzie nie widzieli w niej rycerkę, a zwykłą, młodą dziewczynę. Venora dotarła do przepięknego rynku, gdzie stał posąg poległego króla Azouna. Z tego miejsca było widać królewski zamek w całym jego majestacie. Rycerka znała ten widok, lecz po raz kolejny zawiesiła na nim wzrok na dłuższą chwilę.
Dopiero po paru chwilach czuła, że jest obserwowana. Powoli, spuściła wzrok i w tłumie, paręnaście metrów przed nią stał półork. Ten sam, który zaczepił ją jakiś czas temu. Półork nawet nie drgnął. Stał jak słup soli patrząc Venorze prosto w oczy. Zielonoskóry nagle zniknął za plecami wysokiego męża o posturze drwala. Venora rozejrzała się prędko i zauważyła, że najłatwiej byłoby wejść na podstawę pomnika króla, by rozejrzeć się za półorkiem.

I gdy już miała wstąpić na podwyższenie, przez myśl przeszło jej czy aby takie zachowanie było właściwe, czy przypadkiem wchodzenie na pomnik króla nie będzie uznane za złe zachowanie. Ona musiała się pilnować z tym, bo mogłaby przynieść zniesławienie dla swojego zakonu. Zamiast tego ruszyła prosto w tłum, w punkt przed siebie tam gdzie ostatni raz widziała tajemniczego nieznajomego, który gdy ostatni raz go spotkała, zwrócił się do niej w dziwnym języku.
Venora przepchnęła się przez gęsty tłum mieszczan wokół niej. Większość ludzi, których minęła nawet jej nie zauważyła. Rycerka wyszła naprzeciw wąskiej uliczki biegnącej skrótem w kierunku górnego miasta.


Panna Oakenfold zatrzymała się i przyjrzała uważnie uliczce, wodząc wzrokiem po budynkach, które rosły po bokach. W końcu przestąpiła pierwszy krok, później następny. Szła ku górnemu miastu, uważnie rozglądając się by wypatrzeć półorka.
Znała takie miejsca doskonale. Zwiedziła wiele podobnych domostw w czasie gdy w młodzieńczych latach pomogała z chorymi w czasie epidemii. Dzieciaki bawiły się w rynsztoku, a z okien zwisały połacie suszących się ubrań, koce i wiele podobnych. Po kilku chwilach marszu uliczką, dostrzegła zielonoskórego opartego plecami o róg jednej z chat. Mężczyzna poczekał aż Venora zbliży się do niego na odległość kilkunastu metrów, po czym zniknął za rogiem. Venora miała go “na wyciągnięcie ręki” i nie miała zamiaru rezygnować z tej okazji. Rycerka minęła róg budowli, przy której chwilę czekał na nią nieznajomy i ujrzała prostopadłą uliczkę. Zielonoskory stał w drzwiach jednej z chat, a gdy ich spojrzenia się skrzyżowały, półork znowu zniknął jej z oczu w klatce.
Venora rozejrzała się dookoła, a gdy upewniła się, że nikt się na nią nie czai, podeszła bliżej. Drzwi pozostały uchylone, a gdy je lekko pchnęła ujrzała schody na górę i dwa razy krótsze do piwnicy.

Venorze zdecydowanie alkohol wypity z Augustem musiał teraz robić za przewodnika skoro znalazła się z własnej woli bez większego powodu w tym miejscu. Roztworzyła drzwi i przekroczyła próg domostwa rozglądając się. Rozsądek zatrzymał jej kolejne kroki. Zdała sobie sprawę, że nie miała przy sobie nic czym mogłaby się obronić. Przestąpiła krok w tył.
- Hej! Czy my się znamy? - zapytała rzucając słowa w przestrzeń. - Czemu wtedy do mnie podszedłeś? Czemu dziś znów mnie obserwowałeś?
-Obserwujemy cię od dawna…- usłyszała z góry donośny głos z dziwnym akcentem.
Ta odpowiedź nieco ją zaniepokoiła przez co zaczynała żałować, że tu zawędrowała. Jeszcze nie chciała uciekać w popłochu, ale na wszelki wypadek spojrzała kątem oka ku drzwiom.
- Czemu? - pytała dalej.
-Bo czas smoków jest bliski…- odpowiedział tajemniczo.
- Jakich smoków?! - tym razem Venora zaniepokoiła się na poważnie, obawiając się, że właśnie wkroczyła do leża sługusów Żelaznego. Lecz wciąż nie uciekała, stojąc w swym miejscu, nie ruszając się nawet o krok w żadną stronę. - Kim jesteś! - dodała z wyraźnym zniecierpliwieniem w głosie.
-Mam wiele imion. Moi mistrzowie nazywają mnie Mgłą nad moczarami. Inni zwali mnie Żelazną pięścią, a jeszcze inni zwali mnie Elz- odrzekł spokojnym tonem -Mówię o smokach: zielonych, czerwonych, ożywionych, opętanych, podziemnych i całej reszcie…- zrobił krótką pauzę, po czym Venora usłyszała dźwięki kroków i skrzypiących desek podłogi. Mężczyzna najwyraźniej wstał i poszedł gdzieś, zapraszając Venorę głębiej.

Panna Oakenfold odrobinę się uspokoiła. Ale nie traciła czujności.
- Ale co ja mam z tym wspólnego? - rzuciła spoglądając w górę schodów. W końcu zdecydowała się wkroczyć głębiej, przestępując powoli po stopniach by wejść na piętro.
-Ty jesteś tylko drobnym szczegółem wielkiej układanki, przepowiedni końca świata ludzi, elfów, krasnoludów i wszystkich innych nacji. To bardzo skomplikowane i nie pojęła byś nawet odrobiny jej zawiłości. Przybyłem tutaj z misją obserwacji, a przypadkiem spotkałem ciebie. W zasadzie zrobił to mój mistrz. Wyczuł w tobie dziwną aurę i nakazał obserwować. Venora usłyszała dźwięk nienaoliwionych zawiasów i po chwili dojrzała słoneczne promienie, wpuszczone przez wejście na dach.

Półork mówił o rzeczach o których ona sama śniła odkąd jej mentor zmarł.
- Dziwną? - Venora była zmieszana jego słowami o jakiejś aurze. Zastanowiło ją od razu czy to miało związek z tym co wyśniła ostatnim razem. O spotkaniu z dziwną istotą, do której zaprowadzić miał ją jej dziadek, a która sprawiła, że to jej mentor miał wizję za nią. - Kim jest twój mistrz, dla kogo pracujecie? - powiedziała i zbliżyła się do przejścia na dach. Zaryzykowała i udała się za półorkiem.
Paladynka musiała się pochylić by przejść przez malutkie drzwi, ale w końcu wyszła na zewnątrz zasłoniła oczy dłonią, rażona słonecznymi promieniami. Półork stał oparty nogą o ogniomur, wyglądając na wznoszące się ponad domy kolumny umieszczone na rynku.
-Dziwną. Każda istota ma swoją, wyjątkową aurę, lecz aury istot tego samego gatunku są zazwyczaj bardzo podobne. Twoja aura wyglądała kompletnie inaczej- wzruszył ramionami.
~ Może to przez planokrwistość ~ przeszło Venorze przez myśl, gdy przyglądała się swojemu rozmówcy.
- Może się pomylił co do mnie? - zasugerowała, wyczekując jego reakcji na jej słowa. - Chcecie czegoś ode mnie, czy tylko zamierzacie się przyglądać? - dodała.
-Mój mistrz się nie myli…- burknął uśmiechając się pod nosem -Jeszcze nie wiemy jaką rolę odegrasz w erze smoków, ale musimy być na bieżąco. Swoją drogą słyszałem o wielkim zwycięstwie nad hordą goblinów… Gratulacje- odwrócił się w jej stronę.

- Dziękuję - odparła choć nie było w tym za wielkiej dumy. - Nie jest mi jednak dane tego świętować w pełni ze względu na żałobę jaką noszę po moim zmarłym niedawno mentorze - dodała i spojrzała w kierunku gdzie wcześniej patrzył Elz, bo tak zdecydowała nazywać półorka. - Czemu mówisz o erze smoków? Przecież nie wszystkie z nich są złe. Nawet bóg Torm ma jednego w roli swego wierzchowca, jeśli wierzyć opowieściom jego wyznawców.

-Przybycie smoków jest przewidziane od tysiąca lat. Wzmianki o tym można znaleźć na każdym kontynencie tego świata. To będzie wojna, którą wygrają złe smoki i ich poplecznicy, a wtedy zapanuje era mordu i rzek krwi…- wzruszył ramionami -Myślimy, że można to powstrzymać odbierając duszę wielkiemu klucznikowi. To istota, która będzie miała największy wpływ na wysyp gadów. Niestety ciągle nie wiemy co to za istota.- wzruszył ramionami po raz drugi -Ja uważam, że to ma związek z Purpurowym smokiem, ostatnim swego gatunku -
- Klucznik... - powtórzyła po nim Venora w zamyśleniu. Po jej minie można było łatwo wywnioskować, że nie traktuje tego co mówił Elz za brednie. - Skąd wiecie, że wystarczy zabicie tej konkretnej istoty, żeby wszystkiemu zapobiec? - zapytała go.
-Nie wiemy półork wyprostował się i podszedł nieco bliżej Venory -Ale to nasze zadanie. Dowiedzieć się kto jest klucznikiem i za wszelką cenę go wyeliminować wyjaśnił nie kryjąc ani trochę zamiarów.
- Chyba nie myślicie, że ja mogę być tym klucznikiem - zaśmiała się nerwowo paladynka cofając o krok w tył by zachować dystans od półorka. Elz zrobił minę jakby ktoś go właśnie spoliczkował -Nie. To będzie coś znacznie większego i ważniejszego dla świata- wyjaśnił.

Panna Oakenfold choć w pełni słowom półorka nie ufała to i tak poczuła lekką ulgę.
- Więc... Pozostaje mi życzyć wam powodzenia - odparła niepewnie. - Nie wspominam najlepiej swojego spotkania ze smoczym pomiotem, a co dopiero jakbym miała stawiać czoła smoku z krwi i kości - pokręciła głową. - Mi wystarczą już moje własne problemy, z demonami i innymi parszywymi istotami - stwierdziła wycofując się do zejścia z dachu. - I na miłość boską, jak chcecie się czegoś o mnie dowiedzieć to wystarczy zapytać, a nie łypać z ciemnego zaułka - prychnęła jeszcze nim zeszła do wnętrza domostwa.

Szybko przeszła przez pokój kierując się do schodów po których na dół, zeskakując po dwa stopnie na raz. Nie oglądając się za siebie ruszyła uliczką ku górnemu miastu. Czuła się zaniepokojona. Jakby demony, portale do piekieł i hordy goblinów nie były wystarczającym dla niej problemem do zmartwień to jeszcze Elz wspomniał o smokach. Oczywistym było, że natychmiast wspomni Żelaznego, smoczy pomiot który prawie odebrał jej życie. Nie wiedzieć czemu wspomnieniami też wróciła do swojej pierwszej, nieudanej, misji. Na nagrobku poległego rycerza był napis, że zginął przechytrzony przez smoka.
Postanowiła udać się do biblioteki i nawet jeśli Henk nadal był zajęty to zdecydowała przetracić czas na przeglądanie ksiąg.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 03-04-2017 o 21:16. Powód: znalazłam ten idealny obrazek :D
Mag jest offline  
Stary 04-04-2017, 11:40   #145
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Gdy tym razem Venora weszła do biblioteki Henk siedział już sam, pochylony nad malutką książką jakby napisało ją dziecko gnoma. Kiedy usłyszał kroki z holu, odwrócił się i uniósł brew z podziwem.
-Widzę, że to poważna sprawa, skoro tak szybko postanowiłaś mnie znów odwiedzić- powiedział w ramach powitania -Co cię do mnie sprowadza?- spytał, zamykając książkę i skupiając się w pełni na dziewczęciu.
Panna Oakenfold skinęła głową.
- Tak, sprawa jest ważna dla mnie prywatnie. Choć ostatnie wydarzenia każą mi wątpić by to dotyczyło wyłącznie mnie - odpowiedziała mu. Sięgnęła za pazuchę, gdzie skryty miała list. Przytrzymała go w dłoni przed sobą, przyglądając mu się w zastanowieniu czy dobrze robi prosząc o pomoc oświeconego przez boga wiedzy, zamiast poszukać kogoś z tajnego bractwa do którego należał sir Morimond.
W końcu Venora spojrzała na Henka.
- Ten list napisał mój mentor tuż przed śmiercią. Osoba, która mi go wiozła została zaatakowana i by go odzyskać musiałam stoczyć walkę z demonem - powiedziała by wyjaśnić powagę sytuacji. - Niestety nie wiem co w sobie kryje, bo napisany został w nieznanym mi języku. Czy... Mógłbyś pomóc mi w rozczytaniu go? - zapytała.

Henk wyciągnął dłoń po pergamin, rozwinął go i zmrużył oczy zagłębiając się w jego treści. Zagłębiał się w jego treść kilka chwil, aż w końcu zwinął go z powrotem w rulon i oddał Venorze.
-Znam biegle kilka języków, ale nie ten- odrzekł -To jakiś odłam niebiańskiej mowy, rozpoznałem po niektórych słowach i symbolach. Musiałbym spędzić parę dni na przetłumaczenie go- spojrzał Venorze głęboko w oczy -Dlaczego przyszłaś z tym do mnie?- spytał zaintrygowany wyborem tłumacza. Domyślał się, że w świątyni Helma mogła również znaleźć kogoś, kto mógłby zająć się odczytaniem wiadomości.
Rycerka skryła zawód, że mężczyzna nie znał tego języka, ale informacja, że był napisany w dialekcie niebiańskim była pokrzepiająca. Henk jednak zadał dobre pytanie. Głównym powodem było to, że w zakonie sir Rolands miał opinię dziwaka. Obawiała się, że przełożeni mogą chcieć zbyć ją. Chociaż, szczególnie po ostatnich wydarzeniach, nie potrzebnie się o to zamartwiała?
- Wybrałam ciebie, bo uznałam, że jesteś osobą na tyle neutralną w stosunku do mnie, że nie ukrywałbyś tego co niesie w sobie ten list - odparła co też było zgodne z prawdą. - Mam wrażenie... - miała dodać, że czuje jakby inni wiedzieli o niej więcej niż ona sama była siebie świadoma, lecz z jakiegoś powodu nie dzielą się z nią tą wiedzą, lecz uznała, że to nie jest temat, o którym rozmawia się z obcą osobą. - Nie ważne - pokręciła głową i wyciągnęła rękę po list. - Widzę, że masz tu własne zmartwienia - rozejrzała się po opustoszałej bibliotece. - nie ma sensu, żebyś tracił czas na tłumaczenie tego. Słusznie zauważyłeś że lepiej już ubrać w to kogoś z mojego zakonu - uśmiechnęła się na koniec niepewnie.

Mężczyzna skinął głową i jakby nigdy nic otworzył książkę dokładnie w tym miejscu, gdzie przerwał czytanie i wlepił wzrok w filigramowe literki na żółtym pergaminie.
Venora złożyła list i schowała go. Pożegnała się z Henkiem i wyszła z biblioteki. Wyglądało na to, że dowiedzenie się co krył list było nie lada wyzwaniem, wcale nie wiele prostszym od walki z gigantem, czy ogrem.
Wyszła na ulicę i spojrzała na wielki zegar na jednej z wież. Wpatrując się w jego wskazówki zastanawiała się co zrobić z resztą wolnego dnia. Wiedza o języku w jakim napisany był list była pomocna, więc nie mogła uznać, że straciła czas.
Ruszyła przed siebie, w drogę powrotną do Świątyni Helma.
- Chyba czas przestać krążyć… - westchnęła pod nosem. Uznała że po najbliższym posiłku uda się do sir Augusta porozmawiać o jej próbie planokrwistości i przy okazji wspomnieć o liście i języku w jakim był napisany.

Czas mijał nieubłaganie. Venora oddała do naprawy swoją tarczę, oraz wykonała krok w kierunku naprawy zbroi, a ponadto znała język, w jakim sir Rolands napisał do niej list. Zdecydowanie nie stała w miejscu, choć pozornie jej kroki wydawały się małe, to punkt po punkcie konsekwentnie wypełniała swój plan.
Gdy wróciła do świątyni było już po południu. Na ulicach stolicy nie było aż takiego gwaru. Rycerka udała się prosto do wielkiej jadalni, gdzie ostatnimi czasy nie widywała już innych adeptów i rycerzy. Tego dnia udało jej się przybyć w porze obiadowej, akurat kiedy wszyscy słudzy świątyni zbierali się w wielkiej komnacie, wypełnionej stołami i ławami. Każdy bez wyjątku na pozycję czy wiek ustawiał się w kolejce z drewnianą tacą i talerzem w kolejce po posiłek, który wydawało troje mężczyzn w białych fartuchach. Venora poszła w ich ślady i stanęła za nieco starszym od niej półelfem. Miała sporo spraw na głowie i nieustannie myślała o słowach Elza, o tajemniczej zawartości listu oraz o potyczce z demonem, w trakcie której poległa i została przywrócona do życia.

To wszystko nie mieściło jej się w głowie i nie mogła tego sobie poukładać. Czasem zadawała sobie pytanie, dlaczego ona? Dlaczego spotkało to ją? Szybko jednak uświadamiała sobie, że słowa niebianina, którego ujrzała po śmierci były dość jasne. Venora była częścią jakiegoś boskiego planu Helma i nikt jej nie dał wyboru, ani tym bardziej nie pytał o zdanie. Musiała się z tym pogodzić i kroczyć dalej ścieżką tajemnic, oraz wyzwań. Jedno było pewne. Jej los nie był obojętny wyższym siłom. Nie raz miała wszak wrażenie, że czuwa nad nią jakiś byt.
-Proszę proszę…- usłyszała za plecami znajomy głos Ludwika -Nasza wschodząca gwiazda. Piękniejsza twarz zakonu…- ironizował, uśmiechając się pod nosem -Nie dość ci przygód? Nie dość ci śmierci niewinnych? Podobno na twojej ostatniej wyprawie zginął młody rycerz… Co z ciebie za dowódczyni…- burknął prowokując pannę Oakenfold.
-Czy pod twoim dowództwem nie poległ żaden adept sir Ludwiku?- usłyszeli z tyłu. Venorze na ratunek przyszedł Albrecht patrząc nieco starszemu od siebie wojownikowi chłodno w oczy.
-Nie wtrącaj się klecho, to nie twoja sprawa…- warknął przez zaciśnięte zęby rycerz.
-Owszem moja. Widzę, że coś mocno cię uwiera, skoro nie dajesz lady Venorze spokoju-
-Lady? Ha! To ci dopiero…

Ludwik prychnął, po czym posłał kobiecie gniewne spojrzenie i odstawiwszy drewnianą tacę opuścił kolejkę.
-Jeśli chcesz wspomnę o nim przeorowi.- rzucił Albrecht stając na miejscu paladyna.
Jeszcze kilka dni temu Venora mocno przejęłaby się słowami Ludwika. Nawet mogłaby chcieć skłócić się z nim, wyrzucając mu niesprawiedliwość jego osądu. Teraz jedynie spojrzała za nim mając zdegustowaną minę. Pokręciła głową.
- Nie wiem czy jest sens zaprzątać przeorowi głowę tak błachą sprawą - odparła Albrechtowi uśmiechając się do niego przyjacielsko. - Wystarczy chyba, że przełożeni wiedzą o jego zachowaniu - dodała. - Osobiście postarał się by wyrazić swoje "niezadowolenie" gdy przydzielono mi misję w Grumgish. Może liczył, że jemu ona przypadnie? - zasugerowała.
-To mało ważne. Zakompleksiony człowieczek, który dawno nie zasłużył się niczym naszemu klasztorowi…- odrzekł kapłan. Chwilę później dostali swoją porcję obiadu, a Albrecht zaprosił młodą paladynkę do swojego stolika -Jak spędziłaś czas do obiadu?- spytał.
Venora oczywiście przysiadła się do kapłana.
- Zwiedzałam przybytki rzemieślnicze w poszukiwaniu kogoś kto zajmie się naprawą mojego sprzętu. Byłam też w Kolegium Wiedzy. Dziwne pustki mają tam - odpowiedziała i wzięła do ust pierwszy kęs. Przeżuwając zastanawiała się czy wspomnieć Albrechtowi o jej dziwnym spotkaniu z półorkiem. - Czy ktoś w naszym zakonie zna język niebiański? - zapytała przerywając własny ciąg myślowy.
-Język niebian? Kiedyś studiowałem ten dialekt. To bardzo trudna w opanowaniu mowa. Pewnie i ci wyżej postawieni w hierarchii potrafią biegle mówić niebiańskim, lecz to zajęci ludzie… zrobił palcami znak cudzysłowia -A do czego potrzebny ci tłumacz?- spytał.

Rycerka podniosła spojrzenie ze swojego talerza na kapłana. Była nieco zaskoczona.
~ Po dalekim szukać świecie czegoś co jest bardzo blisko ~ w duchu zaśmiała się sama z siebie.
- Mam list napisany w tym języku - odparła w końcu bez owijania w bawełnę. - Czy... Znalazłbyś dla mnie czas, żeby go przetłumaczyć? Strasznie mi doskwiera niemożność dowiedzenia się co w nim jest - skrzywiła się na koniec.
Kapłan zaśmiał się pod nosem przyjaźnie -Oczywiście. Przynieś mi go po obiedzie i zajmę się tym niezwłocznie- odrzekł.
Twarz panny Oakenfold rozpogodziła się.
- Dziękuję! - odpowiedziała z szerokim uśmiechem. - Mam go przy sobie, więc będziemy mogli prosto udać się do ciebie - stwierdziła.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 05-04-2017, 12:49   #146
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Kapłan skinął jej głową i oboje zajęli się dokończeniem posiłku, a kiedy ich talerze były już puste mężczyzna wytarł usta i wstał od stołu.
-Chodźmy kleryk ruszył w kierunku komnat, Venora zaś podążyła za nim krok w krok. Gdy dotarli na miejsce, kapłan otworzył okiennicę i jednym ruchem ręki zrobił sobie miejsce na wielkim biurku.
-Pokaż mi ten twój list- rozwinął pergamin i z skonsternowaną miną przeczytał jego zawartość.
-To nie klasyczny niebiański, który znam, ale część rozumiem…- oznajmił nie odrywając oczu od jego treści -To opis jakiegoś miejsca…- burknął po chwili gładząc się dłonią po skroni -Napisano tu jak dotrzeć do… Do Hełmu Wiecznie Czujnego... - kapłan spojrzał na Venorę i wydął usta -Musiałbym nad nim trochę posiedzieć, ale myślę, że dam radę-
- Hełmu Wiecznie Czujnego? - powtórzyła paladynka po mężczyźnie. Zastanowiło ją czy była to nazwa miejsca, a może jakiegoś magicznego przedmiotu, natchnionego boską mocą. W normalnych okolicznościach takie założenia byłyby przejawem pychy, że jej mentor akurat jej o tym mówi. Ale ostatnimi czasy Venora nie miewała zwyczajnych wydarzeń w repertuarze.
- Jeśli tylko mogłabym jakoś ci w tym pomóc? - dodała prędko. - Choćby miało to oznaczać odciążenie cię jakoś w twoich obowiązkach - zaproponowała chcąc w podzięce dać coś z siebie.

Kapłan tylko wzruszył ramionami -Nie mam nic ważnego na dzisiaj do roboty, poza tym jestem tu by pomagać nie tylko słowem ale i czynem- wyjaśnił -Jeśli jednak chcesz się odwdzięczyć, to możesz mi obiecać, że kiedyś wybierzemy się na spacer na wybrzeżę. Czasami chodzę tam samotnie ale z towarzystwem będzie przyjemniej zaproponował niespodziewanie.
To o co poprosił w zamian, w ocenie Venory, miało zdecydowanie mniejszą wartość niż wkład jego pracy jakiego wymagało przetłumaczenie jej listu.
- Jak najbardziej. Chętnie będę ci towarzyszyć. Powiedz tylko kiedy - uśmiechnęła się do Albrechta miło.
-Gdy przyjdzie na to czas- skinął jej głową -Teraz niestety musisz mnie zostawić, bym skupił się na tłumaczeniu- dodał.
- Ach tak... - żachnęła się. - To jakbyś skończył... To - chwilę się zastanowiła co ma dalej w planach na ten dzień. - To pewnie będę się gdzieś kręcić w okolicy - dodała naprędce i nie czekając na jego odpowiedź wyszła z pomieszczenia.

[media]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/a2/2d/1a/a22d1ae3e2a05adbb91b7add05cf80e0.jpg [/media]

Tego dnia dużo czasu spędzała stojąc na korytarzu i zastanawiając się co ze sobą zrobić. Ciężko było samemu znajdować sobie zajęcie w wolny dzień. W końcu zdecydowała wrócić do swojej celi i przyszykować pancerz, a jutro. No i jeszcze pozostawała sprawa alkoholu dla krasnoluda.
- Też sobie wymyślił walutę - mruknęła pod nosem. Uznała, że zapłatę dla niego znajdzie po prostu w jednym z licznych sklepów na rynku. Na wieczór zostawiła sobie wizytę w łaźni, by po niej zająć się lekturą książki od Augusta.

Czyszczenie zbroi było dla Venory rutynowym działaniem. Dokładnie przetarła ślady krwi, zaschniętego błota i Helm wie czego jeszcze. Rycerka naoliwiła metal i wszystko złożyła w elegancką całość , a jedynym mankamentem była olbrzymia dziura w napierśniku. Gdy już skończyła i wyjrzała za okno, ujrzała piękne bezchmurne niebo, oraz grzejące coraz mocniej, po południowe słońce. Pierwsze dni oficjalnej wiosny miała już za sobą i na myśl o kwitnących łąkach za ojcowym tartakiem aż się uśmiechała sama do siebie. Godzina była jeszcze młoda, to też Venora nie miała zamiaru tracić czasu i wartko udała się na rynek po krasnoludzki trunek. Suzail było dużym miastem, lecz podejrzewała, że prawdziwy bimber produkcji brodatego ludu nie będzie łatwo znaleźć. Opuszczając koszary mijała wieżę wielkiej świątyni Wiecznie Czujnego, skracając sobie drogę przez ogród pod mieszkalnym gmachem kapłanów i przeora.


Poszukiwania krasnoludzkiego bimbru zaczęła w samym centrum rynku. Podobnie jak tuż po świcie ruch teraz był ogromny i musiała twardo stawiać kroki by nie zostać przepchniętą, lub trąconą. W pierwszym kramie Venora nie znalazła bimbru krasnoludów, lecz dowiedziała się, gdzie może go szukać. Zgodnie z wskazówkami udała się w to miejsce. Sklepikarzem był nikt inny jak krasnolud. Ten jednak pochodził z Wielkiej Rozpadliny, czego świadectwem był ciemniejszy kolor skóry, oraz nieco wyższy wzrost od przeciętnego brodacza z Srebrnych Marchii. Sklepikarz z przykrością stwierdził, że nie posiada zapasów na sprzedaż tak zacnych alkoholi, lecz wyznał rycerce sekret prawdziwości.
-Widzisz, my krasnoludy cenimy sobie swój honor bardziej niż cokolwiek innego. Jednak wielu którzy opuścili swoje twierdze i liznęli życia najemnika, oraz gorączki łatwego zarobku pozapominali o zasadach- mówił -Na szczęście od setek lat panuje między nami niepisana zasada prawdziwości bimbru. Możesz się domagać takowego testu od sprzedawcy, bez obaw że go urazisz. Wygląda to tak, że na twoich oczach zostaje otwarta butelka i parę kropel wlewa się do naczynia, a następnie podpala. Jeśli bimber płonie na niebieskawo, to znaczy, że jest najprawdziwszym krasnoludzkim wyrobem- wyznał -A jeśli spotkasz krasnoluda, który nie będzie chciał wykonać żądanego testu… To znaczy, że może próbuje wcisnąć ci podróbkę-


Venora z uwagą przysłuchiwała się słowom krasnoluda. Lubiła dowiadywać się takich ciekawostek. Zawsze mając taką wiedzę łatwiej przychodziło nie urażenie swojego rozmówcy na przyszłość.
- Dziękuję, to bardzo cenna informacja - stwierdziła paladynka. - A czy mógłbyś mi poradzić kto w mieście może mieć odpowiedni alkohol? Ma to być podarek dla krasnoluda więc wolałabym żeby był z niego zadowolony - dodała.
-Przy północnej bramie znajduje się kaplica Illmatera, na przeciwko niej znajduje się sklep “Towary wszelakie”. Prowadzi go człowiek, lecz z tego co pamiętam kiedyś handlował z krasnoludami z Północy i powinien mieć taki alkohol na stanie-
Rycerka chwilę zastanawiała się czy kojarzy miejsce. Uśmiechnęła się w końcu.
- Tak, pewnie bym sama na to nie wpadła, żeby szukać w sklepie prowadzonym przez człowieka - odparła z rozbawieniem. - Dziękuję jeszcze raz i życzę miłego dnia.
Venora wyszła na ulicę, rozejrzała się wkoło i obrała kierunek na północ.

Czasu miała aż nadto, więc nawet się ucieszyła, że miała kolejny punkt do odwiedzenia. W każdym razie wiedza, że tam może to znaleźć była lepsza niż próba szukania na własną rękę, mozolnie przeglądając każdy kram i sklepik.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 06-04-2017, 11:27   #147
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Do celu dotarła niedługo później. Akurat jedna z czterech głównych ulic, prowadząca do północnej bramy była najmniej oblegana przez przechodniów, gdyż najważniejszy szlak handlowy biegł ze wschodu na zachód. W sklepie Venorę przywitał gruby mężczyzna o łysej czaszce patrzący na nią chłodno z pod byka. Rycerka nie przejmowała się taką postawą sklepikarza i od razu rozejrzała się po wystawionych na sprzedaż towarach. Nazwa sklepu była trafiona, gdyż na każdej półce można było znaleźć co innego. Tkaniny, oręż, napary, zioła, racje żywieniowe na podróż, kilka elementów pancerzy oraz wiele, wiele innych.
Dobrą chwilę zajęło jej oglądanie półek z towarem. Z pewnością było to miejsce gdzie podróżnicy i poszukiwacze przygód mogli się zaopatrzyć dosłownie od stóp do głów. Już myślała, że znalazła gablotę z alkoholami, gdy po przeczytaniu etykiety okazało się to być po prostu oliwą do czyszczenia zbroi. Odstawiła butelkę i zrezygnowała z poszukiwań na własną rękę. Możliwym przecież było, że nietypowy towar nie był wystawiony na wierzchu, tylko zalegał w magazynie. Podeszła więc do sklepikarza stojącego za ladą.
- Poszukuję dobrego, krasnoludzkiego bimbru. Słyszałam, że można tu taki dostać - zapytała, nie zważając na minę jaką i stosunek jaki do niej miał łysy człowiek.

-Ile?- spytał tylko unosząc lekko brew.
- Jedną dużą butelkę - odparła ze wzruszeniem ramion.
-Dwa złocisze- burknął wystawiając dłoń po zapłatę.
Venora już sięgała do swojej sakiewki gdy wspomniały jej się słowa krasnoluda. Wzięła dwie monety w dłoń, ale nie położyła ich na ladzie.
- Chciałabym przeprowadzić test prawdziwości tego bimbru - stwierdziła spoglądając bez skrępowania na sprzedawcę. - Zanim za niego zapłacę - dodała.
-Że co?- spytał zdziwiony człek. Sklepikarz najwyraźniej nigdy nie słyszał o wspomnianym przez Venorę teście.
Panna Oakenfold westchnęła. Uważała, że krasnolud opowiadając jej o tym nie robił sobie żartów, więc na spokojnie wyjaśniła sklepikarzowi na czym polega owy test oraz czemu jest on taki ważny w przypadku krasnoludzkiego bimbru.
- Czy możemy więc wytestować? - zapytała na koniec wyczekująco przyglądając się mężczyźnie.
-Chcesz mnie zrobić w konia?- spytał by się upewnić -Ja otworzę flachę a ty mi nagle zmienisz zdanie i co wtedy?- dopytywał.


- Jeśli to jest krasnoludzki bimber to przejdzie test. Jeśli nie, to znaczy, że ktoś już cię wcześniej oszukał - stwierdziła Venora bez pretensji w głosie, że ten jej nie wierzy. - Masz moje słowo, że nie rozmyślę się, jeśli alkohol jest prawdziwy - zapewniła go.
-Jest prawdziwy!- odrzekł gromko, ewidentnie oburzony słowami młodej dziewczyny.
- Więc go sprawdźmy - nie wyglądało na to by chciała ustąpić. - Jak będzie wszystko w porządku to jeszcze dorzucę kilka srebrnych monet Mężczyzna patrzył chwilę bez mrugnięcia okiem na klientkę, ale w końcu wydął usta -Co to za test?- spytał.

Venora zamrugała oczami nie wiedząc czy mężczyzna miał tak słabą pamięć, czy zwyczajnie jej nie słuchał kiedy o tym mówiła za pierwszym razem. Prawie była gotowa kupić tą butelkę bez sprawdzenia, ale gdyby okazał się być nieprawdziwy to płatnerz tylko by się poczuł obrażony tym podarkiem.
- No więc należy kilka kropli polać do naczynka i je zapalić. Jeśli płomień będzie błękitny to znaczy że jest prawdziwy - wyjaśniła, po raz kolejny, ale wciąż spokojnie.
Sklepikarz przewrócił oczami i pokręcił głową -Palić bimber… Kto to…- mruczał pod nosem, gdy znikał na zapleczu. Po kilku chwilach wrócił trzymając szklaną butlę, owiniętą sianem, związanym rzemieniami. W drugiej dłoni trzymał puchar do wina. Grubas odkorkował flaszkę i nalał odrobinę do środka, po czym sięgnął po świecę i przyłożył płonącym knotem. Na oczach Venory Bimber zapłonął a nad pucharem uniosła się błękitna łuna. Krótką chwilę później ogień zgasł a sklepikarz spojrzał z uznaniem na klientkę.
-Skąd masz takie informacje?- zapytał zaciekawiony, z wyraźnie innym nastawieniem.

Panna Oakenfold z zadowoleniem wymalowanym na twarzy położyła dwie złote monety na ladzie i sięgnęła jeszcze po pięć srebrnych, tak by było zgodnie z umową daną sprzedawcy. Cieszyło ją bardzo to, że prawdziwość trunku potwierdziła się.
- Pewien krasnolud, zapewne zmartwiony o podniebienie swego ziomka, poczuł się w powinności by mi opowiedzieć o tym - odpowiedziała mu z rozbawieniem w głosie Venora. - Jeśli ktoś będzie mnie pytał o to gdzie można dostać dobry alkohol to będę polecać właśnie ten sklep - dodała.
Sklepikarz odprowadził paladynkę zmieszanym spojrzeniem, jakby nie wiedział co ma o niej myśleć -Miłego dnia- rzekł na odchodne. Venora miała w praktyce każdy punkt planu “na dzisiaj” wykonany i mogła spokojnie udać się do łaźni. Miała cały wieczór dla siebie.
Panna Oakenfold wróciła do świątyni w bardzo dobrym humorze. Nawet przestała już wątpić co do słuszności powierzania naprawy swojej zbroi krasnoludowi, który nie wzbudził w niej w pierwszej chwili zaufania. Uznała po prostu, że nie zna przeszłości tego rzemieślnika i nie powinna go oceniać, przynajmniej póki nie wykaże się on swoimi umiejętnościami płatnerskimi lub ich brakiem.

Po powrocie udała się prosto do swojej celi. Tam zostawiła butelkę bimbru, którą ustawiła obok sterty złożonej z elementów jej pancerza. Zebrała do torby rzeczy potrzebne jej w łaźni i bez zbędnej zwłoki wyszła z pokoju. Na myśl o gorącej kąpieli uśmiech sam garnął jej się na usta.
Czas spędzony w łaźni minął Venorze nadwyraz przyjemnie. Po kolejne trudnej misji, oraz całym dniu załatwiania swoich spraw rycerka mogła w końcu choć przez chwilę się zrelaksować. Niedługo przed wieczerzą wróciła do swej celi, gdzie się przebrała i udała na posiłek z innymi sługami klasztoru Helma.
Gdy wkroczyła do jadalni, większość mieszkańców świątynnych było już w środku. Część osób spojrzało w jej kierunku, a część nawet nie dostrzegło jej przybycia. Był pośród nich Ludwik, który pałaszował kurczęce udko, wycierając usta i policzki rękawem swej szaty. Venora stanęła po porcję, a kiedy młody chłopiec naładował jej porcję do misy, udała się do stołu. Tym razem nikt jej nie zaczepił ani nie zagadywał. Zjadła spokojnie, a potem poszła do swej celi. Venora usiadła na łóżku zastanawiając się jak spędzi resztę wieczoru, gdy ktoś zapukał do jej drzwi. Albrecht powitał ją ciepłym uśmiechem, kiedy Venora wpuściła go do środka.
Mężczyzna bez ogródek wręczył jej przetłumaczoną treść listu od sir Rolandsa -Przed chwilą skończyłem oznajmił zadowolony z rezultatów swej pracy. Venora prędko rozwinęła rulon i wczytała się w jego treść.

"Na północny zachód od Wzgórza Berethina, tam gdzie łąki kwitną żółcią i bielą w lustrzanym odbiciu drogę wskażą ci niebiosa. Opadające słońce ukaże ci drogę, a obłoki niczym mapa wskażą czubek Hełmu Wiecznie Czujnego. Tam się udasz i gdy spojrzysz w oko Helma świat zatrzęsie się w posadach. Blade światło otworzy wrota do mej skrytki, gdzie odnajdziesz klucz. Nie lękaj się i nie cofnij przed niczym. Ty jesteś ratunkiem"
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 07-04-2017, 12:40   #148
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację

W łaźni poczuła się prawie tak samo błogo co w zaświatach. Tylko westchnęła na to porównanie i swoje myśli. W tamtej chwili wskrzeszenie przyjęła prawie niczym karę, za bycie nie godną śmierci i udania się przed oblicze Helma. Teraz dopiero zdała sobie sprawę, jak głupie to były myśli.
Na szczęście tutaj w gorącej mgiełce snującej się nad lustrem wody, wszystkie trudy i zmartwienia zdawały się być gdzieś daleko. Można było na tą chwilę zapomnieć o tym wszystkim co ją niepokoiło. Venora tak bardzo chciała się od tego odciąć, że nawet nie patrzyła na swoją pierś, gdzie o realności jej problemów, przypominała duża blizna.
Rycerka siedziała zanurzona po szyję w gorącej wodzie do czasu aż nie zgłodniała. Wychodząc z kąpieli wpierw poczuła osłabienie, lecz gdy skończyła się wycierać wróciły jej nowe siły i pozytywne myśli. Zupełnie jak po powrocie z walki do Grumgish.

Paladynka idealnie zgrała się z czasem, bo gdy wróciła do zakonu to pora obiadowa już trwała. Oznaczało to, że jeszcze zdoła dostać coś ciepłego. Z wesołym uśmiechem stanęła w kolejce po swoją porcję, nie odmawiając luźnej rozmowy tym, którzy czekali razem z nią. Jej spojrzenie tylko raz i bardzo przelotnie, spoczęło na Ludwiku. Nie rozumiała jego wrogości, ale też nie miała zamiaru wchodzić z nim w konfrontację z tego powodu. Prędko jednak przegoniła od siebie myśli z nim związane. Nie chciała sobie psuć wybornego nastroju.
Jedząc wspomniało jej się, że powinna była kupić dla siebie wino na wieczór, by wypić je przed snem. Nie miała jednak zamiaru się wracać i znów wychodzić na ulicę. Zmęczenie powoli wkradało się, więc rycerka miała nadzieję, że uda jej się zdrzemnąć po obiedzie.

Syta i w pełni zrelaksowana skierowała się do swojej celi.
Zastał ją tam idealny porządek. Nawet nieprzyjemny zapach brudu jaki miała na sobie zbroja zdążył się już wywietrzyć przy szeroko roztwartym oknie jakie zostawiła wychodząc. Zamknęła za sobą drzwi i podeszła do okna by i ono zaraz zostało zatrzaśnięte.

Paladynka biorąc do ręki książkę od sir Augusta, usadowiła się wygodnie na łóżku. Oparła głowę o poduszkę i otworzyła lekturę, licząc że czytając uda jej się zasnąć.
Lecz nim udało jej się przeczytać pierwsze litery, usłyszała pukanie do drzwi. Odłożyła więc książkę na stolik i podniosła się z łóżka.
Wyraźnie ucieszyła się na widok Albrechta i niezwłocznie zaprosiła go do środka. Venora nawet nie zakładała, że już dziś kapłan skończy tłumaczenie, więc natychmiast poczuła ekscytację gdy otrzymała je do ręki.

Jej zniecierpliwienie było tak duże, że nawet nie usiadła tylko od razu rozwinęła rulon i zaczęła czytać.
A to jak mina na twarzy panny Oakenfold zmieniała się w trakcie jak przesuwała wzrokiem po wyrazach, obrazowało jej emocje jakie czuła zagłębiając się w treść. Wpierw zniecierpliwienie przeszło w zaciekawienie, by zmienić się zaraz w skupienie. Nagłe zdziwienie po chwili przerodziło się w zmartwienie. Na koniec nawet przygryzła wargę i wydawała się być zaniepokojona.
~ Czemu zostawiłeś mnie z tym samą, bez wyjaśnienia?! ~ jęknęła w myślach, prawie z pretensją, gdy wspomniała swojego mentora.

- Dzię... Dziękuję ci... - odparła spoglądając niepewnie na Albrechta. Venora wyglądała jakby nagle na jej plecy ktoś narzucił wielki plecach wyładowany kamieniami. Rycerka w końcu podeszła do swojego łóżka i usiadła na jego brzegu wciąż wodząc spojrzeniem po treści rozwiniętego przed nią listu. Nie mieściło jej się w głowie jak ona mogła być ratunkiem. Nie chciała jednak myśleć, że sir Morimond mógłby opisywać brednie. Był paladynem, a oni nie mogli kłamać.

-Wszystko w porządku?- zaniepokoił się kapłan.

Panna Oakenfold uniosła spojrzenie na Albrechta. Chwilę myślała co mu odpowiedzieć, ale to, że przecież już i tak znał treść listu... Zachęciło ją do zwierzeń.
- Chyba nie - odparła mu, gdyż kłamać przecież nie mogła. Wskazała mu gestem ręki by usiadł na krześle, co zwiastowało, że jej opowieść krótka nie będzie. - Dziś, chodząc po mieście, byłam obserwowana. Nie był to jednak pierwszy raz. Poznałam tego półorka, kiedy przy pierwszym spotkaniu podszedł do mnie i powiedział coś w obcym mi języku. Dziś za nim podążyłam. Tak, wiem to głupie z mojej strony było. W każdym razie... W opuszczonym domostwie półork przedstawił się jako Elz. Pokrętnie stwierdził, że jest z organizacji chcącej zapobiec nadejściu ery smoków. Jego mistrz ponoć uważa, że mam mieć swoją rolę w tym wydarzeniu. Nie wiedzą jednak jaką, stąd te ich podchody - zwinęła list i położyła go obok siebie, na łóżku. - Ja natomiast... Od śmierci mojego mentora miewam dziwne sny. A zaczęły się one nocą przed moją wyprawą do Grumgish. Teraz co noc śni mi się albo koniec świata, albo urywki czegoś co wygląda jak wspomnienia z mojego wczesnego dzieciństwa, a co całkiem dobrze tłumaczy ostatnie wydarzenia jakie stają się moim udziałem. Mój brat uważa, że nie powinnam się tym przejmować, że to tylko sny, ale ten list... - wskazała skinieniem głowy na tłumaczenie zrobione przez kapłana. - I moje wskrzeszenie oraz słowa niebianina, który przywrócił mnie do życia wyraźnie wskazują na to, że sir Morimond może się nie mylić.

Kapłan wysłuchał słów niewiasty, raz po raz przytakując głową -Poszukam informacji o tym Wzgórzu Berethina i nie zostaje nic innego, jak tylko tam się udać i poszukać odpowiedzi na twoje pytania…- zaoferował pomoc ciepłym tonem.
- Dziękuję, to z pewnością mi pomoże - odparła Venora uśmiechając się blado. - Mam podejrzenie, że jest to miejsce niedaleko moich rodzinnych stron. W snach byłam prowadzona w pewne miejsce w głębi lasu... To głównie z tego powodu wybieram się tam - wyznała. - Ale nie jest wykluczone, że są to dwa różne miejsca. Wtedy zmienię plany i udam się wprost tam gdzie wskazał sir Morimond.
-Powinnaś najpierw odpocząć i zebrać siły. Domyślam się, że to nie będzie łatwa wyprawa…- wzruszył ramionami.

- Już bardziej chyba nie wypocznę - stwierdziła siląc się na żartobliwy ton. - Z resztą, mój mentor raczej nie wysłałby mnie w niebezpieczne miejsce. Chyba - nie była pewna własnego założenia. - A ty, co o tym wszystkim myślisz? - zapytała go. Sama czuła się za bardzo stać po środku tej zawieruchy by móc bez emocji ocenić sytuację. Albrecht natomiast wydawał się być jej obiektywny. - Czy powinnam w ogóle wspominać przełożonym o tym? - wzięła do ręki list.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 10-04-2017, 16:10   #149
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Kapłan przetarł dłonią twarz jakby chciał się dobudzić -Dopóki wykonujesz bezpośrednie polecenia od rycerzy powinnaś zdawać raporty. To dość nietypowa sprawa, bo choć dotyczy konkretnie twojej osoby, może mieć wpływ na wiele innych, oczywiście jeśli faktycznie masz odegrać ważną rolę w tym wszystkim. Sam nie wiem, ja bym chyba poinformował kogo trzeba. Masz z Augustem dobry kontakt. On wie o tym wszystkim?- spytał.
Skinęła mu głową. Jego słowa sprawiły, że wyzbyła się wątpliwości.
- Tak, sir August wie o wszystkim z wyjątkiem listu i snów - odparła w końcu. - Dziękuję ci za rozmowę. Nieco mi lżej, choć głupio mi, że cię tym obarczyłam.
-Daj spokój…- rzekł wstając od krzesła -To moja misja. Nieść dobre słowo nie tylko rolnikowi, czy mieszczanom. Każdy z nas potrzebuje czasem porozmawiać i znaleźć kogoś zaufanego, komu można opowiedzieć nieco więcej niż innym. Cieszę się, że mogłem się przydać. Gdy znajdę cokolwiek o Wzgórzu Berethina, od razu po ciebie poślę. Tymczasem śpij dobrze- skinął jej głową i wyszedł z celi Venory.

Paladynka bardzo chciała posłuchać się Albrechta i po prostu pójść spać. Nawet ułożyła się wygodnie na łóżku i przykładając głowę do poduszki zamknęła oczy. Jednak powieki, od razu same jej się otwierały, zupełnie jakby ktoś naładował ją ogromnym zapasem energii przez który w ogóle nie czuła zmęczenia. Było to dość irytujące.
Wstała z łóżka i uznała, że od razu pójdzie do swojego przełożonego. Wzięła do ręki oryginalny list oraz poczynione przez kapłana tłumaczenie, po czym wyszła ze swojej celi. Wyobrażała sobie, że August może się zdziwić jej prędkim powrotem do jego gabinetu.
Godzina jeszcze nie była tak późna, to też Venora nie miała większych oporów z wizytą u sir Augusta. Pokrzepiona słowami Albrechta stwierdziła, że słusznym będzie powiadomić o liście Morimonda przełożonym.
-Wejść!- krzyknął starzec, gdy Venora zapukała w jego drzwi. W środku zastała Augusta w towarzystwie Alberta. Gospodarz celi wyjrzał przez okno -Co cię do mnie sprowadza tak późno?- spytał nieco zdziwiony. Venora ufała zarówno jemu, jak i sir Albertowi, to też prędko opowiedziała im o tym co ją trapi, oraz pokazała przetłumaczoną wersję listu. Rycerz odczytał jego treść, wstał od biurka zagraconego mapami i dokumentami, wręczył list przyjacielowi i podszedł do okna, jak to zawsze miał w zwyczaju. Gdy Albert czytał w skupieniu, August milczał dając mu czas spokojnie przetrawić słowa Morimonda. Gdy w końcu dokończył czytanie, zawinął pergamin w rulon i oddał Venorze patrząc na nią zmieszanym wzrokiem.

-Co o tym sądzisz?- spytał Augusta, na co tamten tylko wziął głęboki wdech.
-Dziecko Rolands był ekscentrykiem, przecież wiesz... Nie brałbym tego za żaden pewnik. Nie śmiałbym podważyć prawdomówności Morimonda ale...-
-Ale na starość mu odbiło- wtrącił August przerywając w końcu ciszę. Rycerz odwrócił się w stronę panny Oakenfold -Nie jesteś już adeptem. Naszym celem jest walczyć ze złem w każdym miejscu świata i nie jesteśmy w stanie zabronić ci poszukiwań ukrytych kluczy, czy cokolwiek przyszykował dla ciebie Morimond. Powinnaś jednak wiedzieć, że to może być wymysł spaczonego zniedołężnieniem umysłu, a na miejscu odkryjesz, że tylko zmarnowałaś czas usiadł.
-Wiesz gdzie jest wspomniane w liście Wzgórze Berethina?- spytał Albert.
-Pierwszy raz słyszę o tym miejscu- odrzekł wzruszając ramionami -I jaki masz plan?- spytał po chwili Venorę.
Panna Oakenfold poczuła ukłucie zawodu i to pomimo tego, że przecież sama spodziewała się, że takie zdanie o tym będzie miał jej przełożony. Przyglądała się im wodząc wzrokiem to na Augusta to na Alberta.
Pokręciła głową.

- Nie sądzę, żeby oszalał. W każdym razie na pewno by nie kłamał - powiedziała spokojnie. W głowie na szybko zastanawiała się co im powiedzieć. Zdecydowała się podzielić wszystkimi swoimi spostrzeżeniami. - Wraz z jego śmiercią zaczęłam mieć dziwne sny. Zaczęło się to w noc przed wyprawą do Grumgish, ale wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to się wiąże z jego śmiercią. Jedne sny były o końcu świata inne dotyczyły mojego wczesnego dzieciństwa, którego praktycznie nie pamiętam. Te drugie dały mi odpowiedź, że mój dziadek i sir Morimond znali się, a to, że ja zostałam przez mojego mentora "odkryta" i dostrzegł we mnie przyszłego paladyna nie było przypadkiem, jak to wcześniej zakładałam - westchnęła. - Myślę, że to miejsce, o którym pisze w liście, odwiedziłam w jednych z tych snów. Mój dziadek mnie tam zaprowadził kiedy byłam mała. Poprosił wtedy założyciela ich bractwa bym przestała mieć sny. A on zgodził się, lecz w zamian kto inny miał je mieć. I tą osobą był właśnie sir Morimond - znów spojrzała po swoich przełożonych. - Ja wiem jak to brzmi, ale gdyby nie moje niedawne wskrzeszenie to sama pewnie bym nie chciała tego brać na poważnie. Ale dziś jeszcze dowiedziałam się, że jestem obserwowana przez jakąś dziwną grupę, która wieszczy o końcu świata jaki przyniosą smoki i ich poplecznicy - sama słuchając swoich słów, nie była pewna czy sobie by uwierzyła. - Ale przecież w Grumgish druid wspomniał o portalach, do których nawet jego bestie boją się podejść, z Arthonem i Virgiem natrafiliśmy na przeklętą ziemię. Coś się wokół nas dzieje i nie jest to nic dobrego.

-Venoro…- rzekł August, podczas gdy Albert spuścił wzrok -Świat jest zepyty… My jesteśmy na to zepsucie ratunkiem. Walczymy nie tylko z bandytami i zarazami. W Krainach roi się od portali do Otchłani czy Piekieł. W krainach roi się od krwiożerczych smoków, potworów, bestii, kultystów i rzeczy, o których nawet sobie nie wyobrażasz. Idziesz drogą paladyna i to będzie odciskać piętno na twojej jaźni czy tego chcesz czy nie- mówił patrząc Venorze głęboko w oczy -Będziesz miewała jeszcze wiele snów, wiele razy poczujesz że masz misję i to dobre, bo jesteśmy istotami niosącymi swoją misję dla świata. Ta misja to krucjata przeciwko wszelkim przejawom zła…- podszedł do paladynki i położył jej dłoń na ramieniu -Chciałaś udać się w rodzinne strony. Jedź. Zobacz się z matką i ojcem. Pooddychaj powietrzem pachnącym lasem i łąkami a nie uryną z rynsztoku. A kiedy wrócisz obiecuję, że o tym pomówimy jeszcze raz- zaproponował chyba nie do końca dowierzając obawom Venory.
Paladynka spojrzała po mężczyznach z miną jakby chciała się nie zgodzić. Ale zrezygnowała. Zdawała sobie sprawę ze swojego braku doświadczenia. Uznała że skoro osoby, które mają za sobą więcej lat życia, a nawet większy staż w pełnieniu służby bogu niż ona sama żyła, to musiała im zaufać, choć jej własne przeczucia nie chciały się na to zgodzić.
- Tak - skinęła głową Venora, ale w głosie miała rezygnację. - Jutro więc wyruszę. Wrócę tak, żeby się przygotować na uroczystość - dodała i zabrała list. - Czy mogę jeszcze dowiedzieć się czegoś o tym kiedy miałaby się odbyć moja próba planokrwistości? - zapytała.
-Po ceremonii- odrzekł zwięźle Albert.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 14-04-2017, 20:16   #150
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Nie pozostawało nic innego jak przeprosić za zakłócenie spokoju i opuścić celę przełożonego. Venora już sama nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. Spokoju jej to nie dawało i robiła sobie nadzieje, że znalezienie miejsca, o którym pisał sir Morimond ukoi jej skołatane nerwy.
~ Potwierdzi się albo będę miała spokojnego ducha ~ przeszło jej przez myśl, gdy kroczyła korytarzem, zmierzając do swojego pokoju. Energia ją wciąż rozpierała, przez co dodatkowo potęgowało się jej zniecierpliwienie.

Wróciła od swojej celi i pierwsze co zrobiła, do schowała list od mentora do szuflady w której trzymała również te otrzymane od Liam i niziołka. Venora chwilę pokręciła się po swoim pokoju by w końcu zasiąść na łóżku. Znów sięgnęła po książkę otrzymaną od sir Augusta i zaczęła ją czytać.

Rycerka przewracała stronę za stroną czytając szczegółowo rozpisane relacje świadków cudów, które dotyczyły wyznawców Helma. Książka wciągnęła ją błyskawicznie, gdyż już pierwszy przypadek opisujący świadectwo cudu w uznaniu Venory zdawał się być fenomenalny. Było to tuż po Czasie kłopotów, gdy bogowie wrócili do swych domen, a Helm jako strażnik porządku pozostał jako jeden jedyny w swej niebiańskiej twierdzy. Świadek Durro Hammerstriker z Mirabaru klął się na honor swój i całego królewskiego klanu, że prawdę mówi opisując jak lady Amanea z Silverymoon samotnie obroniła strażniczą basztę przed natarciem hordy goblinów, gdy jej kompani polegli co do joty, za wyjątkiem świadka, którego zatruta strzała kompletnie sparaliżowała. Durro mówił o bladej aurze, którą emanowała rycerka, oraz precyzji jej ciosów, gdy mieczem odrąbywała głowy każdego, kolejnego przeciwnika.
Kolejne sytuacje opisywały leczenie śmiertelnych chorób, przywracanie do żywych, oraz kilkanaście innych sytuacji. Gdy Venora zamknęła książkę dotarło do niej, że jej świece prawie dogasły a za oknem robi się szarawo.
-Już świta...- burknęła pod nosem zdziwiona faktem, że przez najkrótszą chwilę nie poczuła zmęczenia.

3 dzień Przypływu Lata. Suzail

Rycerka nie zmrużyła oka nawet na minutę, lecz mimo to czuła się wypoczęta i w pełni sił. Jako, że było jeszcze wcześnie postanowiła tym razem nieco dłuższą chwilę poświęcić na modły i podziękowania Helmowi. W duchowej rozmowie z swym bogiem poprosiła Wiecznie Czujnego o siłę i o jakieś znaki które wskazałby jej dobry kierunek. Helm nie odpowiedział. Nie dosłownie. Lecz odpowiadał na modlitwy za każdym razem gdy zsyłał Venorze łaskę objawioną w postaci wszelkiej maści zaklęć.
Na zewnątrz zaczynało robić się jasno, a ciepły, letni wiatr wpadał do celi przynosząc miły zapach przypływu lata. Venora pozbierała się i udała na śniadanie.
Kasza, chrupiące pieczywo i zbożowa kawa były posiłkiem idealnym na kolejny dzień pełen chodzenia i rozmów. Zaraz po zjedzeniu rycerka udała się do celi po podziurawiony pancerz i skierowała swe kroki do dolnego miasta, w okolice bramy, gdzie znajdowała się zrujnowana rudera krasnoludzkiego zbrojmistrza.


Stając przed domem krasnoluda, paladynka była zadowolona z tego, że postanowiła skorzystać z silnego grzbietu Młota, na którym leżał opakowany w koc elfi pancerz. Butelkę z bimbrem trzymała w plecaku narzuconym na jej własne plecy. Przez całą drogę prowadziła zwierzę uliczkami, trzymając je za uzdę i idąc obok niego.
Venora poklepała rumaka po szyi i zaczęła ściągać z niego bagaż. Jak noszenie zbroi na sobie jej nie przeszkadzało to noszenie jej w kawałkach było zwyczajnie niewygodne. Uporawszy się z ładunkiem panna Oakenfold podeszła do drzwi i ostrożnie w nie zapukała.

- Czego do ciężkiej cholerny?! - usłyszała zza drzwi znajomy głos pijaczyny.

Zawahała się nim odpowiedziała. Znów pojawiły się w jej głowie wątpliwości. Spojrzała na konia, później na zawinięty w koc pancerz. Westchnęła.
- To ja, Venora. Wczoraj rozmawialiśmy o naprawie zbroi - odezwała się, przypominając Krotowi w jakiej sprawie go nachodzi. - Przyniosłam też bimber, zgodnie z umową - dodała.

Venora w odpowiedzi usłyszała tylko ciszę, która w pewnej chwili ciągnęła się tak długo, że Venora zaczynała tracić nadzieje na dogadanie się z brodaczem. Po chwili jednak usłyszała w końcu kroki i drzwi ostatecznie się lekko przed nią uchyliły. Kroto wystawił bladą twarz i mrużąc jedno oko przyjrzał się rycerce.
-Eee…- burknął -To chyba jakaś pomyłka… Ja już od dawna w fachu nie działam…- dodał zdezorientowany. Najwyraźniej poprzedniego dnia był tak pijany, że zwyczajnie nie pamiętał spotkania z panną Oakenfold.

Venora chwyciła się za głowę i pokręciła nią. Albo krasnolud miał demencję albo poprzedniego dnia musiał niemało wlać w siebie alkoholu, że teraz o niczym nie pamiętał.
- Byłam tu wczoraj. Rozmawialiśmy o naprawie elfickiego pancerza. Umówiliśmy się, że dziś przyniosę go i odbiorę jak skończysz...
~ O ile w ogóle będziesz w stanie cokolwiek zacząć
~ pomyślała zaraz sceptycznie paladynka, po czym położyła pakunek na ziemi i nieco go rozwinęła, ukazując część rozoranego na wylot napierśnika.
- Muszę go mieć naprawionego, bo od niego zależy nie tylko moje życie i bezpieczeństwo - dodała poważnym tonem, wpatrując mu się prosto w oczy. - Jeśli uważasz, że nie dasz rady to powiedz mi to teraz.

Krasnolud zdumiał się na zachowanie Venory, lecz gdy ujrzał odkryty skrawek zbroi oniemiał się jeszcze bardziej. Brodacz prędko pochylił się i odsłonił nieco więcej.
-Znam tę zbroję…- warknął zastanawiając się przez chwilę.
-Skąd masz tę zbroję…- dodał patrząc Venorze w oczy.

Panna Oakenfold z pewną dozą zażenowania przyglądała się krasnoludowi.
- Tak, mówiłeś mi to wczoraj, że znasz ten pancerz. Wspomniałeś też, że należał do Sirnah. Ja zbroję otrzymałam niedawno, od kupca z górnego miasta, Bardock się nazywa - cierpliwie przypomniała Krotowi ich rozmowę. - I tak, ja jej używam w walce, a nie jako ozdoby do łapania kurzu w pokoju. I tak, ja ją miałam na sobie jak zrobiła się ta dziura - dodała na koniec uprzedzając możliwe pytania.
Kowal spojrzał na zbroję i znów na Venorę -Będzie cię stać na tę naprawę?- spytał by mieć pewność.

Venora spojrzała w niebo, w myślach pytając bogów czy to jakiś test jej cierpliwości, który na nią zesłali. Opamiętał się jednak i opuścił wzrok na Krota.
- Jeśli mi teraz powiesz, że na darmo chodziłam po sklepach szukając tego twojego bimbru krasnoludzkiego to może się okazać, że się nieco zezłoszczę - stwierdziła nader szczerze, ale zaraz pokręciła głową zdając sobie sprawę, że niepotrzebnie się unosi. Jej spojrzenie zrobiło się cieplejsze. - Wczoraj mówiłeś, że chcesz za to alkohol, który to mam ze sobą. Lecz rozumiem, że wczoraj mogłeś być... Niedysponowany - znalazła całkiem dobry zamiennik dla innego słowa, które się garnęło na język. - Dlatego cenę za naprawę możemy dziś omówić na nowo, skoro będziesz mógł obejrzeć uszkodzenia.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:54.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172