Sandrus spojrzał prosto i głęboko w oczy rajtara i przemówił zaciskając zęby. -Znosiłem wiel z byt wiele, ale ter to ponioslo rajtarzyno. Nie zostawię tu nikogo ci ludzie som więcej warci niżeli ty.
Wzburzony młody wojownik odwrócił głowę w stronę towarzysz i wydarł się. -Ruszamy wróg atakuje, czekom na posterunku.-kończąc to zdanie chwycił za cały dobytek i ruszył w stronę barykady. ~Na Sigmara nie zostawię tych ludzi. Błagam cię panie ześlij na nas swoją łaskę. Choć bym maiła sam paść trupem, już nie pozwolę nikomu umrzeć z mojego powodu.~
Sandrus wybiegł na zewnątrz a jego oczom ukazał się ogień. Nic nie myśląc krzyknął.
-Kobity i kmioty do gaszenia, mężowie niech trzymają posterunek. Lepiej co by się chałupa spaliła niż wasze żywota dokonały ostatniego odechu.
__________________ "Skoro ludzie to pionki, kim jest król" |