Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-04-2017, 20:55   #267
Zaalaos
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Sol poinstruował droida by skierował się do sporego sklepu spożywczego, położonego możliwie blisko kosmoportu. Śmigacz ruszył z kopyta i po chwili dołączył do ruchu. Zmienił kilka razy tory lotu, by skierować się do pożądanej przez Sola dzielnicy. W pewnym momencie jednak obniżył mocno pułap i skierował się w kierunku powierzchni planety, przyspieszając. Nagle droid uderzył pięścią w deskę rozdzielczą i urwał drążek sterujący. W następnej sekundzie się dezaktywował.
Śmigacz coraz bardziej przyspieszał, a czas do spotkania z gruntem uciekał.
Sol wyjątkowo nie zaklął siarczyście pod nosem, zwyczajnie nie miał na to czasu. Przebił się do przodu pojazdu i napędzaną adrenaliną siłą wypchnął droida z siedzenia prowadzącego. Koło drążków sterowniczych powinny być awaryjne hamulce, działające nawet jeśli silnik został wyłączony. I faktycznie, pojazd zaczął zwalniać, ale nowe oko arkanianina usłużnie podpowiedziało mu że hamowanie skończy się dwadzieścia metrów pod powierzchnią ziemi.
Cały czas zalewało go też falami informacji o trajektoriach i prędkościach poruszających się w pobliżu pojazdów. Zhar-kan miał lotny umysł i niezwykłą intuicję, które razem pozwoliły mu przetrwać Wojny Mandaloriańskie. Im dłużej czekał tym większego pędu nabierał i tym większa była szansa że nawet jeśli uda mu się wycelować w któryś z pobliskich pojazdów to pęd go zwyczajnie z niego zdmuchnie, musiał więc wybrać któryś cel teraz.
~ No Rycerzu, ciekawe czy się dziś spotkamy. ~ pomyślał i wyskoczył z pędzącego pojazdu.

[MEDIA]http://www.dvd.net.au/movies/s/05968-2.jpg[/MEDIA]

Wybrał lecący kilka poziomów niżej pojazd transportowy. Był to dobry cel, duży, niezbyt szybko się poruszający i z małą szansą na wykonywanie niespodziewanych zwrotów. Wymierzył niemal perfekcyjnie, zabrakło mu dosłownie metra do tego żeby wskoczyć przez otwarte okno do wnętrza pojazdu. Zamiast tego z impetem wylądował na pograniczu dachu i boku, wybijając go nieco ze swojej wcześniejszej trajektorii. Jego mechaniczne kończyny, ręka i noga, przebiły poszycie, wyjątkowo szczęśliwy zbieg okoliczności, ponieważ dało mu to wyśmienity chwyt na jakby nie patrzeć dość śliskim transportowcu. Kierowca pojazdu, gruby twilek posiądający przynajmniej pięć podbródków, wyjrzał kilkukrotnie i chyba zauważył Sola, ale kontynuował lot. Wyraźnie nie mógł się nigdzie w pobliżu bezpiecznie zatrzymać.
Natomiast taksówka, którą dopiero co zajmował, kontynuowała swój ostatni lot. Przebiła się przez kilka powietrznych chodników, roztrącając ludzi na boki i w końcu z głuchym impetem wbiła się w solidny beton, zmieniając się przy tym w poskręcaną kupę durastali strzelającą na wszystkie strony iskrami. Z odrobiną zawodu Zhar-kan odnotował brak eksplozji.

Arkanianin ciężko podciągnął się na dach pojazdu i zaległ na nim z rozrzuconymi na boki kończynami. W połowie po to by mieć stabilną pozycję, a w połowie by opanować nieco rozbiegane tętno. Był tak blisko głupiej, pozbawionej sensu śmierci, a wszystko dlatego że wsiadł do niewłaściwego, niesprawdzonego pojazdu. Gdy nieco ochłonął zaczął piąć się po dachu pojazdu do przodu i w końcu, ostrożnie, wślizgnął się do kabiny kierowcy przez uchylone okno.
- Ładny mamy dzisiaj dzień. - zagadał.
- K-kurwa - zaklął pilot i zdjął z uchwytu na drzwiach pałkę teleskopową. Nie miał jednak jak się nią dobrze posłużyć w tym ciasnym wnętrzu.
Sol z łatwością doświadczonego żołnierza rozbroił cywila.
- Spokojnie, nie zrobię ci krzywdy. Moja taksówka się popsuła i zaczęła spadać, przeskoczyłem na twój pojazd. Chcę tylko stanąć na twardym gruncie.
- N-nie zabijaj mnie. M-mam dzieci... - głos twileka drżał, a na spodniach wykwitła mu mokra plama.
- Nie chcę ci nic zrobić. - odparł powoli i głośno, niemal jakby mówił do niezbyt sprytnego dziecka - Jesteś bezpieczny. Chcę tylko wyjść na twardy grunt.
- Z-zrobię co każesz... Twardy grunt... A-ale nie mogę w-wylądować na powierzchni. M-mogę p-podsadzić c-ciebie przy p-przejściu m-między strefami. N-nikomu nic nie p-powiem, p-przysięgam - trząsł się mówiąc to
- Spokojnie. - powtórzył Sol - Wyrzucisz mnie tam gdzie tobie będzie najbardziej pasować. Powiedz mi jaki ładunek wieziesz. - uśmiechnął się przy tym uprzejmie i wyciągnął w kierunku Twi'leka pałkę. - Proszę to twoje.
- K-koncentrat do alkoholu. Do smaku. - odpowiedział wciąż trzęsącym się głosem. Zhar-kan westchnął lekko. Nie było sensu prowadzić z obcym jakiejkolwiek rozmowy, był zbyt przerażony całym zajściem.

[MEDIA]http://wilkersonart.files.wordpress.com/2013/04/zone-6-industrial_bywilkerson.jpg[/MEDIA]

Twi’lek wysadził Sola na pograniczu strefy industrialnej i mieszkaniowej. Było to niezbyt estetyczne miejsce, ale było za to pełne barów w których bawili zmęczeni robotnicy. W okolicy były też spore lądowiska dla statków transportowych, oraz knajpy gdzie bywali piloci tych ostatnich. I to tam skierował swoje kroki Sol. Potrzebował w miarę szybkiego statku, a przede wszystkim osoby która nie będzie zadawała żadnych zbędnych pytań.

Do najbliższego takiego przybytku miał blisko dwa kilometry w linii prostej, ale musiał pokonać też kilka poziomów w dół, co oznaczało zwyczajnie że zajmie mu to sporo czasu… Chyba że zdecyduje się korzystać z transportu publicznego, co było dość ryzykowne. Krayt wyraźnie wciąż o nim pamiętał i miał zamiar zrobić wszystko co było w ich mocy by go dostać. Nie był to zbyt pocieszający prospekt, w końcu Czerwoni byli gigantyczną organizacją, z niemal nieograniczonym zapleczem finansowym i zerowymi skrupułami. Nie mieli zamiaru czekać aż Sol łaskawie wykorkuje. Cóż, popełnili błąd. Do tej pory sprawa nie była dla Zhar-kana osobista, ot zwykłe zlecenie które spieprzył. Nawet nie był specjalnie zły za to że go wystawili na Dxun, ale próba zabicia go w tak publicznym miejscu? Arkanianin nie miał zamiaru puścić tego płazem. Zrobi wszystko co w jego mocy żeby Krayt pożałował dnia w którym na niego trafili. Jeśli będzie to konieczne to wytropi każdego jednego ich wysoko postawionego członka i wypruje z nich flaki, znajdzie każdy ich projekt i go zsabotuje, będzie cierniem w ich boku. Jednak najpierw musiał odmeldować się do Mandalore'a.
 
Zaalaos jest offline