Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-04-2017, 13:39   #255
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Po jakimś czasie drużyna ponownie zeszła po linach do nawiedzonej kopalni. Plątanina górniczych korytarzy prowadziła ich tędy i owędy, czasem łącząc się z już spenetrowanymi korytarzami, a czasem prowadząc w ślepe zaułki wyfedrowanych złóż. W końcu najemnicy doszli do bardziej “cywilizowanej” części kopalni o czym świadczyły kamienne schody prowadzące na północ oraz kamienne drzwi na wprost. Prócz nich w półmroku ginęły kolejne załomy licznych tuneli.
Joris odczekał, aż kapłan będzie w stanie stwierdzić, czy słyszy coś zza zamkniętych drzwi po czym odezwał się cicho:
- Pierwszym rozgałęzieniem były schody. Ostatnio zostawiając za sobą niesprawdzone pomieszczenie zwaliliśmy sobie na głowę niedźwieżuki Pająka. Spróbujmy tym razem nie popełnić tego błędu. Sprawdźmy dokąd wiodą.
- Jaki błąd? - Marduk cofnął się i syknął, bo mądrości towarzyszy zaczynały mu działać na nerwy. - To podziemia, gdzie byś nie poszedł któregoś kierunku byś nie sprawdził, chyba że miałbyś całą armię ze sobą. Coś tam siedzi, słyszałem trzask kości - wskazał drzwi.
Joris ściągnął z pleców łuk.
- A nie pomyślałeś Marduk, że jakbyśmy pierwej te żuki wybili, to Yarla mogłaby żyć? Ale jak coś już tu mamy żerującego to nie czekajmy aż się przemieści. Otwieramy drzwi. Wszyscy gotowi?
- Nie, nie pomyślałem. Pomyślałem że może, jakbyśmy najpierw te żuki zaatakowali, to te ze świątyni z drowem i pająkami mogły nam na łeb spaść z jeszcze gorszym skutkiem - warknął Marduk. - Chwila, w jakim szyku wchodzimy?
Myśliwy spojrzał na syczącego i warczącego kapłana jakby ten w jakimś dziwnym języku przemawiał, ale miast odpowiedzieć, pokręcił tylko głową. Zastanawiał się, czy elf w ten sposób się nieciepliwi, czy coś ukrywa. Niemożliwym dla Jorisa bowiem było, by aż tak nie mieć wątpliwości co do popełnionych czynów.
- Ty, Tori, ja i Turmi.

Selunitka bez słowa poprawiła uchwyt sejmitara i lepiej osłoniła się tarczą, którą niedbale nosiła przez całe krążenie po korytarzach. Yarla mogłaby żyć… gdyby ona nie zapomniała cholernej różdżki. Ilość wrogów i miejsca skąd przychodzili nie była kluczowym czynnikiem ich porażki podczas ostatniej bitwy.
- Pilnujcie światła i tyłów. Ja sprawdzę czy drzwi są zamknięte, jeśli nie to może uda się wykorzystać Echo do niepostrzeżonego zerknięcia - Marduk przełożył rękojeść Talona do dłoni zwykle zarezerwowanej dla uchwytu tarczy i trochę niefrasobliwie - i zbyt mocno - poruszył klamką. Możliwe że miały na to wpływ nowe rękawice.
- Sprawdź też to - w tym czasie myśliwy podał mu klucz Neezara.
- Frikken hond! - syknął elf, odsuwając się od drzwi by dać innym miejsce do walki. Po naciśnięciu klamki trzeszczenie pękających kości umilkło, zamiast tego zza drzwi rozległo się szuranie, a Marduk przeklął swoją głupotę. - Szykujcie się!

Torikha momentalnie przybliżyła się do Jorisa, jakby chciała go chronić lub…
Jej dłoń chwyciła dłoń myśliwego, a kapłanka wypowiedziała ciche słowa w obcym mężczyźnie języku. Momentalnie nawiązał się między nimi dziwny przekaz i ten mógł poczuć jak tajemnicza siła zagnieżdża się w nim, wyostrzając jego zmysły.
Zaskoczony tym gestem mężczyzna z początku nie zrozumiał o co chodzi. Gdy jednak elektryzująca moc spłynęła na niego, ścisnął jej dłoń odruchowo.
- Tori, ja… - spojrzał na nią z czymś co mogło wyrażać po części podziw, a po trochu wyrzut, po czym nachylił się do niej opierając czoło o jej głowę - Tori, ja przecież przeżyję, jeśli Ty przeżyjesz… Oszczędzaj.
Ochłonął czując jak mrowienie przemienia się w siłę i witalność.
- I dzięki - uśmiechnął się.

Turmalina stuknęła lekko kosturem i kryształowa powłoka okryła ją i zamigotała, po czym znikła, czarodziejska zbroja pewnie już nie raz uratowała jej życie, nie zamierzała rezygnować z tej ochrony.
Nie miała jakoś nastroju na złośliwości, kłótnie i inne zwyczajowe rozrywki. Po prostu chciała zrobić co trzeba. Oczyścić kopalnię z paskudztwa. Wokół kostek zawirowały drobiny piachu, geomantka była wypełniona mocą ziemi.
- Dajemy!

Marduk kopnął drzwi pozwalając rozewrzeć się im na oścież i ukazując oczom najemników trzy paskudne, śmierdzące stwory. Nietrudno było w nich rozpoznać spotykane czasem trupojady, choć te tutaj raczej nie miały wiele do jedzenia. Dlatego też z miejsca rzuciły się do ataku na stojących w korytarzu żywych.

[media]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/8a/8e/a1/8a8ea1577d2052d8c7e8ca4068a301ec.jpg[/media]


Starcie było krótkie i efektywne; najemnicy raz-dwa rozprawili się z ghoulami bez strat własnych. Znaleziona sala musiała być miejscem odpoczynku dla górników, gdyż wzdłuż ścian zbudowano kamienne prycze, a duży żelazny koksownik nadal był pełen węgla. Niestety obecnie spoczywały tu tylko stare kości krasnoludów i orków, przywleczone zapewne przez ghoule. Joris przeszukał pomieszczenie, lecz nie znalazł nic interesującego; skorodowane resztki uzbrojenia leżące wśród szczątków nie miały już żadnej wartości. Ale te kości nie dawały mu spokoju.
- Dziwne, że trupojady zainteresowały się nimi - stwierdził po trochu do siebie, a po trochu do reszty - są równie stare co te szkielety górników. I co u licha robią wśród szczątek górników, szczątki jakichś orków?

Turmalina ciskała ziemią i skałą w ciszy, uderzając falą gruzu pierwszego ghoula, a gdy walka zrobiła się zbyt ciasna - oślepiając drugiego. Geomantka po śmierci Yarli wyraźnie zapadła się w sobie, jakby ktoś usunął jej humor i złośliwość. Nawet fakt że pokonali pająka niespecjalnie poprawił jej nastrój.
Marduk walczył z własnym ciałem, z drżeniem i ekscytacją które zmieniały rytm oddechu i zostawiały go urywanym i pospiesznym, nieefektywnym i grożącym wręcz zasłabnięciem od nadmiaru tlenu. Siłą woli rozluźnił palce zaciśnięte na rękojeści Talona, machnął ręką strząsając krople ohydnej krwi z ostrza które głęboko cięło wrogów Ojca Elfów.
- Jeden z pierwszych nekromantów, wygnany ze swej ojczyzny za eksperymenty z użyciem krwi i magii śmierci, podbił pewien prymitywny lud i kazał mu pożerać ciała zabitych wrogów, by posiąść cząstkę mocy którą tamci posiadali za życia. Przez tę praktykę powstały pierwsze ghoule… a przynajmniej tak słyszałem - wyrecytował słoneczny elf, wpatrując się w ciała. Wstrząsnęło nim drżenie - elfowie nie bali się nieumarłych powstałych z innych ras, ale nadal czuł obrzydzenie i odrazę. Siłą woli zwalczył to i nachylił się nad pokonanymi, by ocenić zadane obrażenia. Taka wiedza mogła się przydać później.
- Dobrze poszło, wykorzystajmy tę passę - spojrzał wreszcie na Jorisa. - Wstrzymam się z zaklęciem lokalizującym magiczne aury do momentu aż sprawdzimy jakieś następne miejsce. Decyduj.

- A nam babka prawiła - ozwał się Joris przyglądając kolejnym zamkniętym drzwiom - że człeka w ghula może ino wąpierz, albo wiedźma przemienić. I że tylko na niegodziwców to działa i na takich co to sproś… a zresztą. Zawsze mieliśmy je za zwyczajne cmentarne szkodniki. Dziwne, że tu dotarły. Tunele to cholerstwo w ziemi kopie, ale widać przeryło się tu i przez skałę. Warto znaleźć, którędy się wdarły do kopalni i zawalić. Idźmy dalej tymi drzwiami. I bacznie rozglądajmy się dookoła.

Marduk nie skomentował co sądzi o mądrościach babki Jorisa, zamiast tego złapał w dłoń wieczną pochodnię, wcisnął ją za pas po czym na powrót zbrojny podszedł do następnych drzwi. Jego zdaniem drużyna miała sporo szczęścia, zwalając z nóg trzy abominacje bez żadnego draśnięcia. A może wszyscy stawali się coraz sprawniejszymi zabójcami?
Drzwi prowadziły do kolejnego poprzecznego tunelu. Naprzeciw nich był krótki korytarz rozszerzający się na końcu w coś, co wydawało się dużą jaskinią lub wyrobiskiem - w półmroku ciężko było rozróżnić. Myśliwy wskazał jeden z kierunków.
- Po mojemu tam zachód jest. Czyli się wracamy do Gundrena. Zatem zawalisko najpewniej. Ale sprawdźmy. A potem do tej wielkiej jaskini. Nie zapominajcie oglądać się w górę i na boki.
Co rzekłszy wyciągnął z plecaka ostatnią fiolkę wody święconej i wlał jej zawartość do wyłożonego skórą dna kołczanu.

Marduk skinął głową na słowa tropiciela i po chwili omal sam się w nią nie walnął, zdając sobie sprawę iż zaniedbał nasłuchiwania przy drzwiach. Nie on jeden, ale dla słonecznego elfa świadomość własnej niekompetencji - normalnej dla innych ras - była nieznośna.
- Posłuchajmy trochę nim wejdziemy dalej - wstrzymał towarzyszy.
Tori westchnęła głośniej, ale zatrzymała się w połowie kroku, nasłuchując i spoglądając raz w lewo, a potem w prawo. Następnie zamarła.

Najemnicy nie słyszeli nic prócz oddalonego szumu wody i Echa. Ruszyli więc na wprost, do kawerny, z której wychodziły trzy kolejne odnogi. Mimo, że jaskinia wyglądała na naturalną dawni właściciele kopalni ozdobili jej ściany prostymi reliefami, pokazującymi krasnoludy i gnomy w czasie podziemnej pracy. Wokół, w niszach wykutych w ścianach rozstawiono latarnie, jednak wszystkie były zgaszone. Drużynę jednak bardziej niż sztuka zainteresowały zaściełające podłogę szkielety; dwa tuziny, może więcej. Widać tu odbyła się walna bitwa o Kopalnię Phandelver.
Na szczęście dzięki ostrzeżeniu Jorisa pamiętali by patrzeć w górę, toteż szybko dostrzegli niemal tuzin strzyg wiszących trzy metry nad nimi. Zauważone stwory ze skrzekiem rzuciły się na dwunogów by wyssać z nich krew. Stado opadło najemników skrzecząc i wsysając się w odkryte części ciała niczym przerośnięte komary. I choć dzięki wcześniejszemu starciu drużyna szybko zdołała się uporać z bestyjkami to te również zdażyły upuścić im krwi.
 
Sayane jest offline