Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-04-2017, 21:16   #107
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
[media]http://www.youtube.com/watch?v=8L4CP9QD1oU[/media]

Staruszek siedzący za kierownicą zatrzymał pojazd.
- Proszę się pospieszyć, oni zaraz się potopią! - krzyknął, a Sharifowi nie trzeba było dwa razy powtarzać.
Mężczyzna wyskoczył z wózka golfowego i pobiegł nad skarpę. Ocenił najlepszą drogę zejścia ze stromych skał. Zmarszczył czoło. Postawił pierwszy krok, potem następny. Starał się schodzić tak szybko, jak to tylko możliwe - przecież ci ludzie topili się! Był już w połowie zejścia, kiedy jego noga trafiła na śliski mech. Stracił równowagę i chwycił się wystającego konara… tyle że nie tą ręką, którą powinien! Niepełnosprawna kończyna nie zadziała tak, jak powinna, odmówiła posłuszeństwa. Sharif poleciał w dół niczym bezsilna, licha kłoda.
Obijał się o twarde kamienie, rozciął sobie wargę, policzek, posiniaczył prawe udo, o mało co nie skręcił kostki, rozdał spodnie, stracił prawego buta, a na dodatek plecak utkwił w załomie skalnym w połowie drogi. Głowa go bolała, migrena naskoczyła na niego niczym błyskawica. Przypomniał sobie, że dzień wcześniej już miał uraz głowy i zdarł sobie z niej kawałek skóry. Na dodatek całe jego ciało było w siniakach, mięśnie wciąż paliły po wcześniejszym wysiłku, w ustach czuł żwir; nie mógł złapać oddechu.

Jednak Khalid miał duszę komandosa i poczuł przypływ adrenaliny. Półżywy ruszył do jeziora, jakby na spotkanie śmierci. Skoczył do wody. Zaczął płynąć.

Tymczasem Alice - wcale nie tak daleko - prowadziła interesującą konwersację z Nilsem Gustaffsonem. Wcielała się w rolę ducha, jako że nastolatek nie widział Harper, a jedynie słyszał jej głos - w rezultacie wziął ją za istotę nadnaturalną, z innego planu astralnego. Była zupełnie nieświadoma faktu, jak blisko jest Sharif. Nie myślała również o Imogen, która podążała w kierunku Oittaan Kartano.

Cobham stawiała na ostrożność. Korzystała z map, które Skorpion wyświetlał w jej umyśle. Niestety były na nich zaznaczone jedynie te większe drogi. Mniejsze ścieżki wśród leśnego poszycia nie zostały uwzględnione… co okazało się niezwykle mylące. Potem zdarzyło się kolejne nieszczęście. Pasek torby zerwał się i w rezultacie cała torba w międzyczasie zsunęła się i wylądowała gdzieś na drodze. Cobham nawet tego nie usłyszała - głośny warkot quada wszystko zagłuszył. Skończyło się tak, że Imogen musiała przyznać się przed samą sobą, że zgubiła się.

Na domiar złego quad zatrzymał się. Czyżby zepsuł się? Po chwili zrozumiała, że nie było już w nim paliwa. Cisza i spokój otoczyły ją zewsząd. Samotna sarenka spojrzała na nią spomiędzy drzew. Było to przepiękne zwierzę. Kiedy jednak Cobham mrugnęła, rozpłynęło się w powietrzu.

Została sama.

Natomiast Natalie Douglas osamotniona nie była. Ruszyła w kierunku tłumu. Czy mogła jakoś pomóc? Przypomniała sobie, że nie tak dawno w Portland opatrywała kogoś, Liama. A teraz znów musiała wykazać się umiejętnością pierwszej pomocy. Jak tak dalej pójdzie, to niedługo będzie miała więcej doświadczenia w ratowaniu ludzi, niż jej brat lekarz.

Kiedy jednak znalazła się tuż przy domku, okazało się, że sprawa wcale nie jest tak poważna, jak myślała. Półnaga Irene tkwiła w uścisku łysego mężczyzny w skórzanej kurtce.
- Wiedziałam, że mnie złapiesz - powiedziała, całując go namiętnie.
Krzyki wokół nich okazały się być ekspresją nie przerażenia, lecz swoistej ekscytacji.
- Aww - takie dźwięki wydawały z siebie niektóre kobiety. Inne, i wcale nie była to wąska grupa, wpatrywały się z zazdrością.
- Nasi strzelili! - tymczasem wrzeszczeli kibice.

- Przepraszam - któraś kobieta zaczepiła Natalie. - Czy dobrze widziałam? Zna pani mężczyznę w tym domku? - zapytała, wskazując przystań Kallego.
Była niska i szczupła. Mysie włosy nosiła zawiązane w kitkę, a przetłuszczona cera nosiła na sobie ślady po trądziku.

Dokładnie w momencie zadania tego pytania, pół kilometra dalej Sharif spostrzegł, że rany na jego ciele palą żywym ogniem, a fale wokół mają słony smak. Jak w morskiej wodzie! Jezioro Bodom powinno być słodkowodne, więc jak to możliwe? Czyżby zmysły go zawodziły? Bez problemu unosił się na tafli; to woda go unosiła. Musiał jedynie nieznacznie ruszać rękami i nogami, żeby płynąć do przodu. Wnet pochwycił jednym ramieniem Visser, a drugim chłopca. Położył się na plecach i dzięki pracy nóg wracał na plażę.

Udało się.
Dobił brzegu.
Zemdlał z wyczerpania i rozdzierającego bólu.

Ostatnią rzeczą, jaką ujrzał przed utratą przytomności, była majacząca w oddali postać na skarpie. Piękna kobieta o długich, rudych włosach. Rozpoznał ją. Alice.

Harper ujrzała Sharifa, Lotte oraz chłopca. Cała trójka leżała nieprzytomna i mokra tuż przy tafli Jeziora Bodom. Na dodatek spostrzegła, że Sharif jest zakrwawiony, a kostka dziecka tkwi pod nienaturalny kątem. Jej uwagę przykuł również inny ruch - tyle że na skarpie. W odległości stu metrów od niej stał wózek golfowy. Wyszedł z niego staruszek, który wygramolił się na skraj zejścia i niezwykle powoli zaczynał schodzić. W jednej ręce trzymał apteczkę.

Fluks zaszczekał dwa razy, po czym obrócił pysk na Alice. Mogłaby przysiąc, że znowu spogląda na nią pytająco.
 

Ostatnio edytowane przez Ombrose : 17-04-2017 o 00:05. Powód: Sharif zgubił plecak, w której była broń, ale sztylet ma przy sobie
Ombrose jest offline