Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-04-2017, 05:37   #83
Zuzu
 
Zuzu's Avatar
 
Reputacja: 1 Zuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputację
Kąpiel w wannie i to z wkładką zadziała na Diaz odprężająco. Do tego stopnia że na chwilę zapomniała jak i po co przylecieli do zakurwionej dziury na krańcach wszechświata. Skorzystała w pełni z armatury i Promyczka, a wszystko nagrywały bo czemu nie? Jak znajdą się na dole Wujaszek na pewno chętnie obejrzy.
Zaproszenie do szabrowania szafy zabrzmiały niczym najpiękniejsza muzyka. Od więziennych łachów Black 2 ścierpła skóra i zbierało się jej na bełta, ilekroć patrzyła w lustro. Ciągle to samo i to samo, bez żadnych zmian i udogodnień. Już wolała latać na waleta, niż znowu przywdziewać pierdolony kombinezon w puszkowy deseń. Było w czym wybierać, co przekładać i nad czym grymasić. Ubranie za ubraniem lądowało na ziemi, a Parch grzebała z pasją wśród wieszaków i starannie złożonych kupek, pozostawiając po sobie burdel wielorasowej orgii barw i materiałów. W końcu znalazła koronkową, gorestopodobną bluzkę z plątaniną pasków przy szyi i obcisłe, skórzane spodnie z nadrukowanym motywem czaszek, żeber i płomieni. Te ostatnie zwłaszcza przemawiały do piromanki.
- Najchętniej powinęłabym ciebie - wyszczerzyła się do blondyny, zapinając spodnie. Wyciągnęła szyję, przyglądając się holokartom. Musiały wystarczyć, pewnie i tak na statku je rozdupczą w pył, ale tym się będzie martwić potem. - No ale coś czuję, że w puszcze ci się nie spodoba. Jasne, że chcę je. Pierdolnij autograf, będę miała pamiątkę. Ja nie mam co ci dać, wszystko nam podpierdalają, jebane chytre kutasy… no gnata masz ode mnie. Też na pamiątkę. I filmik - pokazała paluchem na kamerkę. Odpalona mapa Obroży pokazywała że zagęszczenie Parchów na metr kwadratowy w lokalu przekroczyło dopuszczalne normy. Widząc to Diaz zgarnęła lasencję pod skrzydło i puknęła piętą o podłogę - No i chuj, rodzinka się przytelepała. Chodź, przedstawię cię. Zobaczymy co Wujaszek odpierdala… no właśnie - szybko przestawiła komunikator, łącząc się z Black7. Żwawo spięła dupę, ruszając ją do drzwi.
- Hóla bonita, co tam jak tam? Zamoczyłeś sobie? Mamy dla ciebie bajeczkę na dobranoc w kolorze i hd, już nie będziesz musiał trzepać kapucyna z pamięciówy - trajkotała wesoło po czym dodała marudnie - No i kurwa mam nadzieję że nie wyruchałeś wszystkiego i mi coś do rozjebania zostawiłeś. Jesteśmy una familia, si?

Blondynka pierdolnęła autograf. Sięgnęła do szuflady po jakiś marker. Spojrzała chytrze na Latynoskę i z rozmysłem przejechała nim po swoich wargach. Potem puściła jej oczko i z rozmysłem pocałowała jedną z kart. Znów spojrzała na Diaz.
- To tak łatwo nie schodzi. - uśmiechnęła się i przygryzła marker zastanawiając się chwilę po czym coś napisała szybko na jednej z kart. Skończyła chyba bo obserwowała jak Black 2 zaczyna się ubierać i przebierać. Wybór garderoby z szafy powitała z uśmiechem uznania który jednak nieco przygasł gdy Chelsey zaczęła ubierać się w swój ciężki, hermetyczny pancerz pod którym zniknęła i ona i jej nowe ubranie.
- Masz. To dla ciebie. - powiedziała podając jej niewielkie kartoniki z obrazkami na których widniała właśnie ona. Pierwsza z góry była chyba z jej firmową kreacją cowgirl. Teraz dodatkowo przyozdobiona złożonym przed chwilą całusem. Była też dedykacja. “Dla mojego Płomyczka. Promyczek”. Teraz gdy poruszyła tą kartą uruchamiając ruchome holo z wgranym wizerunkiem roztańczonej blond kowbojki z lassem dodatkowo wyświetlał się na tym obraz gorącego całusa jaki pewnie ten marker przeniósł na nośnik pamięci karty. - Mam nadzieję, że ci pozwolą zatrzymać. - powiedziała patrząc jak Chelsey przyjmuje podarunek.

Obydwie zaczęły się zbierać na dół. W międzyczasie Amy też zdołała się przebrać by nie przeszkadzało to w bieganiu po schodach i korytarzach. Diaz dostała też odpowiedź od Black 7.

- Zamoczyć? Chyba w dziurce od klucza. - burknął niezadowolonym i rozżalonym tonem. - Ale Maya mówiła, że może rozdupczy ten zamek. I coś te glina mówił, że się tym zajmie ale z tymi glinami to wiesz… - burknął nieco mniej niezadowolonym tonem. Diaz widziała na ikonkach Parchów, że Brown 0 miała na imię Maya. Chyba, że o jakąś inną chodziło. Gliniarza żadnego w rozpisce nie mieli.

Z Amy zdołały dojść do końca korytarza i Amanda znów dość wyraźnie trzymała się blisko Black 2 nie mając chyba ochoty łazić tu samotnie. Ze schodów doszło ich odgłos jakby ktoś wbiegał po schodach. Faktycznie za chwilę ukazał się jakiś obwieszony bronią facet dodatkowo trzymający w rękach jakąś kobietę. Oboje byli umazani czymś co zostawiało po sobie kanałowy smród ale przebiegli obok dwójki kobiet chyba niezbyt zwracając na nie uwagi.

- Maya… jaka Maya? Świeżynka? Jak to, por tu puta madre, kurwia dziura ciągle zakluczona?! Jak to nie poruchałeś, niño?! To co Tatusiek odpierdalał przez ten czas jak posuwałam Promyczka?! - Diaz w pierwszej kolejności skupiła się na najważniejszej sprawie, nadając wrzaskliwie przez komunikator do Ortegi. Wybrała połączenie prywatne, coby reszta parchowego towarzystwa się im w rozmowę nie wpierdalała. Wielkopańskim gestem przywinęła sobie blondynę pod skrzydło, zezując w międzyczasie na obcych typów brudnych jak sumienie meksykańskiego ulicznika. Kliknęła coś przy hełmie i szybka z sykiem odskoczyła, pokazując bardzo, ale to bardzo niezadowoloną twarz Black 2, wpatrzoną sępim wzrokiem w dół schodów.

Dołem też wchodził po schodach jeden a potem drugi mężczyzna obydwaj podobnie umazani jak pierwsza para. Po nich na górę wchodziły jeszcze Black 5 i 8. Z czego dopiero Krunt wydawała się być normalnie brudna a Nash pasowała do poprzedniego zestawu.

- Kaarll? - Amanda najwyraźniej rozpoznała nadchodzącego od dołu schodów mężczyznę z karabinem wyborowym na plecach. Ten spojrzał bystrzej na obydwie już tak bardzo czyste kobiety.

- Amanda? - mężczyzna też najwyraźniej rozpoznał blondynkę i zdziwił się chyba tak samo jak ona bo aż się zatrzymał też tak jak i ona.

- O, pamiętasz mnie. - ucieszyła się Amy. - Ale cieszę, się, że cię widzę w całym kawałku. Tu się działy takie straszne rzeczy. - blondynka szybko jednak przeszła do bieżących spraw.

- Oj Amando, nie wiem czy ktoś by zapomniał twoje lasso. - odparł z uśmiechem facet. - Dobrze, że udało ci się wyjść z tych strasznych rzeczy cało. - dodał a w międzyczasie dogonił go ten drugi podobnie uwalany kanałowym szlamem mężczyzna.

- Bo mnie Płomyczek uratowała. - roześmiała się Amanda przyciskając się mocniej do Chelsey i całując ją wdzięcznie w szybkę maski hełmu.

- Całe szczęście. Dobrze, że ktoś stanął na wysokości zadania i był w odpowiednim miejscu i czasie bo to byłaby niesamowita strata. A teraz panie wybaczą ale spróbuje się doczyścić. - Karl skłonił lekko głową i ruszył znowu w górę schodów. Zaraz po nim minęły ich Nash i Krunt. Na dole zaś było już widać pancerne nogi pancerza wspomaganego Ortegi.

- Biedny Wujaszek… jak tak można, to w chuj nieludzkie i do pizdy nie podobne... - Black 2 wyłączyła komunikator i mruknęła pod nosem pełne bólu i współczucia słowa, kierując je do pary brudnych lambadziarzy i swojej kumpeli. Zadrżały jej usta, łapa na biodrze Amandy drżała i zaciskała się w pięść, jakby chciała komuś zaraz przypierdolić dla zdrowotności.
- Tranquilo bebé, tranquilo… ogarniemy ci coś do zerżnięcia, bien? A jak nie to masz Owaina. Gębę ma szeroką i wyszczekaną do spasionych dziadków bez gnata. Hapnie ci wariata razem z klamotami na jedne połyk - zaniuniała przez Obrożę - Zostawię Promyczka na bezpiecznym rewirze i zaraz do ciebie pokurwiam. Szkoda taką dupę podstawiać czterorękiej kurwie. Ogarnij browca, bo w mordzie mi zaschło i lecim z koksem, claró? - Posłała mu na koniec wannę pogody ducha. Westchnęła boleśnie i wlepiła zmrużone oczęta w ubłoconych fagasów.
- Policia? - warknęła niechętnie, spinając się w sobie na samą myśl o służbach mundurowych - No tengo nada ilegal… A poza tym i tak mi chuja zrobicie, bo już garuję - doburczała odruchowo, z jawna pretensją, po czym nagle wzruszyła lekko ramionami. Pokazała Obrożę do kompletu z wyszczerzoną w szczerym uśmiechu klawiaturą zębów. Ten drugi błotniak wydawał się za ciemny nawet jak na uwalenie błotem.
- Qué estás mirando? - zapytała miło, przyjaźnie szczerząc kły - Está buscando una polla en el culo? - wychylała się jakby chciała gościa ugryźć, Promyczka przesunęła za swoje plecy… ale nagle się wyprostowała, przekrzywiając łeb w bok. Szlam. Miał na sobie szlam, ten drugi też. I tamta dwójka co wbiegła. I Ósemka.
- Aaaaa ! - Latynoska walnęła się otwartą dłonią w czoło aż poszło echo - To wy jesteście te duperki co je Latarenka wyciągała! - Przestała się spinać i w jednej chwili przeszła na sianie miłości wszelakiej - Hóla chicos! Estoy a Dos. Diaz - klepnęła opancerzoną pierś.

Wspomniany Parch przewinął się jakoś akurat po schodach, przechodząc obok zgrupowania. Nash wzrokiem śledziła zasuwającą przodem Piątkę. Słysząc określenie“Latarenka” skrzywiła się kwaśno, prychając pod nosem coś kraczącego. Przechodząc przy Patino odrobinę zwolniła, mijając jego plecy na wyciągnięcie ręki, którą to okazję wykorzystała, celem przelotnego wymacania co ciekawszych fragmentów jego tylnego pancerza.

- Ciekawy pomysł z tym naszym Quatro. - w głosie Ortegi na prywatnym kanale dał się słyszeć nieco sarkastyczny śmiech. - Promyczka? Ładnie się już znacie. - w słuchawce usłyszała nadal już znacznie weselszy głos Latynosa. Chwilę trwała cisza po czym spytał poważniejszym tonem. - Słuchaj naprawdę chcesz ją zabrać? Do busu i w ogóle? Wiesz jakie mamy szanse wyjść z tego cało. Jak ktoś by się kręcił z nami… - Ortega zapytał po chwili wahania w głosie. Procenty szans na przeżycie żadnego Parcha nie były zbyt wysokie. Zawsze były w tej mniejszej połowie czy połowie połowy. Przyciągali do siebie śmierć i zniszczenie jak magnes opiłki żelaza. Amanda przyklejona do Diaz wyraźnie też się zasępiła słysząc najwyraźniej co trzeszczy słuchawka głosem drugiego Parcha.

- Nie chcę by coś ci się stało. Jesteś moim Płomyczkiem. - powiedziała obejmując Black 2 za szyję i wtulając twarz w jej szyję. A właściwie bok jej hełmu.

- Wszędzie może być chujnia. Zostaw ją może w busie z pancermamuśką. I chujnia się robi z czasem. - burknął Ortega po chwili trochę znów markotniejąc. Czas uciekał. Nawet gdyby od ręki otwarli jakoś ten schron to czasu na zabawę zostawało mało. - Myślisz, że mają kurwy na wynos? - zaciekawił się nagle Black 7. - Ten gliniarz coś mówił o jakiejś drodze. Że da się podjechać. Ale nie widzę na mapie żadnej drogi. - Siódemka skupił się chyba na kolejnym kroku w najbliższej przyszłości.

- Spokojnie wyluzuj. - mruknął nieco zmęczonym głosem ten Karl którego z wzajemnością znała chyba Amanda. Mruknął jednak do Diaz chyba opowiadając na jej tradycyjną latynoską zaczepkę do służb mundurowych. - No tak, to nas wyciągnęły Asbiel i Maya. - przytaknął uśmiechając się ten z karabinem wyborowym na plecach. - Cześć Diaz. Ja jestem Karl. Tamten co poleciał przed chwilą to Johan i Maya właśnie. A ten to niech sam gada za siebie. - powiedział policjant odpowiednio wskazując na górę schodów gdzie zniknęła przebiegająca przed chwilą para i na podchodzącego do nich Latynosa. Ten chciał chyba faktycznie się przywitać czy przedstawić albo zwyczajnie nacieszyć oko dwiema ślicznotkami ale przechodząca obok Black 8 jakoś zawirowała przestrzeń wokół niego, że ten nagle ni to drgnął ni to podskoczył. Zaraz też klepnął przechodzącą już nieco wyżej Nash po tyłku.

- Chica na mnie leci. - powiedział z satysfakcją Latynos obserwując czerwonowłosego Parcha idącego dalej schodami w górę razem z blondwłosą Krunt. - A ja jestem Elenio Patino. - przedstawił się dumnie też uderzając się w napierśnik ale efekt na oszlamowanym pancerzu nie był tak ładny jak na w miarę czystym napierśniku Black 2.

- Nic mi nie będzie. Dam se radę… no i Wujaszek też jest i reszta familii. Będzie dobrze, nie dygaj - mruknęła do blondyny, głaszcząc ją uspokajająco po plecach.
- Coś ty taki markotny Wujaszku? No chuj tam wie co będzie z przodu, ale tu też kutasem zawiewa - burknęła też poważnie przez komunikator, gapiąc się na zejście ze schodów - No ja pierdolę, gdzie i z kim jej będzie lepiej teraz? Już ją dziwki niemyte zostawiły, widziałeś jak i gdzie. Spierdoliły do dziury, wyłożyły na nia lachę i dały czterorękiej kurwie na przystawkę… a tam są i cwele od ochrony tego burdelu i gliniarze i jacyś wojskowi, nie tylko świnie do nadziewana. Mają broń, zapasy… a podwinęli ogony i wypierdolili jak ostatnie leszcze… jebana cywilbanda - warczała nienawistnie, coraz bardziej wściekła. Dla rozluźnienia przyładowała kopa w drewnianą barierkę, odłupując kawałek i kopiąc go na dół - Tak się do pizdy babci Juanity nie robi, nie i koniec! Po moim trupie, maricónes! - syczała w komunikator, spinając się jak do ataku - To moja kumpela, nie zostawię jej w chujni jak te cwele z dołu, nie ma nawet takiej jebanej opcji. Na dole jest podobno jakiś szmaciarz z Red Ball co może transport załatwić. Jak się uda Promyczek poleci na orbitę i tam będzie bezpieczny. Jak się nie uda, jedzie z nami póki mu nie ogarnę transportu poza patatającą chujnię. Stokrotka to dobry pomysł… no i nie musi się lasencja pchać z nami na pierwszą linię, no nie? Widzisz jaki ty mądry i kochany? A te kurwy na wynos - rozpogodziła się momentalnie - Sie ogarnie, Wujaszku. Rozkluczymy klapę i coś sobie wybierzesz. Tam mają podobno też zapasy, koks i lasery! - zaśmiała się radośnie, przechodząc do komunikacji werbalnej z najbliższym otoczeniem.
- To wy trukaliśie o tej drodze? Gdzie i jaka i dokąd? Bezpieczna? Spierdalacie nią poza rewir? Co wy tu kurwa robicie oprócz śmierdzenia? Po chuja właziliście w kanały? - potok pytań wylał się z Black 2 - Znacie leszczy z dołu? Może jak wy psy i tam są psy to sobie szczekniecie na jedną melodię przez okienko i się obejdzie bez łamania kodów i grillowania albo topienia na dzień dobry? - zaproponowała lekko, szczerząc się na przemian do obu typów. Zarechotała widząc tańce godowe Latynosa i Latarenki.
- No leci na ciebie, pendejo, bo ma szajsem twarz ujebaną, to i te problemy ze wzrokiem. Poza tym nie jest z tych wygadanych na oczy też jej mogło paść. Co tam się odjebało że te dwie się z wami tu przytelepały? Margarita wysłała mi tylko info o kłopotach, zgarnęła ciocię Locę i wyjebały cipkowozem w miasto… no ale my z Wujaszkiem penetrowaliśmy kurwią dziurę i potem bajerowałam Promyczka… no trochę byliśmy zajęci. Co wy za jedni? - zmarszczyła brwi czekając na swoje odpowiedzi.

- Aha to chcesz ją odstawić na dół do tego złamasa? - Ortega po drugiej stronie mówił jakby myślał o planie przedstawionym przez Latynoskę. - Niezłe. Może się udać. - skomentował w końcu całościowo pomysł Diaz. Sama blondynka wydawała się chyba trochę przestraszona nagłym wybuchu gniewu Latynoski. Chwilę patrzyła na nią zdezorientowana nim przystąpiła do gaszenia latynoskiego pożaru emocji. Choć raczej wyglądało jakby przekierowuje go na nieco inne tory. Całkiem nagle śmiało a nawet bezczelnie odwróciła a nawet szarpnęła Diaz tak, że ta zrobiła obrót wokół własnej osi stając nagle tuż przed blondynką twarzą. Ta nie dała jej chwili na reakcję tylko zaatakowała swoimi ustami wpijając się mocno w usta Latynoski. Napierała przy tym całym ciałem na nią choć przez pancerz Black 2 właściwie nie czuła napierających na nią kobiecych atutów blondynki poczuła jednak jak prawie od razu znalazła się plecami na ścianie. Amy nie skończyła biorąc dłoń Latynoski w swoją dłoń i wciskając ją w gorące złączenie swoich ud.
- Oj Płomyczku. Nie denerwuj się tak. I nie lubię tego twojego pancerza. Wolę cię bez niego. Jak w wannie. I lubię to robić w dziwnych miejscach. Jak ludzie patrzą. - wymruczała w końcu lekko zdyszana bezdechem Amanda jakby w jednym ciągu chciała uspokoić Płomyczka i zwierzyć się ze swoich preferencji.

- Eee… - Obydwaj mężczyźni zatrzymani na schodach najpierw ciągiem błyskawicznego trajkotania Latynoski a potem akcją blondyny która zaowocowała gwałtowną akcją całujących się na schodach kociaków trochę chyba ich zamurowała. Dobrą chwilę nie byli w stanie powiedzieć nic sensownego zwłaszcza, że chyba słyszeli i co mówi Diaz i zwierzenia Amandy.

- A Karl jest bardzo milusi i ma fajne tatuaże. - Amy bezczelnie użyła głośnego szeptu głaszcząc Latynoskę po policzku i wreszcie równie bezczelnie spoglądając na stojących zaledwie parę schodków wyżej mężczyzn.

- Ekhm! Tak. Fajnie. Dzięki Amy. Ale ten. Eee… Ja idę pod ten prysznic. - Karl chyba naprawdę się zaczerwienił i chyba niezbyt wiedział ani co powiedzieć ani jak wybrnąć. Odwrócił się i ruszył w górę schodów pociągając za sobą Latynosa wyrywając go chyba z chwilowego stuporu. Diaz zauważyła jednak jak gliniarz stuknął palcem w swoją słuchawkę. Po chwili Obroża zameldowała jej, że ma połączenie przychodzące z komunikatora Karla. Z góry dochodziły protestujące marudzenia Elenio który coś tłumaczył, że jest singlem i nie ma takich zobowiązań czy coś podobnego.

Diaz przygarnęła laskę chętnie i równie chętnie dała poprowadzić swoją łapę między chętne, gorące uda. Uśmiechała się szeroko, patrząc jej prosto w oczy. No urocza jak cholera, do tega taka wdzięczna i wdzięcząca się. I pomysłowa! Same plusy i zalety.
- Też panckurestwa nie lubię… no ale ratuje dupę - przyznała szczerze, zagłębiając paluchy w ciepłe ciało, drugą ręką odpaliła komunikator, odbierając połączenie, co nie przeszkadzało jej jeździć językiem po szyi Promyczka. - No co się urodziło? Spierdalałeś jakby cię przełożony z kontrabandą nakrył - prychnęła, kończąc wycieczkę na pocałowaniu rozchylonych ust.

Amanda pokierowała chętnie sceną tak, że znów zamieniły się miejscami. Sama oparła się o ścianę. Ale jej ciało zawodowej tancerki wyrzuciło jej nogę wysoko aż zaczepiła nią o ramię Black 2 ułatwiając jej dostęp do centralnych okolic swoich spodni. Wtrąciła się też w rozmowę jej i Karla choć niemo. Zrobiła z palców jednej dłoni kółeczko i wymownym gestem wykonała ruch zakładania obrączki czy pierścionka na palec. W międzyczasie Diaz słuchała w uchu słów gliniarza.

- Nic się nie stało po prostu czasu chyba macie mało, nie? - Karl chyba zdołał już z grubsza dojść do normy bo mówił już właśnie mniej więcej normalnie. Ale dało się wyczuć jakby nadal był trochę nieswój czy spięty. Amy korzystając z tego, że Chelsey słucha a nie mówi znów skoncentrowała się na jej ustach i twarzy. - Jest taka trasa. Przez dżunglę. Widziałem u Mayi gdzie macie Checkpoint. Dałoby się podjechać tym busem. Ale no to nie jest trasa dla niedzielnego kierowcy. Z tymi w schronie pogadam. Czy wy się całujecie? - Karl odpowiadał w miarę normalnie ale na koniec chyba coś słyszał w słuchawce z tego co się dzieje między Chelsey a Amandą bo zapytał niepewnie.

- O tak Karl! Szkoda, że poszedłeś. Kto nas teraz będzie oglądał? Zresztą ty to byś mógł przecież nie tylko oglądać. Przecież pamiętasz co mi obiecałeś? Prawda Płomyczku? - Amy która akurat błądziła ustami i językiem po twarzy piromanki musiała usłyszeć słowa policjanta w słuchawce Black 2 bo od razu prawie zareagowała na jego słowa mrucząc kusząco w słuchawkę Diaz.

Trafił się im mundurek z gpsem, ale rozrywkowy. Black 2 go rozumiała, każdy miał swoje potrzeby, a taka tam obrączka wiele spraw komplikowała.
- Całujemy? - spytała udając że nie rozumie o co się rozchodzi. Dla przypomnienia połączyła usta z ustami Amandy, rozpychając się językiem wewnątrz nich. Sprawdzała dokładnie najbliższe zębom zakamarki, siłowa z drugim językiem, co działo się przy wymownych, mlaszczących odgłosach. Zrobiła krótką przerwę i parsknęła w komunikator - No nie wiem, musiałbyś zejść i sie przekonać. Naocznie i złapać na gorącym uczynku, może zakuć i wyrecytować nasze prawa. Potem ukarać pałowaniem jak na prawilnego glinę przystało. Masz wprawę w pałowaniu z tego co Promyczek mówi - wymruczała, przechodząc z ustami na drugą stronę szyi wspomnianej kobiety - Szkoda że się zwinąłeś, ale adres znasz. No se preocupe, my tu jedna familia i wszystko zostaje w familii. Więc luz na stulejce. Ty nas za coś złapiesz, my też cię za coś złapiemy...

Karl przez chwilę dał się pochłonąć słuchowisku tak jak Amanda dała się pochłonąć ustom i językowi Chelsey. Blondynka opuściła swoją nogę z powrotem do człowieczej pozycji i osunęła się po ścianie. Jej dłonie zaczęły gmerać przy zamknięciu pancerza spodni. Jej dłonie wykazywały ogromną biegłość w pozbywaniu ludzi ubrań więc i radziły sobie z zamknięciami spodni Parcha.
- Achh… Spodnie… - klubowa dziewczyna nieco skrzywiła nosek widząc tą nadprogramową przeszkodę w dostaniu się do celu. - Wolałabym cię w samych spodniach. - podniosła twarz do góry patrząc filuternie na Diaz i seksownie przygryzając wargi.

- Zadzwoń jak skończycie czy co. - odezwał się w końcu gliniarz przerywając połączenie. Amanda która chyba usłyszała trzask rozłącznego połączenia znowu się trochę skrzywiła i westchnęła lekko.

- Skończyłam mu na kolanach. Zostawiłam w samych slipkach. A dalej też nie chciał. - westchnęła chyba nie aż tak całkiem zaskoczona zachowaniem gliniarza.

- A co ci obiecał, co? - Diaz drążyła temat, chwytając nagle jej ręce i podciągając do góry aby móc spojrzeć w twarz z bliska i krótko pocałować - Wiesz Promyczku… Wujaszek jest bardzo miły. Też tam był na dole i pomagał wyciągnąć z kurwiej dziury. Nie jest taki zły jak na kutafona no i sama słyszałaś jaki nieszczęśliwy i smutny! My w tych celach w chuj sami siedzimy. Samotno nam i smutno i się dłuży jak już nas rozmrażają. - westchnęła tym razem z autentycznym smutkiem - Ucieszyłby się jakbyśmy mu obie usiadły na kolankach i pozbyły bokserek… ten jego pancerz też można zdjąć.

- Bo to był jego wieczór kawalerski. - blondynka bez oporu dała się podnieść do pionu i kiwnęła głową gdzieś w górę schodów gdzie znikła na raty cała kanalarska grupka i Krunt. Amy na chwilę spoglądała w pusty obecnie profil klatki schodowej. - Jego koledzy mnie zamówili. - powiedziała i zamilkła na chwilę. - A on był taki sympatyczny. - blondynka nagle przygryzła wargi znowu mrużąc oczy w jakimś lubieżnym spojrzeniu.
- No i zostawiłam go w samych slipkach. Było na co popatrzeć. I te jego tatuaże. No i tylko w slipkach to wszystko czułam co tam ma. - Amanda spojrzała z lekkim uśmiechem na trzymającą ja w objęciach Latynoskę. - No i wtedy to bym chciała by tak nie tylko sam pokaz z lassem ale wiesz jak z tobą w wannie albo co. Taki tam dobry stół tam był blisko. - pokiwała głową jakby znów widziała tamtą scenkę i rzeczony mebel. - No ale nie chciał. - westchnęła krótko marszcząc nieco nosek w nieco zasmuconym grymasie. - Chyba naprawdę taki zakochany w tej swojej Sarze. - rozłożyła nieco ramiona. - Ale wtedy tak go trochę przyparłam to obiecał, że jakby mu nie wyszło z nią to się wróci do mnie. - wyjaśniła Amanda jak to było z tą obietnicą Karla. - Mieli się żenić. No ale zaczęło się to wszystko. A teraz nie widziałam u niego obrączki. Pewnie nie zdążyli. On jest jakimś specjalsem. No wiesz nie taki krawężnik od mandatów. Ich zgarnęli na samym początku jak to wszystko się zaczęło. - powiedziała blondynka nieco przygnębionym tonem gdy wspominała początek tego koszmaru w jakim wylądowały ostatecznie i one obydwie, i Karl i reszta Parchów i właściwie pewnie wszyscy co tu byli.
- Wujaszek… - odezwała się po chwili milczenia. Zamilkła znowu wahając się jak dokończyć. - Ja się go trochę boję. - wyznała ściszając głos jakby Ortega stał o dwa kroki od nich. - No jest taki duży i ma na sobie to wszystko. I chodzi jak robot. - blondynka wyszeptała prawie z obawą patrząc na reakcję Płomyczka. Black 7 będąc gdzieś dwa i pół metrowym kolosem o wadze pewnie blisko z pół tony bez widocznych fragmentów ludzkiego ciała prezentował się jako ogromna machina zniszczenia obwieszona różnoraką bronią. To najwyraźniej peszyło blondynkę czy nawet wzbudzało jej obawy. - Ale wiesz Płomyczku jak chcesz to będę dla niego miła. Albo dla kogo zechcesz. Mogę mu posiedzieć na kolanach. Ale trochę się go boję. - wyznała w końcu blondynka chcąc chyba jakoś złagodzić efekt swoich wcześniejszych słów o widocznie lubianym przez Płomyczka Parchu.

Czyli jednak policjancik nie moczył we wszystkim co udało mu się złapać… szkoda. Mogło być zabawnie, no ale jak sam sobie chciał.
- No czaję, no - wymruczała blondynie do ucha, obejmując i zaczęła ją bujać w ramionach, tłumacząc przy okazji spokojnie - W tym pajacyku wygląda jak mech, ale widziałaś że gębę ma ludzką. Nie trzeba się go bać, no i będę obok cały czas - wyszczerzyła się wesoło - Samej cię nie zostawię. Wyciągniemy go z tej metalowej piżamki, a jak nadal będziesz się go bała to ja mu siądę na kolankach, a tu mu zatańczysz, albo bary wymasujesz. Też mu się od życia coś należy, no a jak tamci poleźli się pluskać to czas jest. Szkoda mi go… taki niedojebany chodzi - skrzywiła się smutno aż serce od patrzenia pękało.

- Jej ty mnie uratowałaś a ja ci się tu marzę… - westchnęła Amy gdy chyba poczuła się winna spuszczając głowę na dół. - Przepraszam cię. - spojrzała znowu w górę. - Jasne, że mogę mu zatańczyć. Albo wymasować bary czy cokolwiek. No będę miła dla niego nie bój się. Umiem być miła. - zapewniła brunetkę blondynka kiwając blond główką. - Ale wolałabym jakby nie miał tego żelastwa na sobie. - wyszeptała nieśmiało oblizując trochę nerwowo wargi. - Ale to tak ci tylko mówię jak jesteśmy kumpelami. Bo ja i tak mogę być dla niego miła jak jest w tym pancerzu. Czy tam dla kogoś. Nie ma problemu. - dodała szybko już znacznie raźniejszym głosem.

- Coś wymyślimy - Diaz mruczała uspokajająco, kołysząc kobietę w ramionach - Nie przepraszaj no… Wujaszek to taki pendejo co się go nie chce spotkać nocą w ciemnym zaułku. Coś wymyślimy na ten pancerz. Przecież nie zmuszę kumpeli do robienia czegoś czego nie chce, nie? Nie na tym kumplowanie polega - podniosła palcem wskazującym jej brodę i złowiła spojrzenie, odpalając szekaczkę i kanał jaki ustawiła w Obroży na szybkim wybieraniu jako “solo z Wujaszkiem”.
- Twoje kundelki stykają się końcówkami pod prysznicem, ktoś tam upuszcza mydło i jest wesoło - nadawała z nosem przy szyi blondyny - Zanim się postykają, postrzelają i wypałują do czysta zdążą ci się cojones zmarszczyć. Dawaj na pięterko, z Promyczkiem jebniemy ci masaż, usiądziemy na kolankach. Potem se znajdziesz kurwę na wynos. Mamy jeszcze pulę zapasową minut, łbów nam nie rozjebie.

- Ten blondkociak? I ty? - Ortega wydawał się być żwawo zainteresowany propozycją Latynoski. Milczał chwilę jakby się zastanawiał. - Ale dostałem właśnie pw od Isabell. Chyba boi się, że skład na parterze jest nie do końca z nami uczciwy. I chce bym przypilnował pussywagon. W zamian obiecała mi obciąganko. - zwierzył się Ortega ze swojego dylematu oralnego. Czas się kurczył a nie rozciągał a z tym mogła i kurczyć się komuś cierpliwość, dobra wola a rozciągać pole na różne pokusy i skuchy. A przynajmniej Siódemka zdawał się traktować pomysł i ofertę ich kierowcy na serio.

Ciocia Loca miała rację. Coś części rodzinki chujowo jak barszcze szła ta współpraca i miłość wzajemna.
- No to pilnuj busa, my się do ciebie przejdziemy - od ręki Black 2 znalazła rozwiązanie dylematu - Ale będziesz musiał na chwilę wyskoczyć z pajacyka. Tak po blasze macać to nie masaż a jakaś popierdółka.

- I zajebiście. - skwitował chyba z uśmiechem Ortega zadowolony z rozwiązania parchatej piromanki.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Mam złe wieści. Świat się nigdy nie skończy...
Zuzu jest offline