Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-04-2017, 12:45   #117
Caleb
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację

Te jednak ugrzęzły w nicości, która poczęła wlewać się do jej ust i wypełniać trzewia. To było okropne uczucie, coś na rodzaj tonięcia, lecz bez obecności wody. Arya odpływała coraz bardziej. To samo działo się z resztą grupy. Czerń nie była już tylko wizualnym efektem. Stanowiła ich myśli, blokowała chęć walki. Na zasadzie podstępnego pasożyta zaczęła toczyć umysły. Rejestrowali jedynie wysuszone, pocięte bruzdami palce przesuwające się po ich twarzach. Oraz szept, bardzo bliski głos.
- Nie moższszsze… wyjśśśść… - tonacja przywoływała na myśl bardziej syczenie niźli ludzką mowę.
Magus wtłaczał do ich głów znaki. Każdy widział jednakże inny symbol. Tkwił w nich znajomy element, lecz pogrążone w letargu zmysły nie potrafiły określić tego dookreślić.
Przecenili swoje siły. Równie dobrze mogli być szmacianymi lalkami, które magus obrabiał w szalonym teatrze. Kiedy wszystko zdawało się być stracone, na scenę wkroczył ktoś jeszcze. Echo odbijało głos, którego nie powinni tu przecież słyszeć.
- Przybywam w imię tego, który jest ostatecznym porządkiem.
Na ułamek chwili znów byli w Wildstar. Leżeli na ziemi a magus pochylał się nad ich ciałami. Wzrok pozbawiony wyrazu powoli przeniósł się na tego, który nadchodził.
- Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę. Nie obawiam się także i ciebie. Odstąp.
Scena się urwała po raz wtóry. Pozostał tylko… głos. Bardzo władczy, nieznoszący sprzeciwu.
- Gniew jest moją modlitwą. Nie chcesz abym ją teraz odmówił, Kroczący Na Wschód.
I magus odszedł.



Arya otworzyła oczy. Otaczała ją oślepiająca jasność. Zaświaty nie wyglądały wcale najgorzej. Było jej dość miękko i ciepło, jednak największy problem posiadała ze wzrokiem. Wszystko co miała przed oczami stanowiło rozmytą, białą plamę.
Bolały ją mięśnie, co szybko sprowadziło tarocistkę na ziemię. Zatem wciąż posiadała ciało, gdyż żadna dusza nie cierpiałaby z powodu tak upierdliwego bólu. Powoli odkrywała kolejne elementy układanki. Po pierwsze, wciąż nie miała swoich kart. Po drugie, ktoś ją rozebrał - miała na sobie tylko białą, powłóczystą szatę. Et tertio wreszcie, leżała w łóżku pod jasnym baldachimem, którego kolor jeszcze niedawno tak kalał jej oczy.
Z najwyższym trudem podniosła głowę znad pierzastej poduszki. Długie, ascetyczne pomieszczenie wypełniały dwa rzędy podobnych łóżek. Obok każdego stał niewielki mebel. Ściany były gołe prócz jednej strony, na której pysznił się sporych rozmiarów witraż.


Dała radę dźwignąć ciało tak, aby ujrzeć że na dwóch innych materacach leżał ktoś jeszcze. Z trudem ogniskowała wzrok, choć mogła domyślić się już wcześniej. Jej towarzysz oraz nowo poznana kobieta nadal nie odzyskali przytomności.
 
Caleb jest offline