- Chodźmy więc do tego Lisa - zgodził się również Ehrl. Na głos tego nie powiedział, ale że nigdy w żadnej droższej karczmie nie był, to pomysł wydawał mu się bardzo kuszący.
Broni do oddania nie miał, bo sztylet zgubił gdzieś na statku, a o braniu siekiery albo wnyków nawet nie pomyślał. Pieniądze dane mu na drogę przez matkę miał owinięte w chustkę i schowane za pazuchą, za wyjątkiem kilkunastu szylingów i pensów upchniętych po kieszeniach. Jedną srebrną monetę wręczył w bramie wartownikowi.
- Żeby tylko kiełbaski mieli dobre - strapił się Durbein, ale machnął na obawy ręką i również uśmiechnął się do Boda. Na szczęście, jeśli nie życiowe drogi, to chociaż towarzyszy przygody ojciec sobie dobrze wybrał. |