Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-04-2017, 23:17   #88
Czarna
 
Czarna's Avatar
 
Reputacja: 1 Czarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputację
Jednak nie zawinął się i nie rzucił “nara”...to było takie miłe. Pytanie już mniej. Dziewczyna zaczerwieniła się, uciekając wzrokiem na ubłoconą wannę. Wcisnęła rękę między ich ciała i podstawiła mu ją po chwili na widok koło twarzy. Palce i śródręcze były czerwone.
- Nie mam okresu - bąknęła do kafelków.

- Eee… Aha. - Johan pozezował na podstawioną zaczerwienioną dłoń to na kobiecą twarz jeszcze bliżej swojej twarzy. - Spokojnie Mayu. Wyszło zarypiaście. - powiedział i lekko przyciągnął ramieniem jej głowę by sięgnąć ustami jej ust. - Jak się czujesz? W porządku? - zapytał patrząc na nią pytająco.

- Było fajnie - odpowiedziała prędko, całując go i opierając brodę o jego pierś żeby móc się gapić - Bardzo fajnie… bo ty byłeś… dziękuję. Jest w porządku, a jak ty sie czujesz? Bardzo się cieszę że to ty… ty… że wiesz - wzruszyła ramieniem, drugim przycisnęła się do niego.

- Ja się czuję zarypiaście! - roześmiał się szczerze i przyciągnął ją raz jeszcze całując mocno w usta. - To byłem twoim pierwszym facetem? Raanyy… Nie sądziłem, że takie laski jeszcze istnieją. No a przynajmniej, że mi się jakaś trafi. - Johan wciąż wydawał się być zafascynowany tym dodatkowym aspektem właśnie współdzielonej przyjemności.

- To dobrze, cieszę się… że to ty… i było super, naprawdę… tak, jakoś tak wyszło że przed tobą… chciałam poczekać, znaleźć tego jedynego i dopiero po ślubie…ale nie idzie mi dobrze w podrywaniu, dużo pracowałam. No i jak w końcu wylądowałam na randce i koleś zaczynał się dobierać… po tym tekście szybko się ulatniał. Szkoda zachodu na kretynki i to nieżyciowe - przyznała niechętnie - A teraz nie ma już czasu i… przynajmniej nie umrę jako kompletna ofiara losu, dzięki - wymusiła uśmiech - Znajdę ten guzik i co go przyszyję.

- Nie no co ty gadasz? Jakiej “nieżyciowej kretynki”? No widocznie trafiłaś na jakiegoś palanta. Nie przejmuj się tym było świetnie! - Johan aż się żachnął gdy usłyszał zwierzenia czarnowłosego Parcha. Machnął ręką, pokręcił głową i na koniec jeszcze pocałował w usta na znak, że ma kompletnie odmienne zdanie. - Ale rany dziewczyno jak ty tu trafiłaś? Przecież… No... - marine chyba zabrakło słów tylko wskazał wymownym gestem łonie na leżącą trochę obok niego a trochę na nim kobietę. Coś widocznie w jego oczach Vinogradova wybitnie słabo się wpisywała w schemat Parchów.

- Hej gołąbeczki! Skończyliście już? - usłyszeli oboje w słuchawkach głos Elenio. Wydawał się być zadowolony z siebie i podszyty cieniem złośliwości.

- Ja tak. Odwiozłem naszą wycieczkę i wracam do was. - dał się słyszeć głos Karla który najwyraźniej też był na tym kanale.

- A co? - Johan skrzywił się i w głosie też mu dała się słyszeć niechęć na te wtrącenie.

- A bo tu jest parę ciekawych rzeczy do zrobienia. Dla was obu akurat jak znalazł. - w słuchawce zatrzeszczał głos Latynosa z Armii.

- A konkretnie? - w słuchawkach rozległo się pytanie policjanta.

- Rozejrzałem się tu trochę. W jednym z kraterów znalazłem fajny wrak. Ma wyrzutnie. Myślę, że pasowałyby do naszego drona. Ale jak Johan będzie się tam włamywał to pewnie przydałby mu się ktoś do osłony pleców. - wyjaśnił swój pomysł chłopak z Armii. Johan skrzywił się jeszcze bardziej.

- A jak ja z Karlem będziemy na zewnątrz to co ty będziesz robił w tym czasie? - zapytał podgolony marynarz dość podejrzliwym głosem.

- Ja będę dotrzymywał towarzystwa naszej uroczej Mayi. W sterówce. Niektóre kamery nadal działają ale cholera kurewstwo jest zamknięte. Właśnie próbuję się włamać. - Latynos trochę mówił już zirytowanym głosem co dość pasowało do niespodziewanej przeszkody na jaką się natknął.

“Słyszałaś? On tak specjalnie!” Mahler bezgłośnie poruszył ustami chyba podejrzewając kumpla o zazdrość i próbę rozdzielenia go z czarnowłosą dziewczyną.

- Dobra Johan i Maya ruszcie się. Zostaliśmy sami. Nie wiem kiedy gnidy przyjdą ale w końcu przyjdą. Zawsze w końcu przychodzą. Elenio to zgarnijcie doktora by sam się nie pętał. Potem jak zdążymy spróbujemy ogarnąć jakiś wóz. - Karl zgodził się na pomysł Elenia ale w głosie dało się słyszeć ponaglenie.

- Dobra, już się zbieramy. - odpowiedział Johan rozkładając przed Vinogradovą ręce w geście bezradności. Czas wolny jaki został im podarowany chyba się właśnie skoczył.

Dziewczyna skrzywiła się smutno, ale szybko się uśmiechnęła. Pocałowała go po raz ostatni, starła krople wody i potu z czoła, a potem wyłączyła swój komunikator.
- Bądź ostrożny i uważaj na siebie... dobrze? - poprosiła i mrugnęła konspiracyjnie - I nie martw się, ciebie lubię najbardziej. Potem... potem pogadamy, obiecuję. A teraz... powinniśmy iść, zanim się chłopaki znudzą i tu wlezą - przetoczyła się na ziemię, wracając do łączności z pozostałą dwójką żołnierzy.
- To najpierw stróżówka, a potem schron który chciał otworzyć Hektor? Wydawał się tym bardzo przejęty... uważajcie na siebie proszę. - wstała, ostatni raz podchodząc pod prysznic żeby doprowadzić się do porządku. Ubrania więziennego nie miała najmniejszej ochoty i planu zakładać.
- Chyba nikt się nie obrazi, jeżeli... pożyczę spodnie i jakąś podkoszulkę z którejś szafy - mruknęła do marine i zaśmiała się cicho. - Myślisz, że znajdę tu coś różowego?
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Everyone will come to my funeral,
To make sure that I stay dead.
Czarna jest offline