Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-04-2017, 21:05   #53
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Emma wzdrygnęła się, słysząc jak spłuczka sama się spuściła. Cofnęła się na krótką chwilkę, by jeszcze raz na nią spojrzeć. Gdy odkryła, że w łazience kompletnie nikogo nie było, chłodny dreszcz przeszedł jej wzdłuż kręgosłupa.
Nie podobało jej się to. Gdy powróciła do reszty, była raczej mocno zamyślona.

***

Udał się do jadalni, gdzie odbywała się cała akcja ratunkowa dotycząca rannej obiety. Nie miała problemu z obserwowaniem jak Henry szył, choć nie stykała się z takimi ranami u ludzi, widziała parę raz takie u zwierząt i też dawała sobie radę. Przyglądała się jak skończył i nadal nie była za bardzo pewna co mogło wywołać takie skaleczenia. Ewidentnie jednak żaden przedmiot.
Obserwując jak Robert miotał się sam ze sobą niespokojnie, było jej go bardzo szkoda. Nie wiedziała jednak, czy dobre słowo po prostu by poprawiło mu nastrój, a taka ilość ludzi z zewnątrz wcale nie ułatwiała sytuacji. Z jednej strony pomagali, a z drugiej pewnie też rozpraszali właściciela hotelu, przez co nawet nie było opcji, by mogli sobie spokojnie porozmawiać jak to miało miejsce odkąd się tu przeprowadził.

Gdy wszyscy już byli wolni i podjęli decyzję gdzie będą odczytywać zapiski z dziennika, oczywiście Emma zabrała ze sobą Sue na miejsce. Emma przysiadła na parapecie, gdzie co prawda było nieco chłodniej, ale miała dobry widok na zewnątrz i na całe pomieszczenie. Collie leżała blisko jej stóp. Brązowowłosa skrzyżowała ręce pod biustem i na wzmiankę o zimie, zerknęła za okno. Reszta opisów była dość mocno krążąca wokół jakichś indiańskich legend. Cóż. Rozumiała, że to możliwe, by indianie maczali palce w jakichś dziwnych zjawiskach związanych z tym miejscem, w końcu nie raz w telewizji mówiono o takich rzeczach, ale to głównie w tych dziwnych programach dokumentalnych, albo rozrywkowych. Kwestia rytuału trochę ją nachmurzyła, bo brzmiało to dość pogańsko, już nie mówiąc o fakcie, że potrzeba było jakiegoś amuletu i płonącego życia, którym trzeba go było pokryć. Zagadka, która była raczej dość trudna dla osób, które nie wiedziały jak ją nawet zinterpretować. Czy to miała być jakaś ciecz? Czym miał być amulet? Żadnych wyjaśnień.
Początkowo kroki tylko częściowo zwróciły jej uwagę. Po chwili jednak, kolejne osoby zaczęły cichnąć, bo te zdawały się powoli zbliżać, a do tego brzmiały dość nietypowo. Sue podniosła głowę i wpatrywała się w drzwi, powarkując lekko. Kładła jednak uszy po sobie, jeżąc futro na grzbiecie, co dało Harrison do zrozumienia, że jej suczka się bała. Zaskoczona podniosła się i wyprostowała, czując jak nieprzyjemny ścisk w jej żołądku rośnie. Po chwili pojęła również, że warczenie Sue, nie było tym charkotem. Teraz wyraźnie było słychać, nieprzyjemny dźwięk docierający do wszystkich od strony drzwi.
Na Boga, co to miało być?!
Zapadła głucha cisza.
Nic więc dziwnego, że gdy coś szarpnęło gałką, Emma podskoczyła i automatycznie cofnęła się, znów wpadając na parapet, przy którym wcześniej stała. W panice obserwowała gałkę i czekała. Pamiętała przecież, że drzwi nie są zamknięte. Albo był to słaby żart, albo coś poważnego naprawdę się działo, zwłaszcza że Sue, skuliła się i cofnęła zaczynając ujadać wściekle. Nie pomagało to w całej sytuacji zanadto, tylko podkręcając napięcie w pomieszczeniu.
Gdy drzwi uchyliły się powoli i już w kompletnej ciszy, Emma przykucnęła, obejmując Sue ramionami i uspokajając ją i siebie, zaczęła uciszać powoli głaszcząc. Gdy światła zgasły, zamknęła na moment oczy i policzyła do trzech, by nieco opanować swój niepokój. Widząc po chwili jak Gwen wstaje i podchodzi do drzwi z latarką, wyprostowała się
- Nie wiem czy to najlepszy pomysł. To nie brzmiało zbyt przyjaźnie, a nie sądzę, żeby ktoś miał broń w kieszeni… - rzuciła, ale gdy pozostali jednak zaczęli również powoli kierować się do wyjścia, sama nie wiedziała co robić. Zerknęła na Sue. Zacmokała na nią, by psica ruszyła się i była gotowa nawet wziąć ją na ręce jeśli odmawiała posłuszeństwa, by ruszyć z pozostałymi. Racją było, że nie powinni się rozdzielać, a ona ewidentnie nie chciała zostać teraz sama.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline